Czesław Michniewicz mógłby powiedzieć, że moja jest tylko racja, i to święta racja, bo nawet jak jest twoja racja, to moja jest mojsza niż twojsza, że właśnie moja racja jest racja najmojsza. I nikt nie powinien się temu specjalnie dziwić, bo od niemal pół wieku polską specjalnością jest grzebanie, kontestowanie i oprotestowywanie kolejnych selekcjonerów po zakończonych mistrzostwach świata przy niemal równoczesnym oburzeniu tych samych grzebanych, kontestowanych i oprotestowywanych kolejnych selekcjonerów.

Selekcjoner przemówił po krótkim okresie milczenia, które urosło do jakiejś absurdalnie złowrogiej rangi wobec wszelkiego rodzaju doniesień, informacji, newsów, plotek, filmików, klipów, porozumień, nieporozumień, prawd i półprawd. Wielu czekało na jego poranny występ w Radiu Zet, jakby Czesław Michniewicz latami trzymał język za zębami, a nie był chyba najbardziej otwartym na kontakt ze światem zewnętrznym sternikiem kadry narodowej w całej historii jej istnienia. Jakież też musiało być zdziwienie wszystkich zgromadzonych przed radioodbiornikami, gdy okazało się, że 52-letni szkoleniowiec nie powiedział niczego specjalnie sensacyjnego.
Spytano go o aferę z rządowymi premiami. Odparł, że „to była taka luźna i nic nie wiążąca rozmowa” z premierem, a potem „nie doszło do żadnej kłótni” w Katarze, w którym „drużyna tylko przez pięć minut podczas dwudziestu dni” rozprawiała na temat podziału pieniędzy i nie pojawił się przy tym konflikt interesów, bo trener od samego początku podkreślał, że bonus pieniężny należałoby podzielić po równo dla całej drużyny, którą naturalnie traktuje jako jeden organizm bez podziału na kategorie wagowe i ilościowe, transcedentalne i pragmatyczne. Ponadto trzeba nadmienić, że sam selekcjoner nie zamierzał partycypować w premii. Wniosek z tego taki, że najpierw premier to tak jawnie proponował, że aż nie proponował, a następnie nikt nie chciał nie chciał tej proponowanej lub nieproponowanej kasy dla siebie, ani prezes, ani trenerzy, ani piłkarze, no nikt, żadne zdziwienie…
Maglowano go w sprawie antyfutbolu. „Bardzo państwa przepraszam, ale obrałem złą taktykę na mundial. Tak czy nie?”. „Nie”. „Nasi piłkarze reprezentują taki poziom, że po prostu nie udało się nic więcej ugrać. Tak czy nie?”. „Nie. Zawsze można ugrać więcej”. Z Meksykiem można było nie wygrać, ale nie można było przegrać, przecież to jasna lekcja z historii i trzydziestu sześciu lat mundialowej niemocy. Z Argentyną tak się sprawa pokićkała po przerwie, że trzeba było przeliczać piłkarzy na ryzyko, taktyki na tabelę, liczyć kartki i kreślić scenariusze, więc siłą rzeczy nie można było grać w piłkę. Ale są jeszcze przecież mecze z Arabią Saudyjską i Francją. Tam się wiele rzeczy zgadzało, ofensywa kreowała okazje, jeśli selekcjoner utrzyma stanowisko, to tak właśnie będzie chciała grać ta reprezentacja, żadne zdziwienie…
Zagadywano go o szpilki w stronę obranej filozofii gry ze strony liderów. Taki świat, że „media zawsze będą z czegoś robić problem”, choć sam trener, do czego przyznaje się bez bicia, trochę się podpalił i zagalopował, sugerując, że jedna z redakcji powinna zastanowić się, czy jest sens wydawania pieniędzy na katarski wyjazd dziennikarza, który ośmielił się sformułować pytanie za pomocą cytatu. Poza tym Michniewicz długo rozmawiał z Lewandowskim, a w ogóle „to tego wszystkiego jest za dużo” i marginalne „tematy poboczne” przykrywają dyskusję o pryncypiach, żadne zdziwienie…
Czesław Michniewicz przekazał swoje mniej lub bardziej rozwinięte stanowisko we właściwie każdej palącej sprawie ostatnich miesięcy w polskim futbolu. Ani na tym nie wygrał, ani na tym nie przegrał, bo po prawdzie nie mógł na tym ani wygrać, ani przegrać. Przemawiał ładnie i zgrabnie, konkretnie i mięsiście, ale przy tym wszystkim po swojemu, nie zaszła w jego procesie myślowym żadna istotna refleksja, która dowodziłaby, że zmienił swoje podejście do prowadzenia tej reprezentacji. To on jest selekcjonerem. To on dobiera zawodników. To on ustala taktykę. To on spaja tę drużynę w całość. To on bierze za nią odpowiedzialność. Tylko to już wszystko wiemy. I szkoda, że nie dowiedzieliśmy się z tego wywiadu niczego nowego.
Kibice swoje.
Pochlebcy swoje.
Krytycy swoje.
Zaprzyjaźnieni dziennikarze swoje.
Zwaśnienie dziennikarze swoje.
No i selekcjoner, ten główny w kraju czterdziestu milionów selekcjonerów, też swoje. Bo jedno doskonale unaoczniła ta selekcjonerska kadencja Czesława Michniewicza. Człowiek na ławce trenerskiej reprezentacji Polski jest w stanie jednym ruchem podzielić cały kraj, żeby następnie go połączyć. Zawsze prędzej czy później zacznie nim rzucać i targać szalona amplituda emocji. W kluczowych momentach przed jego oczami zawsze przelatywać będzie cały dotychczasowy futbolowy żywot – wszystkie wzloty i upadki, wszystkie smutki i radości, wszystkie porażki i sukcesy. Będzie miał się za najmądrzejszego. Skłóci się z mediami. Dokona rozpoznania – kto wróg, kto przyjaciel.
I, wreszcie, ten człowiek na ławce trenerskiej reprezentacji Polski będzie miał szereg problemów po zakończonych mistrzostwach świata.
Tak już od prawie wieku.
Tak to wyglądało w 1978 roku. Jacek Gmoch dysponował wówczas prawdopodobnie najsilniejszą ekipą, jaka kiedykolwiek pojechała na mundial w biało-czerwonych barwach, ale miał skłócić całą drużynę i wprowadzić wrogą aurę, która doprowadzała do „szatniowych rękoczynów” i „przepychanek przy stołach ping-pongowych”, do tego na każdy mecz wybiegała inna jedenastka, a on nad tym nie panował i nie potrafił sklecić zgranego zespołu z kilkunastu mocnych postaci, więc stracił pracę krótko po powrocie z Argentyny.
Tak to wyglądało w 1982 i 1986 roku. Antoni Piechniczek najpierw miał dosyć już po hiszpańskim mundialu, po którym był przemęczony i chciał zrezygnować, ale zatrzymali go politycy i działacze, następnie zaś decyzję o odejściu podjął przed meksykańskim czempionatem, a kiedy ogłosił ją po porażce z Brazylią, spotkał się z narodową krytyką za pozostawienie zespołu w kiepskim stanie.
Tak to wyglądało w 2002 roku. Jerzy Engel uwierzył w wielkość „Futbolu na tak”, skłócił się ze środowiskiem, gadał o złocie, więc nie było czego po nim zbierać, kiedy po laniu od Korei Południowej i Portugalii wracał do Polski na tarczy.
Tak to wyglądało w 2006 roku. Paweł Janas wywołał skandal brakiem powołania dla kilku gwiazd, wysłał kucharza na konferencję prasową, ni to się „wpierdalał”, ni to się „nie wpierdalał”, żeby nadeszło nieuniknione – porażka na niemieckiej imprezie.
Tak to wyglądało nawet w 2018 roku. Adam Nawałka przekombinował. Szwankowało wszystko – od przygotowania fizycznego, przez pomysłu na grę i ustawienie, po atmosferę w grupie i formę liderów. Ludzie przestali kupować „nawałkizmy”, potrzebowali odmiany i miło, bo całkiem miło, delikatnie, bo delikatnie, subtelnie, bo subtelnie, ale ta udana kadencja dobiegła końca.
Skoro tak wygląda perspektywa historyczna, to absolutnie nic dziwnego, że w międzyczasie nie trzeba było występów na największych turniejach piłkarskiego czterolecia, żeby kolejni selekcjonerzy odchodzili w klimacie mniejszych i większych toksyczności i skandali. Zbigniew Boniek. Leo Beenhakker. Franciszek Smuda. Waldemar Fornalik. Jerzy Brzęczek. Paulo Sousa. Każde nazwisko niesie za sobą jakieś złe reprezentacyjne skojarzenie. Nie ma w tym przypadku.
Czesław Michniewicz też jest, jaki jest, ma rację i głosi prawdę. Swoją rację i swoją prawdę. Piłka nożna już taka jest, że każdą tezę można obalić i każdą tezę można obronić, selekcjoner korzysta z tego błogosławieństwa. Polska już taka jest, że każdy kłóci się z każdym, a w aferkach i aferach rzadko uczestniczy tylko jedna osoba, więc łatwo rozmywać odpowiedzialność, i selekcjoner korzysta z tego środowiskowego przywileju. Czy można mieć do niego o to pretensje? Można i nie można, taka racja i taka prawda.
Jeśli zostanie na stanowisku, to jako Czesław Michniewicz.
Jeśli odejdzie ze stanowiska, to jako Czesław Michniewicz.
Ma prawo być zadowolony z poprowadzenia reprezentacji Polski do wygranego barażu ze Szwedami, do utrzymania w Lidze Narodów, do wyjścia z grupy i zagrania w 1/8 fazy pucharowej mistrzostw świata w Katarze podczas niezwykle burzliwej i zaledwie rocznej kadencji, bo jest to wynik, który broni się na każdym poziomie słownikowej definicji wyniku – „to, co zostało osiągnięte na skutek jakichś działań”. A ludzie mają prawo czuć się niezadowoleni z ogólnego obrazu i kierunku rozwoju wspólnego dobra, jakim jest reprezentacja Polski.
I każdy może okopać się w swoim dołku.
Tylko, czy to przypadkiem nie jest droga donikąd, którą podążamy już stanowczo zbyt długo, żeby przechodzić obok tego wszystkiego z miną gorzkiego zobojętnienia?
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Premie, rodziny i inne afery wokół reprezentacji Polski. „Mocno to rozdmuchano”
- „Zrobiono z nas nie wiem jakich chciwców”
- Kulesza: „Nie ma złości między mną a Michniewiczem”
- Koszty już poniesione. Dlaczego dobry moment na zmianę selekcjonera jest właśnie teraz
Fot. 400mm.pl
Pilkarze, nie martwcie sie, Czesiek wykona zaraz pare telefonow i zalatwi te kase od Matiego.
Gdyy mieli chonor, to dali by tę kasę na Ukrainę, któa za nas walczy.
Gdybys mial honor, to nie pisalbys swoich gownianych wysrywow GLABIE
Ps. Kup sobie słownik ortograficzny, inteligencji ci to nie poprawi, ale moze bedziesz wiedzial jak pisac poprawnie
zapomniales kropek poprawny wysrywie
A ta Ukraina ma fajne cycki?
Ja pierdole.
Ukraina tak walczy za Polaków, że ich ministrem spraw zagranicznych został chłop który na równo traktuje nas i hitlerowskie niemcy.
Stare powiedzenie aktualne – nie odwracaj się plecami do ukraińca. Bo może wbić nóż w plecy
Nie kumam, to chyba dobrze skoror hitlerowskie Niemcy to był ich sojusznik w czasie wojny i wyzowliciel spod ZSRR (choc wyszło ze na krótką chwilę ale co zrobić)
Daj kasę na słownik
Bla bla bla. Wykonał dobrą robotę, oby został na dłużej. Trzeba tylko grać jak z Francją.
0:3 to świetny wynik
„Polska już taka jest, że każdy kłóci się z każdym” ludzkość kolego taka jest, Polska pod tym względem nie jest wyjątkowa
to było moje Czesławisko
Generalnie bycie selekcjonerem w reprezentacji Polski to niezłe (na polskim rynku trenerów) pieniądze ale w chuj problemów. Pytanie czy ta kasa jest warta całego tego cyrku i czy znajdzie się kiedyś polski trener, który powie, że nie chce prowadzić reprezentacji seniorów.
Obawiam się, że przyjdzie taki moment kiedy zechcemy mieć za trenera Marka Papszuna, to będzie jakoś po zdobyciu z Rakowem mistrzostwa i awansie do Ligi Mistrzów, a on wtedy powie… gońcie się, nie chcę mieć nic wspólnego z tym grajdołkiem pseudoekspertów i troglodytów.
Chyba w kontekście działaczy.
Myślę że trener który ma odwagę (zagrać ofensywnie iść do przodu) i jest zrównoważony emocjonelnie i widzi rzeczywistość mógłby tu trenować kadrę – kimś takim zdawał się być sousa póki nie wywinął tego cyrku. Brzęczek i Michniewicz poprostu sobie psychicznie nie dają rady z mediami. Do mediów trzeba mieć dystans jak np. Nawałka. Nawałka nie był wybitnym selekcjonerem ale na głowe nie dał sobie wejść. Brzęczek i Michniewicz popadali w skrajności – brzęczek dał się gnoić i dlatego większość chciała jego zwolnienia, Michniewicz z kolej jest gburowaty i uparty, przywiązany do swojej gnojowicy taktycznej – obaj jednak łączy to samo – budowanie oblężonej twierdzy i robienie z siebie ofiary – to trochę takie Polskie – lubimy być ofiarami bo wtedy wygodniej znaleźć wymówkę na porażkę.
Mądre słowa
Świadom swoich braków i zagrożenia – pewnie by odmówił. Ale u nas, każdy to Napoleon, Aleksander Wielki, czy kto tam, tylko mu sytuacja nie sprzyjała.
To jest jak w tym starym żarcie o jamniku.
Andrzej miał grubego i starego jamnika. Pewnego dnia ten jamnik przychodzi do niego i mówi: „Słuchaj Andrzej, weź mnie wystaw na wyścigi chartów”. Andrzej Zdziwiony patrzy na jamnika. „No stary, weź mnie wystaw, wygram”. Gościu myśli „kurde zwariowałem jamnik do mnie gada”. Jamnik dalej: „No weź mi zaufaj, mówię ci, wygram na bank. No uwierz we mnie”. W końcu po paru przemyśleniach doszedł do wniosku, że skoro jamnik do niego gada to musi być wyjątkowy, wiec postawił na niego wszystkie oszczędności i dom w hipotekę. Przyszedł dzień wyścigu. Charty popędziły do przodu, zostawiając skundlonego jamnika w tyle. Kiedy charty dobiegły do mety, jamnik po przeczłapaniu kilku metrów rozpłaszczył się zasapany na ziemi. Facet wkurwiony na maksa podbiega do swojego jamnika i pyta: „Jamnik!? Co się do chuja jasnego stało???” a jamnik na to „Nie wiem Andrzej… naprawdę nie wiem, jestem tylko starym grubym jamnikiem…”
PZPN zatrudnił trenera, który zawsze grał obrzydliwy autobus i (co najmniej) kręcił się wokół sprzedawania meczów. Teraz na mundialu zagrał obrzydliwy autobus i (co najmniej) postawił kłótnię o miliony premii wyżej niż najważniejszy mecz ostatnich dekad. Co się do chuja jasnego stało?! Nie wiem, Czarek, naprawdę nie wiem, jestem tylko starym grubym jamnikiem.
Z Sousą było dokładnie to samo – po tym, jak odszedł, wszyscy zachowywali się jak zdradzone nastolatki (do dziś mam bekę z wpisów Michała Pola, którzy naprawdę przeżywał to, jakby przyłapał Sousę w łóżku z innym facetem), które były zaskoczone, że ich wybranek odszedł do innej mimo, że jego wcześniejsze „związki” kończyły się w podobny sposób, w atmosferze skandalu. Nie wiem, na co liczyliśmy, że z nami ta miłość to jest na zabój? Więc niech nikt nawet nie próbuje mi wmawiać, że my tych kandydatów prześwietlamy i skautujemy w jakikolwiek sposób
Z Sousą nie była zła gra – były złe powołania i wystawiania do składu. Gra bez piłki była obiecująca a że nasi nie umieja grac krótkimi podaniami piłką to wiemy od zawsze. Poprostu nauczenie ich tego to jakies 5 do 10 lat a nie rok.
Po roku pracy Sousy z reprezetacja bylo w ryj od rezerwowych Wegrow na Narodowym , a azeby wygrac z Andora 4:1 to trzeba bylo grac w jedenastu na dziesieciu.
No i Sousa, podczas swego selekcjonerstwa, przegrywal kazdy mecz, a wygrywal – z kim wygrywal – niestety.
Powinno byc: ” przegrywal kazdy wazny mecz”.
Próbując grać piłką poprostu musimy swoje przegrać. Nie ma innej drogi do nauczenia się niż droga po błędach… Nie popełniając tych błędów nigdy się nie nauczymy grać nowocześnie. Na tym polega tragedia polskiej piłki – że debile ją oglądający i ją komentujący są wynikomanami i nie rozumieją że trzeba poświęcić wynik teraz – grać kombinacyjnie, uczyć się, by grać dobrze w piłkę i mieć wyniki za 10-15 lat grając ładnie. Nie ma cierpliwości w Polsce i dlatego nigdy nie wygramy MŚ ani euro. Bo jeżeli nie zmienimy stylu to zawsze będziemy grać o wyjście z grupy i będziemy robić lage i bronić całą 11nastką w desperacji i przegrywać. Prosta kalkulacja. Drużyny które wygrywają mistrzostwa grają ofensywnie i kombinacyjnie, grają agresywnie z piłką i bez – jednej grecji wpadło grając inaczej jak ślepej kurze ziarno i tyle. Ale to wyjątek od reguły.
Za 10-15 lat ? A dlaczego nie za 30 albo 50?
Dokładnie, także nie rozumiem czemu mają służyć te wywiady z Czesławem.
„Ale są jeszcze przecież mecze z Arabią Saudyjską i Francją. Tam się wiele rzeczy zgadzało” – gówno a nie się zgadzało.
Ten mecz z Arabią Saudyjską to już widać że będzie największe kłamstwo kadencji Grubego. Przestańcie tworzyć razem z nim narrację, że to był jakiś dobry mecz, bo to był mecz FATALNY. Z Arabią Saudyjską mieliśmy całe 36% posiadania, a oni mieli dwa razy więcej strzałów wszystkich (16 – 8) i strzałów celnych (5 – 3).
Dzięki temu, że udało się strzelić gola po jedynej składnej akcji w pierwszej połowie (oczywiście po ladze) i jedynym celnym strzale sprawia, że teraz się zaczyna opowiadanie jaki to hoho był udany i ofensywny mecz. Chuja był, a nie udany i ofensywny, Arabowie gonili wynik, to się i trochę otworzyli, przez co naszym murarzom udawało się dostać pod ich pole karne, co nie zmienia faktu, że oni w drugiej połowie mieli jeszcze większą przewagę niż w pierwszej (71% ich posiadania). I to była, powtarzam, Arabia Saudyjska, którą już taki beznadziejny Meksyk totalnie zdominował (strzały 25-10, celne 10-2), nie mówiąc o Argentynie, która przegrała wyłącznie dlatego, że nie umiała trafić do bramki.
Każdy, kto ma chociaż śladową umiejętność zapamiętywania dobrze wie, że w grupie chujowe były wszystkie trzy mecze Polaków.
U Cześnika działa to inaczej. Pozytywny wynik jest? No jest, więc wszystko jest zajebiście!
Dobra, właśnie dowiodłeś, że w piłce nożnej nie liczy się wynik, tylko liczy się procent posiadania piłki i milion innych głupkowatych statystyk. Im bardziej te statystyki udziwnione, typu expected goals (to już jest jakieś kuriozum do kwadratu, ale jak widać warto się tym podniecać, bo wtedy jest się cool i „widzi się więcej”), tym lepiej.
Kilka lat temu po meczu Czechy – Polska Antoni Piechniczek zauważył, że mieliśmy więcej rzutów rożnych, więc nie było źle. Ależ był hejt, ale było śmieszkowanie. Że rzuty rożne, hahahaha, stary i głupi Piechniczek, a wynik 0-2 mówi wszystko. Ten zaś o rzutach rożnych.
Dzisiaj odmiana o 180%. Wynik się zgadzał, ale przecież Arabia miała tyle a tyle procent posiadania piłki, tyle a tyle expected goals, tyle a tyle podań w trzeciej tercji, tyler a tyle lewy obrońca spojrzał w prawą stronę, a u nas ani razu.
No a wynik? Ale co tam wynik, przecież procent posiadania piłki i tak od nowa.
Występ był jaki był. Od początku była mowa: trzeba wyjść z grupy i to jest cel, a potem się zobaczy, co będzie dalej. No to wyszli z grupy i się zobaczyło co będzie dalej. Otóż nic nie było dalej.
Jeśli wyjście z grupy to kompromitacja, to wolę jednak tak się kompromitować niż osiągac sukcesy nie wychodząc z grupy.
Wynik jest ważny, najważniejszy, ale nie może być tak, że inne parametry całkowicie się nie liczą. Też są istotne, bo pokazują wiele rzeczy typu w jakim miejscu jesteśmy i dokąd zmierzamy. Nie można wiecznie polegać na farcie i na nim się ślizgać, bo to jest dość lichy fundament.
Oczywiście, że wynik także może być zafałszowany. Ale w naszym przypadku na tym mundialu nie był zafałszowany. Meksyk nie zrobił nic, żeby być lepszym od nas. Nasz plan na mecz z Meksykiem był taki: nie przegrać. Bierzemy jeden punkt i sobie sprawę awansu załatwimy w innych meczach. W dodatku wiemy, że się pojawi setka w meczu z Meksykiem i ją trzeba będzie wykorzystać. Wtedy zamiast punktu będą trzy. I taka setka była, tylko ją zmarnowano. Czy naprawdę uważasz, że Meksyk był lepszy w meczu z nami? Bo ja uważam, że gdyby grano jeszcze trzy godziny, to by nam gola nie strzelił. I my jemu też nie. Plan minimum był taki: mieć 4 punkty po dwóch meczach i na koniec grać z rezerwami Argentyny i podzielić się punktami. Oni na koniec 7, my 5, Meksyk 4, Arabia 0. Trochę się to pokomplikowało, ale na koniec było jak miało być. Oczywiście Meksyk mógł wygrać 3-0. No mógł. Ale nie dał rady. Nie zrobił więcej od nas, by z tej grupy wyjść.
Tylko, że my mecz z Meksykiem graliśmy już po porażce Argentyny i doskonale wiedzieliśmy, że bez zwycięstwa będziemy obsrani do ostatniej chwili. Ten kiepski Meksyk trzeba było wziąć za mordę i ruszyć, bo oni też zdawali się, że wyszli po remis. I nawet oni mogli widzieć w tym większy sens, wszak mieli Arabów na końcu i mogli ich powieźć, czego nie zrobili.
Wyjść z grupy można nawet przegrywając jeden mecz 0-10, drugi 0-1 a trzeci wygrywając 1-0. Da się, jeśli wszystko się dobrze ułoży w pozostałych meczach. Można wyjść z grupy grając totalną wujnię i też szczycić się „awansem”. Można usprawiedliwiać Cześka na różne sposoby, można go krytykować on i tak sam wszystko zbagatelizuje tak jak swoje 27 godzin pogawędek z Fryzjerem. Ale w tym kraju już zwalniano selekcjonera za styl a nie za wyniki – i to było nie tak dawno.Jakoś wielkiego oburzenia tym faktem nie było.
Z grupy to można wyjść nawet remisując 0-0, 0-0 i przegrywając 0-5. A potem mając cztery razy wynik 0-0, wygrać karne i zdobyć złoty medal. A można nie wyjść z grupy mając 3-0, 3-0 i 0-1. Co do Brzęczka: zwolniono go niepotrzebnie, bo powinien być na Euro, gdzie pewnie byśmy wygrali ze Słowacją, przegrali gładko z Hiszpanią i Szwecją i może byśmy wyszli z trzeciego miejsca. Finalnie byłoby lepiej, albo nie gorzej niż za Sousy. Ale jednak sprawa Brzęczka i Michniewicza to nie są tematy powiązane, więc nie rozpatrujmy ich razem. Wtedy był Boniek, teraz Kulesza, itd.
Są sprawy powiązane stanowiskiem selekcjonera reprezentacji. Ale niechby już nawet Michniewicz został selekcjonerem i coś naprawdę osiągnął, nie będę narzekał. Niemniej sprawa Brzęczka sama jakoś tak wraca, gdy czyta się linię obrony Michniewicza tutaj, na tym portalu. Te same argumenty, które służyły przeciw Brzęczkowi, tutaj albo nie padają, albo są argumentem za Michniewiczem. Reprezentacja Brzęczka brzydko grała, to selekcjoner winien. Teraz brzydka gra, to wina samych piłkarzy lub zwyczajnego pragmatyzmu selekcjonera, który należy docenić. Brzęczek nie wykorzystywał potencjału Lewandowskiego, u Michniewicza to znów kwestia pragmatyzmu, bo przecież defensywa taktyka itepe. Atmosfera wokół reprezentacji Brzęczka aż zachęcała do zwolnienia selekcjonera, teraz atmosfera też nieszczególna, ale to już nie selekcjoner winien, bo przecież jest sympatyczny. Brzęczek uparcie trzymał się ulubieńców, co było jego winą. Michniewicz trzyma się ulubieńców, ale to zrozumiałe, bo im ufa. Przecież niemal każdy z argumentów przeciw Brzęczkowi pozostaje aktualny przeciw Michniewiczowi. Może dlatego właśnie tak ciągle się Brzęczek przypomina.
Nie mam przekonania co do zwycięstwa ze Słowacją. Padaka z Łotwą u siebie, parodia piłki w Macedonii, w dupę w Słowenii i tragiczne 0-0 z Austrią. Wygrał eliminacje w cuglach, ale ta Słowacja to był poziom tych pasterzy, z którymi tyle się męczyliśmy.
Ja sie oburzalem zamiana Brzeczka na Souse, i moj szwagier i sasiad mieli tak samo – uwazalismy , ze ta zamiana to debilizm polaczony z idiotyzmem.
Ja wiem, że to trudno ogarnąć myślą, ale jak masz statystyki takie jak z Arabią, to uda ci się wygrać jeden mecz na dziesięć, no może w porywach dwa, przy szczęściu. I taki się nam akurat, przy wybitnie szczęśliwym splocie okoliczności (100% skuteczności, obroniony karny) trafił, no zajebiście, tylko że akurat z drużynami pokroju Arabii Saudyjskiej to my powinniśmy wygrywać, przy delikatnych szacunkach, osiem na dziesięć meczów.
No zgoda. Arabia mogła strasznie tego meczu żałować. Coś jak my w 1978 z Argentyną. Tez 0-2, też zmarnowany karny przy 0-1, też wiele okazji i też na koniec porażka. No ale tylko to po tamtym meczu zostało. Nie zostaliśmy moralnymi mistrzami świata 🙂 Dlatego teraz nie wolno się biczować, bo styl był nie taki. No był nie taki. Popatrz: Hiszpania wygrała mundial wynikami 1-0 w fazie pucharowej w 2010 r. Cztery razy wygrała po 1-0. Styl koszmarny…
Teraz miała fajne 7-0, w 1998 fajne 6-1. Ale którą Hiszpanię woleliby tamtejsi kibice? Tę z 2010 z jej 1-0, czy tegoroczną z 7-0?
Mundial to jest ostatnia impreza, gdzie liczyć się powinien styl. To jest impreza w stylu „jakkolwiek, byle do celu”. A piłka jest sama w sobie tak piękna, że sama potrafi takie plany fatalnego stylu zniszczyć. Przecież gdyby nam Arabia wbiła gola na 1-0, to byśmy się musieli otworzyć i już od razu mecz byłby inny. Gdyby nam Meksyk wbił na 1-0, to tak samo nie gralibyśmy autobusem. Gdyby Meksyk miał 3-0 z Arabią, to nie bronilibyśmy 0-2 z Argentyną. Byłoby inaczej. No ale właśnie – trzeba mieć zimna głowę i analizować, co dzieje się wokół. Maroko jest w 1/4, a z Chorwacją i Hiszpanią nie zachwyciło. Była gra na 0-0 i czekanie czy coś się zdarzy. Nic się nie zdarzyło, ale są tam gdzie są.
Dominik weź ty kurwa wypierdalaj adwokacie knura. Plan był taki żeby zdobyć punkt z rezerwami Argentyny xDDD
Trochę mi ciebie żal, że jesteś takim prymitywem.
1. Przezywasz zdarzenia, które nie mają związku z twoim życiem.
2. Masz emocjonalny stosunek do Michniewicza, było nie było obcego ci człowieka.
3. Używasz wulgaryzmów, co oznacza, że masz poważne braki w intelekcie (łaskawie piszę o jakimkolwiek intelekcie, ale to tylko taka grzeczność z mojej strony).
4. Znasz te wulgaryzmy, co oznacza, że obracasz się w równie prymitywnym środowisku.
5. Dowodzisz, że inaczej nie umiesz i to jest w sumie smutne. Tak smutne, bo jesteś brzydki, odpychający, wulgarny…
A świat powinien być piękny. Ty jednak do jakiegokolwiek piękna nie pasujesz. Jesteś brzydki, w każdej postaci. Po ludzku mi ciebie żal, bo kocham piękno.
,,Swiat powinien byc piekny .. Ja kocham piekno „” Naprawde wzruszylem sie. Ale jak reprezentacja chuja gra i nie ma z tym pieknem nic wspolnego to juz piekna nie kocham tylko kocham prymitywny antyfutbol i pieknego SWINIAKA
Dobra bajek nie opowiadaj . 90 % ludzi ma wyjebane na taką reprezentacje . Wstyd gdzies za granicą komentowac ze znajomymi ten wystep
A po jakiemu ty troglodyto od „ma wyjebane” z tymi ludźmi zagranicą będziesz rozmawiał, skoro ty buraku po polsku nie ogarniasz bez wulgaryzmów.
Wiem, wiem – jak sobie powyklinasz – to się taki macho czujesz, taki ważny, prawda? Taki dowartościowany…
Zagranicą pewnie podajesz się za Ukraińca, bo wstyd być Polakiem, prawda?
Kurde bele, kolego – koszmarnym stylem wygrała MŚ, a nie dotarła do 1/8 finału! Znaj proporcje, mocium panie.
Na gównianej grze możesz się zlizgnac raz, z czasem będą wpierdole jak z Argentyna i Francją.
Dzieki za glos rozsadku.
Niektorzy zdaja sie albo nie rozumiec, albo zapominac , ze w meczu pilkarskim licza sie bramki, a nie celne/niecelne strzaly, rzuty rozne, czy tez procent posiadania pilki.
U grubego dobry wynik=dobry mecz i na tym polega oszustwo. A prawda jest taka że można zagrać fatalny katastrofalny mecz i go wygrać i odwrotnie można zagrać fenomenalny mecz i go przegrać bo rywal zrobi 1 strzał desperacki z połowy i wygra mecz. Michniewicz to taki sprzedawca garków w jeszcze większym stopniu niż Sousa, bo sousa się bronił z hiszpanią i anglią pressingiem i agresywną obroną – michniewicza absolutnie nic nie broni.
gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka byłaby Arabia wielka
Gość z pokonania 64 kraju wg FIFA zrobił legendę. Już się boję jakby się zagrzał po pokonaniu Albanii 1:0. Chyba trzeba bez pomnika Czesława się nie obejdzie
Gosc awansowal, bo , w oglnym rozrachunku , okazal sie lepszy niz 13 kraj wg FIFA.
Dzieki temu gosciowi bylismy na pilkarskich salonach w Katarze i odeszlismy od schematu mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor.
genialnie Pan to ujął
On i racja? Jedynie spocona racja 🙂
Rozmoczony wurst w amarenie.
Czesiu
zdajesz sobie sprawę że awansowaliśmy do 1/8 – czyli do najlepszej SZESNASTKI MISTRZOSTW ( czyli osiągnęliśmy to samo co Polska w 1974 czy 1978 awansując do finałów MŚ bo wtedy grało 16 drużyn , nota bene )
głównie dzięki tzw. sprzyjającemu zbiegowi okolicznośći ??
Czy zdajesz sobie sprawę że gdyby np. Argentyńczycy zamiast tolerować tego „chodzonego ” zafundowanego przez Ciebie
powiedzieli sobie ” ch… z kosą z Meksykiem , robimy z Leo Króla Strzelców i jedziemy z Polską na maksa ”
to wióry by z Was leciały ???
Złotousci .
To najwieksze przeklenstwo polskiego futbolu
Michniewicz powinien miec limit 20 zdan na odpowiedz bo w opowiadaniu bajek jest lepszy niz Kornel Makuszynski
Reprezentacja to szczyt szczytów, tak naprawdę jest mi obojętne co i jak teraz gra. Prawdziwy problem naszej kopanej to struktury Wojewódzkich związków piłki nożnej. Szkoda gadać.
Zdecfydowane NIE dla grubasa! To będą zmarnowane 2 lata, stagnacja i bolący dla oka futbol. Chyba tylko naiwniak sądzi, że Czesiek w wieku 52 lat nagle przestawi się na ofensywną taktykę. Prócz stagnacji nic się po tym typie nie spodziewam. Acha – i jego szemrana przeszłość też nie jest bez znaczenia. Czy do bycia selekcjonerem naprawdę nie trzeba żadnych kwalifikacji moralno – etycznych i zwykłego kręgosłupa? czy najbliższy przyjaciel gangusa może pełnić tę zaszczytną funkcję?
Jaką złą historie niesie za sobą Fornalik?
Z innej beczki – złe historie to nie tylko domena trenerów, ale również kopaczy. Szkoda je wszystkie wymieniać, ale podam tylko jedną – czy ktoś pamięta jak hejtowany był przez kolegów (również w wywiadach) Ludovic Obraniak, gość który pokornie przyjeżdzał na zgrupowania, trochę poróżnił się z Waldkiem i jak bardzo wobec tego był jechany? Wtedy poczuł on polskie piłkarskie piekiełko i nic dziwnego, że szybko spierdolił. Pomimo tego w wywiadach broni Polski i wyraża się bardzo ciepło, dlatego ma u mnie szacunek a ówcześni kopacze nie.
„Jaką złą historie niesie za sobą Fornalik?” – nie no, żadnej. Poza tym, że była to najchujowiej grająca reprezentacja od kadencji Bońka.
Janek, przeloguj się.
Oj Mazurek piesku…
Po rejteradzie Sousy, gdy wszystko wskazywało, że Michniewicz zostanie selekcjonerem mówiłem, że:
-jestem sceptyczny w kwestiach jego kompetencji, bo to trener przeceniany, a to że niby „doskonały z niego strateg” to mit, bo w gruncie rzeczy jego granie z poważnymi rywalami, to murarka i modlitwa,
-jestem absolutnie przeciwny z uwagi na mglistą, niewyjaśnioną przeszłość Michniewicza, a sam zainteresowany nie jest zainteresowany (ciekawe dlaczego?) by niejasności wyjaśnić i stosuje wymówki dla idiotów.
Ten człowiek nigdy nie powinien być w ogóle rozważany na stanowisko selekcjonera, a i moje obawy natury sportowej po prostu się ziściły.
Co do dzisiejszego wywiadu radiowego, to w sumie można było odnieść wrażenie, że to taka powtórka z programu ze Stanowski, w którym Czesław jakoby zakończył ostatecznie kwestie swej przeszłości, a naprawdę nie wyjaśnił nic, mówił może i sporo, ale nie powiedział nic nowego i z pewnością nic, co by sprawiło, że nurtujące najbardziej problemy zostały wyjaśnione. Dziś było tak samo. Sporo pitolenia, sporo znanych już wcześniej frazesów, ale ta rozmowa absolutnie niczego nie wniosła do dyskursu o osobie selekcjonera.
„Po turnieju będę walczył o swoje dobre imię. Teraz priorytetem jest dla mnie dobro reprezentacji i ta decyzja ma na celu zapewnienie jej optymalnych warunków przygotowań przed wyjazdem do Kataru.” A to słowa Michniewicza wypowiedziane po tym, jak wstrzymał działania prawne przeciw Jadczakowi.
Panie Michniewicz, mundial dla Polski się skończył. Czas bronić swego dobrego imienia i spotkać się z autorem „szkalującego” pana tekstu w sądzie. Dotrzyma pan słowa?
Wszak Jadczak pana oczernił i kłamał w swoim tekście pt. „Czesław Michniewicz, Lech Poznań i ustawione mecze w tle. 27 godzin rozmów z szefem piłkarskiej mafii.”
Michniewicz niczego nie wyjaśnił, bo jak niby miał to zrobić? Istnieje przecież tylko jedno spójne, logiczne wyjaśnienie 27 godzin rozmów z Fryzjerem i największego ich natężenia tuż przez ważnymi meczami w tym na numery, których ten ostatni używał do ustawiania meczów. A nie został skazany, bo nie był tak tępy jak te wszystkie Forbrichy, Reissy, Dusze itp. i przyjął strategię, która była jedyna sensowna – rozmawiał tylko i wyłącznie z Fryzjerem, zawsze sam na sam, zawsze bez świadków i nigdy z nikim innym (poza jednym przypadkiem, kiedy Fryzjer gadając z Wójcikiem zadzwonił też do Michniwicza i puścił go na głośnomówiący). I ten sposób zadbał o to, by nigdy nie było żadnych świadków tych rozmów i dlatego prokuratura nie ma żadnych twardych dowodów przeciwko niemu (bo Fryzjer nigdy Michniewicza nie wsypał).
Ale wierzyć w to, że przez 27 godzin rozmów Michniewicz z Fryzjerem nie ustawili ani jednego meczu może tylko idiota.
I taki ktoś powinien był zostać selekcjonerem?
Oczywiście, że nie. Ale oczekiwanie, że sam zainteresowany cokolwiek „wyjaśni” jest bardzo naiwne.
Jestem ciekaw czy szumnie zapowiadana przez Czesia akcja wobec Sz. Jadczaka coś wyjaśni . Jakośc wydaje mi się że Jadczak idąc na zwarcie nie ma jakiś asów w rękawie. Może być wesoło
Łukasz P. jest wybitnym reprezentantem… teraz już tylko Fryzjera na prezesa…
GTFO
Nie rozumiem o czym jest artykuł. O tym, że Michniewicz jest Michniewiczem? Że konferencje prasowe w jego wykonaniu polegają na odpowiadaniu pytaniem na pytanie, co pozwala mu unikać jakichkolwiek treściwych czy obciążających go odpowiedzi?
To jest ciekawe. Ktoś podniósł zarzut, że ten tekst plagiatem z blogu Rafała Steca. Autor odpowiedział, że czuje się urażony. Tamten tekst jest tutaj (https://rafalstec.blog/2022/12/07/kielbasa-polityka-i-polski-futbol/) każdy może przeczytać oba, porównać i wyrobić sobie własne zdanie.
Ale tamten komentarz został usunięty. I to jest dla mnie fascynujące. Chyba nigdzie nie widziałem takiego ścieku jak w komentarzach na Weszło – wyzwiska, bluzgi, nawet najbardziej plugawe, absolutną normą jest nazywanie tu innych ludzi grubymi świniami, chujami, spermiarzami itd. I to wszystko zostaje pod artykułami.- redakcja tych bluzgów nie usuwa. Raz widziałem nawet jak ktoś wkleił pod artykułem wielkie zdjęcie pornograficzne, kilka dni później z ciekawości sprawdziłem czy dalej jest – było.
Za to jeśli ktoś w sposób nawet bardzo krytyczny, ale uprzejmy wypowie się o artykule albo autorze – to często takie komentarze za moment znikają. Więc ten ściek w kometarzach to chyba nie jest aberracja tylko rezultat polityki redakcji.
Znowu: bo tamten komentarz z jakiegoś względu zniknął. To zarzut – od początku do końca – absurdalny. Tu przynajmniej podany jest tekst Rafała Steca. Ale jedno mnie dziwi: gdzie tu można znaleźć podobieństwo? Dwa zupełnie inne teksty, pisane w różnych momentach, takie zarzuty są kompletnie nietrafione i chybione. Pozdrawiam.
To był mój komentarz i zdania nie zmieniam, fragment o kolejnych końcach pracy trenerów jest zrzyną, przynajmniej z dobrego dziennikarza, w redakcji takich raczej nie masz
I Stec i Mazurek poruszają się w tych samych ramach ale używając innych słów , metafor , przenośni . Ale czy w granicach ograniczonych przez panów z PZPN z jednej strony a CM711 z drugiej jest miejsce na absolutną oryginalność ???
Większość ludzi nie ma świadomości, że to, że wygraliśmy z Arabią było kwestią szczęścia- statystyka była po stronie Arabii: na 10 spotkań przy takiej grze wygrali by 5, a Polska 2. Polska miała farta. Kiedy masz farta w meczu z pastuchami kóz, tzn. że jesteś fatalny- że zawaliłeś robotę. A jak się bronić przy grze z kontry pokazało Maroko- Hiszpanie nie mieli sytuacji, a Maroko miało pecha pod bramką przy wykończeniu.
Na 10 meczów z takimi sytuacjami Saudyjczycy wygraliby 8. Mieliśmy mega-szczęście, że nie grając w piłkę, Polska wygrała mecz. Kilka akcji z niczego, jeden gol bo wielbłądzie obrońcy.
Al-Malki nie jest obrońcą.
Co tego prawdopodobieństwa z Arabią to lekka przesada. Gdyby w drugiej połowie utrzymywał się remis, to pewnie CM by otworzył grę, bo 1 pkt nic by nam nie dał. Jak by po tym było z wynikiem nie wiadomo, ale pewnie trochę byśmy odrobili w posiadaniu. No ale jak już prowadziliśmy to skrajne oddanie piłki, głębsze cofniecie się i czekanie na kontry było właściwe (vide liczba tych niebezpiecznych sytuacji z kontr przy stylu Arabii która grała jakby nic nie miała do stracenia a próbowała zapewnić sobie awans zwycięstwem)
Maroko się broniło ale też trzeba napisać, że Hiszpania była bardzo wolna i przewidywalna w ataku pozycyjnym. Mimo to, mieli swoje okazje. Maroko też mogło po kontrach zamknąć mecz ale z jakiegoś powodu napastnicy za każdym razem robili w zbroje, jak mieli piłkę meczową na nodze. Im bliżej bramki, tym wolniej biegli i zaczynali kombinować, albo gubiąc piłkę albo kończąc anemicznym strzałem. Raz dwóch, z nich sami sobie przeszkodziło
A gdyby Maroko miało Lewandowskiego?
dlaczego nie piszecie o zażenowaniu jakie wywołał czesiek dzielác wirtualną kasę przy stole przed meczem z Francją? stare nawyki zostały, dzielimy przed meczem.
Dobre foto
Czesław schodzi do radiowozu
Z uśmiechem xD
Tu nie chodzi o nagradzanie bądź karanie trenera za realizację celów, tu chodzi o przyszłość polskiej piłki, a z nim ciężko sobie wyobrazić cokolwiek dobrego, bo fart nie trwa wiecznie. A już pomijając wątki sportowe, to osoba uwikłana w tyle afer, podejrzeń i niejasnych spraw nie powinna piastować tak znaczącej funkcji.
Czyli to jest głos za, czy przeciw?
Choć nie każdy głos musi być za albo przeciw (wszak rzeczywistość jest skomplikowana), od publicysty wymagałoby się jednak zajęcia jakiegoś stanowiska. A tu wszystko jest takie metłe, ostatnie zdanie to taka rytualna wypowiedź typu „W końcu wszyscy chcemy, żeby było lepiej”. Aż przypomniał mi się Barańczak znęcający się w „Książkach najgorszych” nad Machejkiem i analizujący modus operandi przeciętnego PRL-owskiego publicysty: napisać, żeby wyglądało, że masz jakieś zdanie, ba, że interweniujesz w jakiejś sprawie, ale z drugiej nie wychylać się, żeby się zwierzchność nie przyczepiła. Niestety, ostatnio widuję w mediach (nie tylko w polskich) sporo tego typu artykułów i komentarzy. Czasem mam wrażenie, że w sumie sam mógłbym napisać coś podobnego, jakąś analizę, wypowiedź na temat i nie byłyby to gorsze.
W ogóle nic się nie stało. O co kruszyć kopie? Zawsze tak było i ten Czesław, biedaczysko, niesłusznie jest napastowany. Rzyg, nie artykuł.
ale że jak, że mecze z Arabią i Francją to było jakieś cudo? Z Arabią rpzecież była taka sama padaka jak z Meksykiem, tylko udąło się strzelić. Z Francją przeciwnicy kontrolowali mecz od samego początku. Nai biegali niby bardizej do przodu, ale nic z tego nie wynikało, a i wynik to wymuszał. Gdyby do przerwy było bez bramek to byśmy się zamurowlai i czekali na karne
Długo i mięsiście, ale gdyby na samym początku zwyczajnie i po ludzku przyznać, że pan Czesław nigdy nie powinien zostać trenerem polskiej reprezentacji narodowej, oszczędzilibyśmy sobie wszelkich niepotrzebnych emocji
I zaczęło się lizanie dupy i obrona Michniewicza, parę dni temu pisałem tu, o tym jak to tutaj zaraz na będą pisać pochwalne teksty, o wspaniałym wyjściu z grupy na mundialu
Im szybciej go wyrzucą, tym lepiej dla polskiej piłki reprezentacyjnej
I tak cud, że cokolwiek powiedział, a nie powiedział, że nie pamięta. 🙂
O czym jest to pierdololo? Gruby ma siedzieć w pierdlu a Stanowski w celi obok. Tu nie ma o czym dyskutować.
Nie wiem co ja przeczytałem. Nie wyniosłem z tego tekstu nic
Po wyjściu z grupy na konferencji prasowej Czesław mówi -” dziękuję Panie premierze za obiecaną nagrodę ale nie możemy przyjąć publicznych pieniędzy. Dostaliśmy już nagrody za awans na Mundial dostaniemy za wyjście z grupy od PZPN. Proszę te pieniądze przeznaczyć na jakiś szczytny cel. Jeszcze raz dziękuję”. Może wtedy z 711 połączeń zostałoby tylko 111? Ale lepiej powiedzieć, jak się okazało, że nie będzie kasy -” ja nie chciałem żadnych pieniędzy”. Żałosny człowiek, fatalny trener.
Być może to celowy zabieg i czegoś nie zrozumiałem, ale ten tekst jest jakiś dziwny, powtórzenie wywiadu i powtórzenie historii selekcjonerów reprezentacji Polski w XXI w. Po co ten tekst powstał?
Świetny ten artykuł,taki nie za mocny.takie lanie wody
Fakt Michniewicz ma swoją prawdę ale jeszcze swojsza prawdę ma Stanowski. Jest jak wódz narodu Jarosław ani jednemu ani drugiemu nikt nie wmówi, że „białe jest białe a czarne jest czarne” To co wczoraj wygadywał Stano to dramat.
A jak tam 711 telefonów do Fryzjera? Przecież miał po mistrzostwach wyjaśnić.
„Jeśli pójdzie siedzieć za korupcję, to jako Czesław Michniewicz.”
Tak zapytam z ciekawości. Selekcjoner powinien dawać jakiś przykład, wzór swoim piłkarzom.
Czy był kiedykolwiek grubszy selekcjoner reprezentacji Polski od Czesława Michniewicza?
Dodam, że na mudialu w Katarze nie zauważyłem grubszego selekcjonera od Czesława.
posłuchajcie piosenką Kaczmarskiego ze zrozumieniem Liryka o narodach
Mazurek, możesz już rozglądać się za nową pracą
„Nasi piłkarze reprezentują taki poziom, że po prostu nie udało się nic więcej ugrać. Tak czy nie?”
Zakłamany minimalista bez pomysłu na kadrę. OUT leszczu
PO CO O NIM CIĄGLE PISZECIE. TEN FACET TO PRZESZŁOŚĆ !!! skorumpowana przeszłość
Ideałem byłby trener który chciałby źle i – też mu by nie wyszło, jak mawiał klasyk.
Jedna uwaga. Lewandowski powinien grać w reprze do 40,. ale to już nie będzie ten sam Lewandowski. Apele o zwolnienie kogoś kto zrobił najlepszy wynik od 36 lat bo niby trzeba budować styl na wielkim Lewandowskim (tzn dopasować do niego bo mamy wielką dziewiątkę) , tyle, że nie dostrzega się ,że przecież wielkiego Lewandowskiego za niedługo nie będzie. To już jest weteran, biologia ma swoje prawa, za 2 lata pewnie będzie w formie zbliżonej do obecnej formy CR. Ba oni na tym mundialu już byli w podobnej formie tyle że u RL to efekt dołowania na sezonowej sinusoidzie formy (no niestety znów nietrafienie na imprezę a zaczelo się psuć już 3 ostatnie mecze ligowe) , ale za 2 lata to prawdopodobnie będzie już jego dostępny max.
Polecam odsłuchać:
https://open.spotify.com/episode/4NQ3hizwVn3kWQJLmBMqLl?si=Q8YELFpOQ3etP—FLqJzw&utm_source=copy-link