Wygląda na to, że Gareth Southgate jest jednym ze szczęśliwszych trenerów na tym turnieju. Kogokolwiek wrzuci do ofensywy angielskiej reprezentacji, ten odwdzięcza się golami i asystami. Z Iranem strzelali gracze z podstawowego składu i zmiennicy. Dzisiaj dorzucił od pierwszej minuty Marcusa Rashforda i ten zagrał koncert. Anglicy nie mieli litości i wysłali Walijczyków na gorzki powrót do domu.
Przedziwne było nastawienie Walijczyków na ten mecz. Jasnym było, że muszą powalczyć o zwycięstwo, by w ogóle liczyć się w walce o awans do 1/8 mundialu. Tymczasem od pierwszych minut Bale i spółka grali w trybie „defensywka, spacer, może Anglicy usną i jakoś dotrwamy do 90. minuty”. Jeśli ktoś jest entuzjastą dwuminutowych wymian podań na własnej połowie, to musi nagrać sobie pierwsze 30 minut starcia Anglii z Walią. Maguire, Stones, Shaw i Walker grali sobie między sobą, czekali na pressing Walijczyków, a ci nic.
Do przerwy jedyną groźną akcję wykreował – a jakże – kluczowy rozgrywający Lwów Albionu, czyli Harry Kane. Snajper Tottenhamu posłał piękne prostopadłe podanie do Rashforda, ale ten nie wygrał starcia z Wardem. Z czasem sporo szumu zaczął robić Foden, na coraz wyższe obroty wchodził wspomniany Rashford, rekord zagrań piętą w jednym meczu chciał ustanowić Bellingham, ale do przerwy oglądaliśmy nudne jak flaki z olejem 0:0.
Walia – Anglia 0:3. Apatyczni Walijczycy
Doprawdy do teraz nie wiemy, na co liczyli Walijczycy. To nie tak, że oni grali defensywnie – przecież można się zamurować i liczyć na kontry. Sęk w tym, że tych kontr nie było. Zagrali z zaangażowaniem na poziomie „uczeń piątej klasy tydzień po wystawieniu ocen”. Dość powiedzieć, że Gareth Bale do przerwy wykonał – uwaga – cztery podania, z czego – uwaga jeszcze większa – tylko jedno celne. I nie ma się co dziwić, że zjechał do bazy już w przerwie, na drugą połowę nawet nie wyszedł. Generalnie to nie był mecz liderów walijskiej kadry. Davies zagrał koszmarnie, środek pola właściwie nie istniał w kreacji, kilka razy szarpnął James, taś-tasie z dystansu posyłał Allen, nawet Moore nie za bardzo był w stanie wygrywać starcia fizyczne. Obraz nędzy i rozpaczy.
Za to Anglicy po przerwie się rozkręcili. W tryb bestii wszedł Marcus Rashford, który najpierw pięknie przyłożył z rzutu wolnego (chociaż mamy wrażenie, że Ward obroniłby ten strzał, gdyby nie to, że schował się za murem). Następnie zabrał piłkę Daviesowi, ta trafiła do Kane’a, który z kolei wyłożył ją na pustaka do Fodena i było 2:0. Wreszcie już po zmianach Rashford dostał dalekie podanie od Phillipsa, nawinął na proste zwody dwóch Walijczyków i jeszcze raz pokonał Warda.
Wystarczy rzucić okiem na to, jak rozkłada się tych dziewięć goli Anglików na tym turnieju, by zobaczyć, jak szeroką, wyrównaną i silną kadrą dysponuje Southgate. Dzisiaj przecież nawet nie zobaczyliśmy bohaterów meczu z Iranem – Sterlinga czy Saki. Dopiero z ławki weszli Grealish i Wilson, który dołożyli też swoje przy bramkach z tego pierwszego meczu. A Rashford, który z Iranem i USA wchodził na kwadrans z ławki, dzisiaj zaczął mecz w wyjściowym składzie i popisał się dwupakiem z dodatkiem w postaci kluczowego podania.
Kłopot bogactwa w ataku Southgate’a
Sami jesteśmy ciekawi – jakie jest tak naprawdę podstawowe zestawienie tego ofensywnego kwartetu? Pozycja Kane’a jest niepodważalna, ale boki pomocy? Zagrać może tam przecież Rashford, Sterling, Saka, Grealish, Mount, Foden. Niemal każdy z nich może też grać jako ofensywny pomocnik, a dziś tam hasał Bellingham. Na swoje minuty czeka jeszcze chociażby Maddison.
Oj, spory komfort ma selekcjoner Anglików. Dzisiaj po godzinie grania zaczął ściągać z boiska swoich liderów, bo przecież ze strony Walii nie było żadnego zagrożenia. Pickford równie dobrze mógłby wyjść na boisko z dwusetką panoramicznych, leżakiem oraz kapeluszem, a prawdopodobnie Moore i spółka nie daliby rady strzelić gola. Anglia jest zrelaksowana, pewna siebie, a naprzeciw jej stanie Senegal w 1/8 finału.
A Walijczyków czeka podróż do domu. I nawet jeśli byli zadowoleni z samego faktu awansu na mundial po wielu latach przerwy, to te trzy starcia w Katarze nie pozwoliły im na zapisanie zbyt wielu dobrych wspomnień. Dziś oglądaliśmy smutne podsumowanie najgorszej europejskiej drużyny na tych mistrzostwach.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Big Brother 2.0. Kiedy Messi musi uważać nawet przy zdejmowaniu korków
- Ronaldo: najpopularniejszy bezrobotny świata
- Białek z Kataru: Dzień wielkich miłości. Do Rosji, Ronaldo i praw człowieka
foto. Newspix