Doprowadził reprezentację Anglii do półfinału mundialu w 2018 i do ćwierćfinału mundialu w 2022 roku. Dał Anglikom pierwszy finał mistrzostw Europy w historii. Stworzył solidny zespół, który jest gotów pójść za niego w ogień. Dzięki niemu reprezentacja Anglii po raz pierwszy od lat jest zjednoczona. Bez wątpienia można powiedzieć, że Gareth Southgate, to najlepszy selekcjoner Synów Albionu w XXI wieku… a i tak nadal jest “niekochany”.
Mało kto się spodziewał, że Gareth Southgate utrzyma się na stanowisku aż sześć lat. Ba, nikt nie podejrzewał nawet, że zostanie kiedykolwiek selekcjonerem. Były reprezentant Anglii nie miał najlepszej prasy w ojczyźnie, bo ciążyła na nim dramatyczna historia z Euro 96, kiedy to przestrzelił rzut karny w meczu półfinałowym z Niemcami. Jako trener również nie miał wielkich osiągnięć. Pracował kilka lat w Middlesbrough, żeby później zostać zatrudnionym w angielskim związku i pracować z młodzieżą.
Gareth Southgate – osąd bohatera
Spis treści
Sprzątanie po poprzedniku
Gdyby nie afera Sama Allardyce’a, przez którą w błyskawicznym tempie stracił stanowisko, pewnie nigdy Southgate nie zostałby selekcjonerem. A nawet wtedy nie był pierwszym wyborem…
Southgate selekcjonerem jednak został. Ta informacja zaskoczyła cały świat, bo Anglicy byli raczej znani z tego, że zatrudniali znane nazwiska, którym wypłacali gigantyczne pensje. Tak było, chociażby w przypadku Fabio Capello czy Svena Gorana Erikssona. A tym razem? Trener na dorobku, bez większego doświadczenia, który nic w seniorskiej piłce jeszcze nie osiągnął. Od początku było trudno, bo nikt w niego nie wierzył. Kibice wieszczyli katastrofę. Smród po Big Samie pozostał i atmosfera wokół kadry była fatalna. Zadanie, przed którym stanął Southgate było co najmniej karkołomne.
A jednak nie można powiedzieć, że nie podołał. Od samego początku rozpoczął rządy twardej ręki i nie akceptował żadnego sprzeciwu. Wszystko miało być tak, jak tego chciał. Jeżeli komuś coś się nie podobało, to szans na współpracę nie było. Przez kilka lat zmienił kadrę całkowicie. Aż ośmiu zawodników z wyjściowego składu na jego debiutancki mecz z Maltą w eliminacjach do mundialu w Rosji, nie jest dzisiaj nawet blisko kadry. Dla uświadomienia sobie jak to było dawno, wystarczy sobie przypomnieć, że w tamtym spotkaniu zagrali tacy zawodnicy jak Wayne Rooney, Gary Cahill czy Joe Hart.
Półfinał mistrzostw świata w Rosji
Tamte eliminacje to był pierwszy wielki sukces Southgate’a. Udało się je przejść bez porażki, choć trzeba też przyznać, że grupa nie była specjalnie wymagająca. W ogóle od zostania selekcjonerem do mundialu w Rosji Southgate poprowadził Anglików w 18 spotkaniach, z czego przegrał tylko dwa. Były to towarzyskie starcia z Niemcami i Francją. Z dzisiejszej perspektywy można by powiedzieć, że była to pewna przepowiednia dalszych losów Synów Albionu pod jego wodzą, które są przepełnione porażkami z tymi najsilniejszymi rywalami.
Do dziś Southgate ma łatkę trenera, który potrafi wygrać wszystkie mecze, które powinien wygrać, ale kiedy trzeba powalczyć z kimś równym sobie, bądź lepszym, to jego zespół nie dojeżdża.
I tak poniekąd było już na samym mundialu w Rosji. Anglicy trafili do grupy z Panamą, Tunezją i Belgią. I co? Tunezję pokonali, choć nie bez problemów. Panamę rozbili 6:1, co jest ich najwyższym zwycięstwem w historii występów na mundialach, ale na koniec… dostali w łeb od Belgii. Ale awans był. Co prawda z drugiego miejsca, ale był. Później trudna przeprawa i rzuty karne z Kolumbią, dość pewna wygrana ze zmęczoną Szwecją i… w łeb od Chorwacji w półfinale. Na koniec druga porażka z Belgią w meczu o trzecie miejsce.
Całe mistrzostwa świata trzeba jednak rozpatrywać w kategoriach sukcesu, bo znalezienie się w najlepszej czwórce na świecie nie przydarzyło się Anglikom od 1990 roku. Niedosyt pozostał, bo wszyscy liczyli na finał z uwagi na teoretycznie łatwiejszą drabinkę.
Finał Euro 2020
Pierwsza edycja Ligi Narodów? Udana. Anglicy zdołali wejść do play-offów i ostatecznie zajęli trzecie miejsce. Eliminacje do Euro 2020? Udane, choć też grupa niespecjalnie wymagająca. Zaledwie jedna porażka na wyjeździe z Czechami.
A sam turniej? To już jest naprawdę piękna historia, choć jednocześnie bolesna. Na pewno największy sukces Garetha Southgate’a. Trudno powiedzieć, żeby Anglicy wyjątkowo zachwycali, ale mieli dobrą passę. Z uwagi na specyficzny format Euro 2020, rozegrali niemal wszystkie mecze na Wembley. W grupie poradzili sobie dość pewnie, remisując tylko ze Szkocją i wygrywając po 1:0 z Chorwacją i Czechami. Tutaj trzeba im oddać, że w końcu zdołali uporać się z kimś z wyższego poziomu. W końcu Chorwaci to wicemistrzowie świata.
Podobnie było na kolejnym etapie, gdzie odprawili Niemców. Następnie rozbili Ukrainę, aż w końcu przyszedł mecz z Danią. I tam mieliśmy apogeum krytyki wobec Anglików. Drużyna Southgate’a była krytykowana za zachowawczy styl gry, ale przede wszystkim oburzenie w innych krajach wzbudzało to, że dzięki formatowi turnieju rozegrali tylko jeden mecz poza Wembley, gdzie inne drużyny musiały latać po całej Europie. W dodatku starcie z Danią zostało według wielu komentatorów wypaczone przez sędziów, którzy podyktowali kontrowersyjny rzut karny po lekkim padolino Sterlinga.
Synowie Albionu wygrali tamten mecz 2:1 właśnie po tym karnym i przysporzyli sobie całą masę wrogów. Doszło do tego, że w zasadzie mało który postronny kibic trzymał za nich kciuki w finale. A tam podopieczni Southgate’a napisali kolejną dramatyczną historię angielskiego futbolu. Mieli wszystko. Doskonale grali w obronie, cały naród się zjednoczył we wspieraniu drużyny narodowej, a w dodatku znów grali na własnym stadionie, gdzie przeważali ich kibice. Zaczęło się znakomicie, bo od trafienia Luke’a Shawa po kilku minutach, ale ostatecznie przegrali z Włochami po rzutach karnych.
A więc największy sukces i największa porażka Southgate’a. Z jednej strony doprowadził Anglików do pierwszego finału mistrzostw Europy w historii, ale z drugiej w opinii wielu zmarnował doskonałą okazję. W dodatku po turnieju angielskie szambo wybiło, bo piłkarze, którzy nie wykorzystali rzutów karnych, byli atakowani przez własnych kibiców na tle rasistowskim, a sam trener znalazł się pod ostrzałem, dlatego że nie trafił z wykonawcami jedenastek. – Odpowiedzialność za wybór strzelców biorę na siebie. Żaden z piłkarzy, którzy się pomylili, nie zostanie sam, przegrywamy i wygrywamy razem – mówił wtedy selekcjoner. Atakowano go ze wszystkich stron. Roy Keane wytykał mu, że nie można powierzać losów trofeum w ręce takiego dzieciaka jak Bukayo Saka.
Miażdżąca krytyka
Wtedy wydawało się, że dni Southgate’a są policzone. Skoro nawet po takim sukcesie nie miał najlepszej prasy, przypuszczano, że być może nawet sam zrezygnuje. Tak się nie stało, a federacja przedłużyła nawet jego kontrakt do końca 2024 roku. Przesądzone zostało to, że trener pozostanie na stanowisku przynajmniej do mundialu w Katarze, ale zapewne także do Euro 2024.
Czy tak się rzeczywiście stanie? Okres pomiędzy Euro 2020 a mundialem w Katarze jest absolutnie do zapomnienia. Anglicy co prawda przeszli niczym huragan przez eliminacje mistrzostw świata, ale znów – ich najsilniejszym rywalem była Polska prowadzona przez Paulo Sousę.
Southgate często jest krytykowany za zbytni pragmatyzm i ostrożność. Rzekomo nie potrafi rozstać się z pewnymi zawodnikami, stawia na nich, nawet kiedy ci nie dają zbyt wielu argumentów. W dodatku nie wykorzystuje w pełni potencjału ofensywnego drużyny i rzadko daje szanse nowym zawodnikom.
Idealnym momentem na eksperymenty była Liga Narodów 2022. Anglicy trafili do trudnej grupy z Niemcami, Włochami i Węgrami. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że spadkowicz jest już znany i są nim Węgrzy, ale okazało się zupełnie inaczej. To Anglia pożegnała się z Dywizją A, co jest dla niej chyba największą kompromitacją od dobrych kilku lat. A przynajmniej w erze Garetha Southgate’a.
Te wydarzenia tuż sprzed turnieju w Katarze całkowicie pogrążyły Southgate’a. Wszystko, co udało mu się wypracować, niemal runęło. Krytyka znów była nie do zniesienia, ale nie ma się co dziwić. W końcu, jak może być inaczej, kiedy Anglicy przegrywają na własnym terenie z Węgrami 0:4? W sumie tegoroczna Liga Narodów to trzy porażki i trzy remisy. Wynik katastrofalny i to w przeddzień mundialu, z którym wiązano wielkie nadzieje.
Ćwierćfinał mistrzostw świata w Katarze
Southgate spanikował i w Katarze przestał kombinować. Wrócił do punktu wyjścia. Odpuścił sobie pomysł gry z trójką obrońców i na początek wrócił do klasycznego ustawienia 1-4-2-3-1, które dobrze funkcjonowało na Euro. Postawił niemal na te same nazwiska, bo jedyną kluczową zmianą była obecność w składzie Jude’a Bellinghama zamiast Kalvina Phillipsa. Doszło nawet do tego, że selekcjoner nie zabrał na mistrzostwa chyba najlepszego obecnie angielskiego stopera Fikayo Tomoriego i postawił na duet obrońców John Stones i… Harry Maguire. O ile ten pierwszy udźwignął ciężar pomimo sporych problemów w klubie, to ten drugi już niekoniecznie, o czym może świadczyć jego występ w meczu z Francją.
I znów. Kolejny mundial i kolejna weryfikacja Anglików z silnym rywalem. Grupę przeszli jak burza, wygrywając z Iranem i Walią i remisując z USA. Później pokonali pewnie Senegal, żeby w ćwiećfinale – oczywiście w dramatycznych okolicznościach – przegrać z Francją. Pierwszy poważny rywal na turnieju i od razu w łeb. Ot, cała kadencja Southgate’a w pigułce.
Ale tym razem było nieco inaczej. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że Anglicy byli nieco lepsi od Francuzów, ale byli też nieskuteczni. Mistrzowie świata wykorzystali wszystkie okazje, które mieli, podczas gdy Harry Kane fatalnie przestrzelił kluczowego karnego. Najlepszy strzelec reprezentacji Anglii, kapitan i już legenda piłki na Wyspach zawiodła w kluczowym momencie.
Oczywiście, nie ma w tym winy selekcjonera. Przecież gdyby Kane wykorzystał karnego, być może dziś rozmawialibyśmy w zupełnie innym tonie. Gdyby Harry Maguire był w formie, to być może Giroud nie strzeliłby drugiej bramki dla Francji. Gdyby sędzia Sampaio dopatrzył się faulu Upamecano na Sace, to być może bramka Tchouameniego nie zostałaby uznana.
Cel na mundial w Katarze nie został osiągnięty, bo było nim osiągnięcie lepszego wyniku niż w Rosji. Ale Anglicy rozegrali naprawdę dobry turniej. Pech chciał, że trafili akurat na prawdopodobnie najsilnieszego rywala z możliwych już w ćwierćfinale. Rywala, który już w niedzielę może zostać mistrzem świata po raz drugi z rzędu.
Czas decyzji
Anglicy są dziś nieco zdezorientowani. Z jednej strony postęp, jaki zrobiła reprezentacja Anglii odkąd selekcjonerem został Gareth Southgate jest niepodważalny. Z drugiej strony nie udało się przez ten czas nic wygrać. Trener wciąż zdaje się nie wykorzystywać w pełni potencjału kadry i wciąż jest trochę za bardzo przywiązany do nazwisk. Ale to ostatnie daje mu akurat ogromny kredyt zaufania ze strony drużyny. Zawodnicy czują jego wsparcie i pójdą za nim w ogień. Tak samo jest w drugą stronę. Dlatego sami kadrowicze na pewno nie chcą zmiany selekcjonera.
Kluczowe pytanie na dziś jest takie: czy Gareth Southgate jest jeszcze w stanie dać coś tej drużynie? Rozwinął ją niewątpliwie, ale czy jest w stanie zrobić z nią kolejny krok do przodu?
Wśród ekspertów zdania są podzielone. Jedni mówią, że reprezentacja potrzebuje impulsu. Zmiany na trenera na takiego, który nie będzie już tak przywiązany do poszczególnych zawodników i będzie stawiał tylko na tych najlepszych. Nie będzie patrzył na żadne inne względy. Drudzy mają jednak wątpliwości, czy to nie rozbije jedności w drużynie, której nie udawało się wcześniej zbudować przez wiele lat.
Jedno jest pewne – o tym wszystkim zadecyduje… sam Gareth Southgate. Tak, dokładnie tak będzie. Federacja potwierdziła już, że nie ma wątpliwości i chciałaby kontynuować współpracę z obecnym selekcjonerem, ale ten jeszcze się waha. – W mojej głowie jest teraz wiele sprzecznych myśli. Jeśli zdecyduję się zostać, to chcę mieć pewność, że to dobre rozwiązanie i mam potrzebną do tego energię. Nie chcę za kilka miesięcy myśleć, że postąpiłem źle. Ostatni czas był dla mnie bardzo trudny – mówił Anglik po meczu z Francją
– Po ostatnich wielkich turniejach potrzebowałem sporo czasu, aż emocje opadną. Mistrzostwa pochłaniają mnóstwo energii, a po zakończeniu turnieju w głowie kłębi się tysiące myśli. Nie chce podjąć decyzji zbyt pochopnie – dodał.
Skoro Southgate się zastanawia, to w angielskich mediach mamy oczywiście giełdę nazwisk jego ewentualnych następców. A trzeba przyznać, że kandydatów jest sporo, bo to jednak fucha dość prestiżowa. Pochettino, Tuchel, Gerrard – to chyba te najpopularniejsze. Jeżeli obecny selekcjoner zdecyduje się ustąpić, to z pewnością będzie go kim zastąpić. Ale czy to będzie akurat najlepsze dla Synów Albionu? Można mieć co do tego sporo wątpliwości.
Czytaj więcej o reprezentacji Anglii:
- Rudzki: Tak śmierdzi strach. Karne już nie są dla tchórzy
- „Pirlo z Yorkshire” i jego droga na szczyt
- Wielka burza po historycznej klęsce. Gareth Southgate w ogniu krytyki
- Anglik, który odbudował się za granicą. Tammy Abraham wraca na salony
- Bukayo Saka: 20-latek, który wyważył drzwi do angielskiej piłki
Fot. Newspix