Dzisiaj kolejne cztery mecze na mundialu, ale nie będziemy was zwodzić, że tak samo interesują nas wszystkie. Nadszedł bowiem ten dzień, w którym oko polskiego kibica patrzy tylko w jednym kierunku.
Kiedy serce bije mocniej, kiedy w jeden wieczór piłka nożna w Polsce może stać się ważniejsza niż wszystkie inne zajęcia. Nie wychodźcie do restauracji, w pracy wybłagajcie szefa o możliwość oglądania czy słuchania, co się dzieje na boisku, znajdźcie dobrą wymówkę dla partnerki. Przegapić spotkanie z Argentyną o awans do 1/8 finału mistrzostw świata to grzech. Z drugiej strony – obejrzenie go to obowiązek. Po prostu trzeba skonsumować tę rywalizację.
Jaki będzie jej smak? Cóż, z pewnością nikt poza granicami Polski nie wyobraża sobie potknięcia Argentyny. Jedno już zaliczyła, to z Arabią. Kolejne może oznaczać historyczny blamaż, jakim byłby brak awansu z fazy grupowej. Scenariusz niestety ułożył się tak, że jesteśmy dla Messiego i spółki śmiertelnym zagrożeniem, którego trzeba się pozbyć. To perspektywa rywali. Nasza zaś jest prostsza, nie tak obciążona presją o niebotycznych rozmiarach.
Mistrzostwa Świata 2022 – 30.11 (środa)
Polska – Argentyna (20:00)
Nikt nie oczekiwał przed turniejem, że powstrzymamy jedną z najlepszych reprezentacji na świecie. Porażka była brana w ciemno. Nie okazywaliśmy optymizmu. Nie pompowaliśmy balonika. I – paradoksalnie – w takich okolicznościach możemy zagrać najlepszy mundial od kilkudziesięciu lat. Ma to swoją wymowę.
Ale żeby to uczynić, trzeba zapracować na mały cud. Zremisować, wygrać lub przegrać, ale tu już z odpowiednim szczęściem w bagażu. Istnieje bowiem taka możliwość, wedle której wychodzimy z grupy my oraz Argentyna. Ona wygrywa, my przegrywamy minimalną różnicą bramek, a Arabia z Meksykiem dzielą się punktami lub Meksyk wygrywa, ale też przy niskim stosunku goli. To nie jest wizja science-fiction. Ale to też nie jest czas na takie kalkulacje, skoro mecze rozgrywane są równolegle. Mimo to, może dojść do jakichś szaleństw, emocji nie z tej ziemi. Znamy to choćby z Multiligi w Ekstraklasie. Jedna sekunda, jeden sygnał z ławki może wywrócić do góry nogami nastawienie jednej czy drugiej drużyny.
Patrzmy jednak na siebie. Na końcu liczy się to, żeby z pomysłem i godnością powalczyć o sukces. Czesław Michniewicz na tym mundialu zrobił już całkiem dużo, był przez nas samych krytykowany za preferowany styl gry (nadal jest, choć z Arabią trochę nadrobił), lecz dzięki wynikom można mu przecież wiele wybaczyć. Cholera, jesteśmy jedną z trzech ekip na mundialu bez straconego gola, zajmujemy też pierwsze miejsce w grupie po dwóch meczach. Gdyby ktoś nam powiedział przez wyjazdem do Kataru, że będziemy w takim miejscu, wysłalibyśmy go do zakładu dla obłąkanych. A potem przeprosili, obsypali laurami i przyznali licencję jasnowidza. Bo to wszystko się dzieje. Kadra dostarcza pozytywnych emocji. Ogromnych emocji, których nie czuliśmy od dawna.
Jeśli to ma się zakończyć dzisiaj, cóż, jakoś to przełkniemy. Rzesze kibiców bez oczekiwań i tak mogły do tej pory kilka razy przetrzeć oczy ze zdumienia. Ale ci, którzy wierzyli w ugranie czegoś więcej, wciąż są głodni. Mają do tego prawo, tak jak polscy piłkarze mają prawo spełnić ich marzenia. Na to liczymy, na to czekamy. Do boju, Polsko!
POLSKA: Szczęsny – Cash, Glik, Kiwior, Bereszyński – Bielik, Krychowiak – Frankowski, Zieliński, Kamiński – Lewandowski
ARGENTYNA: Martinez – Molina, Romero, Otamendi, Acuña – De Paul, Enzo Fernandez, Mac Allister – Messi, Lautaro, Di Maria
Arabia Saudyjska – Meksyk (20:00)
Co do meczu Arabii z Meksykiem – cóż, na pewno się odbędzie…
Dobra, nie będziemy tacy. Tym bardziej, że od tego spotkania wiele zależy również w odniesieniu do naszej sytuacji. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, scenariuszy jest kilka. Z grupy C wciąż może wyjść każdy, ale najbliżej jest tego niewątpliwie Arabia Saudyjska. Wystarczy, że wygra. Nie musi oglądać się na innych tak jak Meksyk, ma w swoich rękach możliwość odtrąbienia historycznego sukcesu. Ostatni raz zagrała w 1/8 finału w 1994 roku, młodsze pokolenia nie mogą tego pamiętać.
Czego byśmy sobie życzyli od tego meczu? Rzecz jasna, nie będzie to spójne z celami jednych czy drugich, natomiast najlepszym wyjściem byłaby raczej skromna wygrana Meksykanów. Mają oni bilans bramkowy -2 z jednym punktem na koncie , my cztery z +2. Jeśli Meksyk chce o cokolwiek powalczyć, musi wznieść się na swoje wyżyny. Do tej pory albo tego nie zrobił, albo te wyżyny leżą zwyczajnie tak nisko. Okaże się o 20:00.
PS: Musimy wspomnieć, że ten mecz będzie opisywał nasz serdeczny kolega z redakcji, Maciek Karcz. Zostawcie mu dobre słowo w komentarzach. To poświęcenie trzeba docenić.
ARABIA SAUDYJSKA: Al-Owais – Abdulhamid, Tambakti, Al-Almiri, Al-Burayak – Al-Faraji, Kanno, Al-Malki, Al-Muwallad – Al-Buraikan, Al-Dawsari
MEKSYK: Ochoa – Sanchez, Montes, Moreno, Gallardo – Rodriguez, Alvarez, Guardado – Alexis, Jimenez, Lozano
Australia – Dania (16:00)
To może być całkiem ciekawe meczycho, bo Dania musi pruć, żeby wyjść z grupy. Ratuje ją tylko zwycięstwo. Nikt pretensji do niej za porażkę z Francją nie miał, ale remis 0:0 z Tunezją? No, to już było małe zaskoczenie. I wpadka, która mocno skomplikowała sytuację Duńczyków.
Australijczycy na wstępie mundialu dostali czwórkę od Francji, ale kilka dni później jakimś cudem wyrwali trzy punkty z Tunezją. Dziś mają proste zadanie, tożsame z naszym. Zamurować bramkę albo zrobić cokolwiek innego, byle przynajmniej zremisować i wyjść z grupy z czterema punktami. Oczywiście przy założeniu, że Francja nie wyciągnie pomocnej dłoni do Tunezji.
AUSTRALIA: Ryan – Behich, Rowles, Souttar, Atkinson – Mooy, Hrustić, Irvine – Leckie, Duke, Boyle
DANIA: Schmeichel – Andersen, Kjaer, Christensen – Kristensen, Hojbjerg, Eriksen, Maehle – Olsen, Dolberg, Lindstrom
Tunezja – Francja (16:00)
Mimo wszystko, dla Tunezji to już raczej musztarda po obiedzie. Nawet mimo faktu, że Francja ma pewny awans z sześcioma punktami, trudno sobie wyobrazić, żeby jedni z faworytów do wygrania mundialu dali swoim rywalom fory. Jeśli zagrają piłkarze rezerwowi, będą chcieli przecież się wykazać, a nie odstawić manianę. Owszem, piłkarze z Afryki wciąż mają szanse na awans z drugiego miejsca, zwłaszcza że różnice w bilansach bramkowych w tej grupie są niewielkie. Wszystko może zmienić jedna kolejka, jeden mecz. Ale dla jednych to już chyba tylko formalność, dla drugich zaś – szansa na fajne pożegnanie z turniejem.
TUNEZJA: Dahmen – Drager, Ghandri, Talbi, Maaloul – Ben Romdhane, Chaaleli, Laidouni, Sliti, Msakni – Jaziri
FRANCJA: Lloris – Kounde, Varane, Hernandez – Coman, Camavinga, Griezmann, Tchouameni, Rabiot – Mbappe, Giroud
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Ronaldo: najpopularniejszy bezrobotny świata
- Białek z Kataru: Dzień wielkich miłości. Do Rosji, Ronaldo i praw człowieka
- Jesteśmy Ekwadorem. Independiente Del Valle, fabryka talentów, która napędza reprezentację
Fot. Newspix