Zdobywając gola w ósmym meczu z rzędu na Old Trafford, Marcus Rashord pobił jedenastoletni rekord Wayne’a Rooneya. Ozdobą spotkania było jednak trafienie “rogalem” Antony’ego. Manchester United awansował do półfinału EFL Cup, choć dopiero w końcówce Charlton padł pod naporem faworyzowanych rywali.
Powiedzenie, że ktoś ma dzień konia, można odbierać dwojako. Dla jednych może to być dzień stracony, dla drugich udany. Stracony bowiem ludzie owego dnia dawali odpocząć swoim zwierzętom, natomiast udany dla zwierząt, które odpoczywały. Marcus Rashford nawet jak odpoczywa przez większość meczu, to i tak potrafi zdobyć bramkę, a nawet dwie, jak stało się przeciwko Charltonowi. Od wielu tygodni dowodzi, że jest koniem pociągowym Manchesteru United o najczystszej błękitnej krwi.
Manchester United – Charlton 3:0: Rahsford pobił rekord Rooneya
19 października to dzień, w którym po raz ostatni Rashford schodził z murawy stadionu Old Trafford bez bramki. Szmat czasu. Od tego momentu strzelał gole u siebie Sheriffowi Tyraspol, West Hamowi United, Nottingham Forest, Bournemouth, Evertonowi, Aston Villi, Burnley, a teraz Charltonowi. Tym samym pobił jedenastoletni rekord Wayne’a Rooneya, który w swoim najlepszym okresie dla Czerwonych Diabłów zdobywał bramkę w Teatrze Marzeń w siedmiu meczach z rzędu. Aktualny rekord, należący od wtorku Rashforda, wynosi osiem spotkań i wciąż może zostać poprawiony. Tego oczekują fani Manchesteru United bowiem w sobotę zmierzą się w derbowym starciu z Manchesterem City.
W ćwierćfinale EFL Cup Rashford wcielił się w rolę kilera. Człowieka, który wchodzi na boisko, robi swoje i schodzi. Potrzebował zaledwie pół godziny, by zdobyć dublet, dwukrotnie wygrywając pojedynek sam na sam z bramkarzem Ashleyem Maynardem-Brewerem. Nie potrzebował wydziwień, dryblingów ani ekwilibrystycznych zagrań. Pozostał do bólu skutecznych, zamykając mecz, który niemal do samego końca znajdował się na styku, pomimo że Manchester United i Charlton dzielą dwie klasy rozgrywkowe. Do momentu wejścia napastnika na boisko Czerwone Diabły stwarzały sobie niewiele klarownych okazji. 12. zespół League One kilkukrotnie starał się zaskoczyć faworyzowanych rywali akcjami zaczepnymi. Nie było w nich wiele ładu ani składu, ale zawsze istnieje zagrożenie, jeśli w twojej defensywie znajduje się taka tykająca bomba jak Harry Maguire.
Rashford wyjaśnił sprawę, wchodząc po godzinie gry za Antony’ego. Brazylijczyk to piłkarz, który potrafi irytować. W jego grze panuje przerost formy nad treścią. Zwody bez udziału rywala. Obroty z piłką bez większego sensu. Zakładanie siatek, które są sztuką dla sztuki. Kibice twierdzą, że nie był wart swojej ceny. W końcu Manchester United wydał na niego blisko 100 mln euro. W Sylwestra rozbił BMW X6 na autostradzie M56. Jednak jak już daje konkrety, to ręce składają się same do oklasków. Tak było również we wtorek, gdy efektownym, technicznym uderzeniem zza pola karnego, tzw. “rogalem” wprowadził Teatr Marzeń w ekstazę. Antony po raz kolejny udowodnił, że talent ma nieprzeciętny, lecz nie zawsze potrafi go zaprezentować. Przeciwko Charltonowi mieliśmy tego przebłysk. Ciężko jednak mówić o pełni blasku.
Nieprzekonujący Brazylijczyk, zachwycający Argentyńczyk
Spędził na boisku tylko godzinę. W tym czasie nie udał mu się żaden z czterech dryblingów. Nie udzielał się zupełnie w defensywie, czemu dowodzą dobitnie zera w statystkach odbiorów, wybić i przechwytów. O ile można to jeszcze uzasadnić tym, że trzecioligowiec nie garnął się aż tak często do ataków, to zupełne przejście obok meczu w kreacji już ciężko obronić. Wykonał tylko 27 podań (88 proc. z nich było celnych), czyli tyle samo, ile debiutujący w Manchesterze United 17-letni Kobbie Mainoo, który zszedł z Brazylijczykiem w tym samym czasie. Więcej podań zanotowali Casemiro czy Christian Eriksen, którzy spędzili na boisku dwa razy mniej czasu.
Po spotkaniu Antony otrzyma zapewne więcej negatywnych opinii niż pochwał, nawet mimo pięknie zdobytej bramki. Słowa pochwały należą się natomiast Alejandro Garnacho, który po raz kolejny w tym sezonie pokazuje, że jest materiałem na zawodnika światowej klasy. W jego ruchach widać wiele podobieństw do jego idola z dzieciństwa Cristiano Ronaldo. Mimo 18 lat nie boi się brać gry na siebie. Często wchodzi w dryblingi i oddaje wiele strzałów. Kilkukrotne przekładanie nóg nad piłką przed zejściem do strzału było charakterystyczne dla Portugalczyka, szczególnie za jego czasów gry w Manchesterze United. Tę szczyptę magii można oglądać w Teatrze Marzeń w wykonaniu Garnacho.
We wtorek zabrakło mu konkretu w postaci gola bądź asysty, lecz obok Freda prezentował się najlepiej w barwach Czerwonych Diabłów, które pokonały Charlton 3:0. Drużyna z League One może być jednak zadowolona ze swojej postawy. Długimi fragmentami zupełnie neutralizowała ataki faworyzowanych rywali. Kilkukrotnie wyprowadziła groźne kontrataki. W końcówce ofiarnymi faulami jej akcje musieli zatrzymywać Maguire i Tyrell Malacia. Obaj otrzymali po żółtej kartce. W Teatrze Marzeń marzeń pozbawił ich jednak Rashford, który wprowadził Manchester United do półfinału EFL Cup, gdzie znajduje się również Newcastle United po zwycięstwie nad Leicester City (2:0).
Manchester United – Charlton 3:0 (1:0)
Bramki: Antony 21′, Rashford 90′ i 90+4′
WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:
Fot. Newspix