Reklama

24-latek z NFL przeżyje. Czy Ameryka otrzymała lekcję?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

07 stycznia 2023, 12:40 • 9 min czytania 22 komentarzy

Damar Hamlin będzie żył – to informacja, po której odetchnęły całe Stany Zjednoczone. 24-letni zawodnik NFL doznał zatrzymania akcji serca. Najpierw na boisku, potem w szpitalu, gdzie został wprowadzony w farmakologiczną śpiączkę. Wypadek, który miał miejsce podczas meczu Buffalo Bills oraz Cincinnati Bengals, uruchomił debatę na temat bezpieczeństwa i finansów w NFL. Ale raczej nie zmieni podejścia Amerykanów do ich ukochanej dyscypliny. 

24-latek z NFL przeżyje. Czy Ameryka otrzymała lekcję?

Lekarze od poniedziałku starali się utrzymać Hamlina na tym świecie i dopiero w czwartek stało się jasne, że im się uda. Stan 24-latka znacząco się polepszył. Ten był na tyle świadomy, że – posługując się kartką papieru – zadał im pytanie: „kto wygrał mecz?”.

Tak to podobno wyglądało. Jeśli Damar Hamlin wróci do pełni zdrowia, a potem do NFL, będziemy mieli gotowy materiał pod wypełniony patosem i wyciskający łzy film. Najbardziej właściwe byłoby jednak nieupiększanie tej sytuacji. Wśród głosów wsparcia dla młodego sportowca mają prawo przebijać się w końcu też głosy oburzenia. Bo życie Hamlina nigdy nie powinno być zagrożone.

Do czego dokładnie doszło?

Wszystko zaczęło się w meczu między Cincinnati Bengals a Buffalo Bills – dwoma czołowymi drużynami NFL, które na pewno będą liczyć się w walce o SuperBowl. Zawodnik pierwszej z nich – Tee Higgins – zderzył się (czy też został zatrzymany) z Damarem Hamlinem. Była to ostra, ale raczej nie szczególnie brutalna kolizja jak na standardy amerykańskiej ligi. Po chwili jednak Hamlin runął bezwładnie na murawę.

Reklama

Potrzebna była resuscytacja. Wszyscy zgromadzeni na boisku oraz trybunach byli w szoku. Dało się dostrzec łzy, modlitwy. Medycy zareagowali sprawnie, „uśpili” Hamlina, włożyli mu do gardła rurkę do oddychania, po czym przewieźli do szpitala. W nim jego stan był określany jako krytyczny. Lekarze musieli ponownie ratować 24-latka, po tym, jak znowu zatrzymała się akcja jego serca.

Ta sytuacja zdominowała oczywiście wszelkie nagłówki w Stanach Zjednoczonych, nie tylko jeśli chodzi o sportowe media. Była też niezwykle delikatna – dla przykładu: Skip Bayless, jeden z najpopularniejszych dziennikarzy w USA, znalazł się w ogniu krytyki, po tym, jak zasugerował, że mecz między Bills a Bengals raczej powinien zostać dokończony.

Krajowy przekaz był bowiem jasny: liczyło się tylko zdrowie Damara Hamlina. Cała reszta zeszła na dalszy plan.

Czy można było zrobić więcej?

Młody zawodnik Bills otrzymał oczywiście niezliczone głosy wsparcia. Na jego temat mówił nawet Joe Biden, prezydent Stanów Zjednoczonych. Wszystkie zespoły NFL na swoich mediach społecznościowych umieściły zdjęcie profilowe z jego numerem na koszulce i słowami „módlmy się za Damara”. Same władze ligi wystosowały natomiast komunikat, w którym zaznaczyły, że wspierają zawodnika i będą przekazywać dalsze informacje na jego temat, a mecz Bills i Bengals zostanie przesunięty (ostatecznie całkowicie go odwołano)

Co jeszcze można było zaobserwować? Charytatywna akcja Damara Hamlina (pierwotnie niezwiązana oczywiście z jego wypadkiem) „Chasing M’s Foundation” otrzymała wpłaty na łącznie około osiem milionów dolarów. W międzyczasie uruchomili się też na przykład… antyszczepionkowcy, którzy sugerowali, że opadnięcie na murawę zawodnika Bills mogło mieć związek z tym, że przyjmował szczepionki przeciwko COVID-19.

Reklama

Generalnie szumu było sporo. A wśród niego przebijał się komunikat: do czegoś takiego jak w przypadku Damara Hamlina nie może dochodzić. Tylko warto zadać sobie pytanie: czy futbol amerykański faktycznie może być bezpieczniejszym sportem?

Zapytaliśmy o to eksperta – Jędrzeja Stęszewskiego, założyciela i byłego prezesa Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, a także komentatora telewizyjnego:

– Brutalne kolizje to nieodłączna część futbolu – mówi. – Kolizje, tak je trzeba nazwać, bo trudno mówić o zderzeniach. Mamy dwóch rozpędzonych na pełnej prędkości facetów, którzy w siebie wlatują. Ochraniacze w takich sytuacjach pozwalają im tak naprawdę uratować życie. Bez kolizji futbol amerykański nie byłby futbolem amerykańskim. W NFL są one tym bardziej niebezpieczne, że to najwyższy możliwy poziom. Zawodnicy są szybsi i silniejsi niż na amatorskim poziomie czy w rozgrywkach w innych krajach.

Co ciekawe, ochraniacze stanowią dość kontrowersyjny temat. Bo mogą też pomagać zawodnikom w… atakowaniu rywali. – Ochraniacze oczywiście mogą być używane jako broń. Największe niebezpieczeństwo mamy wtedy, kiedy mówimy o kasku – tłumaczy Stęszewski. – I szczególnie zagrożeni są zawodnicy, którzy „atakują”. Obniżają wtedy głowę i narażają kręgosłup, przede wszystkim w odcinku szyjnym, na kontuzję. Więc to atakujący zazwyczaj odnoszą kontuzję. W meczu Bills z Bengals było jednak inaczej, bo Hamlin bronił. To na pewno dziwna sytuacja, bo nie przypominam sobie, żeby w NFL kiedyś zawodnikowi po uderzeniu w klatkę zatrzymała się akcja serca.

Władze ligi oczywiście nie pozwalają na totalną „wolną amerykankę”, jeśli chodzi o starcia zawodników. Szczególnie patrzy się właśnie na ataki kaskiem czy też łapanie za kask. Generalnie – głowa futbolisty jest świętością. Tłumaczy to Jędrzej Stęszewski:

– Tak, polityka ligi od wielu lat jest taka, że zwraca się uwagę na uderzenia czy atakowanie kaskiem. Przyznaje się za nie zawieszanie na parę meczów. Natomiast takich sytuacji jak w przypadku Damara Hamlina raczej nie da się wyeliminować. Szczególnie że ta kolizja nie była „głową w głowę”. Tylko w klatkę piersiową. Na klatce również nosi się ochraniacze, choć dość krótkie, żeby nie ograniczały specjalnie ruchów. Był to więc pewien koszmarny zbieg okoliczności. Zawodnik został uderzony w klatkę i doszło do zatrzymania akcji serca.

Ryzykowanie życiem zasługuje na więcej kasy?

W środowisku NFL wiele kontrowersji wzbudzają nie tyle kwestia bezpieczeństwa zawodników (bo z nią aż tak wiele zrobić się nie da), a tematy finansowe. Wytłumaczyć można to w telegraficznym skrócie: młodzi sportowcy uprawiają dyscyplinę, która wręcz zagraża ich życiu. I w momencie, gdy dostaną kontuzji mogą szybko wypaść z ligi i nie zarobić tylu pieniędzy, na ile zasługują. Kiedy przychody ligi oraz właścicieli klubów są niezmiennie olbrzymie.

Co wspiera tę tezę? Kontrakty zawodników NFL nie są w pełni gwarantowane, a kariera przeciętnego gracza nie trwa dłużej niż parę sezonów. W praktyce zatem chłopak całe życie przygotowujący się do kariery sportowej, otrzymuje bardzo wąskie okno, w którym może zarabiać znaczące pieniądze. A te kilka lat w NFL kosztuje go przy okazji sporo zdrowia. Jędrzej Stęszewski podkreśla, że w obliczu takich sytuacji jak Damara Hamlina, zawodnicy NFL będą mogli upominać się o zmiany w kontraktach czy dzieleniu pieniędzy, ale dopiero za jakiś czas:

– To jest ta olbrzymia różnica w porównaniu do NBA czy MLB. Tam kontrakty są gwarantowane. W NFL już nie za bardzo. Związek Zawodników ma teraz argument do negocjacji. Bo pamiętajmy, że jak są zmiany w przepisach, to rozmawia o nich nie tylko liga, która działa w imieniu właścicieli klubów, ale też właśnie Związek. Wiele może się wydarzyć w czasie tworzenia kolejnego Collective Bargain Agreement, czyli umowy zbiorowej między tymi stronami co do podziału zysków. Inna sprawa, że poprzednia umowa została zawarta w 2022 roku i skończy się dopiero w 2030 roku.

Jakby nie patrzeć: wszystko sprowadza się do nowej umowy zbiorowej. Zawodnicy nie będą mogli liczyć na większe zmiany w zarobkach, dopóki przed 2030 rokiem nie dojdzie do kolejnych negocjacji. Warto podkreślić, że na ten moment najdłuższe przygody w NFL i największe pieniądze mają zagwarantowane zawodnicy grający na pozycji quarterbacka – to bierze się poniekąd z tego, jak ważną rolę odgrywają na boisku. Ale również z tego, że potrafią długimi latami unikać poważnych kontuzji. W przypadku graczy od „czarnej roboty”, którzy biorą udział w większej liczbie fizycznych potyczek, jest to znacznie trudniejsze.

– Drastyczne zwiększenie wynagrodzeń czy gwarantowanie wszystkich kontraktów to trudny temat, bo w NFL jest bardzo dużo kontuzji, co też stanowi problem dla klubów, a zespoły mają w składzie meczowym ponad pięćdziesięciu zawodników. Budżety klubów musiałyby zatem mocno wzrosnąć – dodaje Stęszewski.

Osobna kwestia to wsparcie zawodników, po tym, jak skończą karierę. Głośne stały się słowa dziennikarza Garretta Busha, który zwrócił uwagę m.in. na tak zwane „NFL Players Disability Insurance Policy”, czyli wsparcie dla byłych graczy NFL w przypadku niepełnosprawności. Zawodnicy, których kariera w lidze futbolu amerykańskiego kosztowała wyjątkowo dużo zdrowia, mogą ubiegać się o maksymalnie 4 tysiące dolarów miesięcznie. Podczas gdy przed 2020 rokiem ta kwota wynosiła 22 tysiące dolarów.

To kolejny argument dla zwolenników tezy, że NFL pieczołowicie przelicza pieniądze i nie skupia się na pomocy ryzykującym życie zawodnikom.

Co dalej?

Po kilku dniach od wypadku jedno jest pewne i najważniejsze: Damar Hamlin będzie żył. Na dodatek – jak przekazali lekarze – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wrócił do pełni zdrowia. Ba, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to powinien wrócić na boisko i ponownie grać w NFL. Czy jednak jego przypadek nauczy czegoś Amerykanów?

Podejście samych zawodników do rywalizacji raczej nie ulegnie zmianie. Mike Evans – jedna z gwiazd NFL – zdążył już powiedzieć, że kolizja Damara Hamlina motywuje go tylko do tego, żeby „dawać z siebie jeszcze więcej, bo nie wiadomo, kiedy będzie jego ostatni raz”. Trudno się dziwić tego typu wypowiedziom, skoro dla graczy NFL futbol amerykański od zawsze był znaczącą częścią życia. Wiedzą, z jakim ryzykiem mają do czynienia. Podobnie jak choćby skoczkowie narciarscy czy kierowcy F1.

Pieniądze? W ich kwestii – z powodu ważności umowy między zawodnikami a ligą – też się na razie wiele nie zmieni. Jędrzej Stęszewski mówi jednak, że liczyć można na modyfikację akcesoriów, z których korzystają gracze NFL: – Sprzęt zmienia się od zawsze, więc może dojdą jakieś wymogi co do ochraniaczy na klatkę piersiową. Żeby były dla wszystkich pozycji, żeby były większe, dłuższe. NFL te problemy widzi. Kiedy miała miejsce plaga wstrząśnień mózgu – czyli najczęstszy uraz obok kontuzji kolan – wprowadzono niezależnych ekspertów medycznych, którzy oceniali, czy dany zawodnik nie powinien zejść z boiska, bo wykazuje symptomy pouderzeniowe zagrażające jego życiu.

Problemy wizerunkowe, choćby w obliczu zbliżającego się SuperBowl? O tym też raczej nie może być mowy. Szczególnie że amerykańska liga od lat daje powody, żeby jej nie lubić (choćby ze względu na wybryki gwiazd jak Deshauna Watsona, który został wielokrotnie oskarżony o molestowanie seksualne, albo Tyreeka Hilla, który uderzył swojego syna), a i tak cieszy się olbrzymimi wynikami oglądalności w USA.

– Wpływu na SuperBowl to wszystko nie będzie miało żadnego – mówi Jędrzej Stęszewski. – Kiedyś w NFL głośny był temat przemocy domowej. Absolutnie bulwersujący. Ale to nie zmniejszyło zainteresowania tymi rozgrywkami. Amerykanie uwielbiają futbol, bo to sport nawiązujący do historii USA – Sooners i Boomers, zdobywania terenu. A także sport niezwykle fizyczny. Gdyby tę fizyczność ograniczyć, to nie mówilibyśmy już o futbolu amerykańskim.

Z perspektywy Europejczyków trudno jest czasem zrozumieć ten fenomen. Ale Amerykanie kochają, to co ich. I pewnie nawet mniej pozytywne zakończenie historii Damara Hamlina niewiele by tu zmieniło.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

22 komentarzy

Loading...