Reklama

Kręcidło: Z futbolem żegna się jeden z największych obrońców w historii

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

04 listopada 2022, 09:15 • 7 min czytania 38 komentarzy

Gerard Piqué wyczuł pismo nosem. Zawiesił buty na kołku, zanim ktoś zrobiłby to za niego. Z futbolem żegna się jeden z największych obrońców w historii tej dyscypliny. I jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to albo ma problem z Pique-człowiekiem, albo ma krótką pamięć.

Kręcidło: Z futbolem żegna się jeden z największych obrońców w historii

Gerard Piqué to człowiek dotrzymujący słowa. W październiku ubiegłego roku w „El Pais” powiedział: – „Zakończę karierę w Barcelonie, ale nie jako rezerwowy. Nie chcę spędzić roku na ławce”. Ambicja to cecha charakterystyczna Katalończyka. Dowodów nie trzeba daleko szukać. Gdyby jej nie miał, nie spędziłby piętnastu lat w Barçy. Ale wiele mówi też fakt, że latem powiedział Xaviemu Hernándezowi, iż widzi się się jako pewniaka, nawet mimo tego, że jego rywalami byli Ronald Araújo, Jules Koundé, Èric Garcia czy Andreas Christensen. Kiedy „Geri” zrozumiał, że w tej rywalizacji nie ma szans, odszedł.

Byłoby jednak wybitnie niesprawiedliwym, gdyby w podsumowywaniu kariery Piqué skupić się wyłącznie na finiszu jej finiszu. Etapie pełnym kontuzji, co przyspieszyło fizyczny zjazd stopera, który nigdy nie spodziewał się, że będzie grać tak długo. – Myślałem, że w wieku trzydziestu lat przejdę na emeryturę – wyznał na łamach „The Players Tribune”. Ale mając 30 lat, był najlepszym stoperem Barçy. Mając 32, też. Mając 34, także – w końcu, to właśnie Piqué w końcówce ubiegłego sezonu, grając z kontuzją mięśnia przywodziciela, ratował defensywę Blaugrany. I pewnie sam Katalończyk wolałby, by zapamiętane zostały te dobre chwile, szczególnie że złych było w ostatnich tygodniach sporo – zaczynając od katastrofalnego występu z Interem (3:3), przechodząc przez gwizdy podczas meczu z Villarrealem (3:0) i kończąc na nieprzygotowanych butach na Mestalla (1:0). Oglądając początek filmu, który stoper w czwartek opublikował w mediach społecznościowych, można było myślami wrócić do „Niekochanych”, bo w tle słychać serię negatywnych opinii z ust hiszpańskich komentatorów. Da się odczuć, że te słowa bolały legendę Blaugrany.

Gerard Pique – chłodne relacje z szefami

– Zawsze powtarzałem, że w mojej karierze po Barcelonie nie będzie żadnego innego klubu. Zamierzam dotrzymać słowa. W sobotę rozegram ostatni mecz na Camp Nou – zapowiedział Gerard. Jego decyzja o rozstaniu z futbolem zaskoczyła i kolegów z zespołu, i Xaviego, i prezesa, który – zdaniem Relevo – miał dowiedzieć się jako pierwszy. – Gerard na zawsze będzie dla nas wzorem. Pokazał, że kocha Barçę. Rozumie, jaka jest nasza sytuacja z Finansowym Fair Play i chce pomóc klubowi – zadeklarował Joan Laporta. Relacje szefa Dumy Katalonii z jednym z kapitanów były chłodne.

Piłkarzowi nie spodobały się słowa Laporty i Mateu Alemany’ego, którzy podczas zgromadzenia generalnego socios sugerowali, iż „gdyby udało się dogadać z zawodnikami ws. cięć pensji, dyrektorzy nie musieliby wykładać kasy z własnej kieszeni na gwarancje bankowe pozwalające zarejestrować Koundé”. 35-latek miał uznać to za atak na siebie i jedną z przyczyn gwizdów podczas meczu z Villarrealem. Jaume Guardiola, szef klubowej komisji ekonomicznej, dolewał oliwy do ognia i mówił: „Musimy pozbyć się nierynkowych kontraktów”. Jego życzenie szybko się spełniło. Przechodząc na sportową emeryturę, Piqué ma zrezygnować z należnej mu półtorarocznej pensji – to około 40 milionów euro.

Reklama

Paradoksem jest, że decyzję o zawieszeniu butów na kołku 35-latek ogłosił w dniu, w którym hiszpański parlament zaakceptował kluczową z jego punktu widzenia zmianę przepisów prawa sportowego. Zgodnie z nowymi wytycznymi, „aktywni sportowcy nie będą mogli organizować rozgrywek, w których sami mogą uczestniczyć”. A słynny już konflikt interesów wybuchł, gdy firma Piqué dogadała z Luisem Rubialesem, prezesem hiszpańskiej federacji, wywiezienie Superpucharu do Arabii Saudyjskiej.

Teraz, Gerard będzie mógł usunąć się w cień i – jak sam zapowiada – być po prostu jednym z wielu kibiców. Ukrywanie się w ostatnich miesiącach mu akurat wychodziło. Do pożegnania z Barçą stoper przygotowywał się w sekrecie, by nikt nie poinformował o jego planach. W tym sezonie ani razu nie rozmawiał z dziennikarzami. Praktycznie nie dodawał wpisów w mediach społecznościowych. W mediach tradycyjnych pojawiał się, gdy lokalni paparazzi zrobili mu zdjęcia z nową, znacznie młodszą, partnerką. Albo gdy wracał budzący wiele emocji temat jego separacji z Shakirą.

Problemy tylko poza boiskiem

– Geri, nie rób nic głupiego – to jedyne słowa, które w pożegnalnym filmie, wypowiada mama piłkarza, Montserrat Bernabéu. I, w pewnym sensie, są one dobrym podsumowaniem kariery Piqué, piłkarza późno dojrzewającego. – Pewnego dnia, jeszcze zanim trafiłem do Barçy, zatrzymała mnie angielska policja. Prowadziłem pod wpływem alkoholu. Zabrali mnie na komisariat. Gdybym miał więcej niż 0,25 promila, spędziłbym noc w areszcie i moja kariera poszłaby w diabły. Byłem zdesperowany. Miałem w kieszeni kilka monet. Kiedyś powiedziano mi, że ich żucie może zmniejszyć poziom alkoholu. W badaniu alkomatem miałem 0,23 i 0,22 promila. Cudem się uratowałem. A potem wziąłem taksówkę i pojechałem do kasyna – wspominał Piqué w „The Wild Project”, blisko trzygodzinnym podcaście.

Gdy był wypożyczony z Manchesteru United do Realu Saragossa, Piqué poznał na pamięć drogę z Saragossy do Barcelony. – Nocami uciekałem do Barcelony, by się bawić. Wracałem prosto na trening. W dzień spałem. I tak w kółko – mówił piłkarz, któremu podczas jednej z takich eskapad zdarzyło się zasnąć za kółkiem i rozbić auto. I nikt nie zapamięta przejawu „profesjonalizmu”, czyli stwierdzenia: – Ale nie imprezowałem w dniu meczu!

Przez lata, Piqué miał okresy lepsze i gorsze, jednak źródłem problemów z nim związanych nigdy nie było boisko. Talent sprawiał, że obrońcy wiele uchodziło na sucho. Jego podejście do pracy kwestionowali nawet koledzy z zespołu, którzy w 2015 roku wybrali do grona kapitanów Javiera Mascherano, a nie wychowanka Barçy. Salvador Sostres, znany felietonista „ABC”, twierdzi: „Pożegnania Piqué nie da się opisywać bez wspomnienia o tym, że był jednym z ludzi, którzy doprowadzili Barcelonę do ruiny”. To przesada, jednak nie da się ukryć, że skupianie się na pozaboiskowych sprawach sprawiło, że relatywnie rzadko oglądaliśmy Gerarda w pełni oddanego sportowi – jednak gdy taki był, grał rewelacyjnie.

Reklama

Scena przepowiadająca przyszłość

– Bez Piqué sypie się nasz cały plan – przekonywał w „El Pais” Tito Vilanova, asystent Pepa Guardioli. Te słowa padły w 2011 roku, gdy Barça była u szczytu swoich możliwości. Gerard był unikatowym, rewelacyjnym obrońcą. Zazwyczaj bronił 40-50 metrów od własnej bramki, jednak – paradoksalnie – jego największym atutem było to, jak umiał ustawić się we własnym polu karnym. Był fenomenem, jeśli chodzi o przewidywanie ruchów rywala. Grał inaczej niż Carles Puyol i Sergio Ramos, jednak dominował, tak samo jak jego koledzy z Barcelony i drużyny narodowej. Trzydzieści trofeów, w tym wszystkie możliwe puchary z Barçą, mistrzostwo Europy i mistrzostwo świata, mówią same za siebie.

Piqué pożegna się z Camp Nou sobotnim meczem z Almerią, a w przyszłym tygodniu spotka się z dziennikarzami na specjalnej, pożegnalnej konferencji prasowej. Konia z rzędem temu, kto spróbuje przewidzieć, co może nas czekać. Gerard to kopalnia cytatów (jego TOP10 wypowiedzi to temat na kolejny artykuł), ale tym najczęściej wałkowanym w ostatnich godzinach jest ten o chęci zostania prezydentem Blaugrany, a do tej roli 35-latek przygotowuje się dowodząc drugoligową Andorrą. – Gerard od lat uczy się podejmowania decyzji biznesowych, rozwija się jako menedżer. Bez wątpienia ma możliwości, by zarządzać Barçą – twierdzi Javier Tebas, prezes LaLiga, który wolałby, aby na Camp Nou rządził Piqué niż Laporta. Sam „Geri” u Ibaia Llanosa przedstawił skrawek swojego projektu: – Unowocześniłbym klub. Zmieniłbym mnóstwo rzeczy. I kazałbym spier… wszystkim toksycznym osobom z otoczenia klubu. Każdy, kto poczuje się tymi słowami urażony, może spier…

Opublikowany w czwartek film kończy się sceną, w której Piqué stoi na murawie Camp Nou, spogląda na lożę prezydencką, i mówi: – „Wrócę tu”. I, zdaniem bliskich piłkarza, nie rzuca słów na wiatr. Zgodnie z klubowym statutem, na powrót Gerarda trzeba będzie poczekać przynajmniej dwa lata (tyle musi minąć od zakończenia kariery do startu w wyborach), jednak warto będzie czekać, bo – jak napisał Roberto Palomar, jeden z szefów dziennika „MARCA” – odchodzi piłkarz, zostaje wyjątkowy człowiek, który na pewno zapewni nam mnóstwo powodów do rozmów.

JAKUB KRĘCIDŁO

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

38 komentarzy

Loading...