Reklama

Podsumowanie 2022 roku w wykonaniu Roberta Lewandowskiego

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

29 grudnia 2022, 14:15 • 12 min czytania 17 komentarzy

Dobiega końca rok 2022, więc powoli wprowadzamy was w nastrój podsumowań minionych dwunastu miesięcy. Tym razem wzięliśmy na tapet losy Roberta Lewandowskiego, w którego karierze trochę się podziało. Zmiana ligi po wielu latach, łzy radości, sukcesy, niepowodzenia, chwile gorzkie i słodkie.

Podsumowanie 2022 roku w wykonaniu Roberta Lewandowskiego

Oto rok Roberta Lewandowskiego w pigułce.

Robert Lewandowski. Podsumowanie 2022 roku

Nagroda ważniejsza od Złotej Piłki?

W styczniu poznaliśmy wyniki plebiscytu FIFA The Best, w którym Polak zwyciężył. Głosowanie składało się z czterech etapów. Po 25% głosów mieli selekcjonerzy, kapitanowie reprezentacji, dziennikarze i kibice, głosujący poprzez internetową sondę. Wiele osób uważa, że ten system głosowania jest bardziej miarodajny niż Złota Piłka, więc zwycięstwo w nim to nie lada osiągnięcie.

– Myślałem ostatnio nad dwoma nagrodami: FIFA The Best i „Złotą Piłką”. Doszedłem do wniosku, że nagroda FIFA ma jednak większe znaczenie niż „Złota Piłka”. W tej drugiej głosują wyłącznie dziennikarze – nie ma tam jasnej weryfikacji, o czym mówiło wielu ekspertów, czy też byłych i obecnie grających piłkarzy. W FIFA głosują za to zawodowcy i dziennikarze, kapitanowie drużyn, selekcjonerzy. Oni mogą realnie i obiektywnie ocenić nasze osiągnięcia, bo wiedzą, ile kosztuje nas każdy mecz, każdy rekord, każda kontuzja – powiedział Robert Lewandowski na łamach „Piłki Nożnej”.

Reklama

Tak prezentowały się wyniki:

  1. Robert Lewandowski – 48 pkt
  2. Lionel Messi – 44
  3. Mohamed Salah – 39
  4. Karim Benzema – 30
  5. N’Golo Kante – 24
  6. Jorginho – 24
  7. Cristiano Ronaldo – 23
  8. Kylian Mbappe – 16
  9. Kevin De Bruyne – 11
  10. Neymar – 10

Wstąpienie do klubu 600

Wiedzieliśmy, że bariera 600 bramek Roberta Lewandowskiego w oficjalnych meczach pęknie prędzej niż później, ale została przebita już w lutowym spotkaniu z VfL Bochum. Bazując na danych Wojciech Frączka, tylko czternastu graczom udała się ta sztuka. W tym gronie są między innymi Cristiano Ronaldo, Leo Messi, Romario, Pele, Ferenc Puskas czy Ernest Wilimowski.

Lider w barażu

W marcu odbył się kluczowy mecz z perspektywy kibiców reprezentacji Polski. Biało-czerwoni mierzyli się ze Szwedami w spotkaniu o awans na mistrzostwa świata. Duża presja ciążyła na polskich piłkarzach, więc przy okazji był to dla nich doskonały test. Nasi reprezentanci chcieli wziąć rewanż za porażkę na zeszłorocznych mistrzostwach Europy i ta sztuka im się udała. Wygraliśmy 2:0.

Tak zaangażowanego Lewandowskiego, jak w meczu ze Szwecją chciałoby się oglądać zawsze. Nie wszystko mu wychodziło – zmarnował dwie doskonałe sytuacje – ale poza tym ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Wykorzystał karnego? Tak. Zasuwał w odbiorze? Aż miło! Wygrywał pojedynki? Jeszcze jak!

Występ godny przypieczętowania awansu i kapitana kadry. A przecież pojawiały się głosy, że jeśli tego meczu nie wygramy, to być może Lewandowskiemu nie będzie już dane zagrać na mistrzostwach świata. Skończyło się więcej niż dobrze. W ten sposób polski napastnik stworzył sobie szansę, by w końcu zdobyć pierwszego gola na munialu, bo na poprzednim ta sztuka mu się nie udała.

Reklama

Wyjście ze strefy komfortu

Bayern długo grał w kratkę. Lewandowski również miewał drobniutkie zadyszki, ale na ogół spisywał się bez zarzutów i ciągnął ten wózek. Na uwagę zasługiwał zwłaszcza rekordowy hat-trick – zdobyty w 23 minuty – w meczu rewanżowym z Salzburgiem.

Nie zmienia to faktu, że Bawarczycy momentami ślizgali się, aż w końcu wspomnianego poślizgu im zabrakło.

W kwietniu popsuły się nastroje w bawarskim obozie. Bayern odpadł z Ligi Mistrzów po dwumeczu z Villarrealem i wiele osób przestało trzymać ciśnienie. Julian Nagelsmann otrzymał 450 wiadomości z groźbami śmierci. Co więcej, Steffan Effenberg, były zawodnik Bayernu, napisał felieton, w którym zasugerował bardziej doświadczonym graczom rezygnację z gry dla swoich kadr, by mogli skupić się w pełni na piłce klubowej.

Na osłodę drużyna Roberta Lewandowskiego zdobyła krajowy tytuł po wygranej z Borussią Dortmund. Polak zdobył gola i tym na ten moment pożegnał się z Der Klassikerem. Bayern zdobył dziesiąte mistrzostwo Niemiec z rzędu, Lewandowski ósme z rzędu i dziesiąte w karierze. Rzadko spotykamy taką dominację w prowincjonalnych rozgrywkach, a tutaj mowa o jednej z topowych pięciu lig.

Polakowi przyznano też nagrodę Złotego Buta, ale na jego konto wpadły też inne nowe osiągnięcia w barwach niemieckiego klubu. Lewandowski w sezonie 21/22 Bundesligi zdobył aż 19 bramek na wyjeździe, czym pobił  o dwa trafienia rekord Juupa Heynkessa z sezonu 1973/74, a potem wyrównany przez Timo Wernera w rozgrywkach 2019/20. Został też królem strzelców z 35 golami. Mimo to, nie został wybrany graczem sezonu Bundesligi. Ta nagroda trafiła do Christophera Nkunku.

W maju Lewandowski powiedział:

– Moja historia w Bayernie Monachium dobiegła końca. Nie wyobrażam sobie po tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach, dalszej współpracy. Transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Wierzę w to, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, bo może.

Warto dodać, że barwach bawarskiego klubu rozegrał 375 meczów, strzelił 344 gole i zaliczył 72 asysty. Tam miał wszystko pod kontrolą. Znajdował się w strefie komfortu, która z czasem mu się przejadła i zechciał spróbować czegoś nowego.

Szukał bodźców, a jako że zawsze marzył o grze w lidze hiszpańskiej, to zrobił wszystko, żeby podpisać kontrakt z FC Barceloną. Nie obyło się bez wielotygodniowych przepychanek i wymian słownych. Dało się wyczuć, że w Bayernie nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Oliver Kahn w rozmowie z dziennikarzami  ESPN podkreślał:

– Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego Robert wybrał taką ścieżkę. Tego typu publiczne wypowiedzi do niczego nie prowadzą. Robert dwa razy z rzędu został tutaj najlepszym piłkarzem świata. Myślę, że powinien wiedzieć, co Bayern mu dał. Docenienie nie działa tylko w jednym kierunku

Ostatecznie szamotanina transferowa poszła po myśli Lewandowskiego i trafił do Dumy Katalonii.

Prezentacja i pierwszy gol dla FC Barcelony

Polak cieszył się z pierwszego trafienia dla nowego klubu już podczas Pucharu Gampera. Przed spotkaniem FC Barcelony z UNAM Pumas odbyła się oficjalna prezentacja zespołu, podczas której Polak został niezwykle ciepło i głośno przywitany przez trybuny jednego z najsłynniejszych stadionów świata. Mecz miał stanowić puentę. I już w trzeciej spotkania wpisał się na listę strzelców.

Później dołożył jeszcze asystę i z marszu pokazał, że będzie stanowił wartość dodaną dla katalońskiego klubu.

Nie tylko zaszczyty

Przed jednym z sierpniowych treningów reprezentant Polski doświadczył przykrego zdarzenia. Pod ośrodkiem treningowym FC Barcelony dwójka złodziei zabrała Robertowi Lewandowskiemu zegarek. Według relacji hiszpańskich mediów sprawców zamieszania udało się złapać i odzyskano wartościowy przedmiot.

Nie pierwszy raz Polaka spotkała tego typu przykrość. Jeszcze w czasach gry w Borussii Dortmund złodzieje ukradli… koła z jego Porsche.

Powrót na Allianz Arenę

Kibice różnie podchodzą tematu odejść swoich największych gwiazd i atmosfera bywa napięta, gdy ci wracają już w innych barwach, by rozegrać mecz.. Natomiast Polak został bardzo ciepło przyjęty przez kibiców „Die Roten”, choć pożegnał się z władzami klubu w dość chłodnych relacjach.

W czasie rozgrzewki kibice Bayernu przywitali Polaka gromkimi brawami i pokazali, że nie zapomnieli o jego zasługach.

– Jestem wdzięczny kibicom Bayernu za sposób, w jaki mnie przyjęli. To było przywitanie pełne szacunku, miłe i ważne dla mnie. Spędziłem w Monachium nie dwa czy trzy, ale osiem lat. Nie możesz tego wyrzucić czy o tym zapomnieć – powiedział „Lewy” w rozmowie z „Bildem”.

Mecz ten jednak nie był szczególnie łatwy dla Polaka i zakończył się zwycięstwem Bayernu 2:0.

Za pudłem Złotej Piłki, ale z innymi nagrodami

Tym razem Robert Lewandowski nie znalazł się nawet na podium prestiżowego plebiscytu. Zajął czwarte miejsce i uznano, że lepiej od niego spisywali się Kevin de Bruyne, Sadio Mane i Karim Benzema. Polak znów musiał obejść się smakiem.

Oto oficjalne wyniki głosowania:

  • Karim Benzema – 549 punktów
  • Sadio Mane – 193 punkty
  • Kevin De Bruyne – 175 punktów
  • Robert Lewandowski – 170 punktów
  • Mohamed Salah – 116 punktów

Podczas gali Robert Lewandowski odebrał nagrodę im. Gerda Müllera dla najlepszego napastnika świata – drugi rok z rzędu.

W grudniu otrzymał mniej prestiżową nagrodę Golden Foot przyznawaną od ponad 20 lat przez księcia Monako Alberta II Grimaldiego. Plebiscyt ma specyficzne kryterium, ponieważ laureatem może zostać zawodnik, który ma już ukończone przynajmniej 29 lat i wcześniej nie wygrał plebiscytu. Taki dodatek, ale miły.

Gorzkie pierwsze El Clasico

Na to z pewnością czekał od dawna. Najważniejszy mecz ligowy w Hiszpanii – nazywajmy rzeczy po imieniu. Polak był dobrej myśli przed pierwszym gwizdkiem, ale na boisku nie zachwycił. Fragmentami miał na sobie czapkę niewidkę. Rzadko bywał przy piłce i przegrywał wiele pojedynków z obrońcami Realu Madryt – zwłaszcza z Ederem Militao. Na osłodę zaliczył przypadkową asystę przy golu, który nic ostatecznie nie dał. Można też mieć wątpliwości, czy w pewnym momencie sędzia nie popełnił błędu, bo wydaje się, że nie dostrzegł faulu w polu karnym na Polaku.

Mecz zakończył się zwycięstwem Realu Madryt 3:1. Nie tak Lewandowski to sobie wyobrażał.

Wczesne odpadnięcie z Ligi Mistrzów

Polak przywykł do tego, że wiosną gra w Lidze Mistrzów. Przecież doświadczał tego nieprzerwalnie od sezonu 12/13, gdy Borussia Dortmund zdołała wyjść z grupy. Był też królem strzelców tych rozgrywek w sezonie 19/20 już w barwach Bayernu, z którym wówczas zgarnął pełną pulę.

Jesienią jednak FC Barcelona nie popisała się w fazie grupowej, którą zakończyła na trzecim miejscu i skazała się na występy w Lidze Europy. Zabrakło wszystkiego po trochu. Sprytu, wyrachowania, szczęścia i mocniejszego zaznaczenia przez Polaka roli lidera, ale nie grał źle.

Lewandowski zdobył w tej edycji pięć bramek. Trzy na otwarcie z Victorią Pilzno (pierwszy hat-trick w barwach FC Barcelony) i potem dołożył jeszcze dwa gole w zremisowanym spotkaniu z Interem, które Duma Katalonii musiała wygrać, żeby zwiększyć swoje szanse na awans.

Kilka pomniejszych osiągnięć

Po zmianie barw Lewandowski oczywiście mógł skupić się na nowych celach. We wrześniu stał się pierwszym piłkarzem w historii, który zapisał na swoim koncie hat-tricka w Lidze Mistrzów w barwach trzech różnych klubów.

Doszukiwano się też bardziej szczegółowych osiągnięć. Przykładowo Opta przekazała, że jest dopiero trzecim piłkarzem, który w swoich czterech pierwszych meczach ligi hiszpańskiej uzbierał minimum pięć bramek. Przed Lewandowskim uczynili to Radamel Falcao i Cristiano Ronaldo.

Można doszukać się też klubowych rekordów. Na początku października rozgrywał swój siódmy ligowy mecz w sezonie. Zaliczył w nim dziewiąte trafienie w siódmym ligowym meczu dla FC Barcelony. Tym samym 34-latek pobił rekord Ladislao Kubali. Były reprezentant Czechosłowacji, Węgier oraz Hiszpanii w 1951 roku zdobył osiem bramek w pierwszych siedmiu ligowych spotkaniach Barcelony. Był to najlepszy start w historii klubu. Aż do momentu wbicia do klubu Roberta Lewandowskiego.

Zepsute karne

Jeszcze do niedawna Robert Lewandowski kojarzył nam się z perfekcyjnym wykonawcą rzutów karnych. Takim, że gdy już nie trafia, to nie tyle z nim jest coś nie tak, tylko pewnie murawa zawiodła, piłkę wiatr przestawił lub noga mu spuchła po wcześniejszym faulu.

Końcówka roku pokazała, że i taka maszyna potrafi się regularnie mylić – w dodatku w krótkim odstępie czasowym. Uplastycznijmy:

  • zmarnowany karny w meczu z Almerią,
  • zmarnowany karny w meczu z Meksykiem,
  • zmarnowany karny w meczu z Francją (ten, który został powtórzony).

Zatem widzimy, że jednak Polak jest śmiertelnikiem i potrafi skiepsić element, który wydawało się, że opanował do perfekcji. Zresztą wcześniej w narodowych barwach nie wykorzystał strzału z wapna tylko raz. Miało to miejsce w meczu z Australią w 2012 roku. Wówczas kadrę prowadził Smuda, a obok Lewego w składzie biało-czerwonych znalazły się między innymi takie tuzy jak: Dariusz Pietrasiak, Rafał Murawski i Maciej Iwański. Niech podobne czasy nie wracają. Prosimy.

Jemu też puszczają nerwy

Robert Lewandowski sprawia wrażenie opanowanego gościa, ale i jemu zdarzają się odpały, o czym świadczy mecz z Osasuną. Jeszcze w pierwszej połowie wyłapał dwie żółte kartki. W 11. minucie otrzymał pierwszą żółtą kartkę za faul na Nacho Vidalu. Drugą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył dwadzieścia minut później za brutalne wejście łokciem w Victora Garcię. Gil Manzano nie miał żadnych wątpliwości i wyrzucił Polaka z placu gry.

Wcześniej Lewandowski wyleciał z boiska za dwie żółte kartki w 2007 roku. Jeszcze w barwach Znicza Pruszków w spotkaniu z GKS-em Katowice.

Mecz z Osasuną odbija się czkawką Polakowi z jeszcze innego powodu. Schodząc z boiska, wykonał nietypowy gest (Lewandowski twierdzi, że zaadresował go Xaviego), sędziowie uznali go za obraźliwy i skończyło się na zawieszeniu. Robert Lewandowski opuści trzy najbliższe mecze ligowe — Espanyol, Atlético i Getafe.

W ostatnim wywiadzie dla Mundo Deportivo powiedział:

– Nie rozumiem tego, ponieważ nie powiedziałem nic sędziemu. Zwróciłem się tylko do Xaviego. Dla mnie to nie znaczyło niż złego, nic brzydkiego. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego ukarano mnie trzema meczami zawieszenia. Nie zasłużyłem na to.

Pierwszy awans z grupy na mistrzostwach świata

Nie samą piłką klubową człowiek żyje, a przecież jesteśmy świeżo po mundialu, więc warto nawiązać do występu Lewandowskiego na najważniejszej piłkarskiej imprezie.

Opinie na temat postawy 34-latka podczas katarskiego mundialu są skrajne. Miał udział przy każdej bramce biało-czerwonych na turnieju, ale też swoje sknocił i można wymagać od niego zdecydowanie więcej. Na jego obronę działa to, że dużo musiał biegać bez piłki, walczyć, liczyć na przebłyski głęboko cofniętych kolegów, których nie było szczególnie wiele.

Zapewne cieszy go, że doczekał się pierwszego gola w fazie grupowej i pierwszego w fazie play-off, ale raczej nie są to osiągnięcia na miarę jego ambicji. Pewnie skrycie marzył o ćwierćfinale (przy nieco korzystniejszym rozdaniu) i większej liczbie trafień, ale musi zaakceptować rzeczywistość.

Z pewnością nie był to jego turniej marzeń i sam doskonale wie, że stać go na więcej. Rzucało się w oczy, że wszystko bardzo przeżywał. Przecież bramek w karierze nastrzelał tyle, że mógłby obdzielić dziesięciu przeciętnych napastników, a w fazie grupowej zalał się łzami po wpakowaniu do sieci bramkarzowi reprezentacji Arabii Saudyjskiej. Anomalia. Takie emocje generuje gra w kadrze, jeśli komuś naprawdę zależy.

Na pole position wyścigu o koronę króla strzelców i po tytuł mistrzowski

Pod względem dorobku strzeleckiego Robert Lewandowski może być zadowolony – zwłaszcza jeśli mowa o lidze hiszpańskiej. Zaliczył tam czternaście występów i zdobył aż trzynaście bramek. To sprawia, że jest faworytem do zgarnięcia korony króla strzelców. W tym momencie ma przewagę pięciu goli nad Borją Iglesiasem i Vedatem Muriqim, którzy zajmują kolejne miejsce w tej klasyfikacji, ale tym zawodnikom pod względem klasy sportowej daleko do polskiego goleadora. Gdyby nie urazy zapewne Karim Benzema byłby bliżej Polaka, ale Francuz stracił część rundy i obecnie ma tylko pięć goli w lidze.

Piszemy o wyścigu indywidualnym, ale Lewandowski jest też na czele wyścigu grupowego. Jego FC Barcelona przewodzi ligowej stawce z przewagą dwóch „oczek” nad Realem i aż jedenastu nad trzecim Realem Sociedad. I duża w tym rola napastnika z Polski, który jest liderem ofensywy tego klubu i największą gwiazdą w zespole.

Zatem kończy rok z wieloma zmianami w swoim życiu, ale i podtrzymując pewną prawidłowość. Jest w stanie odnaleźć się w każdych warunkach, pomimo różnych okoliczności. Pozostaje mu życzyć, żeby w kolejnym roku trafiał do bramki jeszcze częściej i by zdobywał kolejne tytuły. W piłce klubowej i reprezentacyjnej.

WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

17 komentarzy

Loading...