Serbia — Brazylia, hit dnia mistrzostw świata. Neymar, Sergej Milinković-Savić, Vinicius Junior i wiele innych gwiazd na boisku. A obok przedstawiciel Ekstraklasy, Filip Mladenović. Futbol znów udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Reprezentacja Serbii sunie z akcją prawą stroną boiska. Gdzieś dalej, w lewym dolnym rogu ekranu, widzimy energiczne machanie ręką. Sytuacja powtarza się, potem jeszcze raz i kolejny. Nawet najmniej spostrzegawczy kibic w końcu dostrzegłby gościa, który raz po raz zasuwał na drugi koniec boiska, wyczekując podania od kolegów.
Filip Mladenović w kadrze Serbów na Mistrzostwa Świata w Katarze to żadna sensacja czy mara. Piłkarz Legii Warszawa, a wcześniej Lechii Gdańsk, co jakiś czas pakował bagaże i ruszał na zgrupowania, na których dzielił szatnię z największymi talentami z Bałkanów. Mimo wszystko jednak nie spodziewaliśmy się zobaczyć go w wyjściowym składzie Orlovich w którymś ze spotkań.
A już na pewno nie z Brazylią.
Ile polskie kluby zarobią na mistrzostwach świata?
Mistrzostwa Świata 2022. Filip Mladenović zagrał w reprezentacji Serbii
Parę tygodni wcześniej Mladenović ganiał się po polskich boiskach z Johnem Yeboahem i innymi zawodnikami, którzy w najlepszym przypadku mogą w barwnym wywiadzie opowiedzieć nam, jak lata temu kopali piłkę z Rodrim, ale coś w ich karierze poszło bardzo nie tak i teraz ratują karierę w Miedzi Legnica, oglądając dawnych kolegów w telewizji. Za kilka kolejnych tygodni 31-letni lewy obrońca może wyjść na boisko w Zielonej Górze, żeby zagrać z trzecioligową Lechią. I broń Boże nie chcemy tej Lechii umniejszać, bo na przyjęcie uczestnika mundialu zapracowała, wcześniej eliminując dwie drużyny z Ekstraklasy. Chcemy jedynie podkreślić, jak fajną historią jest to, że na mistrzostwach świata w ogóle oglądamy jakiegoś chłopaka, którego śledziliśmy w ligowych rozgrywkach i który nie pochodzi z Jastrzębia-Zdroju.
Niewielu było piłkarzy, którzy grali nad Wisłą i mogą się pochwalić takim wpisem w CV. Rok temu przeżywaliśmy podobne chwile z udziałem Josipa Juranovicia, jednak to było EURO, nie mundial. Najważniejszy turniej piłkarski świata omijał Ekstraklasę, co zresztą specjalnie nie dziwi. W XXI wieku doczekaliśmy się tylko jednego obcokrajowca, który złapał kilka minut na mundialu. Andraż Kirm był częścią słoweńskiej drużyny, która opędzlowała Algierię, urwała punkty USA i odpadła z dalszej rywalizacji po skromnej porażce z Anglią. Skrzydłowy rozegrał wówczas niemal komplet minut, ale też reprezentował słabszą drużynę.
Poza nim? Pustka. Osman Chavez na mistrzostwa jechał tuż przed transferem do Wisły Kraków i tuż po wypożyczeniu do Chin. Carlos Costly strzelił nawet gola, ale Bełchatów wspominał już chyba tylko w anegdotach, przekonując rodaków, że w Polsce naprawdę nazywają złotem wielkie, czarne bryły. Mało kto pamięta o innym Serbie, Bojanie Isailoviciu, który poleciał na ten sam turniej, co Kirm. Tyle że doświadczony golkiper był wówczas co najwyżej numerem dwa. Murawy nie powąchał.
Costly, Henriquez, Rengifo, Ishak. Zagraniczni napastnicy z ESA w reprezentacjach
Mladenović kontra Brazylia. Przyjemne zwieńczenie kariery
Filip Mladenović biegał po niej przez 65 minut. Skorzystał na problemach mięśniowych Filipa Kosticia, co oznacza, że o kolejne występy może być trudno, ale swoją pamiątkę już ma, parę fotek z faworytami do mistrzowskiego tytułu do rodzinnego albumu wstawi. Zresztą trzeba przyznać, że Serb na robocie nie spękał. Ok, może większość momentów, w których energicznie machał ręką, zachęcając kolegów do podania mu piłki, nie przyniosła zamierzonego efektu, ale z 32 kontaktów z piłką, które zaliczył, dokładnie połowa miała miejsce na połowie rywala. Serbowie ze strzałami nie zaszaleli, oddali ich pięć, z czego jeden to główka Mladenovicia.
Piłkarz Legii grał wysoko, jak na wahadłowego przystało. W pewnym momencie pomyśleliśmy, że chyba za bardzo się zapędza, ale Pavlović zawsze go asekurował, więc widocznie takie były założenia trenera. Do pełni szczęścia brakowało tylko jakiegoś pozytywu, choćby skutecznego minięcia Raphinhi, który zatrzymał Mladena przy własnym polu karnym, albo zatrzymania sprytnego podania Lucasa Paquety, który w iście brazylijskim stylu oszukał defensora serbskiej kadry, posyłając piłkę do skrzydłowego Barcelony, co narobiło bałaganu w polu karnym ekipy z Bałkanów.
Jeśli chodzi o postaci znane z naszych boisk, to zdecydowanie bardziej w pamięci kibiców zapadł Vanja Milinković-Savić, który pokazał, że bronić potrafi, a po wizycie w Polsce nadal pamięta, że w polu karnym trzeba spodziewać się nieoczekiwanego, co pozwoliło mu wyciągnąć wkrętkę Neymara z narożnika boiska. Niemniej jednak Filipowi Mladenoviciowi gratulujemy fajnego zwieńczenia kariery.
Pierwszy wielki turniej w wieku 31 lat i od razu wyjściowy skład z Brazylią. Z takim wpisem w CV będzie można pograć kozaka w chłodny i mglisty wieczór w Radomiu.
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA 2022:
- Starość czy radość? Czy wiek ma znaczenie na mundialu?
- Piękno głosu Dariusza Szpakowskiego
- Białek z Kataru: Czy to już oblężona twierdza?
- Trudna sztuka zejścia na ziemię. Jak Arabia Saudyjska szykuje się na Polskę?
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK, Newspix