Rozczarowanie. Nie będziemy pisać o paździerzu, to byłaby przesada, ale mecz w Białymstoku nas zawiódł. Zmierzyły się przecież najlepsze ofensywy początku sezonu, a tylko momentami oglądaliśmy w miarę ciekawe widowisko.
Wisła Płock po jedenastu kolejkach miała na koncie aż 22 zdobyte bramki (pierwszy wynik), a Jagiellonia 19 (drugi wynik razem z Rakowem). Po jednej stronie znakomici ostatnio Imaz z Gualem, po drugiej Davo z wracającym po zawieszeniu Wolskim. No mieli ludzie prawo oczekiwać, że będzie co oglądać, zwłaszcza że na „dzień dobry” w tej kolejce przeżyliśmy wielkie emocje w Mielcu.
Jagiellonia – Wisła Płock 1:1. Nie było spodziewanego show
Niestety, to było po prostu przeciętne ligowe spotkanie. Zawiedli zwłaszcza gospodarze, którzy do przerwy praktycznie nie istnieli w ofensywie. Raz wyszło im rozegranie ze środka pola, Romanczuk zgrał piłkę na dziesiąty metr, a tam Gual i Cernych praktycznie razem oddali strzał, który zdołał wyłapać Kamiński. Potem poważny błąd w rozegraniu popełnił Chrzanowski, ale fatalnie po podaniu Guala zachował się Imaz, łatwo zaszachowany przez płocką defensywę. I to tyle ze strony „Jagi”.
Goście z Wolskim na kierownicy czuli się na boisku pewniej i było to widoczne. Davo znów miał z kim klepać, kilka akcji zostało fajnie rozegranych. Gdy jednak przychodziło co do czego, wysiłek kolegów psuł Sekulski, który albo nie trzymał linii spalonego, albo źle odgrywał piłkę. W końcu wszystko Wiśle wyszło jak należy. Wolski zabawił się z Nene i podał do Rasaka w strefę zwolnioną przez spóźnionego w doskoku Matysika. Rasak przytomnie odnalazł Davo, który z pomocą dużego rykoszetu od Puerto po raz pierwszy od trzech meczów zanotował ofensywny konkret. A Rasak niepostrzeżenie zaliczył już piątą asystę w sezonie, mimo że nie zawsze był pewniakiem w składzie.
Jagiellonia po przerwie wreszcie weszła na wyższe obroty. Minęło kilka minut i już w dobrej sytuacji spudłował Cernych, a kąśliwe wstrzelenie piłki przez aktywnego w tym okresie Lewickiego zmusiło Kamińskiego do większego wysiłku.
Dwa rykoszety i gol
Tak jak „Nafciarzom” przy golu pomógł rykoszet, tak „Jadze” pomógł rykoszet podwójny. Strzał Cernycha odbił się najpierw od Rzeźniczaka, a później od rezerwowego Lewandowskiego, dzięki czemu wbiegający w pole karne Imaz niespodziewanie stanął przed szansą, której nie zmarnował. Wystarczyło jedynie musnąć piłkę i Kamiński nie dał rady. Imaz – podobnie jak Gual – ewidentnie nie miał swojego dnia, ale tutaj jego zasługi były największe, bo to też on przechwycił piłkę i rozpoczął akcję bramkową.
Wisła w drugiej połowie prezentowała się znacznie słabiej, choć gdyby Rasak wykazał się większą precyzją w bardzo dobrej sytuacji (znów pomógł rykoszet, tym razem przy podaniu Szwocha), Szwoch miał więcej szczęścia po technicznym uderzeniu sprzed pola karnego, a Kvocera trochę pomyślał przy kontrze w końcówce, być może udałoby się jej wygrać. Jagiellonia próbowała do końca, Gual domagał się karnego po starciu z wychodzącym Kamińskim (niesłusznie), Puerto zmarnował dobrą okazję po rzucie rożnym, ale trudno byłoby stwierdzić, że gospodarze mogą czuć duży niedosyt z remisu. Jest on sprawiedliwy i oddaje przebieg wydarzeń.
Jagiellonia przedłużyła do ośmiu passę meczów bez porażki. Po raz ostatni przegrała dwa miesiące temu z Radomiakiem, kończąc zawody w dziewiątkę. Wisła Płock potwierdziła, że zadyszkę chyba ma już za sobą i znów będzie szła do góry.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. Newspix