Jakub Krzewina, jeden z naszych najlepszych biegaczy na 400 metrów i halowy mistrz świata z Birmingham, został zdyskwalifikowany na 15 miesięcy za naruszanie przepisów antydopingowych. Polak trzy razy uniknął kontroli, a ostateczny werdykt w tej sprawie podjął wczoraj Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie.
Sprawa Krzewiny ciągnęła się od kwietnia zeszłego roku. Wtedy otrzymał tymczasowe zawieszenie za to, że trzykrotnie nie był dostępny dla kontrolerów antydopingowych. Przypomnijmy, że na przestrzeni roku lekkoatleci mają prawo do ominięcia dwóch takich kontroli – trzecie przewinienie oznacza dyskwalifikację. Żeby tego uniknąć, muszą zgłaszać w systemie ADAMS – przeznaczonym do działań antydopingowych – każdą zmianę miejsca pobytu. Jeśli o tym zapomną, a akurat do drzwi zapukają kontrolerzy, pojawia się problem.
Zwłaszcza, gdy jest to trzeci raz. Wtedy zawodnikowi grozi minimum roczna dyskwalifikacja, a jedyną linią obrony jest udowodnienie, że wszystko robiło się zgodnie z procedurami, a zawiódł system lub kontrolerzy. Tak wybroniła się kiedyś na przykład Salwa Eid Naser, mistrzyni świata w biegu na 400 metrów, która wykazała, że w jednym z przypadków… kontroler zapukał nie do drzwi jej mieszkania, a pomieszczenia niedaleko. Z kolei innym razem zawinił człowiek, który miał aktualizować informacje o jej miejscu pobytu w systemie (a któremu ona sama przekazała potrzebne informacje). Finalnie na niewiele jej się to jednak zdało, bo po apelacjach i tak ją zdyskwalifikowano, aczkolwiek przyznać trzeba, że u zawodniczki z Bahrajnu była to już recydywa – kontroli unikała bowiem więcej niż trzy razy.
A za takie unikanie wylatywali już najwięksi. Choćby Christian Coleman, wielka gwiazda sprintu, który odpoczął przez to od sportu na 18 miesięcy, a tym samym przegapił igrzyska w Tokio.
Krzewina miał więcej szczęścia – w maju ubiegłego roku odpuszczono mu tymczasowo jedno z przewinień. – Anulowano jedno naruszenie przepisów antydopingowych, co oznacza, że zawodnika nie spotka kara dyskwalifikacji. Dotyczyło ono niepodania danych pobytowych na czas. Panel Dyscyplinarny uznał, że zawodnik w sposób bardziej jednoznaczny powinien był zostać poinformowany o tym, że został wyznaczony okres na podanie tych informacji – mówił wtedy Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.
Dzięki temu Krzewina na igrzyska ostatecznie poleciał, a tam wraz z kolegami wprowadził Polskę do finału. W nim już nie biegał, jednak przysłużył się do bardzo dobrego, piątego miejsca naszej sztafety. A o całej sprawie właściwie zdążyliśmy w międzyczasie zapomnieć, choć ta toczyła się za kulisami. Swój finał miała wczoraj w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie. Tam Krzewina ostatecznie został zawieszony. – 17 października 2022 roku, Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) zdecydował o nałożeniu kary 15 miesięcy dyskwalifikacji na lekkoatletę Jakuba Krzewinę – napisał na Twitterze Rynkowski.
Taka kara może oznaczać nawet koniec kariery. Krzewina od kilku sezonów regularnie męczy się z kontuzjami, a przy tym nie jest najmłodszym zawodnikiem – 10 października skończył 33 lata. Z drugiej strony jego dyskwalifikacja kończyć będzie się mniej więcej pół roku przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. Więc może postanowi powalczyć o wyjazd na jeszcze jedną wielką imprezę. Tak czy siak na ten moment z naszym halowym mistrzem świata i trzykrotnym wicemistrzem Europy (raz z hali, dwa razy ze stadionu) w sztafecie 4×400 metrów na razie się pożegnamy. I przez 15 miesięcy nie zobaczymy go na zawodach.
Fot. Newspix