Na arenie mundialowej zostały już tylko cztery reprezentacje. Żarty się skończyły, rozpoczyna się właściwa gra o medale. Dziś jedni będą walczyć o to, żeby dać sobie szansę na obronę srebrnego medalu. Drudzy zaś pragną przywrócić dawną chwałę dla narodu, który czeka na triumf w uniwersum mistrzostw świata od 1986 roku. Obie ekipy mają potężne argumenty, żeby zbliżyć się do spełnienia swoich celów w finale, ale miejsce jest tylko jedno.
Kto je zajmie – Argentyna czy Chorwacja? Cholera, nie sposób przewidzieć wyniku takiego starcia. Nie na takim etapie turnieju, nie z dwoma znakomitymi drużynami niesionymi przez kapitanów-weteranów-wirtuozów. Owszem, obecnie to Argentyna jest stawiana w roli faworyta, co nie zmieniło się od samego początku. Mówisz „Albicelestes”, mówisz też „główni kandydaci do sięgnięcia po złoto”.
Chorwaci nie do zdarcia, ale nie gorsi są Argentyńczycy
Sęk w tym, że Chorwacja kilka dni temu wysłała do domu jegomości, o których mówiono w identycznym tonie. Ba, nawet z większym przekonaniem, że to zespół skrojony na miarę wielkiego sukcesu. W praktyce jednak okazało się, że Brazylia nie wytrzymała przede wszystkim bitwy mentalnej. Chorwacja wysłała sygnał, że na tym polu jest gigantem. I skoro dzięki cechom wolicjonalnym pokonała Neymara i spółkę, teraz liczy na powtórkę z Messim i jego paczką.
Ale znów możemy odbić piłeczkę – Argentyńczycy udowodnili, że kto jak to, ale akurat oni nerwy na wodzy trzymać potrafią. Do tego dorzucają element zadziorności, walczą z nożami w ustach, są jak wojownicy w koszulkach piłkarzy, z nawiązką odpowiadają na wszelkie prowokacje. Dobrze czują się w innym boju niż tym czysto piłkarskim. Słowem: nieustępliwość Chorwatów im niestraszna.
Coś jednak musi zadecydować o zwycięstwie lub porażce. Któryś z wojowników zejdzie na tarczy, nawet jeśli do końca na to nie zasłuży. Cztery lata temu na mundialu w Rosji stroną przegraną była Argentyna. W drugiej kolejce fazy grupowej mocno dostała po tyłku (0:3), wtedy „cuda” w bramce wyprawiał Willy Caballero. Trudno wyobrazić sobie podobny scenariusz na etapie półfinału tu i teraz, jednak warto pamiętać o tym meczu. To jeden z wielu dowodów na fakt, że Chorwacji po prostu nigdy nie można zlekceważyć. Jeśli to robisz, już po tobie.
Messi vs Modrić – na to starcie czeka świat
Argentyna to wie, lecz między wiedzą a wykonaniem zadania daleki dystans. Na pewno większy niż ten, który dzieli Messiego i Modricia pod względem wartości wnoszonych do reprezentacji. Obaj panowie są nieodzowni dla zespołu, tak samo ważni. Nieważne, że jeden ma 35, a drugi 37 wiosen na karku. Dla nich rzeczywiście wiek to tylko liczba, a skoro o liczbach…
W 2014 roku Lionel Messi przegrał finał mundialu i został najlepszym zawodnikiem turnieju. Cztery lata później ten sam los podzielił Luka Modrić. Dziś tylko jeden albo drugi ma szansę na to, żeby wyrównać rachunki z przeszłości. Muszą zwalczać się wzajemnie, pchać w stronę przepaści. I chyba nie trzeba mówić, że to będzie przeciekawa bitwa tytanów, może nawet w bezpośrednich starciach na boisku. Godna ludzi, którzy poprzez swój geniusz zasłużyli na smak Złotej Piłki. Pytanie, który bardziej zasłuży na dotknięcie innego trofeum ze złota czekającego gdzieś na horyzoncie.
Spotkanie po 16 latach
Sprawa jest prosta: wiele zależy od formy dnia, w jakiej znajdą się liderzy obu reprezentacji. Messi rozgrywa wybitne zawody, ma już 4 gole i 2 asysty, do tego bryluje w statystykach odpowiedzialnych za kreowanie gry, szczególnie w ostatniej tercji boiska. Nic nie wskazuje na to, żeby z Chorwacją nie podtrzymał tempa. Chce, żeby jego ostatni taniec na arenie międzynarodowej był zapamiętany na dekady.
Modrić zaś może nie jest najlepszym piłkarzem wśród Chorwatów na tym turnieju, ale i tak gra bardzo dobrze. Pełni rolę spoiwa między formacjami, łata dziury, jest takim Rakiticiem dla samego siebie sprzed czterech lat. Kompletnie nie daje po sobie poznać, że w następnym roku stuknie mu 38 lat. Robi robotę, unosi ciężar presji swoim doświadczeniem. Daje przykład kolegom, jak gra się w wielkich meczach.
Co ciekawe, w czasie swojej młodości Modrić i Messi spotkali się już w niecodziennych okolicznościach. 2006 rok, mecz towarzyski. Chorwat zalicza debiut w kadrze, a Argentyńczyk strzela pierwszego gola w koszulce Albicelestes. Teraz ich niezwykłe kariery w realiach reprezentacyjnych spinają się fajną klamrą po 16 latach. Ależ to jest historia. Nic, tylko liczyć na to, żeby z tej okazji dali koncert godny półfinału mistrzostw świata.
WIĘCEJ O MUNDIALU W KATARZE:
- Chorwacja jest jak Zlatko Dalić
- Chorwacja to stan umysłu. Chorwacja to dispet
- Josip Półfinałović, czyli Celtic już liczy pieniądze, a razem z nim Legia
- Białek z Kataru: Airport? This way! Jak odpadła Brazylia
Fot. Newspix