Konferencja prasowa w podziemiach Stadionu 974. Argentyński freelancer chwyta za mikrofon i przytacza konkretne statystyki polskiej reprezentacji. Żenująco niskie posiadanie piłki (27%). Miażdżącą przewagę udanych podań (811 do 265). – Musi pan podziękować Arabii Saudyjskiej, awansowaliście grając bardzo złą piłkę. Jaki był w ogóle plan na ten mecz? – puentuje swój wywód pytaniem.

Czesław Michniewicz obrusza się. – Sami sobie pomogliśmy, nie zrobiła tego Arabia. Wy nawet z tą Arabią nie potrafiliście wygrać. Chcielibyśmy wymieniać po pięćset podań, ale gra się na bramki, a nie posiadanie. My z nimi wygraliśmy, a wy przegraliście. Może częściej powinniście grać z Arabią? – pyta nasz selekcjoner.
Argentyńczyk nie może wdać się w polemikę. Mikrofon wędruje w kolejny punkt wypchanej po brzegi sali. – Zawsze dyskutujemy o stylu, a każdy widział, jaki był. Byliście na meczu, chyba że przesiedzieliście go w cateringu. Co mam więcej powiedzieć? Chcesz ze mnie zrobić durnia? – odpowiada trener Polaków na jedno z kolejnych pytań o sposób na wywalczenie sukcesu. Michniewicz zdaje się toczyć regularną walkę dalece wykraczającą poza styl bądź jego brak, piłkę aktywną czy reaktywną, przejmowanie inicjatywy czy czekanie na kontry. To walka o to, byśmy znaleźli więcej powodów do radości.
Czy słuszna? Nie mnie oceniać. Selekcjoner, który jest wynikowcem, po raz kolejny pokazuje, że chce być oceniany jedynie przez pryzmat wyników. Sceptycy – a ich nie brakuje nawet tutaj, w Katarze – są z kolei zdania, że jak mamy grać w taki sposób, to lepiej byłoby zostać w domu. Michniewicz proponuje dziennikarzom, by wstrzymali się z krytyką przynajmniej do dzisiaj. Cytuje SMS-a od przyjaciela z Włoch, który określa mecz z Argentyną sformułowaniem „najsłodsza porażka”. Przypomina, że poprzedni awans do fazy pucharowej mistrzostw świata miał miejsce 36 lat temu. Przekazuje zawodnikom w szatni, by wszelkie głosy z zewnątrz nie zepsuły im radości z tego, co osiągnęli. W słabym stylu. W stylu, który zostanie rozłożony na czynniki pierwsze. Ale jednak – cel został spełniony.
Po selekcjonerze widać, jak bardzo jest skołowany przez stres, od którego nie dało się uciec podczas tej emocjonalnej huśtawki. – Teraz słyszę, że gramy z Francją, tak? – kieruje pytanie w eter, do sali. – Nie interesowałem się tym, ale chyba Francja, tak wnioskuję po pytaniu od francuskiego dziennikarza – mówi, tak jakby w ogóle go nie interesowało, z kim zmierzy się w 1/8 finału. – Messi dzisiaj nie strzelił, prawda? – pyta z kolei, gdy kończy wątek związany z gwiazdą PSG. Nie, Messi nie strzelił. Tak, gramy z Francją.
Ta atmosfera, atmosfera skołowania i wyprucia z emocji, towarzyszy wszystkim Polakom, jacy znaleźli się na stadionie. Wychodzący ze stadionu Robert Podoliński (ekspert TVP) żartuje, że pozostało mu tylko iść na melisę. Ten mecz – czy może lepiej używać określenia: trening biegowy? – sprawiał fizyczny ból. Pierwsze minuty dały jakieś nadzieje, a później było już beznadziejnie. Byliśmy na boisku po to, żeby przetrwać do ostatniego gwizdka. Jakkolwiek, byle bez większego bagażu na plecach niż dwie bramki. Sześć doliczonych minut trwało jak wieczność. Wcześniej serce stawało w gardle po błędzie Jakuba Kiwiora. O to, czy Grzegorz Krychowiak nie zepsuje nam bilansu kartkowego, który na tamten moment decydował, nie musieliśmy się obawiać. Michniewicz przezornie zdjął go, gdy tylko obejrzał żółtą kartkę.
Końcowy gwizdek nie załatwiał sprawy. Trzeba było wyczekiwać, co dzieje się na stadionie Lusajl, czy to odświeżając strony z wynikami, czy wypatrując na ciągnące się wzdłuż trybun interaktywne plansze, na których co jakieś pół minuty aktualizował się wynik meczu Arabii z Meksykiem. Cholerna nerwówka. Dziennikarze wpatrują się w monitory, na których trwa transmisja z oddalonego o dwadzieścia kilometrów obiektu. Piłkarze nie schodzą do szatni. Wszyscy czekają na wieści. Gol Al-Dawsariego niczego nie zmienia (i tak mieliśmy lepszy bilans kartek), ale przynajmniej oszczędza nam nerwówki. Po nim już wiemy: tak, nikt nam tego nie zabierze.
Wystarczająco się nacierpieliśmy.
Gdy my czuliśmy całą paletę emocji, z nerwami na czele, postronni widzowie byli co najwyżej zdegustowani. Czesław Michniewicz mówił po Meksyku o złotych momentach. Z Argentyną nie zbliżył się nawet do brązowego. – Jutro zobaczę – zażartował Karol Świderski na przedmeczowej konferencji prasowej, gdy selekcjoner zapytał go, czy widział kiedyś na żywo Messiego. Napastnik nawiązywał do tego, że jak dotąd nie powąchał jeszcze murawy. Mimo że pojawił się w końcu w wyjściowym składzie, po meczu mógł powiedzieć dokładnie to samo. Zobaczyliśmy Leo Messiego. Gdy Argentyńczycy klepali od lewej do prawej, bezradnie za nimi biegaliśmy.
„Pochodzę z Brazylii, więc siłą rzeczy nie lubię Argentyny. Do tego kibicuję Barcelonie, a więc Lewandowskiemu. Trzymam dziś za was kicuki podwójnie!”
„Skąd pomysł na taki strój? Nie kibicuję Polsce. Moja przyjaciółka ubrała się w barwy Argentyny. A ja… wszystko robię jej na przekór!”
„Razem z tatą sądzimy, że Polska zostanie mistrzem świata”
Nigdy nie słyszałem gwizdów w takich momentach, jak te, które wybierali argentyńscy kibice. Krychowiak chce rozrzucić, ale wychodzi mu z tego typowa świeca? Gwizdy. Frankowski nie utrzymuje piłki w boisku i wyjeżdża z nią na aut? Gwizdy. Prosty błąd techniczny Bereszyńskiego? Gwizdy. Lekkie zawahanie Glika? Gwizdy. Zwykle kibice używają tego środka wyrazu, by zdeprymować rywala (w ważnych sytuacjach, na przykład gdy strzela karnego) albo potępić jego zachowanie (gdy na przykład dopuszcza się brutalnego faulu). Polaków nie trzeba było deprymować, byli niegroźni. Może więc chodziło o potępienie zachowania polskich piłkarzy, o wyrażenie dezaprobaty na okoliczność tak karykaturalnie słabej gry? Może nawet argentyńscy kibice oczekiwali, że rywal zaproponuje wyższy poziom?
Co to byłby za policzek, jakby nawet drużyny rywali krytykowały naszych piłkarzy za to, że tym średnio wychodzi gra w piłkę. Kibice „Albicelestes” zupełnie inaczej podchodzili do swoich piłkarzy, których oklaskiwali nawet po nieudanych zagraniach. Gdy Leo Messi zaliczył zagranie w stylu „gdy Ekstraklasa wjedzie za mocno”, niemalże wywracając się przy próbie strzału, usłyszał w odpowiedzi „Messi! Messi!”. Polacy przebili się przez ten kocioł latynoskich gardeł dwa razy. Koniec końców Argentyńczycy nie przyjechali do Kataru po to, by zobaczyć, jak ich drużyna wychodzi z grupy. To było z góry niemalże pewne. Chcieli zobaczyć show godne salonów, na których się znaleźliśmy. Bo przecież tym spotkaniem – i to tylko naprawdę delikatna hiperbola – żył cały świat.
Kolumbijscy dziennikarze siedzą w dużej grupie i choć ich zespołu nie ma na mundialu, to mało która telewizja spośród nie-broadcoasterów przysłała do Kataru tak liczną ekipę. Wciśnięty gdzieś pomiędzy piszących redaktorów Ekwadorczyk zdaje raport do swojego radia na godzinę przed meczem. Dziennikarze przeróżnych stacji ustawiają wokół stadionu swoje statywy i oświetlenie. Japończycy siedzą w maseczkach, jak zawsze, i klepią coś na swoich laptopach w ciszy, również jak zawsze. To mój czternasty mecz na tym mundialu i jak dotąd nie widziałem jeszcze tak wypchanego biura prasowego. Dopiero mierząc się z drużyną tego pokroju, można odczuć, jak duże zainteresowanie generują mistrzostwa świata.
Zwłaszcza, że kontekstów było co nie miara. Argentyna, mierząca się z liderem, która teoretycznie może odpaść. Szalona sytuacja w grupie. Starcie Lewandowskiego z Messim, pomiędzy którymi zaiskrzyło w końcówce, gdy Polak w bezpośrednim pojedynku skorzystał z rodzimej zasady „piłka może przejść, zawodnik nie”. Do tego kontekst Barcelony. Telewizyjny prime time. Status meczu dnia. Starcie z Portugalią w 2016 roku czy mecz otwarcia Euro 2012 również kradły atencję ogromnej rzeszy osób. Ale nie takiej, jak spotkanie z Argentyną. Oglądalność Euro jest nieporównywalnie mniejsza do oglądalności mundialu, którym żyje cały świat. Pewnym paradoksem jest, że nasz największy mecz w ostatnich latach zagraliśmy na tymczasowym stadionie złożonym z kontenerów, który już za chwilę zostanie zdemontowany. Zobaczymy na nim jeszcze dwa mecze, a później w jego miejsce powstanie park.
W ostatnich dniach kibice wielokrotnie pytali o możliwość zakupu wejściówki, ale bilety wyprzedały się już długo przed otwarciem bramek. Przejęli je głównie Argentyńczycy, którzy wręcz zmiażdżyli nas na trybunach. – Przyszło ze 40 osób. Pośpiewaliśmy z 1,5 godzinki i na stadion – mówią nam Polacy, którzy brali udział w spontanicznie zorganizowanym przemarszu na stadion. Podobno na mundial przyjechało najwięcej Meksykanów. Już podczas poprzedniego meczu „Albicelestes” – z Meksykanami właśnie, na ogromnym stadionie Lusajl – było widać, że kibicowsko są w stanie pokonać nawet ich. Na trybunach znaleźli się nie tylko przybysze z Argentyny, lecz również ci z Indii czy Bangladeszu, którzy może nie rozumieją, dlaczego Diego Maradona nawet pod Stadionem 974 jest otoczony tak wielkim kultem, ale koszulki z nazwiskiem Messiego nakładają nad wyraz chętnie.
„Sorry, ale dziś kibicuję Argentynie. Gdy odpadną, nie będziemy czerpać radości z tego, że znów byliśmy lepsi!”
„Czy można się bawić bez alkoholu? Można. Ale po co?!”
Nerwowo od pierwszych minut spotkania. Flaga Foto Higieny zawieszona dziś wyjątkowo w innym miejscu. Człowiek nie mógł usiedzieć w miejscu, dopóki jej nie odnalazł.
– Nie róbcie żadnych dosiewek, jeszcze tu wrócimy – rzucił Wojciech Szczęsny do greenkeeperów pracujących przy Al Kharaitiyat, więc bazie treningowej Polaków. Z Leo Messim z kolei założył się o sto euro, że holenderski sędzia Danny Makkelie po obejrzeniu sytuacji na VAR, w której nasz bramkarz pacnął ręką Argentyńczyka, nakaże grać od bramki. Golkiper Juve zakład przegrał, ale jedenastkę obronił, stając się jedynym Polakiem, którego po tej fazie grupowej zapamiętają w Wenezueli, Kamerunie czy na Filipinach. Wychodząc ze stadionu widzę morze Argentyńczyków – stojących w grupkach, rozśpiewanych, wesołych, pozytywnych. Nie rozmyślają, że przyklepali awans po starciu z żenująco słabo dysponowanym rywalem. Michniewicz toczy walkę o to, by polski kibic był taki sam. Nawet po zwycięskiej porażce. Nawet po meczu, który drenuje układ nerwowy i powoduje chroniczny ból zębów. Różnica w posiadaniu piłki czy liczbie podań to nic przy stracie, jaką mieliśmy na trybunach. Kibicowsko mamy podczas tych mistrzostw pecha, bo trafiliśmy na trzy nacje ze ścisłego topu, jeśli chodzi o liczebność.
Roztańczeni Meksykanie. Głośni Arabowie. Niezwykle liczni Argentyńczycy. Z Francuzami nie stoimy na straconej pozycji. Przynajmniej w tej materii.
KORESPONDENCJA Z KATARU:
- Stadion 974. Na budowę poświęcono więcej kontenerów czy ludzkich istnień?
- Jak nie zostać pożytecznym idiotą?
- Infantino? Drugi po Allahu. Tekst po meczu otwarcia
- Dziś naprawdę nic się nie stało. Tekst po meczu z Meksykiem
- Let’s go Canada i chorwaccy przebierańcy
- Konferencja Czesława Michniewicza. Czy to już oblężona twierdza?
- Nikt nie jest milszy niż Katarczyk, który organizuje mundial
- „Nie lubię siebie oglądać na tym filmiku. Herve Renard, czyli chodzący szacunek
- Kawaii po zwycięstwie, kawaii po porażce
- Dzień wielkich miłości. Do Rosji, Ronaldo i praw człowieka
Fot. Jakub Białek
Dopoki tam nie pojechalismy to swiat nie wiedzial jakie kalectwo pilkarskie jest w naszym kraju. Jakiego fenomenalnego trenejro mamy. Kurwa jaki wstyd.!!!!!! Podobnie wygladaja mecze z San Marino.
I jakim bucem jest Michniewicz, nie rozumiem, jak można odebrać wiarę w siebie, jak on wmówił piłkarzom, że nie potrafią grać – niesamowite.
Brzęczek>Michniewicz
Niestety nie wierzę w to co pisze, ale masz rację. Wpadliśmy z deszczu pod rynnę.
jak to to brzęczek coś osiągnął na turnieju?
Francja zrobi Czesiowi z dupy jesień średniowiecza
Nie widziałem meczu. Było aż tak źle?
gorzej …
tak.
Bylo ok, po prostu frustraci nie moga zrozumiec ze w kilka dni polska reprezentacja nie stala sie światową potegą
Czesiek jest 9 miesięcy trenerem, atu z meczu na mecz jest coraz gorzej. My nie mamy żadnego schematu. Czekamy we własnym polu karnym i zastanawiamy się, strzela nam czy nie?
skonczy sie jak z Legia
jak może być coraz gorzej jeśli z meczu na mecz kolejne cele są odhaczane?żyjesz w innej rzeczywistości
Ale stała się pośmiewiskiem tak jak takie potęgi jak San Marino czy Wyspy Owcze
’to co powiesz mądralo o Danii?
Przegraliśmy, ale awansowaliśmy czyli wygraliśmy.
A po jakiego chuja awansowalismy? Zeby w kolejnym meczu swiat zobaczyl jak sie kompromitujemy ?
masz jakiś kompleks?
Kompleks to maja takie ogóry jak ty grajace w tej pseudo reprezentacji,ktorzy sraja po gaciach na boisku zamiast chociaz podjac walke a nie udawac ze maja zamiar grac w futbol.
Powiem ci tak, na zagranicznych stronach staliśmy się pośmiewiskiem i każdy życzy nam porażki w meczu z Francją, żebyśmy nie odbierali już frajdy z oglądania mundialu. Każdy jest zawiedziony że to nie Meksyk lub Arabia awansowały, bo nasze wyjście z grupy to anomalia która nie powinna mieć miejsca. Co do tego że jesteśmy najsłabszą drużyną na tym mundialu nikt nie ma wątpliwości, często pojawiają się porównania z San Marino.
Więc tak, było aż tak źle, albo nawet jeszcze gorzej.
w słowniku nie ma takiego słowa, które oddałoby poziom gówna zaserwowany przez michniewicza i jego zespół. kompletny antyfutbol piłki nożnej. jak bym odpowiadał za skauting w jakimś klubie i szukał piłkarzy po innych ligach, to właśnie bym skreślił Polskę. jak tak gra reprezentacja, to jakie poziomy chujowości musi osiągać krajowa liga
Wstyd na cały świat, awans sportowego dziadostwa. Druga połowa to majstersztyk CM711, dwie zmiany, które dały jeszcze gorszą grę niż w 1 połowie.
Gorszej gry nie dały zmiany, pierdolony kretynie… gorszą grę dała głupio stracona bramka minutę po wznowieniu 2 połowy…
Haha. Idi na chuj
bo krychowiak sobie dreptal jak zwykle zamiast kryc – ale on sam sie do skladu nie wstawia wiec to oczywista wina czesia
Wstyd bo awansowaliśmy? Czy wy w ogóle rozumiecie o co chodzi w takich turniejach?
oni nie rozumieją. oni już wewnętrznie przepraszają świat na polskich piłkarzy
Ogolnie cel jest taki zeby wygrac i podniesc puchar – napewno nie wystawienie sie na posmiewisko calego swiata. Za miesiac nikogo nie beda obchodzily druzyny ktore wyszly z grupy bo poza Polska to nic nie znaczy dla nikogo. Bedzie sie mowilo o druzynie, ktora wygrala i moze wspomnie sie Polske, ktora sie osmieszyla stojac we wlasnym polu karnym i wykupujac pilki na pale modlac sie o cud xD
No i byl cud zazdroscisz prosiaku
O to chodzi zeby pokazac futbol ,ktory sie chce ogladac ,o to zeby sie nie stac pośmiewiskiem ,zeby bylo na co patrzec a nie jarac sie jak debil wyjsciem z grupy w zenujacym stylu
No i Kanada pokazała i jedzie do domu. Kolego na turnieju liczy się wynik. Za wynikiem idą rankingi, kasa, zainteresowanie, kasa i nadzieja na lepsze jutro
ja pierdole ale wy jestescie pojebani, tak oczywiscie, najwazniejsze to ladnie sie pokazac, bo caly swiat tylko czeka na to, jak my sie pokazemy, czy przypadkiem nie bedzie smiesznie… buahahaha wbijcie sobie do lbow, przyglupy, ze w pilce nozej liczy sie wynik. pierwszy raz od prawie 40 lat wyszlismy z grupy na mundialu. gramy brzydko? tak, bo tak umiemy. Awans jest? Jest. Ale jak to… przeciez brzydko bylo!!! Caly swiat patrzy i sie smieje, matko swinto…:XD
Fakt, to czy ktoś się śmieje jest mało istotne, i może przeszkadzać na forum wyborczej. Ale niestety jakie widzisz szansę na ugranie czegoś z Francją przy tym stylu gry? 🙂 Z Argentyną 2-0 to najniższy wymiar kary, 0 zagrożenia 🙂 Z Meksykiem 0 zagrożenia 🙂 Obrona nie dobra, tylko rozpaczliwa. Nie ma szans że nic nie stracimy, i są minimalne szanse że cokolwiek strzelimy. Wyjście z grupy dla samego wyjścia ma być sukcesem? w Takim stylu?To wyczołganie….
Gdybym to ja był prezesem PZPN to pierwsze co bym dzisiaj zrobił to wykręcilbym numer telefonu do Meksykańskiego Związku Piłki Nożnej i zaproponował aby to oni nas zastąpili w meczu 1/8 finału, a naszą reprezentację wycofałbym z turnieju . Tym samym zaoszczędziłbym wstydu naszym kibicom. Drugim moim krokiem byłoby rozwiązanie umowy z obecnym selekcjonerem.
Meksyk z nami wypracował 0.3 bramki statystycznie (xG), zremisował tylko dlatego że Lewandowski postanowił zmienić styl strzelania karnych
grubas awansował dzięki temu, że miał chujową grupę, w tym ten nędzny meksyk. tylko, że z tym nędznym meksykiem też nic nie zagraliśmy. jedziemy dalej, bo mieliśmy farta co do drużyn w grupie
A ja bym do Arabii Saudyjskiej zadzwonił z prośbą o wypożyczenie selekcjonera na jeden mecz w fazie pucharowej. I tak byśmy przegrali, ale chociaż byłoby radośnie i ciekawie.
Dzięki tym mistrzostwom. Nie wiem, czy jeszcze będę oglądał piłkę nożną.
Siermiężna gra naszych + komedia na varze i człowiek ma ochotę wyłączyć TV.
Ja się nie wstydzę, nie mam za co. Awansowaliśmy i to się liczy. Nie chcesz kibicować naszej reprezentacji to w…..aj z kraju kacapski podmiocie!
Moze takich jankow jak ty jara jakies wyjscie z grupy na kleczkach w rozpaczliwym stylu a raczej jego braku. Awansowalismy owszem. Ale pytanie po co ? Zeby ciagnac tą zenade z Francja i dostac trojke ?
Na klęczkach? Co Ty po…..idź. po 2 meczach mieliśmy pierwsze miejsce! I co mieliśmy nie wyjść tak jak na euro? Żeby takie Mietki jak Ty mogły się jarać? Dostać trójkę od Francji to nie wstyd!
Masz mój głos.
Mamy taki dobrobyt w kraju, że Polaków nie stać na takie wyjazdy. I to jest smutne.
Ja pierdole jak wy sie kochacie biczowac, zaczynam sie zastanawiac czy na pewno jestem Polakiem skoro nie czuje takiej potrzeby
Fajnie masz w życiu. Potrafisz bawić się gównem, przetrwasz.
Jak najbardziej jesteś Polakiem, bo twój wpis w klimatach typowego polskiego chłopa pańszczyźnianego, który zadowoli się każdym ochłapem. Popychadło od zarania dziejów.
a ty za to jak prawdziwy nie polak jesteś wiecznie nie zadowolony. to jaki w końcu jest polak. cieszy się z byle czego, czy nie cieszy się z niczego?
Ja się cieszyłem ze stylu Sousy.
Styl do wygrywania maksymalnie z Albanią, super…..
Z całym szacunkiem, ale może trochę faktów:
W tej drużynie jest tak naprawdę 3 piłkarzy, którzy coś znaczą w światowej piłce, z czego jeden to bramkarz, a drugi napastnik. Reszta gra (lub nie) w bardzo przeciętnych klubach. Naprawdę, komuś się śniło, że Argentyna 2 raz z rzędu oleje tak sprawę jak w meczu z Arabią Saudyjską? Przecież wyjmując Lewandowskiego i Szczęsnego (może jeszcze Zielińskiego), to sam Dybala, czy di Maria są warci więcej niż cała Polska reprezentacja, pewnie tak samo jest z Martinezem, i może tam być jeszcze klika nazwisk, ale nie ma sensu sprawdzać.
Może trochę pokory i uszanowania, tak Michniewicz jest zadaniowcem, tak ma defensywną taktykę (a jaką ma mieć z takim materiałem?), finalnie liczy się wynik, a punkty za styl są w łyżwiarstwie figurowym.
Proponuję, zacząć od ligi, jeżeli zachwycacie się geniuszem Markiem z Ząbek, który gra bardzo podobny, prosty football w lidze, a potem się dziwi, że przeciętna drużyna z Czech spokojnie i bez obaw wychodzi i ładuje im tyle bramek ile musi aby wejść do pucharów (ale u nas wszyscy fachowcy, szczęśliwi).
Mądrze
Z jakim materiałem? Na papierze najgorsza jest defensywa tzn, że musimy liczyć, że będziemy mieć farta i nic nie odpierdola? Opierać całą taktykę na najsłabszym ogniwie. Tylko nasz wizjoner mógł to wcielić w życie.
Z całym szacunkiem, ale to bzdury.
„Finalnie liczy się wynik” to frazes. Owszem, przy eliminacjach tak można powiedzieć (jest awans, jest sukces). Na samym turnieju już średnio, bo niby jaki cel ma ta reprezentacja w Katarze? Wygrać mistrzostwo? Chyba średnio. Zajść jak najwyżej? Może tak, ale z drugiej strony za chwilę ten pochód się zakończy na Francji, która przecież ma jeszcze lepszy skład niż Argentyna.
Może wbrew temu, co piszesz liczy się jednak styl? Może właśnie na tym polega piłka nożna? Na strzelaniu bramek, konstruowaniu akcji etc?
Może Polacy woleli oglądać kadrę Nawałki z Francji, która w meczu ćwierćfinałowym z Portugalią oddała więcej strzałów celnych, niż kadra Michniewicza odda w całym turnieju? Może jak zaczniemy grać w piłkę, a nie jedynie przeszkadzać, to na kolejnym turnieju będzie trochę więcej kibiców z Polski…
Jakie mamy perspektywy z takim trenerem na kolejne eliminacje / turniej? Według mnie żadnych. To będzie męczarnia, aż ktoś pójdzie po rozum do głowy i go zwolni (tak, jak było w Legii).
Z całym szacunkiem, ale to bzdury.
„liczy się jednak styl” to frazes. Owszem, przy eliminacjach tak można powiedzieć (jest styl, jest sukces). Na samym turnieju już średnio, bo niby jaki cel ma ta reprezentacja w Katarze? Styl? Chyba średnio. Zajść jak najwyżej? Już zaszła.
Trochę nie wyszedł ten wpis. Przy eliminacjach nie chodzi o styl; celem jest awans do turnieju.
W trakcie turnieju celem jest – przynajmniej w przypadku kilku drużyn – zwycięstwo. Inne drużyny mają już mniej ambitne cele; pograć w piłkę, pokazać się, coś wygrać…
Naszym celem nie było zwycięstwo w turnieju. Więc co? Pewnie wyjście z grupy. Pytanie tylko, czy za wszelką cenę. Czy ten cel uzasadnia wypierdal…nie piłki na oślep przez 90 minut bez jednej składnej akcji. Co ciekawsze, wcale nie jestem przekonany, czy grając w piłkę – a nie tylko przeszkadzając innym w graniu w piłkę – nie bylibyśmy w tym samym miejscu. Z Argentyną i tak byśmy przegrali. Z Arabią pewnie byśmy wygrali. Meksyk ciężki do oceny; niby potencjał po ich stronie, ale są w kryzysie. Jedni mają na tyle duże jaja, że próbują pomimo deficytów w zespole, a inni ustawiają autobus i krzyczą, że tak trzeba, że inaczej się nie da.
Michniewicz nie zmieni stylu, on inaczej nie potrafi. Jest niemalże doskonały w destrukcji, ale jak przychodzi coś wykreować przez prowadzony przez niego zespół, to był, jest i będzie problem.
czego oczekuje przeciętny kibic? Może tego, że Polska postawi Argentynie większy opór niż np. Luksemburg, Estonia lub Wyspy Owcze. A sądzę, że wymienione wyżej drużyny mniej by się wczoraj skompromitowały. Jeden z portali argentyńskich komentując mecz napisał coś o potrzebie zachowania piłkarskiej godności. Czyli czegoś, czego nasza reprezentacja nie ma.
Ale zauwaz ze to byla 1/8 finalu i po jakiej grze
To jak można grac, nie mając wielkiego potencjału osobowego, pokazali Australijczycy z Danią. Kontrolowali mecz. Owszem, przez znaczną jego część dobrze – lecz nie rozpaczlwiie – się bronili. Potrafili jednak, gdy była okazja wyjść z atakiem, wymienić ciekawe podania, utrzymać się przy piłce.
Ciekaw jestem gdzie wy się wszyscy, pierdoleni frustraci, podziejecie, jak Mbappe spierdoli 7 setek, Piątek strzeli gola dupą w 93’ i przejdziemy cudem żabojadów 😀
odwiedzimy ciebie w tym twoim szpitalu psychiatrycznym.
Nie ekscytuj się nie przejdziemy, aż tyle szczęścia 711 nie ma
Powiem, żebyś się obudził i sprzątnął pościel, bo się zesrałeś.
zesraja sie z frustracji i zamkna w sobie, po czym powiedza – nooo, przeciez mowilem, ze jak gramy lepiej, to od razu jest inaczej XD
„Gol Al-Dawsariego niczego nie zmienia”
…I dla Meksyku też nie zmieniał. Meksykowi cały czas wystarczała wówczas do awansu jedna bramka, nawet Martino to pokazywał na palcach. Tylko polscy „dziennikarze” uważali, że gol Arabii załatwił sprawę. Aż szkoda, że Meksyk nie strzelił na 3-1, byłoby piękne zaskoczenie.
Nieprawda! Przy naszym 0:2 i Meksyku 3:1 , Meksyk i tak by nie awansował …bo miał więcej żółtych kartek! fakt punktowo bramkowo zrównalibyśmy się, ale kolejny paragraf to tabela fair play.
Rozumiesz na czym polega różnica bramek?
Po różnicy bramek następna w kolejce jest ilość strzelonych, dopiero potem klasyfikacja fair play. Meksyk wygrywając 3:1 miałby taki sam bilans bramkowy, ale awansowałby dzięki większej ilości bramek 3-2.
No właśnie, po golu na 2-1 z powrotem mieliśmy lepszą różnicę bramek
ale gdyby bylo 0-2 u nas i 3-1 Meksyku, to Meksyk by awansowal, bo mial wiecej strzelonych, czego nie rozumiesz?
po różnicy sprawdzają ilość strzelonych goli…
Ale my awansowaliśmy dzięki lepszej różnicy bramek
owszem
Na miejscu Czesława odszedłbym sam po mundialu. Odejdzie jako selekcjoner, który wyprowadził nas z grupy mundialowej po raz pierwszy od 36 lat. To i tak więcej niż na to zasługuje. Trzeba mieć wyczucie czasu.
Kasa misiu, kasa…
„Gol Al-Dawsariego niczego nie zmienia (i tak mieliśmy lepszy bilans kartek), ale przynajmniej oszczędza nam nerwówki. Po nim już wiemy: tak, nikt nam tego nie zabierze.” Co ci wszyscy redaktorzy biorą? Oczywiście, że ten gol niczego nie zmieniał, bo z nim, czy bez niego, Meksyk potrzebował jednej bramki.
Jest to najważniejsze zwycięstwo jakie odnieśliśmy w piłce reprezentacyjnej! I to mimo porażki
Czesiek nie trzyma cisnienia bo widzi ze nie panuje nad sytuacja, widzi jaka druzyne stworzyl i tego sie w zaden sposob nie da obronic nawet fartownym awansem
Ten morderca piłki zabił we mnie chęć kibicowania polskiej reprezentacji. To spora sztuka gdyż robię to swiadomie ok. 45 lat. To naprawdę przykre.
Spierdalaj oglądać siatkówkę i nie becz tutaj jak c….pa!
Nie sądziłem że w życiu to wysmaruje ale kultura gry poziom kadry Brzęczka ,która słusznie była jebana od góry do dołu za styl i brak ofensywy przewyższa o dwie klasy tego parodyste od 711 połączeń, to jest kurwa nie do pomyślenia ,że ktoś rozważa pozostanie tego nieudacznika na stołku,STOP MICHNIEWICZOWI.
Nie zesraj się! Stop pieluchomajtkażom!
przeoczyłeś magiczną chwile bo juz sie zesrałem tobie na ryj
Twoja stara to cię z dupy wysrała
Zamknij pizdę, jebany cwelu.
Nie wyrażaj się bo kociej mordy dostaniesz
Jak maja w takim stylu wychodzic z grupy byle wyjsc z grupy to niech 100 lat nie wychodza nawet jak maja w takim stylu grac troche honoru … bo to ku… najwazniejsze , zesrac sie ale wyjsc z grupy ! A potem co a potem pozostaje pustka .
Ten trener nadaje sie do okregowki , czy oni sa wszyscy az tak slepi ze nie widza jaka fuszerke ten trener odpierdala i cofanie sie w rozwoju Polskiej reprezentacji?
To który to był ten Messi? Ten co się później tulił do Lewandowskiego jak syn szukający ojca chętnego do adopcji?
Jebac was wszystkich psedo kibice nie wazne jak ale mamy to i huj
Sam się jebnij w łeb.
Też jestem zdania, że lepiej było zostać w domu, niż grać taką padakę. A Michniewicz to kompletny buc. Jego odpowiedzi na konferencji, szczególnie względem zagranicznych dziennikarzy to totalna żenada. Przecież ten gość bierze grube pieniądze z PZPN i nie jest tam prywatnie, ale reprezentuje tak naprawdę cały nasz kraj. I ja nie chcę by taki wsiok był twarzą naszej reprezentacji, po prostu wstyd. I naprawdę wolałbym odpaść grając jak Dania w ostatnim meczu z Australią, niż walić konia jak Michniewicz, że wyszliśmy z grupy. Nie mogę zdzierżyć tego człowieka na konferencjach. Jednak Kulesza powinien go trochę postawić do pionu
Bando pseudoznawcow. Bramka Arabów zmieniała tylko tyle że nie liczyły się już kartki a bramki strzelone. Meksyk nadal był 1 bramkę od awansu. Wstyd za taką reprezentację, pierwszy raz w życiu mam nadzieję że Polska NIE wygra MS żebyśmy nie byli zapamiętani z takiego stylu…