Kontratak reprezentacji Francji. Jedna bramka po stronie gospodarzy, zero po stronie gości. Kwadrans do końca meczu. Można powalczyć. Można, ale najpierw trzeba zatrzymać tę kontrę. Podanie do Kyliana Mbappe. Gol. Nie zatrzymaliśmy. Przy powtórkach uwagę zwraca Krystian Bielik, który kilka chwil po wejściu na boisku wraca za akcją tak, jakby miał za sobą 75 minut harówki.
Nie wyglądało to dobrze, wyglądało to kiepsko. Krystian Bielik być może nie wcieliłby się w rolę Supermana, który w pojedynkę zatrzyma ten atak, jednak ciężko nie odnieść wrażenia, że gdyby dał z wątroby, miałby szansę pomóc kolegom. Nie dał, nie pomógł. To tylko jedna scenka, urywek, jeden z ostatnich akcentów występów defensywnego pomocnika na Mistrzostwach Świata w Katarze. Tyle że było to zarazem dobre podsumowanie mundialu w wykonaniu piłkarza Birmingham City.
Z Krystianem Bielikiem wiązaliśmy wielkie nadzieje — i w tamtej akcji, i podczas całego turnieju. Ale tak jak w przypadku drugiej bramki dla Francuzów czegoś zabrakło, czegoś nie dowiózł.
Jak broni reprezentacja Polski? [ANALIZA]
Mistrzostwa Świata 2022. Krystian Bielik i niespełnione nadzieje
Wszyscy znamy historię Bielika. Jego kariera przeplatana jest mniejszymi lub większymi urazami, które co rusz wytrącają go z rytmu meczowego. Nie trzeba wypaść na pół sezonu, żeby brak ogrania był pewnym kłopotem. Polak pierwsze spotkanie ligowe w bieżących rozgrywkach rozegrał we wrześniu, kilka tygodni później nie znalazł się na liście powołanych na mecze Ligi Narodów. Czesław Michniewicz nie ukrywał, że pominięcie zawodnika Birmingham City to efekt porozumienia z jego klubowym trenerem. Jak kilkukrotnie przyznawał, Bielik miał w ten sposób szybciej wrócić do optymalnej dyspozycji, mógł bowiem spędzić dodatkowe dwa tygodnie z drużyną, co przełożyło się na jego częstsze i lepsze występy w Championship.
Dzięki temu Krystian Bielik znów stał się promyczkiem nadziei. Zawsze najłatwiej mówi się o tych, którzy nie mogą się pokazać, ale w przypadku byłego piłkarza Legii Warszawa nie chodziło jedynie o to, że nie dał kibicom okazji do krytyki. Selekcjoner go znał i cenił jeszcze z czasów „młodzieżówki”. Mimo niewielkiego doświadczenia w kadrze postawił na niego w trudnym momencie, w barażu ze Szwedami. I był to dobry występ Bielika.
- 9 przejęć (najwięcej)
- 18 odzyskanych piłek (najwięcej, 2x więcej niż 2. w zestawieniu)
- 2/2 wygrane pojedynki w defensywie, 4/6 o wolne piłki, 5/10 w powietrzu
- 5/5 celnych podań w tercję ataku
Jedyną rysą była strata w 19. minucie spotkania, ale nadzieje były wielkie. Zmęczenie Grzegorzem Krychowiakiem, który coraz częściej nie dojeżdżał, tylko te nadzieje potęgowały. Mistrzostwa świata miały je natomiast spełnić.
Przeciętny z Arabią Saudyjską, słaby z Argentyną
To się jednak nie stało. W pierwszym spotkaniu Krystian Bielik pojawił się na boisku w przerwie i nie rzucił na kolana. Grał trochę pewniej niż Krychowiak, był trochę bardziej aktywny, ale właśnie: trochę. Ostatecznie znów zaliczył groźną stratę, wygrał trzy z pięciu pojedynków, zaliczył tylko dwa przejęcia i odzyskał dwie piłki. Jego udział w rozegraniu też nie był przesadnie widoczny, w statystykach fitness w rubryce „najwolniejsi” zajął pudło obok Krychowiaka i Kamila Glika.
Nie tak miało to wyglądać.
Mecz z Arabią Saudyjską zawodnik Birmingham zaczął już w pierwszym składzie i… znów nie tak miało to wyglądać. Po Meksyku szokującą statystyką była bierność Krychowiaka, który tak często uciekał od gry, że w pierwszej kolejce mistrzostw świata żaden pomocnik nie zanotował mniej „zgłoszeń” po piłkę niż on. W drugiej serii gier Bielik ustąpił jednak bardziej doświadczonemu koledze pod tym względem — to on rzadziej pokazywał się kolegom z zespołu i był to poważny alarm, bo przecież spodziewaliśmy się czegoś dokładnie odwrotnego. Zamiast tego dostaliśmy cztery faule (najwięcej, w tym rzecz jasna ten we własnym polu karnym), zaledwie jedno podanie do przodu na połowie rywala i fatalny bilans wygranych pojedynków.
- 4/11 w defensywie
- 3/6 w powietrzu
- 1/6 o wolne piłki
Nie było to spotkanie, które Bielik zawalił, jednak niedosyt rósł, bo z nim nasza druga linia miała zyskać coś ekstra, a nie zyskała. W końcu był też mecz z Argentyną, w którym piłkarza Birmingham City oceniliśmy nawet niżej niż Krychowiaka. – Wyglądał trochę jak olbrzym na szczudłach, który próbuje łapać równowagę, kiedy mniejsi Argentyńczycy zabierali mu piłkę. Bardzo nerwowy, kiedy próbowaliśmy coś tworzyć — pisaliśmy, argumentując naszą cenzurkę. Krystian Bielik zaliczył mnóstwo groźnych strat na własnej połowie, wpędzał nas w kłopoty, zamiast nas z nich wybawiać.
Wrócił na ławkę. Wszedł na pożegnanie z mundialem, ale jakie było to wejście, wspomnieliśmy już na wstępie. Znów coś nie zagrało, znów nie było tego balansu, którego oczekiwaliśmy od przedstawiciela innej piłkarskiej generacji niż mocno krytykowany (zasłużenie) Grzegorz Krychowiak.
Bielik w tej sytuacji chyba krył sędziego 😶
__________#FRAPOL 🇫🇷🇵🇱 • #Mundialove pic.twitter.com/e4ofuWlhpA— TVP SPORT (@sport_tvppl) December 4, 2022
Krystian, próbuj
To nie tak, że Mistrzostwa Świata w Katarze sprawiają, że z Krystiana Bielika trzeba rezygnować. Że pomysł na to, żeby to on został naszą nową „szóstką” na najbliższe lata, trzeba odłożyć na półkę i szukać kolejnej alternatywy. To — najpewniej — wciąż najlepsza opcja i powinniśmy przyzwyczajać się do częstszej obecności Bielika w biało-czerwonych barwach. Defensywny pomocnik nie jest już jednak 20-letnim chłopakiem, który dopiero wchodzi na scenę, więc mieliśmy prawo spodziewać się więcej. Jeśli mielibyśmy na gorąco wybierać przegranych mundialu, to chcąc nie chcąc jego nazwisko znalazłoby się na tej liście.
Miało być lepiej. Powinno być lepiej. Ale spokojnie, Krystian, próbuj. Ktoś musi.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Robert Lewandowski nie jest szczęśliwy
- Czy odzyskaliśmy godność?
- Odpadliśmy z Francją, ale dziś zagraliśmy w piłkę
- Nie jesteśmy skazani na niski pressing. Jednak możemy grać odważniej
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK