W poprzedniej rundzie Pucharu Polski KKS Kalisz skradł serca kibiców szalonym meczem z Widzewem. Rok temu – wyeliminowaniem Pogoni Szczecin. Dziś gospodarze znów mierzyli się z ekstraklasowym rywalem i do spółki z Górnikiem Zabrze zapewnili genialne widowisko. Strzał za strzał, gol za gol (w tym dwa w doliczonym czasie gry), dogrywka, karne i kawał dobrej piłki – to wszystko zobaczyliśmy o obiadowej porze na kaliskiej ziemi. Ostatecznie doszło do niespodzianki, bowiem emocjonalny rollercoaster zakończył się awansem zespołu skazywanego przed meczem na porażkę. Tym samym KKS melduje się w ćwierćfinale, a Górnik musi przełknąć gorycz porażki.
Tak trzeba grać przeciwko ekstraklasowej ekipie
Już sam awans KKS-u do 1/8 finału Pucharu Polski jest największym osiągnięciem w historii tego klubu. I spotkanie z Górnikiem stanowiło kolejne duże wyzwanie dla drużyny z trzeciego szczebla rozgrywek. Zespół z Zabrza zapowiadał, że podejdzie do wtorkowego meczu równie poważnie, jak do spotkania w Szczecinie, w którym piłkarze z południowej Polski rozbili Portowców 4:1. W Kaliszu Bartosch Gaul posłał nawet tę samą jedenastkę, więc sygnał był jasny – nie ma odpuszczania Pucharu Polski.
Sam mecz ułożył się według idealnego scenariusza dla postronnych kibiców. Szybko na prowadzenie wyszedł KKS. Piotr Giel świetnie odnalazł się w tłoku i zagrał na wolne pole. Nikodem Zawistowski najpierw zamarkował podanie – ruch 300IQ – a następnie idealnie uderzył po długim rogu. Świetna akcja i sprawiła, że Górnik musiał gonić, a KKS się połapał, że może być równorzędnym rywalem dla drużyny z Ekstraklasy.
A Górnik potrzebował dużo czasu, by się rozkręcić. Pierwsza połowa była po prostu słabiutka w wykonaniu zabrzan. Do przerwy niby często byli przy piłce, ale poza akcją, w której Podolski oddał strzał tuż obok bramki, nie stworzyli sobie dogodnych okazji. Wściekali się kibice i wściekał się też Gaul, który dał sygnał, że żarty się kończą. Jeszcze przed zejściem do szatni zdjął Wojtuszka i Włodarczyka, którzy zostali zastąpieni duetem Dadok – Krawczyk. I decyzja ta okazała się trafiona, ale po kolei.
Odpalili fajerwerki
Druga połowa była po prostu szalona, niesztampowa, zjawiskowa, emocjonująca. Mecz się wyrównał, ale drugi gol w meczu znów padł łupem KKS-u. Dobre dośrodkowanie między obrońców a bramkarza wykonał Zawistowski, a do bramki trafił Gordillo. I cyk, 2:0, ale Górnik szybko odpowiedział. Ze stojącej piłki dośrodkował Dadok, a akcję jak rasowy napastnik wykończył Aleksander Paluszek. Obrońca Górnika tym samym odkupił część win, bo dziś zjawiskowe zagrania zewniakiem przeplatał poważnymi błędami, ale Gaul i tak uznał, że czas go zmienić.
Gol kontaktowy sprawił, że Górnik się rozhulał. Poprawił się zwłaszcza Dani Pacheco, który wcześniej dużo się ruszał, ale nie mógł znaleźć dla siebie miejsca.
Górnik doczekała się wyrównania i znów asystę zaliczył Dadok – dał świetną zmianę – który zagrał długą piłkę do Piotra Krawczyka. 28-latek zaczął sobie ją przekładać, wydawało się, że stracił impet, ale nic bardziej mylnego. Idealnie przygotował sobie pozycję do strzału i kopnął po widłach. W ten sposób mieliśmy już 2:2, a jedni i drudzy wściekle atakowali. Dobre sytuacje marnowali choćby Wilczyński i Krawczyk. W zasadzie można było rzucić monetą, kto wygra ten mecz, bo sytuacja była 50 na 50 i ktoś musiał w końcu strzelić.
Czas uciekał, a sędzia doliczył aż sześć minut, piekielnie dobrych minut.
Nagle KKS znów wyszedł na prowadzenie. Nestor Gordillo w polu karnym położył na zamach jednego z obrońców Górnika, zagrał do Wysokińskiego, który zrobił, co do niego należało i kaliszanie byli jedną nogą w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Gdy gospodarze już byli myślami w innej krainie, ponownie Górnik doprowadził do wyrównania. Tym razem Pacheco zagrał w pole karne, a okazję na raty wykorzystał Marosa, który najpierw trafił w Lipkowskiego, ale dobitka była już skuteczna. 3:3, wow, meczycho.
W ten sposób goście doprowadzili do dogrywki, w której było już nieco spokojniej. Nie wiało nudą, ale nie było już tak wielu dogodnych szans z obu stron i doszło do rzutów karnych.
Pierwsze strzały wpadały do sieci, ale zanosiło się na to, że w końcu Daniel Bielica coś wyciągnie, bo miał już dwa razy futbolówkę na rękach. Tak się jednak nie stało – i co gorsza – sprawę pokpili jego koledzy. Do czwartej jedenastki gości podszedł Marosa. Słoweniec pół godziny wcześniej był bohaterem swojego zespołu, ale strzałem z jedenastego metra wymazał swoje zasługi. Uderzył przewidywalnie, na idealnej wysokości dla bramkarza i Mateusz Górski wyciągnął jego strzał. Od tego momentu wystarczyło, by tylko i aż pozostali piłkarze KKS-u wykorzystali swoje „jedenastki” i tak się stało. Decydującego karnego wykonał Mateusz Gawlik i dał kaliskiej drużynie awans do najlepszej ósemki Pucharu Polski.
Szczere gratulacje należą się Bartoszowi Tarachulskiemu i jego drużynie. Trener opracował skuteczny plan, a piłkarze dobrze go wykonali i udowodnili, że nieprzypadkowo są drugą siłą 2 ligi.
KKS Kalisz – Górnik Zabrze 3:3 (r.k. 4:3) (1:0)
N. Zawistowski 8′, N. Gordillo 57′, M. Wysokiński 90’+1 – A. Paluszek 61′, P. Krawczyk 74′, A. Marosa 90’+4
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Mikael Ishak na dłużej w Lechu!
- Kozacy i badziewiacy. Dominacja Rakowa i Wisły Płock!
- Portugalczycy dali show w Łodzi. Radomiak wygrał na Widzewie
Fot. Newspix.pl/400mm.pl