Reklama

Rudzki: Kiwior nie mógł trafić w lepsze miejsce. Arteta nauczy go wielkiej piłki

Przemysław Rudzki

Autor:Przemysław Rudzki

21 stycznia 2023, 09:31 • 6 min czytania 54 komentarzy

Arsenal kupuje Jakuba Kiwiora nie po to, by z marszu uczynić go ważnym ogniwem ewentualnej mistrzowskiej drużyny. Mikel Arteta pokazuje, że na szalonym rynku, na którym Mychajło Mudryk kosztował Chelsea 100 milionów euro – z tego właśnie powodu nie trafiając na The Emirates – można działać w ramach zdrowego rozsądku i odnosić dobre rezultaty. Nadrzędną ideą Artety jest młodość i inwestowanie w talent. Hiszpan wierzy, że drużyna potrzebuje ognia, o którym tyle mówił ostatnio Pep Guardiola. Kiwior spełnia ten fundamentalny warunek. Jest zdolny i młody. I głodny sukcesów.

Rudzki: Kiwior nie mógł trafić w lepsze miejsce. Arteta nauczy go wielkiej piłki

Nie widzę powodu, dla którego w północnym Londynie miało go spotkać – co sugeruje wielu kibiców, szczególnie polskich – rozczarowanie i niepowodzenie. Powoływanie się na przykład Bartosza Kapustki nie ma żadnego sensu, bo choć tamto Leicester z obecnym Arsenalem łączy mistrzostwo Anglii i chęć jego zdobycia, to jest jedna zasadnicza różnica. Arteta nie jest Claudio Ranierim.

Kilka lat temu byłem na meczu Leicester City – Manchester United na King Power Stadium. W pewnym momencie z ławki rezerwowych podniósł się Bartek Kapustka, o czym nie omieszkałem podekscytowany zatweetować. Pomyślałem, że oto mam wielkie szczęście, bo za chwilkę obejrzę debiut rodaka w Premier League na żywo. „Bartek Kapustka na rozgrzewce” – napisałem. „I to by było na tyle” – odpisał publicznie ówczesny reprezentant Polski wkrótce po tym, jak skończyło się spotkanie.

Będę się upierał do dziś, że pomocnik, idąc do Leicester, podjął wtedy dobrą decyzję. Dostał od losu szansę studiowania na piłkarskim uniwersytecie za granicą, na prestiżowej uczelni. I skorzystał. Nie widzę tutaj pół argumentu przeciw. Ten o mierzeniu siły na zamiary mnie nie przekonuje, bo kiedy jesteś młody, to wierzysz, że możesz i umiesz wszystko.

Nie udało się, bo i nie mogło się udać. Kapustka trafił na trenera, który patrzył na klub krótkowzrocznie. Nie chcę niczego ujmować Ranieriemu, dokonał przecież cudu z Lisami, jednak – jako osoba dość mocno zainteresowana tymi rozgrywkami i ich historią – wiem, że fundamenty pod sukces Włocha wyłożył menedżer, którego zwolniono za rzeczy, które nie miały związku z wynikami sportowymi drużyny.

Reklama

Nigel Pearson zbudował tamtą drużynę od zera. Awansował z nią do Premier League w spektakularnym stylu, następnie utrzymał w elicie, po pięknym finiszu na wiosnę, wreszcie chciał zrobić coś więcej. Nie zawiódł on, zawiódł jego syn, na zgrupowaniu w Tajlandii. Obyczajowy skandal rykoszetem zdmuchnął ojca z planszy. A szkoda. Już nigdy nie dowiemy się, co by było, gdyby.

Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo Arteta jest kimś zupełnie innym. Przede wszystkim to dużo lepszy trener niż Ranieri. Ma konkretną wizję tego, jak powinien wyglądać Arsenal przez kilka najbliższych lat. Ma też pełną kontrolę nad polityką transferową klubu. Żaden zawodnik, którego Hiszpan nie chce w kadrze, nie będzie zakładał koszulki The Gunners. Pozbycie się Pierre’a-Emericka Aubameyanga jest chyba wystarczającym dowodem.

Kiwior w ogóle nie powinien się obawiać, że w Londynie spotka go taki sam los, jak Kapustkę w Leicester. A dlaczego nie taki, jak Jakuba Modera w Brighton? Czemu zawsze zakładamy najgorsze? Czy ktoś kiedykolwiek wpadłby na pomysł, że Marcelo Bielsa, trenerski guru Pepa Guardioli, powie o Mateuszu Klichu: „Ten piłkarz miałby miejsce w każdej drużynie świata”? Czy byliśmy w stanie przewidzieć, że Klich po licznych niepowodzeniach, wiecznym odklejaniu łatek niespełnionego talentu, tak znakomicie odnajdzie się w Leeds? Albo czy dalibyśmy wiarę, że Jan Bednarek zagra w Southampton aż tyle meczów? Zwłaszcza po tym, jak długo nie potrafił przebić się do składu? Czemu zawsze zakładamy najgorsze? Czy to wynika z intencji, z mentalności?

Cieszmy się, że reprezentant Polski trafia do klubu, który jest w tej chwili przykładem dla wszystkich w Premier League. I to w jednym z najważniejszych momentów ostatnich dwóch dekad, gdy zespół przypomniał ludziom o swojej wielkości, mierzonej golami Dennisa Bergkampa, asystami Thierry’ego Henry’ego czy paradami Davida Seamana. Dla mnie przyjęcie tego typu oferty w takim momencie sezonu to kozactwo, odwaga i wiara we własne możliwości. Niektóre propozycje przychodzą raz w życiu. Kiedy za nimi iść, jeśli nie wtedy, gdy masz 22 lata?

Podążając typowym tokiem rozumowania, należałoby zadać sobie pytanie: po co Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański, w tak młodym wieku ruszali na podbój Anglii, do Arsenalu właśnie? Lepiej było zostać w Legii i przez lata nabijać sobie mistrzostwa, puchary, indywidualne wyróżnienia.

Kiwior idzie do Anglii jako reprezentant Polski. Wciąż świeżo upieczony, ale już z bardzo dobrym doświadczeniem mundialowym. Wystarczy spojrzeć, jak brytyjskie media ilustrują teksty o nim – tu pojedynek z Leo Messim, tam starcie z Olivierem Giroud. Wstydu nie ma.

Reklama

Kiwior już z kilka miesięcy może doświadczyć czegoś wspaniałego. Świętować z nowymi kolegami mistrzostwo Anglii, pierwsze od osiemnastu sezonów. Trudno nawet uzmysłowić sobie, jak wielka euforia zapanuje wśród kibiców Kanonierów, jeśli ten sen się spełni. Bo przecież nie chodzi tylko o tytuł, mówimy o klubie, który w ostatnich latach mocno obniżył loty. W poprzednich rozgrywkach stracił na ostatniej prostej Ligę Mistrzów, co gorsza dla siebie na rzecz Tottenhamu. Sześć lat czeka wejście do czołowej czwórki na koniec sezonu, co po dziewiętnastu kolejnych sezonach z Champions League, gdzie wychodzenie z grupy było kolejnym dniem w biurze, to coś, co musi boleć.

Kiwior trafia do jednego z największych angielskich klubów, grającego w elicie nieprzerwanie tak długo, jak żaden inny zespół – 91 sezonów. Do trzeciego najbardziej utytułowanego klubu na Wyspach Brytyjskich, po Liverpoolu i Manchesterze United.

Zróbmy więc wielki hałas dla Kuby, cieszmy się jego sukcesem, bo naprawdę jest czym. Szukajmy nadziei w statystkach ze Spezii, na przykład tych dotyczących gry w powietrzu, bo ta akurat szwankuje często w Arsenalu, na szczęście bez większych konsekwencji. Szukajmy dla niego szans, zamiast podcinać od razu skrzydła. Ten chłopak nie jest petentem we wsi u sołtysa, gdzie musi gnieść w progu czapkę. Przychodzi z mocnej ligi, podąża za piłkarskim rozwojem. Tak to traktujmy. Jak się nie uda, to świat się przecież nie zawali.

Średnia wieku wyjściowej jedenastki Arsenalu wynosi w tym sezonie 24 lata i 237 dni. Jakub Kiwior by ją zaniżał. To najlepiej pokazuje, że ma czas. I nawet w realiach tak młodej drużyny, jak ta Artety, jest wciąż perspektywiczny. Nie mam pojęcia, dlaczego ktokolwiek jest przekonany, że w Chelsea uda się wartemu kilkadziesiąt milionów funtów Mudrykowi z Szachtara, a nie może się udać Kiwirowi, tylko dlatego, że kosztował 20 milionów. Alexis Mac Allister wcale nie tak dawno temu nie grał w Brighton i chciał zmienić klub, mówił mi o tym Kuba Moder. Dzisiaj Argentyńczyk jest mistrzem świata. W piłce nie wszystko musi być zawsze takie oczywiste.

Nie ma zresztą sensu szukać nadziei aż na południowym wybrzeżu. Mikel Areta po słabym początku w Arsenalu, już jako menedżer, był zwalniany przez media klika razy w tygodniu. W marcu skończy 41 lat. W maju może zostać najmłodszym menedżerem w historii Premier League, który zdobył mistrzostwo Anglii i pobić rekord należący do Jose Mourinho. Jeśli Arteta chce Kiwiora, ja mu wierzę, że ma to sens.

Czytaj więcej o Jakubie Kiwiorze:

Fot. 4000mm.pl

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

54 komentarzy

Loading...