Reklama

Powrót do przeszłości – Mercedes z dubletem w F1

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

13 listopada 2022, 21:36 • 3 min czytania 8 komentarzy

Niewiele było w tym sezonie wyścigów, których nie wygrał Max Verstappen. Dzisiaj – w momencie gdy ma już zapewniony tytuł mistrza świata – Holendra nie było nawet na podium Grand Prix San Paulo. Emocjonujący wyścig w Brazylii wygrał George Russell. Byliśmy zresztą świadkami dawno niewidzianej dominacji Mercedesa, bo tuż za nim zameldował się Lewis Hamilton.

Powrót do przeszłości – Mercedes z dubletem w F1

Mimo kolejnego drugiego miejsca w tym sezonie starszy z Brytyjczyków ma jednak co żałować. Gdyby udało mu się zwyciężyć, pobiłby rekord Michaela Schumachera, zostając jedynym kierowcą w historii, który wygrał GP w szesnastu sezonach z rzędu. No ale cóż – był tego bliski, a za tydzień stanie przed kolejną (i ostatnią) okazją o pokuszenie się o historyczne osiągnięcie. Tymczasem dzisiejsze zwycięstwo Russella było również pierwszym w jego karierze i pierwszym Mercedesa w tym roku.

A dlaczego daleko od podium był dziś Max Verstappen? Wszystko zaczęło się od rzadkiej wpadki w sobotę.

Gdzie z tym bolidem!

To Ferrari, nie Red Bull w tym sezonie popełniło masę strategicznych błędów. W sobotę nie popisał się jednak zespół dwukrotnego już mistrza świata. Verstappen jako jedyny w trakcie sprintu kwalifikacyjnego jechał na oponach pośrednich – kiedy cała reszta stawki postawiła na miękką mieszankę. Odbiło się to na tempie Maxa, który po prostu nie był w stanie wygrać sobotniej rywalizacji. Ta padła łupem Russella, a w pierwszej trójce znaleźli się też Carlos Sainz oraz Hamilton. Nie zdarza się to często, ale dokładnie takie zestawienie mieliśmy też na podium właściwego wyścigu w niedzielę.

Jak wyglądał początek Grand Prix Sao Paulo? Russell obronił się przed swoim kolegą z drużyny na starcie i utrzymał pozycję lidera. Niedługo potem z wyścigiem pożegnało się dwóch kierowców. Winnym był Daniel Riccardio, który trafił w tył bolidu Kevina Magnussena (liczącego dziś na dobry wynik, był ósmy w sprincie). Duńczyk tym samym „wykręcił bączka” i ponownie zderzył się z pojazdem zawodnika McLarena. Szybko stało się jasne, że w Grand Prix Brazylii już tej dwójki nie zobaczymy.

Reklama

A to nie była jedyna kolizja, która miała miejsce w niedzielę. Chwilę później, po zakończeniu neutralizacji, Verstappen próbował wyprzedzić Hamiltona. I również doprowadził do kontaktu. Sędziowie wlepili mu karne pięć sekund, choć sam Holender bronił się, że jego rywal „nie zostawił mu miejsca”. Żadne tłumaczenia nie pomogły też w przypadku Lando Norrisa – który otrzymał taką samą karę jak Max za wypchnięcie z toru wyprzedzającego go Charlesa Leclerca.

Na kolejnych okrążeniach w kierunku zwycięstwa zmierzał Russell, z którym rywalizowali przede wszystkim Sergio Perez i Hamilton. W końcu jednak poprzednia kolizja odezwała się u Norrisa, który nie mógł dokończyć wyścigu. To oznaczało kolejną neutralizację, a więc zmniejszenie różnic między kierowcami.

Miała być rywalizacja, ale Russell nie pozostawił wątpliwości

W końcowej części GP padła ważna deklaracja. Russell usłyszał, że „może ścigać się o zwycięstwo z Hamiltonem, ale z szacunkiem”. Liczyliśmy zatem na odrobinę emocji, ale okazało się, że młodszy z Brytyjczyków był do ostatniego okrążenia niemal niezagrożony. Cóż, ten weekend należał po prostu do niego. Warto też wspomnieć o innej rywalizacji, o której jednak… nie chciało słyszeć szefostwo Alpine. Esteban Ocon po prostu nie mógł powstrzymać się od walki z Fernando Alonso i momentami ignorował rozkazy swojego teamu.

Ostatecznie jednak to Hiszpan znalazł się w końcowej tabeli wyżej – był piąty. Podium – jak wspominaliśmy – obstawili Russell, Hamilton i Sainz. Leclerc finiszował czwarty, Verstappen szósty (nie przepuścił Pereza, mimo sygnału z radia), no i warto też wspomnieć o dawnym niewidzianym dobrym występie Valtteriego Bottasa. Kierowca Alfa Romeo F1 Team ORLEN mógł być zadowolony z dziewiątej pozycji.

Reklama

Zakończył się zatem przedostatni wyścig Formuły w tegorocznym sezonie. „Wielki finał” tradycyjnie nastąpi w Abu Zabi – 20 listopada.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Maciej Szełęga
0
Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha
Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
0
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu
Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Formuła 1

Komentarze

8 komentarzy

Loading...