Wydarzeniem dnia w sobotniej kolejce Ekstraklasy jest na pewno debiut nowego trenera Piasta Gliwice, Aleksandara Vukovicia. Ale spokojnie, w innych meczach też będzie na co zerknąć. Choćby dlatego, że dziurawa defensywa Śląska Wrocław zmierzy się z Wisłą Płock, która lubi sobie popykać w piłeczkę.
O Białymstoku nie zapominamy – Jagiellonia lubi postawić Legii Warszawa trudne warunki na własnym terenie. Odwołując się do ostatniej rozmowy z Wojciechem Jagodą: nie twierdzimy, że jeśli odpalicie ten trzymeczowy tasiemiec, przeżyjecie najlepszy dzień waszego życia. Ale pokażcie nam lepszy!
Korona Kielce — Piast Gliwice
Gdybyśmy przed tygodniem zapowiadali debiut nowego trenera w meczu Korony Kielce z Piastem Gliwice, każdy spodziewałby się raczej następcy Leszka Ojrzyńskiego niż Aleksandara Vukovicia. Plotki o tym, że dni szkoleniowca beniaminki ligi są policzone, pojawiły się w środowisku, jednak w Kielcach zachowują spokój. Gliwiczanom mimo wszystko też go nie odmówimy — Waldemar Fornalik przetrwał na Górnym Śląsku także i złe chwile, na przykład rok temu.
Swojemu następcy Fornalik zostawił drużynę, która paradoksalnie nie tkwi w głębokim kryzysie. Owszem, punktów ma tyle, ile Korona, natomiast pod maską wygląda to dużo lepiej:
- w dwóch z trzech ostatnich meczów Piast powinien (według xG) wygrać — obydwa zakończyły się porażką
- według expected points Piast powinien mieć minimum 6 punktów więcej i być trzy miejsca wyżej
Piast miał przede wszystkim kiepski start sezonu, gdy kreował bardzo niewiele sytuacji pod bramką rywala (brak Damiana Kądziora w tym okresie sporo wyjaśnia). Ostatnio pod tym względem było już lepiej, więc nowy szkoleniowiec w debiucie będzie miał ułatwione zadanie. Jeśli komuś w tym meczu może brakować czysto piłkarskich argumentów, to raczej gospodarzom. W Częstochowie Korona pod wieloma względami zagrała najgorsze spotkanie sezonu:
- najmniejsza liczba celnych podań (117)
- najniższy efektywny czas gry (10 minut, 59 sekund)
- najniższe posiadanie piłki (23%)
- najmniej kontaktów z piłką w polu karnym rywala (5)
- najwięcej wybić piłki (35)
Oczywiście swoje zrobiła ranga i siła rywala, natomiast jeśli kielczanie chcą utrzymać się w lidze, muszą zacząć oferować swoją grą coś więcej niż próbę przetrwania.
50 rzeczy, za które szanujemy Waldemara Fornalika
Jagiellonia Białystok — Legia Warszawa
Jagiellonia Białystok w jednym zdaniu? Pięć miejsc niżej od Legii Warszawa, siedem punktów mniej od stołecznej drużyny i… pięć goli więcej na koncie. Carlitos po latach nie jest już (na razie?) takim samym Carlitosem, ale na Podlasiu na Hiszpanów narzekać nie mogą. Tyle że Hiszpanie z przodu to nie wszystko. Tylko dwa zespoły w lidze mają gorszą defensywę niż Jaga, której xGA zatrzymało się na poziomie 24,11. Oczywiście czasami udaje się to przykryć: najlepszym przykładem niech będzie Widzew Łódź, który w takim zestawieniu jest krok, albo i kroczek przed białostoczanami, a w rzeczywistości broni znacznie lepiej. Na Podlasiu brakuje jednak nie tylko organizacji, ale i kogoś, kto wyciągnie zespół z tarapatów, czyniąc w defensywie cuda.
To może być największy problem drużyny Macieja Stolarczyka, gdy wpadnie do niej banda Kosty Runjaicia. Nie są to wikingowie, którzy zgrabią całą osadę i wyżłopią zapasy Ducha Puszczy, nie zostawiając żadnego niesprawdzonego skrawka ziemi. Zaletą Legii Warszawa jest umiejętność kontrolowania spotkań i spokojnego dobijania do brzegu. Najlepiej świadczą o tym statystyki punktów zdobytych, gdy dany zespół jako pierwszy trafiał do siatki:
- Raków Częstochowa – 31
- Widzew Łódź – 24
- Wisła Płock – 23
- Legia Warszawa – 20
- Lech Poznań – 18
Z tego grona tylko Raków, Legia i Lech ani razu nie przegrały spotkania po strzeleniu pierwszej bramki. W przypadku częstochowian ta statystyka dotyczy 11 meczów, Legii – ośmiu, Lecha – sześciu. Niemal idealnie wpasowuje się to w problemy Jagiellonii – gdy białostoczanie tracą bramkę, ciężko im wrócić do gry. Na siedem przypadków komplet punktów wyrwali tylko raz, trzykrotnie doprowadzając przy tym do remisu. Problem dla stołecznej drużyny jest tylko jeden.
Po raz ostatni otworzyła wynik w Białymstoku w listopadzie 2016 roku. Dziewięć meczów temu.
Wisła Płock — Śląsk Wrocław
Skoro wspominamy hiszpańskie opcje, to i w Płocku mogą być zadowoleni ze swojej, choć Davo wyraźnie zwolnił tempo. Z jednej strony można było to przewidzieć: gdyby pomocnik dalej ładował gole i asysty w takim tempie, przyćmiłby w naszej lidze nawet Iviego Lopeza. Nafciarzom brakuje jednak liczb, które dostarczał. Do meczu z Górnikiem Zabrze włącznie, czyli do ósmej kolejki, Davo zanotował siedem trafień, dwie asysty i dwie asysty drugiego stopnia. Od tamtej pory wypracował tylko jednego gola, a ostatnio usiadł nawet na ławce rezerwowych.
Czy to zwykły pech, czy jedno z odkryć jesieni trochę nam się popsuło? Nie jest tak, że Davo kompletnie nie dochodzi do sytuacji, czy też, że kompletnie nie kreuje ich kolegom:
- Radomiak Radom – xA 0,07
- Zagłębie Lubin – xG 0,42; xA 0,23
- Piast Gliwice – xG 0,56; xA 0,12
- Jagiellonia Białystok – xG 0,45
- Stal Mielec – xG 0,19; xA 0,02
Czyli przy lepszym celowniku (swoim, bądź kolegów), na konto Hiszpana mogła wpaść jakaś bramka lub asysta. Zwłaszcza że pomocnik tylko dwa razy zdobył gola mając statystycznie więcej niż 25% szans na trafienie do siatki, więc potrafi wpisać się na listę strzelców, wykorzystując nieoczywistą szansę.
Wspominamy o tym wszystkim nie bez powodu. Śląsk Wrocław to zespół, który traci najwięcej bramek ponad stan w lidze, dlatego jeśli komuś można wpakować sztukę na przełamanie, to najprędzej właśnie im.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Jagoda: Nie twierdzę, że jestem najlepszym ekspertem od Ekstraklasy
- Kądzior: Jest trochę głupio przed trenerem Fornalikiem
fot. FotoPyK