Reklama

Trela: Siedem procent nadziei. Trudne poszukiwanie łowcy Bayernu

Michał Trela

Autor:Michał Trela

20 stycznia 2023, 11:20 • 11 min czytania 2 komentarze

W języku niemieckim jest osobne słówko na wszystko. Także na określenie głównego rywala hegemona z Bawarii w walce o mistrzostwo Niemiec. Ale przechodni tytuł „Bayernjaegera” istnieje dziś tylko teoretycznie. Bo nawet jeśli rozpoczynająca się runda faktycznie nie zapowiada się dla monachijczyków łatwo, na horyzoncie próżno szukać kogoś, kto mógłby skorzystać z ich problemów.

Trela: Siedem procent nadziei. Trudne poszukiwanie łowcy Bayernu

Puśćmy na moment wodze fantazji, że ktoś zakopał pod murawą Allianz Areny żabę, podetkał pod Oliverowi Kahnowi pod nos otwartą puszkę Pandory i przywlókł z urlopu w ciepłych krajach plagi egipskie, wskutek czego wszystkie dostrzegane dziś potencjalne problemy uderzyły w najbliższych miesiącach w Bayern z całą mocą. Niektóre już nawet naprawdę się wydarzyły: Robert Lewandowski, czyli najlepszy strzelec ostatnich lat, odszedł, a Sadio Mane, nowa gwiazda ściągnięta w jego miejsce, doznał poważnej kontuzji i nie wiadomo, kiedy będzie dostępny. Manuel Neuer, czołowy bramkarz świata, filar i kapitan zespołu, złamał nogę na nartach, a lider obrony Lucas Hernandez na mundialu zerwał więzadła krzyżowe. Noussair Mazraoui, jedyny z piłkarzy Bawarczyków, który z mistrzostw świata wrócił w pełni zadowolony, ma zapalenie mięśnia sercowego i został wyłączony z gry na nieokreślony czas.

KATARSKIE TRAUMY

Pozostali muszą się zmagać z mniejszymi lub większymi katarskimi traumami: Thomas Mueller z przykrym poczuciem, że ostatnie cztery wielkie turnieje były w jego wykonaniu fatalne, Joshua Kimmich z lękiem, że wyrasta na twarz pokolenia, które nie jest w stanie wyjść z grupy na mundialu, a Serge Gnabry, Leon Goretzka czy Leroy Sane i — w mniejszym stopniu — Jamal Musiala ze świadomością, że też do niego należą. Kingsley Coman z niedosytem, że w hierarchii reprezentacji Francji był nie tylko za Kylianem Mbappe i Ousmanem Dembele, ale też za piłkarzami grającymi w Borussii Moenchengladbach i Eintrachcie Frankfurt. Benjamin Pavard z rozczarowaniem, że przestał w niego wierzyć nawet Didier Deschamps, który wcześniej przez lata stawiał na niego, mimo licznych zgłaszanych przez otoczenie wątpliwości. Eric Maxim Choupo-Moting i Alphonso Davies z niezadowoleniem, że mundial zakończył się dla nich już po fazie grupowej. Josip Stanisić z żalem, że w dobrym turnieju Chorwatów odegrał tylko marginalną rolę, podobnie jak Mathijs De Ligt, zdegradowany przez Louisa Van Gaala do roli rezerwowego. Względnie zadowolony może być jedynie Dayot Upamecano, który rozegrał dobry turniej. W nim z kolei może tkwić fizyczne zmęczenie, połączone z poczuciem zmarnowanej szansy. Bo przecież tytuł mistrza świata przegrał tylko o włos.

PARYSKA PUŁAPKA

Wszystko to może oczywiście zadziałać na korzyść Bayernu, bo większość zawodników nie będzie przemęczona fizycznie, za to ich podrażnione ambicje każą wyżyć się na niwie klubowej za poniesione upokorzenia. Na potrzeby tej rozmowy przyjmijmy jednak, że wszystko, co w Bayernie może pójść nie tak, idzie nie tak. Daley Blind, ściągnięty awaryjnie, by załatać dziurę w obronie, okazuje się kompletnie odstawać od poziomu Bayernu, bramkarze, czy to Sven Ulreich, czy Yann Sommer, ściągnięty dzień przed startem rundy, nie są w stanie wejść w olbrzymie buty Neuera. Choupo-Moting przestaje udawać, że jest napastnikiem z potencjałem na regularną grę w podstawowym składzie w czołowym klubie świata i Bayern znów ma nierozwiązany problem w ataku, a niemieszczący się w składzie Mueller do tego stopnia staje się tematem wałkowanym w mediach, że całkowicie zakłóca spokój wokół zespołu. Tak przetrzebiona ekipa wpada pod koła Paris Saint-Germain i kończy udział w Lidze Mistrzów na 1/8 finału. Na jedenaście kolejek przed końcem rozgrywek ligowych w praktyce kończy się dla Bayernu sezon, zaczyna się polowanie na czarownice, szukanie winnych, kwestionowanie przyszłości trenera Juliana Nagelsmanna.

Reklama

NAJSILNIEJSZY ZESPÓŁ EUROPY

To, że te wszystkie rzeczy wydarzą się jednocześnie, jest mało prawdopodobne, ale wystąpienie w najbliższym czasie przynajmniej kilku z tych problemów jest bardzo realne. Tylko właściwie: co z tego? Portal FiveThirtyEight, z często imponującym skutkiem zajmujący się, przewidywaniem na bazie liczb wydarzeń z przyszłości, czy to sportowych, czy politycznych, nie wyklucza całkowicie, że w Bundeslidze po dziesięciu triumfach Bayernu z rzędu wreszcie nastąpi zmiana władzy. Ale prawdopodobieństwo takiego scenariusza wylicza na nędzne siedem procent. W samych monachijczykach widzi z kolei w tej chwili najsilniejszą drużynę Europy i głównego kandydata do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, choć tu prawdopodobieństwo wycenia na 26%, przy 93% w lidze niemieckiej. Jak w takim razie racjonalnie podgrzewać emocje w walce o tytuł przed startem rundy wiosennej?

BEZ POŚCIGÓW

Racjonalnie się nie da. Nawet jeśli siła Bayernu, wyliczana przez analityków, może być odrobinę przeceniana, ktoś jeszcze musiałby być zdolny wykorzystać ich ewentualne problemy. Teoretycznie cztery punkty przewagi nad wiceliderem po zaledwie 15 kolejkach, czyli na aż 19 serii gier przed końcem, nie powinny niczego rozstrzygać, ale historia nie daje większych szans grupie pościgowej. Odkąd wprowadzono zasadę trzech punktów za zwycięstwo, czyli od sezonu 1995/96, Bayernowi tylko raz zdarzyło się wypuścić prowadzenie, które miał na tym etapie. W ostatnim mistrzowskim sezonie Borussii Dortmund, Bawarczycy mieli nad nią po 15 kolejkach punkt przewagi i ostatecznie dali się wyprzedzić. Ale mowa o punkcie nad broniącą tytułu świetną Borussią Juergena Kloppa. A nie czterema punktami nad SC Freiburg, któremu ani w głowie ściganie się z Bayernem i dla którego nawet czwarte miejsce byłoby jak mistrzostwo. Zdarzało się, że rywale trwonili przewagę, jaką mieli na tym etapie nad Bayernem, ale praktycznie się nie zdarzało, by Bayern trwonił tę, którą miał nad rywalami.

POGONIE NIEMAL WYKLUCZONE

Pogoń z najdalszego szeregu udała się w sezonie 2008/2009 piłkarzom VfL Wolfsburg, którzy po 15. kolejce byli dopiero na ósmym miejscu i tracili aż jedenaście punktów do liderującego Hoffenheim, by na końcu pokazać plecy wszystkim. Ta wiedza każe zawęzić grono, z którego można poszukiwać względnie realnych przeciwników dla Bayernu, do aktualnego siódmego miejsca, czyli właśnie do Wolfsburga, będącego jedenaście punktów za liderem. Ósma Borussia Moenchengladbach musiałaby już pobić wszelkie historyczne rekordy, by na finiszu przegonić Bayern. Matematycznie to możliwe, jak prawie wszystko, co nie łamie drugiej zasady termodynamiki, ale kwestia prawdopodobieństwa każe wykreślić „Źrebaki” z listy łowców Bayernu. FiveThirtyEight idzie zresztą dalej. Z siedmiu procent, jakie daje reszcie ligi na wyprzedzenie Bayernu, aż cztery przypadają na RB Lipsk, który chyba faktycznie trzeba traktować jako ostatnią nadzieję na ciekawą walkę o mistrzostwo, zwłaszcza gdyby udało mu się ograć u siebie Bayern na inaugurację i zniwelować stratę do trzech punktów. Na 1% wyceniono szanse wicelidera z Fryburga. Cała reszta ligi, piętnaście drużyn, ma szansę na mistrzostwo mniejszą niż jeden procent. Nawet teraz, po ledwie 15 kolejkach, wszystko wydaje się rozstrzygnięte.

SZANSA NA HISTORYCZNY WYNIK

Nawet jednak gdyby rozciągnąć walkę o mistrzostwo na wszystkie aktualne miejsca pucharowe, znalazłoby się raczej więcej argumentów, dlaczego poszczególnym drużynom się nie uda. Wszyscy zmagają się z własnymi problemami. Nikt nie stawia sobie za cel walki z Bayernem. Nikt nie wydaje się gotowy na wykorzystanie jego problemów. Trudno tego oczekiwać od Freiburga, który tylko raz w historii ukończył ligę na podium i nigdy nie grał nawet w Lidze Mistrzów. Aktualnie przechodzi sam siebie, rywalizuje wciąż na wszystkich trzech frontach, czeka na rywala w 1/8 finału Ligi Europy. Udało mu się utrzymać skład z jesieni, a jednocześnie sporo zarobić, bo utalentowany, ale często kontuzjowany skrzydłowy Kevin Schade odszedł do Brentford za 25 milionów euro. Na boisku nie powinno to jednak być odczuwalne, skoro w lidze ten piłkarz, którego agentami są Maik Barthel i Cezary Kucharski, wcześniej dbający o interesy Roberta Lewandowskiego, rozegrał jesienią tylko 180 minut. Dla Freiburga mistrzostwem byłoby obronienie miejsca w czwórce, dużym sukcesem ponowna kwalifikacja do europejskich pucharów. Ale pytania o mistrzostwo uruchomiłyby w trenerze Christianie Streichu tyradę o oderwanych od rzeczywistości dziennikarzach. Nie żartujmy.

NOTORYCZNIE PONAD STAN

Z podobnym nastawieniem wystartuje do rundy wiosennej także Union Berlin, z tym że jego możliwości piłkarskie i kadrowe są jeszcze bardziej ograniczone niż Freiburga, a co za tym idzie, jego wysokie miejsce trzeba by uznać za jeszcze większą sensację. Zawodnicy Ursa Fischera będą musieli wkrótce mierzyć się w Lidze Europy z Ajaksem Amsterdam, a w Bundeslidze z rywalami, którzy może wreszcie przestaną ich lekceważyć i wykorzystają liczne ograniczenia tej drużyny oraz fakt, że nie można ciągle mieć szczęścia. Szwajcarski trener od lat wyciska maksimum z możliwości, które ma, ale już znajduje się blisko limitu. Pozyskanie Jerome’a Roussillona, doświadczonego i na ogół solidnego lewego obrońcy Wolfsburga, w miejsce Juliana Ryersona, sprzedanego do Dortmundu za pięć milionów, nie powinno znacząco osłabić kadry. Ale wzmocnień też nie było. Atakujący duet Jordan Siebatcheu — Sheraldo Becker postraszy pewnie wiosną niejedną obronę i może nawet wprowadzi berlińczyków do Europy już po raz trzeci z rzędu, jednak ponowne oglądanie ich, jak jesienią, w okolicach podium, byłoby gigantyczną sensacją.

DOBRY FINISZ WILKÓW

Dobrą trajektorię pod koniec jesieni udało się natomiast złapać piłkarzom Wolfsburga, którzy długo docierali się z trenerem Niko Kovacem i zanosiło się nawet, że Chorwat będzie jednym z pierwszych trenerów zagrożonych utratą pracy w tym sezonie. Przetrwał jednak trudny moment, pozbył się z kadry sprawiającego problemy Maksa Krusego i zdołał zbudować skład, który nie przegrał żadnego z ostatnich ośmiu meczów, tuż przed przerwą wygrywając cztery razy z rzędu i doszlusował do szerokiej czołówki. Jeśli w pierwszym wiosennym meczu uda się pokonać u siebie Freiburg, w zasięgu „Wilków” będzie nawet podium. Ale po falstarcie, jaki zaliczyło VfL (jedna wygrana w pierwszych siedmiu kolejkach), mówienie w tym sezonie o czymś więcej to absolutna mrzonka. Miejsce w pucharach zostanie uznane za sukces Kovaca.

Reklama

ZATRZYMANI LIDERZY

Może w takim razie Eintracht Frankfurt, przeżywający od kilku lat nieustanny miesiąc miodowy? Zdobywcy Ligi Europy podczas pierwszego w historii kontaktu z Ligą Mistrzów zdołali przetrwać fazę grupową, a dodatkowo, inaczej niż w poprzednich latach, potrafili połączyć dobrą grę w Europie z przekonującymi występami w lidze. Utrzymanie całej kadry, mimo zainteresowania, które zimą towarzyszyło choćby Kevinowi Trappowi czy zwłaszcza Randalowi Kolo Muaniemu, wypromowanemu na mistrzostwach świata, należy uznać za spory sukces klubu z Hesji.

CZWÓRKA JAK MISTRZOSTWO

Jednocześnie jednak można się obawiać, że liczne pogłoski transferowe towarzyszące liderom drużyny, oprócz wymienionych także Daichiemu Kamadzie czy Evanowi N’Dice, które będą się nasilać, im bliżej będzie końca sezonu, mogą na którymś etapie zaszkodzić drużynie. Im dłużej będzie trwała pucharowa przygoda, tym większe będzie ryzyko, że znów coś na finiszu ucieknie Eintrachtowi w lidze. A wbrew pozorom, wylosowanie Napoli w 1/8 finału wcale nie musi być złą informacją. Wprawdzie neapolitańczycy są w tym sezonie niesamowicie rozpędzeni, ale doprowadzenie sprawy scudetto do euforycznego końca będzie ich celem nadrzędnym, co Eintracht może wykorzystać. Dla niego też finisz w czwórce byłby ogromnym sukcesem. Wszak oznaczałby drugi z rzędu udział w Lidze Mistrzów i pierwszy od ćwierć wieku finisz na tak wysokim miejscu w lidze. Z sześciu drużyn, w których trochę na siłę chciałoby się widzieć kandydatów do mistrzostwa, aż cztery byłyby zachwycone, gdyby zajęły czwarte miejsce. Mistrzostwo znajduje się poza zasięgiem nie tylko ich możliwości, ale nawet horyzontów myślowych.

DORTMUNDZKIE SAGI

Znów trzeba więc wrócić do tych, których tradycyjnie widzi się w roli najgroźniejszych rywali monachijczyków i którzy rokrocznie udowadniają, że nie są gotowi, by dumnie przyjąć tytuł „Łowców Bayernu”. Dortmundczycy są po bardzo przeciętnej rundzie, co oznacza, że każde kolejne niepowodzenie będzie nasilać dyskusję wokół trenera Edina Terzicia i tego, czy nadaje się do samodzielnego prowadzenia klubu tego kalibru. Dortmund czekają sagi transferowe wokół Jude’a Bellinghama, którego niemal na pewno nie uda się zatrzymać dłużej niż do lata, Marco Reusa, którego kontrakt wygasa i zostanie mu zaproponowana znaczna obniżka pensji, czy Youssoufy Moukoko, który wciąż jeszcze nie przedłużył wygasającej umowy.

ZBYT DUŻA STRATA

Nadzieją na lepsze czasy jest powrót do zdrowia Sebastiena Hallera, przez co BVB może mieć wreszcie dziewiątkę z prawdziwego zdarzenia, czy pozyskanie z Unionu Ryersona, który powinien choć trochę załatać lukę na prawej obronie, istniejącą właściwie od momentu odejścia Łukasza Piszczka. Ale w przypadku BVB „lepsze czasy” też oznaczają w tym sezonie finisz w czołowej czwórce i ewentualne powalczenie o Puchar Niemiec czy ćwierćfinał Ligi Mistrzów (jeśli chaos w Chelsea utrzyma się do lutego, Dortmund nie będzie bez szans na awans do kolejne rundy). Dziewięć punktów straty do Bayernu dla drużyny mającej takie wewnętrzne problemy jak Borussia, to właściwie dystans nie do odrobienia.

FALSTART LIPSKA

Znów trzeba więc wrócić do Lipska, który sezon zaczął tak źle, że po pięciu kolejkach miał tylko jedną wygraną, a po jedenastu wciąż był poza miejscami pucharowymi. Do wyjścia z kryzysu była potrzebna zmiana trenera. Pod wodzą Marco Rosego „Czerwone Byki” nie przegrały żadnego z ostatnich ośmiu meczów, pięć z nich wygrywając i rzutem na taśmę przezimowały nawet na podium. Kadrowo też nie mają czego się wstydzić, skoro gra u nich najlepszy strzelec ligi Christopher Nkunku, Dani Olmo, czyli podstawowy reprezentant Hiszpanii, czy Josko Gvardiol, medalista mistrzostw świata, na których był rewelacyjny.

GWIAZDY NA ODCHODNYM

Jednocześnie w przypadku RB też nie brak wątpliwości. Nkunku wciąż leczy kontuzję, która wykluczyła go z udziału w mistrzostwach świata i ma już być dogadany z Chelsea na letni transfer. Wracający do zdrowia Konrad Laimer też jest już jedną nogą w Bayernie Monachium. Wielcy będą przez wszystkie najbliższe miesiące spekulować na temat przyszłości Gvardiola, a Olmo z Lipska i z Hiszpanii ostatnio byli zupełnie innymi zawodnikami. By możliwa była dobra runda wiosenna, do formy musieliby dojść Timo Werner i David Raum, reprezentanci Niemiec, czy Andre Silva, wciąż nie do końca kompatybilny ze stylem gry RB. Do tego brak bramkarza Petera Gulacsiego, który wciąż leczy poważną kontuzję, jakiej doznał jesienią, też może w skali sezonu kosztować kilka brakujących punktów. Europejskie puchary nie powinny zbyt długo być obciążeniem, bo Manchester City w 1/8 finału to jeden z najtrudniejszych możliwych losów, dlatego może się zdarzyć, że Rose dość szybko skupi się na rozgrywkach krajowych. I choć pewnie to zawodnikom RB najbliżej byłoby w tym momencie do tytułu „Bayernjaeger”, zdaniem FiveThirtyEight najbardziej prawdopodobny wynik dla nich to finisz na drugim miejscu, siedemnaście punktów za Bayernem. Trudno kogokolwiek oszukiwać, że jest ktoś, kto tylko czyha, by wykorzystać problemy Bawarczyków. Ale za to walka o drugie miejsce zapowiada się pasjonująco.

WIĘCEJ TEKSTÓW MICHAŁA TRELI: 

Fot. newspix.pl

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]
Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Felietony i blogi

Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
1
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach
Niemcy

Hoeness: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Szymon Piórek
1
Hoeness: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Komentarze

2 komentarze

Loading...