Reklama

Wielka Japonia, choć zawodnicy niscy. Niemcy w szoku!

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

23 listopada 2022, 17:19 • 5 min czytania 39 komentarzy

Ależ nam się ten mundial rozkręca! Wczoraj Arabia Saudyjska w spotkaniu z Argentyną sprawiła jedną z największych sensacji w historii mistrzostw świata, a dziś mocno zaskoczyli Japończycy, którzy pokonali Niemców, mimo że do przerwy byli tłamszeni i mogli się cieszyć, że przegrywają tylko 0:1.

Wielka Japonia, choć zawodnicy niscy. Niemcy w szoku!

Za takie zwroty akcji kochamy futbol.

Niemcy – Japonia 1:2. Kapitalne zmiany Japończyków

Przekonaliśmy się, ile znaczy wyczucie selekcjonera co do poszczególnych piłkarzy. Hajime Moriyasu był w ojczyźnie dość mocno krytykowany za kilka wyborów przy ustalaniu mundialowej kadry, zwłaszcza za brak napastnika Celtiku Kyogo Furuhashiego. Co prawda bardziej zorientowani tłumaczyli, że to piłkarz przyzwyczajony do grania w drużynie dominującej i stwarzającej dużo sytuacji, a do tego niezbyt dobrze biegający. Krótko mówiąc: zupełnie niepasujący do stylu prezentowanego przez Niebieskich Samurajów. Nie wszyscy jednak dali się przekonać.

Zamiast Furuhashiego do Kataru pojechał m.in. Takuma Asano z Bochum. Bundesliga, całkiem dobra liga, ale facet od początku września nie rozegrał w klubie ani minuty z powodu kontuzji kolana. Ledwo zdążył się wyleczyć na ten turniej i zaliczyć 45 minut w ostatnim sparingu z Kanadą. W oparciu o to dostał dziś szansę z ławki i zrobił gigantyczną różnicę.

Senegal, Kamerun, Korea Północna… Największe sensacje w fazach grupowych mundiali

Reklama

Moriyasu generalnie świetnie trafił ze zmianami. Każdy z dublerów wniósł dużo pozytywnego do gry Japończyków. Wszystkie kluczowe role przy golu wyrównującym odegrali rezerwowi.

  • Mitoma zszedł z lewego skrzydła do środka (łatwo odstawił mało zwrotnego Suele) i podał do Minamimo, który dopiero co zameldował się na murawie;
  • Minamino oddał strzał, zmuszając Neuera do wybicia piłki przed siebie;
  • z dobitką najszybszy był Doan, nie spudłował.

A potem nadeszła 83. minuta. Akcja jeszcze bardziej symboliczna. Na dalekie zagranie zdecydował się Itakura. Stoper Borussii M’gladbach także od września się leczył i zanim pojechał na MŚ, uzbierał cztery minuty w ostatnim meczu z Borussią Dortmund. Niejeden kibic pewnie też kręcił nosem, że zabraknie mu rytmu i tak dalej. Jego precyzyjne podanie kapitalnie przyjął Asano, nie dał się przepchnąć mocno naciskającemu Schlotterbeckowi i mimo ostrego kąta mocnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Neuera. Znów mocno zawalił Suele, który złamał linię spalonego.

Te momenty przejdą do historii japońskiego futbolu, zwłaszcza jeśli uda się wyjść z grupy. Przed mundialem mało kto dawał Azjatom jakiekolwiek szanse, skoro już na tym etapie musieli rywalizować z Niemcami i Hiszpanią.

Pełna kontrola Niemców do przerwy

A przecież długo wydawało się, że nasi zachodni sąsiedzi królują na boisku. Co prawda Japończycy nieźle zaczęli, kilka razy wysoko podeszli z pressingiem (był z tego nawet gol ze spalonego Maedy), szaleńczo się asekurowali i z niezwykłą ofiarnością blokowali strzały przed swoim polem karnym, ale po 15-20 minutach Niemcy zaczęli ich miażdżyć. Dosłownie miażdżyć – siłą fizyczną, jakością z piłką przy nodze, pewnością w swoich poczynaniach, ekspansywnością w zdobywaniu terenu. Hansi Flick szybko zareagował, w fazie ofensywnej przeszedł z czwórki na trójkę obrońców i mógł ze spokojem obserwować, jak jego piłkarze co rusz siali popłoch w samurajskiej defensywie.

Kilka razy jakoś się ona wybroniła. Wreszcie jednak mający chwile wielkiej nieprzewidywalności w swoich reakcjach Shuichi Gonda bezmyślnie sfaulował Davida Rauma i bardzo dobrze prowadzący zawody sędzia Ivan Barton z Salwadoru bez wahania wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem okazał się Gundogan.

Reklama

Nic złego nie miało prawa stać się Niemcom, zwłaszcza że cisnęli dalej (anulowana bramka Havertza po spalonym), a Japończycy pierwszy strzał do statystyk uzyskali dopiero w ostatniej akcji przed przerwą. I to na dodatek głową w wykonaniu Maedy, który przy Ruedigerze wyglądał jak dorastający syn. Można było się tylko uśmiechnąć.

Trener Moriyasu pokazał jednak, że także potrafi szybko reagować. Przeszedł na trójkę stoperów, od razu po przerwie wprowadzając Tomiyasu z Arsenalu. Niemcy już tak z przodu nie szaleli, choć i tak mogli zamknąć mecz. Gundogan strzelił w słupek, Jamal Musiala po kapitalnym rajdzie posłał piłkę nad poprzeczką, a sam Gnabry w ciągu minuty oddał trzy uderzenia i nic nie chciało mu wpaść. Gonda zaczął bronić jak w transie.

Ruediger zaczął się wygłupiać

Z ławki Japończyków wchodzili kolejni dynamiczni zawodnicy do ofensywy i nagle Niemcy coraz częściej znajdowali się w opałach. Jeszcze przed chwilą Ruediger w swoim stylu lekko strollował Jonyę Ito w trakcie biegu…

…a niedługo potem on i koledzy mogli spuścić głowy. Sakai jeszcze spudłował w znakomitej sytuacji, niecelnie dobijając strzał Ito. Kolejnych ostrzeżeń nie było. Dwa ciosy i podopieczni Flicka leżeli. Nie zdołali nawet wyrównać, choć Goretzka miał na nodze dobre podanie od Fuellkruga.

Piękny mecz. Piękna historia. Przykład, ile znaczy determinacja, niepoddawanie się i konsekwentne wyczekiwanie na swoje lepsze momenty plus oczywiście trochę szczęścia. No i jak ważna jest ręka trenera, który szybko wyciąga wnioski.

Reprezentacja Niemiec zawaliła już mundial w Rosji i Euro 2020. Teraz zaczyna od falstartu. Groźba trzeciego z rzędu wielkiego rozczarowania stała się szalenie realna. Japończycy natomiast wykonali milowy krok ku wyjściu z grupy, w której byli skazani na pożarcie. Grunt, żeby nie wywinąć żadnego numeru z Kostaryką.

WIĘCEJ O MUNDIALU W KATARZE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Komentarze

39 komentarzy

Loading...