Jedna hiszpańska drużyna w 1/8 finału Ligi Mistrzów? Brzmi jak abstrakcja, ale takie są fakty. LaLiga jest w odwrocie i pogrążona w kryzysie. FC Barcelona mimo świetnego okienka transferowego i firmowana twarzą Roberta Lewandowskiego w kompromitującym stylu odpada z LM. Jeszcze gorzej wygląda Atletico, które nie radzi sobie w starciach z Club Brugge, FC Porto i Bayerem Leverkusen. Hiszpanie byli dominatorami tych rozgrywek. Teraz są ich pośmiewiskiem.
W ostatnich latach trwała zaciekła dyskusja między tym, która liga jest najmocniejsza w Europie – angielska czy hiszpańska? Papierkiem lakmusowym zawsze była Liga Mistrzów. Gdy jednego sezonu oglądaliśmy więcej drużyn hiszpańskich w półfinale europejskich rozgrywek, to słyszeliśmy częściej taką opinię, że LaLiga góruje nad Premier League. I analogicznie wyglądała sytuacja w momencie, gdy to Anglicy zdominowali decydującą fazę LM. Przed ostatnią kolejką fazy grupowej Champions League wiemy, że wiosną z hiszpańskich drużyn zobaczymy tylko Real Madryt.
Liga portugalska > LaLiga
Trudno w to uwierzyć, ale po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów zobaczymy więcej drużyn z Portugalii niż Hiszpanii w fazie pucharowej. FC Porto i Benfica zapewniły już sobie awans do 1/8 finału rozgrywek. Wciąż realne szanse na wyjście z grupy ma również Sporting Lizbona, który w ostatniej kolejce podejmie u siebie Eintracht Frankfurt. Jeśli pokonają niemiecką drużyną, będziemy ich oglądać wiosną w Champions League.
Kto by pomyślał, że kiedykolwiek może dojść do takiej sytuacji, że mniejszy sąsiad zza miedzy, który nie dysponuje takimi budżetami i zawodnikami, będzie w stanie pokazać wyższość nad kolosem. Może nie w bezpośrednim starciu, bo Atletico pokonało w pierwszej kolejce FC Porto (2:1), ale w końcowym rozrachunku to Portugalczycy są górą. Podopieczni Diego Simeone nie byli w stanie wykorzystać przyzwoitego startu. Jeśli nie wygrywasz ani jednego meczu mierząc się z Bayerem Leverkusen i Club Brugge, to nie masz co marzyć o wyjściu z grupy.
Idealnym podsumowaniem nieporadności Atletico jest dziewiąta minuta doliczonego czasu gry środowego meczu z Bayerem Leverkusem. Na tablicy wyników 2:2. Los Colchoneros mieli świetną okazję na to, żeby przedłużyć swoje szanse na wyjście z grupy. Rzut karny. Do piłki podchodzi Yannick Carrasco i oglądamy festiwal fatalnych pudeł. Podopieczni Simeone sami się zaorali. Po losowaniu wydawało się, że powinni na spokojnie wyjść z takiej grupy, a w sposób spektakularny wywrócili się z rowerka.
THIS IS HOW ATLETICO MADRID JUST GOT ELIMINATED FROM THE CHAMPIONS LEAGUE🤯pic.twitter.com/qdHGzLxYib
— PointsBet Sportsbook (@PointsBetUSA) October 26, 2022
Xavi niedawno powiedział: Myślę, że LaLiga jest na tym samym poziomie co Premier League. Nie, nie jest. Anglicy są daleko z przodu, poza zasięgiem Hiszpanów. I nie zanosi się na to, żeby miało się coś zmienić. Od sezonu 2003/04 Liga Mistrzów jest podzielona na dwie fazy grupową i pucharową składająca się z szesnastu zespołów. Od tamtego czasu nie było takiej edycji, żebyśmy w 1/8 finału oglądali tylko jedną drużynę z hiszpańskiej ligi. Historyczny moment.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Camp Nou nie jest twierdzą Barcy w LM
To, że FC Barcelona mierzy się z ogromnymi problemami, wiemy nie od dziś. To jest dopiero początek odbudowy klubu i próba wyjścia na prostą. Bardzo dobre okienko transferowe i świetny start w lidze sprawiły, że kibice Barcy uwierzyli w tę drużynę, że może namieszać w Lidze Mistrzów, a okazało się, że to są za wysokie progi dla podopiecznych Xaviego.
Trafili do trudnej grupy z m.in. Interem Mediolan i Bayernem Monachium, ale są to zespoły, które mają swoje problemy w lidze. Wiele rzeczy nie działa w tych drużynach jak w poprzednim sezonie. Ekipa z Mediolanu jest dopiero na 7. miejscu w Serie A i ma już na swoim koncie cztery porażki w 11 meczach. Z kolei monachijczykom zdarzają się wpadki w Bundeslidze, które sprawiły, że muszą gonić w tabeli lidera – Union Berlin.
Wydawało się, że Barcelona na przedzie z Lewandowskim będzie mogła nawiązać walkę z tymi drużynami, ale tego nie była w stanie zrobić. Co więcej, wczorajszy mecz z Bayernem pokazał, że Blaugrana jest daleko w tyle za Bawarczykami. Nie istnieli. Lewy jako lider zespołu nie podołał. W lidze strzela jak na zawołanie, ale w tych najważniejszych momentach nie dojeżdża i jest wyłączony przez obrońców rywali. Nie tylko on nie daje rady, bo cały zespół wygląda mizernie, ale wszystkie oczy zawsze będą skupione na jednym z najlepszych napastników na świecie.
Dziennikarz Eleven Sports, Mateusz Święcicki przywołał ciekawą statystykę na Twitterze, która pokazuje, że FC Barcelona w Lidze Mistrzów wygląda mizernie na Camp Nou. W ostatnich trzech sezonach Duma Katalonii wygrała zaledwie cztery mecze u siebie. Mowa tu o Dynamie Kijów (2 razy), Viktorii Pilzno i Ferencvarosu. Wczoraj przegrali u siebie z Bayernem (0:3), a dwa tygodnie wcześniej zremisowali z Interem (3:3).
Ciekawostka – Barcelona nigdy nie awansowała do 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdy w grupie rywalizowała z Bayernem Monachium. Taka sytuacja miała miejsce w sezonach 1998/99, 2021/22 i 2022/23. Za każdym razem plasowali się na trzecim miejscu w tabeli.
Słówko o Sevilli, która miała przed sobą bardzo trudne zadanie, bo trafiła do grupy z Manchesterem City, Borussią Dortmund i FC Kopenhaga. Obserwując ich poczynania w Lidze Mistrzów, można było odnieść wrażenie, że pogodzili się z tym, że nie zagrają na wiosnę w tych rozgrywkach. Z The Citiziens oddali mecz bez walki (0:4). W pierwszy starciu z BVB dostali bęcki (1:4) i nie byli w stanie pokonać Duńczyków na wyjeździe (0:0). Odbębnili udział w fazie grupowej, a na krajowym podwórku też nie spisują się najlepiej. Może Sevilla nigdy nie była pod względem stylu wzorem do naśladowania, ale była skuteczna w swoich działaniach. Teraz już nie jest.
Wróćmy na chwilę do Portugalczyków, gdzie Benfica mogła mieć podobne nastawienie co Sevilla, bo ma w grupie PSG i Juventus. Co więcej, Orły nie przegrały żadnego meczu w fazie grupowej, a z Juve bawili się na boisku. Czyli da się.
Hiszpańskie drużyny skompromitowały się w Lidze Mistrzów. Tylko Real Madryt broni honoru tego kraju. W ubiegłym sezonie Królewscy wygrali te rozgrywki i mają prawo myśleć o kolejnym triumfie. Gdyby powtórzyli ten sukces w tym roku, czy zdołaliby zamazać tę wielką klęskę LaLigi? Czy to byłaby tylko łyżka miodu w beczce dziegciu? A może trzeba powoli traktować tę ligę jako Real i cała reszta?
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Barcelona udowodniła, że jest za słaba na Ligę Mistrzów
- Liverpool rozbija Ajax i przyklepuje awans do 1/8 finału
- Lato, w którym mały chłopiec dorósł. Jak Hasan Salihamidzić odmienił swoje postrzeganie
- Transferowe okazje i potęga cyfryzacji. Droga Eintrachtu do Ligi Mistrzów
Fot. Newspix