Jeśli ktoś chciał przywalić w ostatnich tygodniach w Roberta Lewandowskiego, mógł użyć jednego, niezłomnego jak dotąd argumentu: Polak może i bryluje w Barcelonie, ale nie w wielkich meczach. Bayernu nie ukłuł. Interu w Mediolanie także. Może i strzela Realom Valladolid i im podobnym, ale gdy trzeba naprawdę pokazać klasę, znika. Aż do dziś. W meczu z Interem Mediolan był najjaśniejszą postacią.
To jednak żadna osłoda dla Barcelony, która – jakkolwiek to brzmi – prawdopodobnie zagra na wiosnę w Lidze Europy. Wielki projekt, odrodzenie, bla, bla, bla. Słyszeliśmy to tysiące razy i choć trudno odmówić „Blaugranie” wywołania u kibiców ekscytacji i spektakularnego obronienia się przed zjazdem, to w Lidze Mistrzów zawodzi. Po prostu. Remis z Interem nic jej nie daje. Będzie musiała czekać na to, aż mediolańczycy potkną się w następnych meczach – z Bayernem i Viktorią Pilzno. No i sama z tymi rywalami wygrać. Zwycięstwo nad Czechami jest oczywiste, ale pokonanie Bawarczyków i jednocześnie potknięcie Włochów z tą drużyną? No cóż, szanse nie są zbyt wysokie.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Dzisiejszy mecz? Hit co się zowie, choć do przerwy obejrzeliśmy tylko jednego gola. Barcelona generalnie męczyła się w ataku pozycyjnym. Grała powoli, przewidywalnie, bez żadnego błysku. Do siatki trafił Dembele po prostopadłym podaniu Raphinii wzdłuż linii końcowej do Sergi Roberto, który wyłożył Francuzowi w taki sposób, że ten tylko dołożył nogę.
Poza tym? Strzał Dzeko na półwślizgu, który trafił w poprzeczkę. Uderzenie Dembele po indywidualnej akcji, które Onana na raty sparował na róg. Kontra Interu 3 na 1, która zakończyła się storpedowaniem ter Stegena. Wrzutka Lewego do Raphinii, która zakończyła się niecelnym strzałem z woleja. Brazylijczyk próbował dopaść też do piłki odbitej przez bramkarza Interu. Posłał piłkę obok bramki.
Już chwilę po zmianie stron Inter zaczął koncert. Wrzutka za linię obrony do Barelli okazała się świetnym pomysłem – ten przyjął piłkę i zapakował nie do obrony. Było 1:1. Wszystkim wydawało się, że gospodarze zaraz rzucą się do ratowania wyniku, a tu Inter… podwyższył rezultat.
Po przechwycie w środku pola poszło podanie do Lautaro. Ten zabawił się z Garcią, który totalnie nie ogarniał rzeczywistości – nie zorientował się, w jaki sposób Argentyńczyk przyjmie sobie piłkę, był dość daleko. W efekcie napastnik Interu strzelił gola od słupka. Już wtedy wiele wskazywało na niespodziankę. I do tej niespodzianki ostatecznie doszło, ale w międzyczasie Lewandowski zaliczył genialny przebłysk.
Po pierwsze – strzelił gola na 2:2. Jego główka została zatrzymana przez obrońcę, ale z dobitką, okraszoną rykoszetem, włoska defensywa nie miała szans. Ten gol to wisienka na torcie świetnego okresu Lewego. Strzelił gola ze spalonego. Uderzył z ostrego kąta, po czym Onana musiał się wysilić. Spróbował z głowy – jednak obok bramki. Posłał kapitalną długą piłkę do Dembele, który wyszedł na czystą pozycję, ale zaprzepaścił okazję. No i po drugie – trafił na 3:3. To dzięki jego główce Barcelona podniosła z boiska chociaż punkt. Gdy Polak wyskakiwał do piłki, obrońcy nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje.
Ale zanim do tego doszło, kolejnego gola zapakował Inter. A konkretnie Gosens, który wykorzystał festiwal błędów w defensywie „Blaugrany”. Włosi poczynali sobie na katalońskim boisku nadspodziewanie dzielnie. Czy dzięki temu awansują do fazy pucharowej Ligi Mistrzów? Wiele na to wskazuje. Barcelona kandydatem do największego rozczarowania fazy grupowej Champions League.
BARCELONA – INTER 3:3
Dembele 40′ Lewandowski 82′ 90+2′ – Barella 50′ Martinez 63′ Gosens 89′
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Lewandowski nie zniknął, ale to nie wystarcza do dobrej oceny w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów
- Człowiek z blizną zostawi po sobie duży ślad w historii futbolu
Fot. newspix.pl