Reprezentacja Maroka ani myśli budzić się z pięknego snu. „Lwy Atlasu” zremisowały z Chorwacją, pożarły Belgię, a dziś na dokładkę schrupały również reprezentację Kanady. Inna sprawa, że polowanie na ekipę z Ameryki Północnej nie było szczególnie skomplikowane. Kanadyjczycy najpierw sami wleźli Maroku do paszczy, a gdy zaczęli wierzgać, na ratunek było już za późno.
Kanada – Maroko 1:2. Dziurawa obrona Kanady
Kanadyjczycy po raz kolejny potwierdzili to, co w sumie i bez ich pomocy wiedzieliśmy już wcześniej. Jeżeli przyjeżdżasz na mistrzostwa świata bez poważnej defensywy, to najprawdopodobniej twój udział w turnieju zakończy się bardzo szybko. I tu już nawet nie chodzi o to, by wystawić linię obrony tak szczelną, że nawet mysz się nie przyciśnie. Mowa o absolutnym minimum przyzwoitości, czyli niepomaganiu oponentom w zdobywaniu bramek. Kanadyjczycy nawet tego poziomu nie potrafili dzisiaj osiągnąć. Dlatego w czwartej minucie spotkania – nie da się tego ująć inaczej – sami strzelili sobie gola.
Trafienie z kategorii: futbolowe jaja.
XD
Kiks dnia już znamy 🙃
__________#CANMAR 🇨🇦🇲🇦 • #Mundialove pic.twitter.com/mAubkXCgcA— TVP SPORT (@sport_tvppl) December 1, 2022
Nasz stary znajomy Steven Vitoria znowu wykazał się zwrotnością tankowca i precyzją katiuszy. No ale nie on jeden w tej sytuacji narozrabiał. Bo generalnie defensywa w ekipie Johna Herdmana nie funkcjonowała jako całość. Na indywidualne babole szkoleniowiec nic poradzić nie może, natomiast dziury między formacjami, kłopoty z zakładaniem pułapki ofsajdowej, spóźnione powroty z ataku do obrony – to już elementy, których Kanada po prostu nie wypracowała. Widać to było zresztą również przy trafieniu numer dwa dla Maroka. Achraf Hakimi zagrał, wydawałoby się, dość naiwne podanie górą za plecy obrońców. A jednak Youssef En-Nesyri przebił się przez duet kanadyjskich defensorów niczym taran i bez problemów wpakował futbolówkę do sieci.
Kurczę, no tak nie można bronić.
Marokańczycy mogli się tylko cieszyć, że w meczu o tak dużym ciężarze gatunkowym idzie im aż tak łatwo. Nawet utrata kontaktowego gola po niefortunnym strąceniu Nayefa Aguerda nie napawała niepokojem. „Lwy Atlasu” miały mecz pod stuprocentową kontrolą.
Kanada – Maroko 1:2. Kłopoty Maroka
Zespół z Ameryki Północnej, choć pozbawiony szans na awans i, jako się rzekło, samemu wpędzający się w coraz to większe tarapaty w dzisiejszym meczu, postanowił jednak ambitnie powalczyć o zachowanie twarzy przed wyjazdem z Kataru. I wydaje się, że „Lwy Atlasu” na taki rozwój wypadków nie były przygotowane. Podopiecznym Walida Regraguiego chyba marzyła się spokojna, sielankowa druga połowa. Przytrzymać piłkę, poklepać, może nawet poszukać trzeciego trafienia, ale bez wielkiej spinki na podwyższanie rezultatu. Les Rouges mieli jednak zupełnie inne plany i docisnęli afrykańską ekipę do ściany. Po przerwie Kanady naprawdę mogła się podobać – to był wreszcie ten sam odważny styl, jaki Kanadyjczycy zaprezentowali w meczu z Belgią.
Krótko mówiąc: ostra jazda bez trzymanki. Zero wytchnienia dla rywala, pełna koncentracja na ofensywie.
Brakowało jednak kanadyjskiej drużynie konkretów. Dobitnie świadczy o tym jedna prosta statystka: nie oddali oni dzisiaj… ani jednego celnego strzału na bramkę Bono. Wszystko wyglądało ładnie do momentu, gdy trzeba było przetransportować futbolówkę w pole karne. A wtedy akcje Kanadyjczyków gwałtownie traciły na jakości. A to ktoś niepotrzebnie wdał się w dodatkowy drybling, a to zawiodło przyjęcie piłki, a to wrzutka została posłana nieprecyzyjnie. Zawsze coś.
Mimo wszystko, trzeba Kanadę pochwalić za to, że nie odstawiła w końcówce słynnego „niskiego pressingu” z meczu Polska – Japonia. Wręcz desperacko walczyła o uniknięcie trzeciej porażki na turnieju. W polu karnym Maroka zagościł nawet Milan Borjan, chcący się zrehabilitować za kompromitację przy golu na 0:1.
Na nic się to jednak zdało.
Maroko się cieszy, Maroko ma trzy punkty, Maroko ma awans. Maroko w fazie pucharowej turnieju będzie niebezpieczne dla każdego.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:
- Trela: Awans dał szczęście, szczęście dało awans. Przypadek przyjacielem Polaków
- Weszło z Kataru: Zmiażdżeni na boisku, zmiażdżeni na trybunach
- Michniewicz selekcjonerem przynajmniej do końca eliminacji EURO 2024
OGLĄDAJ STAN MUNDIALU:
fot. NewsPix.pl