Czas tak szybko mija, że poznaliśmy już połowę ćwierćfinalistów mundialu w Katarze. Dziś będzie nam znana kolejna dwójka, a jutro wąskie grono zostanie skompletowane. Nie ma więc czasu na westchnienia nad utraconymi szansami i odwijanie spotkań, bo są kolejne mecze do obejrzenia. Zatem skupmy się na tym, co czeka nas wieczorem. Nie da się ukryć, że dzisiejsze spotkania zapowiadają się niezwykle ciekawie. Na rozgrzewkę zobaczymy mecz Japonii z Chorwacją (16:00), a wieczorem daniem głównym będzie konfrontacja Brazylii z Koreą Południową (20:00). Wczoraj faworyci nie zawiedli, a jak będzie tym razem?
Mistrzostwa Świata 2022 – 5.12 (poniedziałek)
Japonia – Chorwacja (16:00): zapowiedź meczu
Co wiemy na ten moment o reprezentacji Japonii? Na pierwszy rzut oka biją po oczach dwa istotne fakty – Japonia wygrała swoją grupę oraz ograła Niemców i Hiszpanów. Czyli co, mamy do czynienia z kandydatami do tytułu? No nie do końca, bo zespół Hajime Moriyasu potrafi się też niespodziewanie potknąć – patrz przykład bezbarwnego meczu z Kostaryką. To w ogóle był mecz dość dziwny, gdzie farfocel, przebitka, błąd bramkarza sprawiły, że Japonia zbierała zęby z podłogi.
Na ogół jednak ta azjatycka reprezentacja gra zdecydowanie lepiej i z zachowaniem większej koncentracji. Plan jest do bólu prosty, ale nie znaczy, że prostacki. Piłkarze Hajime Moriyasu potrafią wyczekać rywala, oddać mu piłkę, uśpić czujność, by potem zaskoczyć i ugrać korzystny wynik. I trzeba im oddać, że do tej pory nieźle im to wychodzi. Przy tym trzymają się z dala od antyfutbolu. Przecież nie jest tak, że futbolówka przeszkadza Japończykom i weryfikuje ich technikę. Japończycy nie wyglądają też jak przedstawiciele innej dyscypliny, którzy przypadkowo przypałętali się na turniej tej rangi.
To po prostu cwana paka, która bazuje na konsekwencji w działaniu, a nie tylko na cofaniu się pod własną bramkę i farcie. Zna swoje miejsce w szeregu, ale ma też tajną broń, której nie boi się użyć. Tak więc nie mówimy o zespole wykastrowanym z atutów ofensywnych, a raczej o świadomym posiadaczu samurajskiego miecza, który w odpowiednim momencie potrafi zaskoczyć. Zapewne kojarzycie Japonię z bronią białą. Przykładowo katany powstały w okresie Muromachi (lata 1336-1573) jako odpowiedź na potrzebę władania szybszą i bardziej precyzyjną bronią. I właśnie tak wygląda drużyna Moriyasu. Zręczna i skuteczna – jak katana.
Przejdźmy do drugiej drużyny. Szachownica kojarzy się z Chorwacją, ale jej kadra zamieniła ten symbol w zwykłą kratkę, bo właśnie tak gra drużyna Zlatko Dalicia. Raz lepiej, raz gorzej. Przykład? No właśnie mundial w Katarze! 90 minut klinczu z Marokiem, jazda bez trzymanki z Kanadą i od pewnego momentu głęboka defensywka z Belgią.
W dalszym ciągu Chorwaci niczego wielkiego nie pokazali. Ich największą zasługą na tym turnieju jest wyeliminowanie wypalonej Belgii. – Let’s go Lukaku! Musimy opłacić ci miesiąc wakacji w Splicie. Zróbmy to! – powiedział były reprezentant Chorwacji Ivan Rakitić po meczu, w którym belgijski napadzior marnował raz po raz stuprocentowe sytuacje i nie zdołał zakończyć katarskiej przygody chorwackiej kadry.
Trochę ponarzekaliśmy, że nie wszystko u Chorwatów się zgadza, ale coś nam podpowiada, że piłkarze z Bałkanów mogą dziś pozytywnie zaskoczyć. Chorwacja to przecież wylęgarnia piekielnie zdolnych piłkarzy. Cholera wie, czy nagle nie odpali wrotek w poniedziałkowy wieczór. Przecież Chorwaci już mieli nóż na gardle w meczu z Kanadą, jej selekcjoner John Herdman groził, że ich rozpier****, ale to zawodnicy Dalicia posłali na deski jego chłopców. A jakości tam nie brakuje. Przykładowo w środku pola: Brozović, Kovacić, Modrić, w odwodzie choćby Majer. Nie są to chłopaczki, które rozegrały w tym sezonie 4% minut we Fiorentinie.
Jest kim grać, wystarczy to mądrze skalibrować.
Japonia: Gonda – H. Ito, Yoshida, Taniguchi – J. Ito, Tanaka, Morita, Nagatomo – Kubo, Maeda, Kamada
Chorwacja: Livaković – Juranović, Lovren, Gvardiol, Sosa – Modrić, Brozović, Kovacić – Kramarić, Livaja, Pasalić
Brazylia – Korea Południowa (20:00): zapowiedź meczu
Korea Południowa to kraj, w którym trudno znaleźć kosze na śmieci, ale i tak jest czysto na ulicach. To świadczy o dużej dyscyplinie i wręcz maniakalnym trzymaniu się porządku. I trochę taka była przez jakiś czas na tym mundialu reprezentacja Paulo Bento. Sztywno trzymała się swoich założeń, grała poprawnie, ale brakowało takiego zdrowego walnięcia i odrobiny chamskiego pójścia po wynik. To zmieniło się dopiero w drugiej połowie meczu z Ghaną. Koreańczycy może i przegrali, ale zaczęli grać zdecydowanie odważniej i wychodzić poza swoje sztywne ramy. Dzięki temu przekonali się, że da się grać nieco inaczej. I w trzeciej kolejce niespodziewanie wywalczyli awans.
Paradoksalnie nie zagrali najlepszego ostatniego meczu grupowego, ale wygrali z Portugalią B – bo w eksperymentalnym składzie – i bocznym wejściem dostali się do 1/8 finału. Swoją drogą, Son w końcu na tych mistrzostwach pokazał się jako prawdziwy lider, którego jego koledzy potrzebowali. W końcu też puściły Koreańczykom emocje. Warto było zobaczyć to szaleństwo po golu na 2:1, ten radosny, jowialny, nieco rubaszny styl świętowania.
I na tej fali uniesień przystąpią do meczu z Brazylią, która celuje przecież w finał i nie powinna się cackać z przeciwnikiem o klasę – albo i więcej – słabszym.
Cel podopiecznych Tite został już dawno ustalony i jest oczywisty, ale do jego realizacji trzeba będzie jeszcze kilka razy nacisnąć na spust. I jest to do zrobienia, ale broń reprezentacji Brazylii jest zawodna pod względem trwałości. Wiemy już, że turniej z powodu kontuzji zakończył się dla Gabriela Jesusa. Na problemy zdrowotne narzekali też Alex Telles i Alex Sandro, ale najbardziej sympatyków Canarinhos uwierała kontuzja Neymara. Gwiazdor PSG już w pierwszej kolejce został skopany przez serbskich zawodników i potrzebna była zmiana. Kostka Neymara mocno spuchła i jej stan sprawił, że nie był zdolny do gry w pozostałych spotkaniach fazy grupowej.
Teraz pojawia się światełko w tunelu. Tite przekazał, że 30-latek znajdzie się w kadrze na dzisiejszy mecz. Raczej nie zagra w pierwszym składzie, ale swój przydział minut pewnie odbierze.
Na dobrą sprawę i bez niego kadra Tite powinna sobie poradzić, ale ostatni mecz grupowy zakończony porażką z Kamerunem pokazał, że brazylijski drugi garnitur nie jest już tak dobrze skrojony i gdzieniegdzie nie pasuje do sylwetki przyszłych mistrzów świata. Tite dał też jasno do zrozumienia, że klęska z Kamerunem nie może zostać zamieciona pod dywan: – Nieważne, jaki grał skład, przegraliśmy wszyscy. Zawodnicy, sztab i oczywiście ja. To spotkanie zasiało w nas wątpliwości, bo wcześniej radziliśmy sobie świetnie.
Czyli dziś zadaniem głównym Brazylijczyków będzie wrzucenie tego ziarna niepewności pod but, zgniecenie go i to wszystko ostentacyjnie na oczach innych. Proste? Proste!
Korea Południowa: Seung-Gyu – Jin-Su, Young-Gwon, Min-Jae, Moon-Hwan – Woo-Young, In-Beom – Heung-Min, Seung-Ho, Lee –Gue-Sung
Brazylia: Alisson – Alex Sandro, Thiago Silva, Marquinhos, Militao – Fred, Paqueta, Casemiro – Vinicius, Richarlison, Raphinha
***
Zapraszamy również na kolejny Stan Mundialu w składzie: Wojciech Kowalczyk, Mateusz Rokuszewski, Maciej Wąsowski, Paweł Paczul.
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Odpadliśmy z Francją, ale dziś zagraliśmy w piłkę
- Anglia deklasuje Senegal. Nie było co zbierać
- Czy odzyskaliśmy godność?
Fot. Newspix