Robert Gumny znajduje się ostatnio w wysokiej formie. Po zmianie systemu wygrywa z Augsburgiem, strzelił pierwszego gola w sezonie. Zanotował również asystę i trafił do jedenastki kolejki „Kickera”. Jest blisko wyjazdu na mundial, ale jak mówi w rozmowie z nami walizek nie ma jeszcze spakowanych. Opowiada również o gonieniu za chlebem, grze na wielu pozycjach w obronie i rywalizacji z kozakami.
Ostatnio w Bundeslidze ponieśliście porażkę z Koeln (2:3), ale patrząc na wyjściowy skład, to i tak postawiliście się rywalom. Mieliście mocno eksperymentalne zestawienie.
Robert Gumny: Masz rację, skład z Kolonią był mocno eksperymentalny. W całej karierze może dwa mecze rozegrałem jako środkowy obrońca. Obok mnie występował również niedoświadczony w Bundeslidze Fredi Winther. Że to wystarczyło na pierwszą połowę i tak można uznać w pewnym stopniu za sukces. Niestety w drugiej już nie udało się zatrzymał napastników Koeln. Trochę się posypało po pierwszym straconym golu. Udało nam się to odrobić, ale finalnie błędy indywidualne i w ustawieniu zaważyły. Gdybyśmy byli w optymalnym ustawieniu, to z Kolonii wyjechalibyśmy z trzema punktami.
Wyraźnie było widać, że tworzycie świeżą parę stoperów, a po drugiej stronie mieliście Stefana Tiggesa, który górował fizycznie i ciężko było wam wygrać z nim główkę. Takiej czystej walki wręcz było za mało, by go zatrzymać.
Gdybyśmy mieli zdrowych stoperów, to nie wygrałby żadnego pojedynku. Niestety lista kontuzjowanych jest długa. Szczęście dla Tiggesa, że nie było Oxforda i Uduokhaia, ale musimy sobie radzić. Do gry wracają Gouweleeuw i Bauer. Liczymy, że dzięki temu ponownie wjedziemy na dobre tory. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie o to łatwo, bo przed nami choćby starcie z Lipskiem, ale myślę, że jesteśmy w gazie. Mecz z Kolonią pokazał, że potrafimy strzelać gole. Trener Enrico Maassen nie boi się stawiać nawet na czterech napastników. Wydaje mi się, że dla każdego możemy być zagrożeniem.
Jak ci się układa współpraca z trenerem Maassenem? Po pierwszych meczach ciężko było doszukiwać się optymizmu. Zmiana systemu, brak gry, później przypałętała się drobna kontuzja i choroba. Od kilku meczów jednak jesteś już pewnym punktem.
Na początku zupełnie nie pasowałem trenerowi do systemu. Jak mnie już wystawiał to jako półprawego środkowego obrońcę. To nie jest moja pozycja. Wcześniej tam nie grałem, ale było widać, że średnio odnajdujemy się w tym ustawieniu. Na Werder zdecydował się na powrót do systemu z czwórką defensorów i poszło. Tydzień później wygraliśmy z Bayernem i stało się jasne, że to optymalny system dla nas. Dla mnie to też najlepsza opcja, bo mogę grać jako prawy obrońca. Czuję się tam najlepiej. Jak będę dostawał tam regularnie szansę, mogę dać klubowi dużo dobrego.
W zasadzie od początku twojej przygody z Augsburgiem panuje ciągła rotacja pozycji. Występowałeś jako prawy i lewy obrońca, wahadłowy, półprawy stoper w trójce z tyłu, a teraz zagrałeś jako środkowy defensor.
Zgadza się. Może ciągłe zmiany nie są najlepsze, ale z drugiej strony trenerzy mi ufają. Wszędzie gdzie pojawiała się luka wystawiali mnie, a ja starałem się je łatać. W kwestii rozwoju indywidualnego, to pewnie nie jest optymalna opcja. Przede wszystkim grając zupełnie z tyłu nie mogę pokazać swoich ofensywnych umiejętności, co było moim atutem w Lechu Poznań. Ostatnie tygodnie to jednak drobny przełom. Przyszedł gol i asysta. Ustawienie, które wprowadził Enrico Maassen, pasuje idealne pode mnie. Na pewno nie robił tego z myślą wyłącznie o mnie, ale wiele na tym zyskuję. Boczni obrońcy grają wyżej i ja się dobrze czuję w takiej taktyce. Widać, że nam żre, więc trzeba to kontynuować. Dla mojego rozwoju to idealne rozwiązanie.
Po kilku pierwszych meczach sezonu rozmawiałem z Radosławem Gilewiczem na twój temat. Stwierdziliśmy zgodnie, że jesteś ograniczany przez system z trójką z tyłu i po cichu liczyliśmy, że trener Maassen w końcu zmieni ustawienie, bo i gra Augsburga nie zachwycała, i ty średnio wyglądałeś.
Ciężko się z tym nie zgodzić. Niewielu chłopaków grało w systemie z trójką z tyłu i nie wszyscy to czuli. Po okresie przygotowawczym jednak całkiem nieźle wyglądaliśmy, więc trener kontynuował swój zamysł. Brakowało nam jednak argumentów w ofensywie, dlatego przeszliśmy na czwórkę z tyłu, a szkoleniowiec postawił na napastników. W zasadzie za każdym razem trójka z przodu zagraża rywalom, więc jest komu podawać w kontrataku. Dużo lepiej to wygląda.
Czujesz się już lepiej fizycznie? Ostatnio rozmawialiśmy dwa lata temu i powiedziałeś mi o dużym przeskoku z Ekstraklasy do Bundesligi. Wprost mówiłeś o różnicy klas w przygotowaniu fizycznym. Do tego po drodze pojawiło się kilka kontuzji.
Mecze i treningi są cięższe, ale przyzwyczaiłem się już do nich. Kondycyjnie Bundesliga nie robi już na mnie wrażenia. Kontuzje w piłce są rzeczą nieuniknioną. A mówiąc oględnie, często biegamy za chlebem w Augsburgu. Mięśnie dostają w kość, gdy musimy gonić za piłką. Tak się pojawiają drobne „mięśniówki”. Właśnie przez jedną z nich musiałem zejść z boiska w meczu z Bayernem, bo poczułem ukłucie w mięśniu dwugłowym, a chciałem wystąpić jeszcze w jakimś spotkaniu poprzedniego sezonu. Najważniejsze, że kwestia kontuzji kolana jest już zamknięta. Oby tak się dalej dobrze działo. W zasadzie organizm tak się dostosował, że odczuwam trudy meczów w Bundeslidze na podobnym poziomie jak działo się w Ekstraklasie.
Czy to spotkanie z Bayernem Monachium w poprzednim sezonie, a może mecz z Wolfsburgiem lub Schalke, gdzie odpowiednio strzeliłeś gola i asystowałeś, były najlepsze w twoim wykonaniu? Takich występów należy się spodziewać więcej w najbliższym czasie?
Bardzo bym tego chciał. Mocno walczę o to, żeby za moimi dobrymi występami szły również gole i asysty. To lepiej wygląda i zwraca uwagę. Byłoby fantastycznie, bym w każdym meczu poprawiał swoje statystyki, ale nie chcę się tym przesadnie ekscytować, bo czasami piłka spadnie ci pod nogi i wystarczy ją prosto kopnąć do bramki. Ważniejsza pozostaje regularność. Do tego będę dążył. Moim celem jest wyjazd na mundial. Dobrą grą mogę sobie to zagwarantować. Muszę spiąć tyłek w tych ostatnich tygodniach, żeby otrzymać szansę.
Walizki już spakowane czy nie masz pewności wyjazdu do Kataru?
Nie, nie, nie. Nie mam takiej pewności. Może dlatego na boisku wygląda to tak dobrze i przyszedł pierwszy gol, i pierwsza asysta w sezonie. Muszę cały czas szarpać. Dodatkowo w drużynie mamy wielu dobrych bocznych obrońców i wahadłowych. Konkurencja nie śpi. Jak będzie odpowiednia gra, otrzymam powołanie. Jak się coś popsuje, wiadomo, czym to skutkuje.
Szarpnięcie jest solidne, bo jest gol, asysta, jedenastka kolejki w magazynie „Kicker”. Do tego sezonu nie było tak kolorowo. Te oceny były dość przeciętne, żeby nie powiedzieć słabe. Czy ty zwracałeś na to uwagę?
Nie czytam niemieckich mediów. Fakt, że w ostatnim czasie dziennikarze się obudzili, bo udzieliłem kilku wywiadów, ale generalnie nie żyję takimi rewelacjami. Nie przejmuję się opinią mediów. Ludzi bawi hejt, karmią się nim. A ja mam go w głębokim poważaniu. Olewam to. Cieszę się z tego, co mam. Przed kontuzją kolana ubiegały się o mnie wielkie kluby. Byłem na testach w Borussii Moenchengladbach, a później wszystko się załamało. Korzystam z każdej chwili, którą spędzam w Bundeslidze. To był mój cel, gdy występowałem w Lechu.
Nie można powiedzieć, że Augsburg był wymarzonym wyborem, bo choćby gra na środku obrony nie pomaga mi w rozwoju, ale jestem z niego zadowolony. Wszystko idzie po mojej myśli. Cieszę się z miejsca, w którym się znajduję, ale to jeszcze nie ostatnie moje słowo. Przy dobrej grze będę chciał powalczyć o kolejny transfer, by osiągnąć jak najwięcej. Po kontuzji nie ma śladu, więc z czystą głową mogę realizować marzenia.
Radosław Gilewicz powiedział mi, że Augsburg to trudny klub do rozwoju. Powielam jego słowa, bo co sezon zespół walczy o utrzymanie i w zasadzie nic więcej. W większości spotkań broni się przed stratą gola i goni za piłką. Ciężko się pokazać wyłącznie broniąc, a co dopiero wybić się z takiego miejsca do lepszego klubu.
Muszę się zgodzić. Dwa poprzednie sezony tak się działo. Bardzo ciężko było mi się pokazać. W zasadzie mogłem zaprezentować tylko swoje atuty obronne. A wystarczy, że popełnisz jeden błąd, rywale strzelą gola i już jesteś najgorszy. W niemieckich mediach noty lecą w dół i tak się kręci. Ale trzeba na to spojrzeć z boku. W Lechu nie grałem na stoperze, nawet w pierwszym sezonie w Augsburgu nie występowałem na tej pozycji, a teraz zostałem rzucony na głęboką wodę. Nie miałem żadnych automatyzmów gry jako stoper.
Z meczu na mecz łapałem jednak doświadczenie. Dzięki odpowiedniej formie fizycznej i ograniu w Bundeslidze moje dostosowanie się do występów jako półprawy środkowy obrońca nie trwało długo. Dlatego awaryjnie mogę wystąpić na tej pozycji, ale docelowo liczę na grę na prawej stronie defensywy, gdzie będę mógł iść we właściwym kierunku.
>>Trzeci sezon, kolejne problemy. Augsburg nie pomaga w rozwoju Gumnego<<
Twoja uniwersalność to duży atut w kontekście reprezentacji i tego, czego szuka Czesław Michniewicz?
Myślę, że może to być atut. Długo współpracowałem z trenerem i wie, że jestem w stanie obstawić niemal wszystkie pozycje w obronie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie wzięło się to jednak z przypadku. Gdybym nie wyglądał dobrze, Augsburg nigdy nie wystawiłby mnie na takiej odpowiedzialnej pozycji, jakim jest stoper. Kolejni trenerzy stwierdzali po prostu, że w danym momencie pozostaję najlepszym rozwiązaniem czy to na półprawym, lewej obronie czy środku obrony.
60 meczów w Bundeslidze się już uzbierało. Patrząc na to z pewnej perspektywy czasu i nieudanego transferu do Borussii Moenchengladbach, kontuzji kolana, to chyba dobry wynik jak na dwa i pół roku w Niemczech.
Nawet nie wiedziałem, że uzbierała się taka okrągła liczba moich występów. Zdawałem sobie sprawę, że przekroczyłem pięćdziesiątkę w Augsburgu, ale nie spoczywam na laurach i liczę, że dalej się to będzie kręcić.
Gdybym miał wrócić do swoich początków, uważam, że młody zawodnik powinien jak najszybciej wyjeżdżać z Polski. By oswajać się z graniem za granicą, z intensywnością. Jest duża różnica i potwierdzą to wszyscy piłkarze, którzy trafili do Anglii, Włoch czy Niemiec. Dzieli nas przepaść fizyczna. Trzeba wyjeżdżać jak najszybciej. Albo się odbijesz i wrócisz, albo nauczysz się pływać i zostaniesz. Jak ktoś się sprawdzi, żaden klub z niego nie zrezygnuje. Im szybciej, tym lepiej, bo młody organizm potrafi się lepiej dostosowywać i ma więcej czasu, gdyby nastąpiło jakiekolwiek załamanie w karierze. Pewne doświadczenie z pewnością się przydaje, ale jeśli ktoś jest dobry, to nie powinien przepaść.
Przechodząc do Polski i reprezentacji chciałem cię zapytać jak w klubie reagują na twoje powołania do kadry. Rafał Gikiewicz stwierdził, że w Augsburgu stale się dziwią, że nikt się nie odzywa do niego. A jak jest w twoim przypadku?
Nawet jeśli nie gram, jestem regularnie powoływany. Nie są tym zaskoczeni. Wiedzą jednak, że w kadrze panuje spora konkurencja na mojej pozycji i mogę nie otrzymywać zbyt wielu szans na grę.
Jesteś gotowy podjąć rękawicę z Mattym Cashem i Bartoszem Bereszyńskim?
Rywalizacja trwa cały czas, nie tylko na zgrupowaniu. Matty jest niepodważalną jedynką, ale ani mnie, ani Bartka to nie zniechęca i cały czas walczymy. Nie patrzę jednak na to jak oni grają, a skupiam się na sobie. Dobrą grą motywujemy jeden drugiego. Jednak nie zaprzątam sobie tym głowy. Cieszę się, że znowu występuję na prawej obronie.
Po czerwcowym zgrupowaniu wydawało się, że jesteś, obok Szymona Żurkowskiego, jednym z wygranych. W fatalnym w naszym wykonaniu spotkaniu z Belgią (1:6) byłeś wyróżniającą się postacią i zamknąłeś swoją stronę. To w innych miejscach mocno przeciekaliśmy. Poniekąd potwierdziło się to we wrześniu, bo byłeś pierwszym zawodnikiem do wejścia w obronie w ważnym meczu z Walią.
Zupełnie się nie spodziewałem takiej opinii. Mogę jedynie podziękować, ale meczu z Belgią nie wspominam dobrze. Porażka 1:6 zostaje w pamięci. Dawno tak nie dostałem. Ogólnie całkiem nieźle czułem się w tym spotkaniu. Czy byłem wygranym? Nie wiem, ciężko powiedzieć. Mogę podziękować trenerowi, że w meczu z takim rywalem dał mi szansę od pierwszej minuty. Nie spodziewałem się tego. Na koniec kariery zawsze miło będę wspominał każdy występ z orzełkiem na piersi, bo to ogromna duma reprezentować kraj.
Twój występ należy zaprezentować w odpowiednim kontekście. Na twojej stronie biegali Yannick Carrasco czy Eden Hazard, a w zasadzie przez cały mecz nic nie zdziałali. Zamknięcie tej strony sprawiło, że długo Belgowie się z nami męczyli. Dopiero, gdy worek się rozwiązał, bramki wpadały lawinowo.
Nie zwracam uwagi czy na mojej stronie biega Carrasco, Hazard czy ktoś inny. Nie ma co sobie nadmiernie zaprzątać tym głowy, by jeszcze przed meczem nie narobić w majtki. Z paroma kozakami już musiałem się mierzyć w karierze. W samej Bundeslidze i Bayernie grają tacy zawodnicy na skrzydle jak Gnabry, Sane, Coman. Teraz doszedł Mane. Jakoś sobie radzę. Mówiąc pół żartem, pół serio to każdemu można założyć plaster. Po drugiej stronie też biegają ludzie. Jak masz dobry dzień, nakryjesz go czapką. Jak on ma lepszy, wkręci cię w ziemię.
W poprzednim sezonie zagrałem dobrze z Bayernem w kryciu i liczę, że takie dni będą przychodziły do mnie co tydzień. Obrońca ma tak, że raz popełnisz błąd, skutkujący stratą gola i jesteś najgorszy. A wystarczy, że napastnik wykorzysta jedną na dziesięć prób i zostaje najlepszy.
Obrońca jest jak saper. Raz się pomyli i po wszystkim.
Dokładnie.
Mamy miesiąc do mundialu. Jaki jest twój perfekcyjny plan na te najbliższe 30 dni.
Utrzymać się w środku tabeli. Ostatnie zimy dla Augsburga były niepewne. Znajdowaliśmy się blisko czerwonej strefy. Jak dojdzie do tego dobra gra, będę się bardzo cieszył. Jak to się spełni, powołanie na pewno przyjdzie.
Sezony mundialowe są specyficzne. Wielu zawodników często opuszcza swoje dotychczasowe kluby. Teraz mówimy o nietypowym terminie, więc można spodziewać się intensywnego okna transferowego zimą. W twoim wypadku również się coś szykuje? Już wspominałeś o chęci dalszego rozwoju.
Mam jeszcze ważny kontrakt. Latem zostaną mi dwa lata do jego wypełnienia, więc to może być odpowiedni moment na zastanowienie się nad zmianą. Do wyboru będzie przedłużenie umowy lub kolejny transfer. Wcześniej nie dawałem wielu argumentów, by myśleć o jakimś przejściu. Uważam, że dalej daję za mało, żeby zainteresował się mną ktoś większy, więc muszę nad tym pracować. Po Augsburgu chciałbym trafić do drużyny, która gra piłką, dominuje, bym mógł pokazać w większym stopniu swoje umiejętności z przodu. W takim zespole czułbym się dużo lepiej.
Na razie moim celem jest udowodnienie, że nadaję się do wielkiego grania. Jestem szczęśliwy z faktu jak układa mi się współpraca z trenerem Enrico, bo system jest pode mnie i trzeba z tego korzystać. Najpierw praca, bo zagrałem dwa niezłe mecze okraszone golem i asystą, ale trzeba to powtarzać, by móc dalej myśleć o czymś więcej. Jak zmieniać klub to na dużo lepszy.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Naznaczony przez urazy 29-latek podbija Bundesligę. I może pojechać na mundial
- Stworzony do trenerki. Xabi Alonso zaczął rządy w Leverkusen
- Bayern ma dziś twarz wściekłego Olivera Kahna
Fot. Newspix