Taras Romanczuk w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” wypowiedział się m.in. na temat wojny na Ukrainie. Jednokrotny reprezentant Polski nadal jest wstrząśnięty sytuacją za naszą wschodnią granicą i nie może zrozumieć postawy Rosjan.
– To są dzikusy, nie da się tych ludzi inaczej nazwać. Mówią, że są od Boga, że wspiera ich patriarcha. Jak ich wspiera? Mówi, by mordowali dzieci i niewinne kobiety? Nie byłem w stanie zachować spokoju, patrząc na obrazki z Buczy czy Irpienia. Myślę, że, mimo mojego przerażenia, nigdy nie odczuję tak wielkiego strachu, jak ludzie, którzy tam mieszkali, którzy widzieli z bliska to wszystko – komentuje kapitan “Jagi”.
W 2014 roku po wybuchu wojny na Krymie Romanczuk mówił, że nie byłby w stanie strzelać do rodaków Putina. Obecnie perspektywę ma inną.
– Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan. Gdyby zaatakowali moje miasto, szli moją ulicą, byłbym do tego zdolny. Zresztą, gdy wybuchła wojna, postanowiłem nauczyć się strzelać. Stwierdziłem: „Żyjemy w takich czasach, że nie wiadomo, co się wydarzy”. Dogadaliśmy się z kibicami Jagiellonii i jeździliśmy za miasto. Na górce były nasypy z piasku, a my strzelaliśmy na dole: z karabinków M4, kałasznikowów, shotgunów i pistoletów – powiedział.
Romanczuk jesienią rozegrał tylko 10 meczów ligowych. W połowie października wypadł z powodu kontuzji i do mundialu już nie wystąpił.
WIĘCEJ O JAGIELLONII BIAŁYSTOK:
- Mariusz Jop: Uwiera mnie strach obrońców przed pojedynkami [WYWIAD]
- Marc Gual rozwiązał kontrakt z Dnipro. Co to oznacza dla Jagiellonii?
- Miłosz Matysik: Podziwiałem pojedynki Pazdana z CR7, ale na łyso się nie goliłem! [WYWIAD]
Fot. FotoPyK