Reklama

Świątek zrewanżowała się Garcii. Polka bezbłędna w WTA Finals

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 listopada 2022, 01:11 • 5 min czytania 12 komentarzy

Od momentu losowania powtarzano, że to będzie dla Igi Świątek najtrudniejszy mecz w grupie. Daria Kasatkina, którą Polka pokonała przedwczoraj, była tak naprawdę tylko rozgrzewką. To z Caroline Garcią Iga miała wspiąć się na wyżyny, to z nią bowiem – ze wszystkich uczestniczek tegorocznych finałów WTA – przegrała jakikolwiek mecz w tym sezonie. I to w Warszawie, na mączce. Francuzka zagrała wtedy genialnie. Dziś jednak na taki poziom nie weszła. I choć Świątek początkowo miała problemy, ostatecznie wygrała dość łatwo. 

Świątek zrewanżowała się Garcii. Polka bezbłędna w WTA Finals

Byle nie jak w Warszawie

– WTA Finals to oczywiście wyzwanie, ale Iga jest wyzwaniem samym w sobie. W tym sezonie przegrała niewiele meczów. Co prawda pokonałam ją w Polsce, ale warunki były inne, bo grałyśmy na mączce. Teraz z pewnością mecz będzie inny, bo będziemy rywalizować też w fazie grupowej. Spróbuję pokazać swoją grę, być agresywną na korcie. To prawdopodobnie będzie najlepsza szansa na ogranie Świątek – mówiła Caroline Garcia przy okazji spotkania z dziennikarzami w trakcie WTA Finals.

Takie słowa nie mogą dziwić. W Warszawie wygrała, bo grała swój tenis. Świetnie serwowała (jak zawsze, to jej wielki atut), była agresywna, chodziła do siatki, nie bała się atakować i wywierać nacisku na Polkę, zwłaszcza na jej forehandową stronę, bo nie od dziś wiadomo, że Iga – przez to jak wyprowadza to uderzenie – gdy piłki wracają szybko, miewa problemy z nadążeniem za tempem wymiany. Wygrana Caroline była wtedy szokiem – w końcu Świątek na mączce wydawała się nie do ogrania.

Reklama

Wyszło jednak, że pokonać da się ją i na tej nawierzchni. Potrzebna jednak była do tego najlepsza wersja Garcii, i najgorsza – w tym sezonie – wersja Polki, która przeżywała wówczas gorszy okres.

Od tamtego czasu wróciła jednak na szczyt. Wygrała US Open, po nim była w finale turnieju w Ostrawie (gdzie przegrała po znakomitym, ponad trzygodzinnym spotkaniu z Barborą Krejcikovą), a potem triumfowała jeszcze w imprezie WTA 500 w San Diego. Finały WTA zaczęła za to od łatwego zwycięstwa nad Darią Kasatkiną, zresztą kolejnego w tym roku, bo z Rosjanką mierzyła się wielokrotnie. Garcia za to – też w dwóch setach – pokonała Coco Gauff. Dzisiejszy mecz był więc niezwykle istotny nie tylko dla Igi pod kątem psychologicznym, rewanżu, ale też dla układu tabeli w grupie Tracy Austin.

Trudny początek, potem znakomicie

– Wiedziałam, że nie mogę pęknąć pod presją. Ona nakłada wiele szybkości, presji do swoich uderzeń. Byłam na to gotowa. Wydaje mi się, że przygotowaliśmy świetną taktykę wraz z trenerami. Dali mi wiarę, że mogę przejąć inicjatywę i dominować. Musiałam się też przygotować na jej returny. Wiedziałam, że jeśli dobrze wykonam swoją pracę na serwisie, będzie popełniać błędy. Skupiłam się na sobie, swojej pracy – mówiła Iga już po meczu.

Początek meczu faktycznie był dla niej trudny. Garcia próbowała grać tak, jak zapowiadała i jak to robiła w Warszawie – agresywnie, spychając Igę do defensywy. Czy to serwisem, czy returnem, zależnie od tego, w którym gemie. Przez kilkanaście minut wychodziło jej to znakomicie. Na tyle, że zdołała nawet przełamać Świątek. I to był moment, który mocno nas zaniepokoił. Polka wydawała się nie radzić sobie z nakładaną przez rywalkę presją. Nieco spóźniona dochodziła do wielu piłek, Francuzka była za to w stanie regularnie wykorzystywać podniesione przez Igę uderzenia – czy to z głębi kortu, czy kończąc wymiany przy siatce (gdzie też często dziś zmierzała).

https://twitter.com/WTA/status/1588310068906250240

Iga, jak mówiła, skupiła się jednak na sobie. Skrupulatnie pracowała na odrobienie strat, podnosiła poziom swojej gry. Początkowo postawiła też nieco bardziej na to, by zagrania po prostu znajdowały drogę na drugą stronę, niekoniecznie od razu spychały rywalkę do defensywy. Dłuższymi wymianami ustawiała sobie punkty. Stratę gema odrobiła dzięki temu natychmiast. Wydawało się jednak, że będzie to niezwykle trudny mecz – kolejnego gema serwisowego Polka ratowała bowiem od stanu 15:40. Skutecznie.

Reklama

A potem? Potem to już poszło.

W dłuższych wymianach dominowała Polka, a że coraz częściej była w stanie do nich doprowadzać, to szybko wyszła na prowadzenie z przełamaniem. Zresztą własne podanie Caroline oddała ostatecznie podwójnym błędem serwisowym. I choć gema później wybroniła dwie piłki setowe, to przy trzeciej wyrzuciła return. Po dobrym serwisie Igi, bo ten – choć początkowo miała z nim problemy – stawał się w miarę trwania meczu coraz lepszy. Zresztą podobnie jak jej return, który okazał się ostatecznie jednym z najważniejszych kluczy do otwarcia sobie drogi do zwycięstwa.

Dominacja, ale na półfinał trzeba poczekać

W drugim secie Iga złapała już właściwy rytm. Sama siebie chwaliła po meczu za konsekwencję taktyczną, utrzymanie planu na spotkanie. Mówiła, że Caroline Garcia to taka zawodniczka, która potrafi sprawić, że jej rywalki zapominają o tym, co przygotowały na dane spotkanie. Z Polką dziś się jej nie udało. Na początku drugiego seta Francuzka od razu została przełamana, a potem – choć miała trzy okazje na to, by stratę odrobić – Iga wygrała gema przy swoim podaniu i było już 2:0.

A z czasem przewaga tylko się powiększała. Caroline straciła bowiem podanie i w siódmym gemie drugiego seta. Wtedy było już właściwie po meczu. Gema później Polka zamknęła spotkanie, wzięła rewanż za Warszawę, ale przede wszystkim – potwierdziła dominację. Skoro bowiem to Garcia miała być jej najtrudniejszą rywalką w grupie, to ten test zdała znakomicie.

https://twitter.com/WTA/status/1588316104060858368

Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego – pewności, że jest w półfinale. Tak, by ostatni mecz grupowy, z Coco Gauff, grać z czystą głową, nie pod presją wyniku. Żeby Iga mogła się cieszyć z miejsca w 1/2, mecz Gauff – Kasatkina (rozgrywany tej nocy) musi wygrać albo Rosjanka, albo Amerykanka, ale w trzech setach (w pierwszym przypadku Iga będzie też pewna wygrania grupy). Jeśli Coco zwycięży w dwóch partiach, to Polka w teorii jeszcze będzie mogła wylądować na trzecim miejscu. Ale żeby tak się stało, musiałyby się wydarzyć rzeczy nieprawdopodobne.

Choć więc oficjalnie jeszcze nie możemy napisać, że już w nim jest, to Iga może się spokojnie szykować nie tylko na spotkanie z Gauff, ale i na mecz w półfinale imprezy w Fort Worth. Inna sprawa, że wiemy doskonale, że dla niej cel może być tylko jeden – wygrana w całej imprezie. I tego jej życzymy.

Iga Świątek – Caroline Garcia 6:3 6:2 

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

12 komentarzy

Loading...