Fernando Santos został oficjalnie ogłoszony jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Nie będzie to jednak jego jedyna funkcja. Do jego obowiązków ma należeć również rozwój polskiego szkolenia. Portugalczyk chce mieć wpływ na to, co dzieje się w naszych kadrach młodzieżowych, choć nigdy nie miał z tym styczności. Czy to przemyślany plan, a może kolejna szalona idea bez pokrycia w rzeczywistości?
– W pracy z reprezentacją prowadzą mnie dwa słowa: „my” i „wygrać”.
– Chcę wygrać wszystko, to zawsze moja ambicja.
– Chcę zostawić tu spuściznę, coś na przyszłość.
Choć podczas powitalnej konferencji prasowej Fernando Santos nie odpłynął aż tak jak Paulo Sousa, to i tak powiedział kilka gładkich słówek. Nie ma sensu ich głębiej rozpatrywać bowiem zostaną zweryfikowane samoistnie. Niemniej jednak skoro i prezes PZPN Cezary Kulesza, i sam selekcjoner, mówią, że Portugalczyk przyszedł do Polski nie tylko w roli pierwszego trenera reprezentacji, należy wyostrzyć zmysły. To, jakie zmiany zamierza wprowadzić Santos w drużynach młodzieżowych, może nieść skutki jeszcze długo po tym, jak jego w kadrze już nie będzie. 68-latek otrzyma szerokie kompetencje i wpływ na sposób szkolenia kolejnych pokoleń piłkarzy, co zapisane jest nawet w jego kontrakcie z polską federacją.
Fernando Santos: selekcjoner i koordynator szkolenia
– Chciałbym zająć się nie tylko pierwszą reprezentacją, ale także sięgnąć do korzeni, czyli drużyn młodzieżowych. Naprawdę to lubię, lubię mieć wpływ na to, co dzieje się w kadrach do lat 15, 17, 19 i tak dalej. To tam zaczyna się nasza przyszłość. Nie mam zamiaru przyjechać do Polski, popracować, zarobić trochę pieniędzy i wrócić do Portugalii. Chcę pomóc polskiej reprezentacji teraz, ale zamierzam także pomóc jej w zbudowaniu lepszej przyszłości. Dlatego mam zamiar być kimś w rodzaju koordynatora systemu szkolenia – zapowiedział w rozmowie z Interią nowy selekcjoner reprezentacji Polski.
Nie pracował z młodzieżą
– Mam zamiar dzielić się wiedzą. Nigdy nie traktuję mojej pracy jako czegoś dorywczego. Kiedy negocjacje zbliżały się do końca, od razu zgodziłem się na pomysł, abym zamieszkał w Polsce. Podobnie było, kiedy pracowałem w Grecji, zawsze tak działam. Chociaż kiedy obejmowałem ich reprezentację, to miałem już pewne doświadczenie pracy i życia w tamtym kraju, znałem ich kulturę, mentalność. Teraz zamierzam poznać was, Polaków. Nie chcę być facetem, którego widzicie tylko przy okazji meczów, przy szczególnych okazjach. Chcę poznać ludzi polskiej piłki i chcę, aby oni poznali mnie, porozmawiali ze mną, nawet kiedy spotkamy się na ulicy – wyjaśnił bardziej szczegółowo Santos.
Chęć Portugalczyka do zamieszkania w Polsce i oglądania meczów Ekstraklasy jest godna podziwu i niespotykana, choćby u jego zagranicznego poprzednika. Dla Sousy najlepiej byłoby, jakby cała kadra przeniosła się do jego ojczyzny, tam trenowała i grała mecze, byle tylko nie spędzać zbyt długo czasu nad Wisłą. Czy jednak dawanie tak szerokich możliwości trenerowi, który nie miał w swojej karierze styczności z grupami młodzieżowymi to dobry pomysł? Co stanie się również z Narodowym Modelem Gry, który wprowadzono w 2020 roku?
– Nigdy nie pracował z żadnymi młodzieżowymi zespołami, a w Portugalii zajmował się tylko pierwszą drużyną. Nie miał żadnego związku z portugalskim systemem szkolenia, żadnych powiązań. Jako selekcjoner kierował się tylko i wyłącznie tym, kto jest najlepszy, nie zwracając żadnej uwagi na wiek zawodników. Nie wiem, jak to będzie wyglądało w Polsce, ale Fernando Santos nie ma doświadczenia w takiej pracy. Ciężko to widzę, to raczej niemożliwe. W Portugalii nic takiego nie miało miejsca, był skupiony wyłącznie na pierwszej reprezentacji. Nie widzę go w takiej roli – powiedział nam wprost portugalski dziennikarz Luis Cristovao.
Staromodny pragmatyk
Kariera Santosa należy raczej do tych mniej standardowych. Nie pełnił nigdy roli asystenta. Nie prowadził grup młodzieżowych. Szkoleniowcem został raczej z przypadku niż prawdziwej chęci. Łączył pracę trenera i pracownika hotelowego, z której zrezygnował dopiero, mając 44 lata. Sam nie lubił ćwiczyć. Ma również pragmatyczne podejście do futbolu. Liczą się wygrane. Nie ma znaczenia wiek zawodników, tylko ich aktualna forma, dlatego w portugalskiej kadrze występował blisko 40-letni Pepe, a nie młody zdolny środkowy obrońca, jak np. Antonio Silva z Benfiki. Sama jego filozofia futbolu jest już trochę przestarzała, a wręcz staromodna, o czym mówi nam Cristovao.
– Jest pragmatykiem, staromodnym trenerem. Wiele osób, które dziś funkcjonuje w portugalskiej piłce, to ludzie bardziej otwarci na nowoczesny futbol, więc często z trudem przychodziło nam słuchanie go i zgadzaniem się z jego pomysłami. Można było odnieść wrażenie, że to trener z innej epoki – stwierdził dziennikarz. Nieco inaczej widzieli to w PZPN. – Trener Santos jest detalistą. Wszystkie reprezentacje młodzieżowe federacji portugalskiej miały w sobie jakiś pierwiastek trenera. Nawet treningi tych drużyn w jakimś stopniu były zunifikowane z pierwszą reprezentacją. To trener był inspiratorem pomysłu, że chce mieć wpływ na kadry młodzieżowe. Chodzi o ogólną koncepcję i selekcjonowania talentów – wyjaśnił sekretarz generalny PPZN Łukasz Wachowski w programie Debata+ na Canal+ Sport.
Ponadto preferowanym ustawieniem przez Santosa jest 1-4-3-3 i jego wariancje w postaci 1-4-2-3-1 oraz 1-4-4-2, co staje w sprzeczności z Narodowym Modelem Gry, opublikowanym w 2020 roku. Na przeszło 250 stronach opisano ferowane przez PZPN docelowe ustawienie 1-3-5-2, jego organizację w ataku i obronie, fazy przejściowe, a nawet metody, jakimi radzić sobie z przeciwnymi stylami, czyli m.in. 1-4-3-3. Czy wobec tego nastąpi zakopanie ostatnich lat pracy nad wdrożeniem 1-3-5-2 czy dojdzie do zmiany w taktycznym myśleniu Santosa?
Trela: Próba dogodzenia wszystkim. Santos jako dobra odpowiedź na inne pytanie
Od ściany do ściany
Nie wiadomo również, jak zostanie podzielona praca Portugalczyka, a także jego asystentów. Czy wszyscy będą odpowiedzialni w równy sposób za pierwszą reprezentację i kadry młodzieżowe, a może w jego sztabie znajdą się osoby wyłącznie oddelegowane do poszczególnych drużyn? Chyba że to wyłącznie Santos będzie koordynatorem i nikt inny nie będzie w to zaangażowany.
Sama idea nadania odpowiedniego sznytu wszystkim grupom młodzieżowym jest słuszna. Bez tego nadal będziemy odbijać się od ściany do ściany w poszukiwaniu najlepszego rozwiązania. Do tej pory błędami za grę obarczaliśmy trenerów, których przez ostatnie dwa lata mieliśmy czterech. Niewielka wina spadała jednak na piłkarzy. Prawda jest jednak taka, że bez odpowiednich narzędzi ani Santos, ani Czesław Michniewicz, ani żaden inny szkoleniowiec na świecie, nawet pokroju Pepa Guardioli nie nauczy grać pięknie w piłkę polskich piłkarzy, jeśli od początku nikt nie będzie ich tego uczył. Te kilkanaście treningów rocznie podczas zgrupowań reprezentacji, to zbyt mało, by dało się przeobrazić naszą rąbankę w coś mającego zalążki nowoczesnej gry widocznej na Zachodzie.
Jak mawiał Albert Einstein: – “Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”, dlatego odgórne zaangażowania selekcjonera w tworzenie narodowego modelu gry jest ruchem we właściwym kierunku. Taki argument przyświecał PZPN w trakcie selekcji kandydatów na selekcjonera. Jednym z rozpatrywanych był m.in. Roberto Martinez, który finalnie trafił do reprezentacji Portugalii. Jednak jak zdradził sekretarz generalny Łukasz Wachowski obie strony nie doszły do porozumienia ze względu na brak bazy treningowej, a także możliwości sportowe do osiągania sukcesów.
Kto weźmie odpowiedzialność?
Czy z tego co powiedział Martinez, PZPN wyciągnie jakieś wnioski? Czy zostaną postawione kolejne kroki w rozwoju projektu szkolenia? A może wszystko zostanie zrzucone na głowę Santosa w oczekiwaniu na jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Pytań jest wiele, a konkretów brak. Czy Polska w końcu doczeka się ośrodka szkoleniowego z prawdziwego zdarzenia?
W Niemczech powstał już lata temu. We Frankfurcie zbudowano trzy pełnowymiarowe boiska z naturalną nawierzchnią i jedno mniejsze o łącznej powierzchni 30 tys. metrów kwadratowych Powstały również biura, gdzie na co dzień pracują selekcjoner czy dyrektor sportowy, a także 500 innych pracowników biurowych. Regularnie organizowane są tam konferencje. Tam zjeżdżają kadry na zgrupowania i konsultacje. A także powstają podwaliny pod kolejną ewolucję szkolenia. Obecnie Niemcy znajdą się w rozkroku, tworząc zbyt wielu ułożonych zawodników. Brakuje im nieszablonowości, szaleństwa i charakteru, które mogą zadecydować w ważnych momentach o zwycięstwie. Właśnie tam kiełkują się pomysły, jak coś takiego zaprogramować w szkoleniu.
Oprócz tego, że Santos ma być koordynatorem grup młodzieżowych, na razie nie wiemy nic więcej. Czy selekcjoner będzie rozliczany w równym stopniu z wyników pierwszej reprezentacji i postępów szkolenia? Co, jeśli w jednej z nich zawiedzie? Obyśmy uzyskali na nie odpowiedź, bo za chwile może się okazać, że posada kreatora przyszłości polskiej piłki, to jedynie piękna idea bez pokrycia. A jak wiadomo, ideą się jeszcze nikt nie najadł.
WIĘCEJ O WYBORZE SELEKCJONERA:
- Czerwone flagi. 10 błędów, których Kulesza uniknął przy wyborze selekcjonera
- Gwiezdne sprawy Fernando Santosa
- Sznaucer: – Santos prowadzi drużyny żelazną ręką, ale poza boiskiem jest inny
- Beto dla Weszło: – Santos sprawił, że ludzie zaczęli szanować reprezentację Portugalii
Fot. 400mm