Reklama

Widzew znów zrobił show i nie wygrał, Jagiellonia ponownie na farcie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

03 lutego 2023, 23:54 • 3 min czytania 40 komentarzy

Teoretycznie Widzew i Jagiellonia są wiosną w tym samym miejscu. Obie drużyny pierwsze dwa mecze zremisowały, zdobyły identyczną liczbę punktów. W praktyce jednak gra tych ekip bardzo mocno się od siebie różni. Jednych ogląda się z przyjemnością, na drugich przez większość czasu z trudem się patrzy.

Widzew znów zrobił show i nie wygrał, Jagiellonia ponownie na farcie

Ci pierwsi to oczywiście łódzki beniaminek. Stworzył widowisko z Pogonią Szczecin, strzelił trzy gole, ale też trzy stracił. Z Jagiellonią podopieczni Janusza Niedźwiedzia również mieli rozmach w ofensywie, wypracowali sobie mnóstwo sytuacji, lecz byli zbyt mało konkretni. A na koniec ponownie przytrafił się niecodzienny błąd w defensywie, z którego skorzystali rywale.

Widzew – Jagiellonia 1:1. Festiwal nieskuteczności gospodarzy

Zjawiński głową w słupek, Letniowski z rzutu karnego w poprzeczkę, wszędobylski Pawłowski kilkukrotnie minimalnie chybiający celu, Milos centymetry obok słupka – moglibyśmy tak wymieniać.

Widzew miał “Jagę” na widelcu i z niewiadomych względów powstrzymał się od konsumpcji. A gdy już wreszcie po wzorowej kontrze rezerwowy Dominik Kun trafił do siatki, Kreuzriegler w samej końcówce nie ogarnął krycia Bidy po przytomnym dośrodkowaniu Nene i goście również sobie pojedli. Bida chciał zgrywać, spóźniony w ustawieniu Austriak stanął mu na drodze i wyszedł z tego samobój na wagę remisu.

Reklama

Jagiellonia nawet dobrze zaczęła. Prikryl błyskawicznie miał sytuację sam na sam po podaniu Guala, górą w tym pojedynku był Ravas. Później sam Gual dwa razy groźnie uderzał zza pola karnego. Dość szybko jednak Widzew uporządkował sobie przebieg wydarzeń i mecz ten wyglądał już tak, jak spodziewaliśmy się od samego początku. Gdy na dodatek “dziewiątka” białostoczan musiała zostać zmieniona z powodu mocno stłuczonego uda (w tym momencie zaniepokojeni musieli być także w Legii, w której Gual ma przejść testy medyczne), wydawało się, że “Jaga” bez swoich hiszpańskich gwiazd – Imaz był jedynie straszakiem na ławce – jest skazana na pożarcie.

I gdyby nie duża nieskuteczność łodzian, tak by się właśnie stało.

Wyniki przykrywają słabą grę

Nene dał ciekawą zmianę w porównaniu do ciągle słabiutkiego Pospisila, a Bida wprowadził trochę życia, ale całościowo Jagiellonia jest obecnie zespołem skrajnie nieekscytującym. W jej grze nie ma żadnego elementu, który budzi jakiś podziw. Sprawia ona wrażenie drużyny wciąż mającej problem systemowy. Jesienią często maskowali to Imaz z Gualem, w tym roku na razie maskuje to fart. Na dłuższą metę jednak z takim stanem rzeczy daleko się nie zajedzie. Mówiąc wprost: można dojechać do I ligi.

Widzew pretensje powinien mieć tylko do siebie. O ile punkt z Pogonią mimo wszystko mógł beniaminka cieszyć, bo trzykrotnie trzeba było odrabiać straty, o tyle w piątkowy wieczór żadnych pocieszających punktów zaczepienia się nie znajdzie. Brak narzekającego na drobny uraz Jordiego Sancheza to żadne usprawiedliwienie. Ten mecz należało wygrać i tyle.

Mecz, dodajmy, którego przeprowadzenie było zagrożone. Na szczęście organizatorzy poradzili sobie ze śniegiem. Początkowo na boisku zalegało sporo wody, ale im dalej w las, tym normalniej się grało. Przy okazji udało się przejść do historii z powodu półgodzinnego przesunięcia początku. Jak podał na Twitterze piłkarski statystyk Wojciech Frączek, w Ekstraklasie jeszcze nigdy nie rozegrano spotkania tak późno, czyli o 21:00.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

40 komentarzy

Loading...