TOP10 najlepszych polskich bramkarzy minionego roku już wybraliśmy. Czas na obrońców – i zaczynamy klasycznie, jak komentatorzy przy wymienianiu nazwisk wyjściowej jedenastki, od prawej obrony. Zaskoczenia nie ma w kwestii numeru pierwszego, choćby życzymy panu z miejsca numer dwa, by w kolejnym roku dał nam podstawy do tego, by mocniej się nad tym wszystkim zastanowić.
– Prawa strona jest zaklepana – mówił Bartosz Bereszyński w “Foottrucku”. Trochę mu się dostało za te słowa, bo później jeszcze dodał, że od Casha i tak lepszy był Piszczek, ale… Czy powiedział coś kontrowersyjnego? Wiadomo, że piłkarz grający regularnie w Premier League z automatu dostanie miejsce w wyjściowej jedenastce reprezentacji Polski. A że czołowy prawy obrońca świata w szczycie swojej formy był lepszy od przyzwoitego prawego obrońcy Premier League? No też nie jest to żadna kontrowersja.
Najlepsi polscy prawi obrońcy 2022 – ranking
Natomiast trzeba przyznać, że choć nadal uważamy Casha za najlepszego prawego obrońcę, to ostatnia runda nie była już tak dobra w jego wykonaniu, jak chociażby poprzedni sezon. O ile jeszcze wiosna była naprawdę dobra, o tyle ta runda “przedmundialowa” Casha była po prostu kiepska. Okej, złapał uraz, który wyłączył go z gry na blisko miesiąc, ale wyraźnie obniżył loty względem poprzedniego sezonu, gdy kibice klub z Birmingham wybrali go najlepszym graczem sezonu. Aston Villa gra gorzej, Cash gra gorzej w klubie, a i w konsekwencji znaczna część jego przygody z reprezentacją Polski też wygląda po prostu przeciętnie.
Opracowywaliśmy to na liczbach, więc przypomnimy grafikę ze statystykami Matty’ego w kadrze biało-czerwonych (grafika bez meczu z Francją):
W Lidze Narodów najlepszy mecz zagrał z Holandią, gdy strzelił ładnego gola po pięknej asyście Zalewskiego. Cieszył się, radował, ale później euforia udzieliła mu się za mocno i miał problem z bronieniem. Generalnie mamy wrażenie, że choć fajnie ogląda się jego rajdy do przodu, to gdy trzeba cierpliwie bronić, cierpieć w defensywie, wówczas Cash ma problemy. Tak czy siak – lepszego kandydata na ten moment nie widzimy, chociaż forma Bartosza Bereszyńskiego w Katarze mogła imponować.
W przypadku zawodnika Sampdorii czas jednak na zmianę klubu. Pewien cykl w Genui się skończył i trzeba się stamtąd ewakuować, bo za mocno zaczyna to śmierdzieć spadkiem. “Bereś” i tak wygląda przyzwoicie na tle tej nędzy i nie ma co się dziwić, że zerkają w jego kierunku poważne firmy. Mówi się o Romie, bardzo dużo mówi się o Napoli. I to byłby naprawdę ruch prima sort. Nawet jeśli nie byłby graczem pierwszego wyboru w Neapolu, to swoje minuty by zgarnął przy grze na kilku frontach, a i miałby spore szanse na to, by ugrać mistrzostwo Włoch i… spadek z ligi w tym samym sezonie. Skupiając się jednak na pozytywach – cieszy wysoka forma Bereszyńskiego na mundialu, bo być może rozwiązuje nam to problem z lewą obroną, gdzie (jak przeczytacie pojutrze w rankingach) szału nie ma. Na prawej obronie jednak wciąż pierwszym wyborem jest Cash.
TOP3 uzupełnia Robert Gumny. Krzepnie nam wychowanek Lecha na niemieckich boiskach. Przez ostatni rok zaliczył 25 spotkań, trochę rzucany między środkiem defensywy i prawą obroną, ale w jego przypadku kluczowa jest regularna gra. Wydaje się, że ciągnące się za nim problemy zdrowotne są już przeszłością. I wiele wskazuje na to, że miejsca w składzie Augsburga nie wypuści. Rok 2022 był dla niego rokiem stabilizacji i… w sumie to dobrze, bo wysunął się na czoło polskich zawodników z pola łapiących minuty w Bundeslidze. W nieco gorszą stronę poszła kariera Tomasza Kędziory, choć tutaj rozumiemy wszystkie okoliczności pozasportowe. Sport schodzi na dalszy plan w takich miesiącach. Najważniejsze, że przez ten rok on, jego rodzina i jego przyjaciele byli bezpieczni.
Najlepsi polscy prawi obrońcy 2022 – kto błysnął w Ekstraklasie?
I właściwie na Kędziorze kończymy wymienianie zawodników, którzy regularnie łapią minuty w ligach silniejszych od Ekstraklasy. Trudno bowiem nazwać “regularnym łapaniem minut” grę Karola Fili w Strasbourgu – 45 minut jesienią (dwa mecze), 254 minuty wiosną. Być może czas na to, by pomyśleć o wypożyczeniu, by nie kisić się na ławce. Dlatego wyżej cenimy chociażby regularną i niezłą grę Jana Grzesika oraz Jakuba Bartkowskiego w Ekstraklasie. Ten pierwszy to prawdziwa ostoja Warty Poznań. Celnie zdefiniował jego postawę Dawid Szulczek – gdyby miał takich Grzesików jedenastu, to na mecze mógłby jeździć bez rezerwowych. Gra wszystko, do rzetelnej gry w defensywie dokłada liczby w ataku. Grzesik to definicja Warty – nikt niczego nie oczekiwał, a wykręca niezłe wyniki. Bartkowski to z kolei kolejny rok solidności. Kolejny rok z rzędu plasuje się tuż za czwórką polskich prawych obrońców grających za granicą.
Loty obniżył Martin Konczowski, który jeszcze wiosną nieźle wyglądał w Piaście, ale po zmianie środowiska sprzeciętniał do poziomu Śląska Wrocław. Po wygaśnięciu kontraktu opuścił Gliwice i wydawało się, że wrocławianie wreszcie będą mieli na prawej obronie/wahadle ligowego kozaka, tymczasem to raczej Konczkowski dostosował się do poziomu wrocławian i wcale nie miał bezapelacyjnego miejsca na swojej pozycji. Tuż za Konczkowskim mamy chyba największe zaskoczenie tego roku na prawej stronie defensywy, czyli Mateusza Grzybka. Mimo spadku Bruk-Betu akurat on wyglądał tam ponadprzeciętnie i zasłużył na transfer do Radomiaka, gdzie wskoczył za kontuzjowanego Jakubika i grał solidnie. Nie był to może poziom Abramowicza, ale na ósme miejsce w rankingu prawych obrońców wystarczyło.
Na dziesiątym miejscu musieliśmy już szyć. Braliśmy pod uwagę Janasika ze Śląska, Danka z Korony, Pawlaka z Wisły Płock, nawet Jarocha z Wisły czy młodego Kłudkę z Zagłębia. Ale ostatecznie postawiliśmy na Alana Czerwińskiego, który wiosną był postacią marginalną w Lechu, ale gdy jesienią przyszło więcej meczów, puchary i kontuzje, to van den Brom ochoczo z niego korzystał. I z braku laku stawiamy właśnie na niego na ostatniej pozycji w TOP10.
WIĘCEJ O POLAKACH: