Reklama

Jeśli Santos selekcjonerem to strzał w środek tarczy czy są też wątpliwości?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

23 stycznia 2023, 15:14 • 5 min czytania 136 komentarzy

Fernando Santos najprawdopodobniej zostanie selekcjonerem reprezentacji Polski. Poinformował o tym portal Sport.pl, załączając zdjęcie Santosa w Polsce, no a jak tak spojrzeć za okno, to szkoleniowiec raczej nie przyjechał teraz do naszego kraju dla pogody i widoków. Nie, ma się spotkać jeszcze z Cezarym Kuleszą i jutro zostać zaprezentowany jako nasz nowy trener. Czyli: naprawdę mocny wybór.

Jeśli Santos selekcjonerem to strzał w środek tarczy czy są też wątpliwości?

Santos to przecież były mistrz Europy. Tyle wystarczy, by ten ruch robił wrażenie, naprawdę. Tym bardziej że Santos nie był najlepszy na kontynencie wieki temu, kiedy ludzie dojeżdżali do pracy dorożkami, a przed niecałymi siedmioma laty. Może i w futbolu to wciąż sporo, natomiast w porównaniu do takiego Leo Beenhakkera, który przychodził do nas z Trynidadu i Tobago, a największy sukcesy święcił w latach 80. – jest różnica. Zresztą Holender na dużych turniejach reprezentacyjnych sobie nie radził, ba, nie zwyciężył żadnego meczu, a Santos – powtórzmy – wygrał całe zawody.

Serio, kategoria trenerzy i mistrzowie Europy to nie jest szeroka grupa, spokojnie dałoby się ich wszystkich zmieścić do jednego autobusu, pewnie zostałoby jeszcze trochę miejsc siedzących. Jeden z nich będzie trenował polski zespół. Przyznacie, że skoro zaczynaliśmy dyskusję o nowym szkoleniowcu od Jana Urbana, to nie zrobiliśmy jednego kroku do przodu, tylko przeprowadziliśmy cały marsz.

Do tego trzeba dodać wygranie Ligi Narodów z Portugalią, mistrzostwo tego kraju czy dwa puchary (choć to już akurat dawno, w okolicach przełomu wieków). CV jak na nasze warunki Santos ma więc kapitalne.

Choć może je rozpatrując, to nie o Portugalii – choć do niej wrócimy – tylko o Grecji powinniśmy rozmawiać? W końcu zdecydowanie bliżej nam do ich potencjału, a szkoleniowiec osiągał z nimi dobre rezultaty. Po pierwsze wyszedł z grupy na Euro 2012, co, jak doskonale pamiętamy, nie udało się Smudzie, który miał przecież zdecydowanie łatwiejsze zadanie, grając u siebie. W ¼ Grecy ulegli Niemcom, ale bez wstydu – 2:4. Z kolei dwa lata późnej Santos z ekipą pojechali na mundial (nam to się nie udało, oni po barażach z Rumunią), gdzie też wyszedł z grupy i odpadł w 1/8 po karnych z Kostaryką.

Reklama

Na przestrzeni tych dwóch turniejów mogliśmy więc z zazdrością patrzyć na Greków, którzy przecież nie mieli gwiazd w swoim zespole. Największą indywidualnością był w tamtym momencie bodaj Sokratis Papastathopoulos. Natomiast Grecy byli po prostu dobrze poukładaną drużyną, która nie traciła głowy w trudnych momentach.

I naprawdę ciężko nie widzieć w tym ręki trenera.

Z tej perspektywy – ten wybór może się podobać. Również z takiej, że Santos dzięki pracy z Portugalią, ma doświadczenie w robocie z faktycznymi gwiazdami. Jeśli przewodził szatni z takim gościem jak Ronaldo, to sorry, nie przestraszy go ani Lewandowski, ani Zieliński, ani Szczęsny. Co więcej Santos na mundialu udowodnił, że nie boi się trudnych decyzji, bo przecież zostawił w końcu CR7 na ławce.

No a my potrzebujemy obytego szkoleniowca, po prostu. I jeśli znów będzie można usłyszeć, że coś nie gra, a nasze gwiazdy kręcą nosem, to już chyba naprawdę będzie potwierdzeniem, iż problem jest z nimi, a nie kolejnymi trenerami.

Czyli co – doskonały wybór, żadnych wątpliwości? Nie do końca. Santos miał duże problemy z wykorzystaniem ofensywnego potencjału Portugalii. Pisał o tym Rafael Godinho z Recordu w Przewodniku Sportowym: – Doświadczony szkoleniowiec z dyplomem Inżyniera Elektryki jest posądzany o marnotrawstwo materiału. Zarzuca mu się defensywny styl gry, pełen strachu i przeciętności, a przecież patrząc na same nazwiska, przeciętność nie powinna się imać tej kadry. Tyle że gdy jego oponenci za sprawą takich wyników jak z Serbią wytaczają działa, jego obrońcy i on sam mają dwa mocne argumenty w postaci tytułów. Chodzi oczywiście o mistrzostwo Europy z 2016 roku i Ligę Narodów zdobytą trzy lata później. Dla niektórych to jednak za mało i powstają wręcz petycje, by Fernando Santos zrezygnował, dając szansę komuś innemu, komuś, kto uwolni kapitalny potencjał ofensywny tego zespołu. No, ale wówczas druga strona mówi o jakimś rodzaju antypatriotyzmu i braku wdzięczności do trenera. Zupełnie tak, jakby wdzięczność miałaby być wieczna i niepodważalna.

Reklama

A jaki jest problem naszej reprezentacji? No między innymi taki, że nasi ofensywni liderzy – Lewandowski i Zieliński – często nie sprzedają swoich umiejętności w kadrze. Czy więc trener, który nie do końca radził sobie z potencjałem dziesięciokrotnie większym, będzie potrafił znaleźć odpowiedni sposób na tych dwóch konkretnych piłkarzy? To naprawdę martwi. Pamiętamy, jak oglądało się Portugalię pod jego wodzą i nie były to najprzyjemniejsze widoki. Nawet gdy ta reprezentacja wygrywała mistrzostwo Europy.

Nie wygrali żadnego meczu w grupie, męczyli się w fazie pucharowej, nas opędzlowali dopiero po karnych, kiedy Adam Nawałka gonił ich po boisku Mączyńskim, Jodłowcem i Pazdanem.

Bo też chyba trzeba sobie zdawać sprawę – Santos to trener typu wynikowiec. Nie spodziewajmy się raczej, że będziemy próbować grać pięknie, bo skoro Portugalia nie grała, to dlaczego miałaby Polska? Na końcu zawsze będzie się liczył tylko wynik. I to rodzi z kolei wątpliwość, czy przy takim nastawieniu ten zespół rzeczywiście się rozwinie, czy dostaniemy tylko i aż coś bardziej strawnego niż koncept Michniewicza, ale wciąż niezbyt smacznego.

Jednak to są znaki zapytania, które muszą ustąpić miejsca dużym wykrzyknikom – tak, PZPN zainwestował, tak, wziął trenera z nazwiskiem, mającego kapitalne osiągnięcia i ogromne doświadczenie w pracy z reprezentacjami. Zobaczcie, jak podupadli Grecy, gdy ich opuścił – Santos wychodził z nimi z mistrzowskich grup, odkąd go nie ma, nie pojechali na żaden turniej. Można zwalać na jeszcze gorszą generację, ale powtórzmy: Grecja za Portugalczyka to też nie było kadrowe monstrum.

No i my też nim nie jesteśmy. A jeśli da nam wyniki i usprawni grę tak, by dało się ją jakkolwiek oglądać, wszelkie wątpliwości znikną.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Zbyt głęboka woda. Trudne losy Polaków z Ekstraklasy w ligach top 5

Michał Trela
0
Trela: Zbyt głęboka woda. Trudne losy Polaków z Ekstraklasy w ligach top 5
Niemcy

Gumny: Taka diagnoza to trauma. Wydawało się, że to jakaś drobnostka [WYWIAD]

Szymon Piórek
6
Gumny: Taka diagnoza to trauma. Wydawało się, że to jakaś drobnostka [WYWIAD]

Komentarze

136 komentarzy

Loading...