Reklama

Bo fantazja jest od tego, żeby grać z niedawnym liderem na całego

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

07 października 2022, 21:12 • 5 min czytania 39 komentarzy

Stal Mielec to jedna z naszych ulubionych drużyn w tym sezonie. Zlepiła skład z łapanki i skazywaliśmy ją na spadek? No to zaczęła od pokonania Lecha, mistrza Polski, a później potwierdziła formę, przegrywając w pierwszych pięciu kolejkach tylko raz. Gdy nie utrzymała spektakularnej dyspozycji, wielu zastanawiało się, czy dobry początek nie był pewnym wybrykiem ekstraklasowej natury. I co? Do Mielca przyjechał niedawny ligowy lider, Pogoń Szczecin, i został odprawiony z kwitkiem. Po ekscytującym meczu, w którym drużyna z Podkarpacia miała szalenie odważną postawę.

Bo fantazja jest od tego, żeby grać z niedawnym liderem na całego

Wiele rzeczy mogło się dzisiaj w Stali podobać. Ale nam najbardziej podobała się właśnie ta odwaga. Ta chęć do strzelania bramek. Ta młodzieńcza wręcz fantazja. Brak jakiegokolwiek wyrachowania, jakiejkolwiek kalkulacji. Przez głowy piłkarzy z Mielca ani razu nie przeszła myśl „panowie, trzeba bronić wyniku”. Wręcz przeciwnie. Pogoń zaczyna drugą połowę ofensywnie? No to Stal atakuje jeszcze zacieklej. Gol na 3:1? Nie siadamy, jedziemy dalej. Czerwona kartka Kasperkiewicza i gol kontaktowy „Portowców”? No trudno, nic się nie dzieje. Atakujemy dalej. A później strzelamy kolejną piękną bramkę i jest po zawodach.

Fantazja – to słowo chyba najbardziej cechuje postawę Stali w tym spotkaniu. Większość trenerów w Ekstraklasie uznałaby podczas tego spotkania, że jego drużyna idzie za daleko i powinna jednak się cofnąć. Taka idea mogłaby zakiełkować w ich głowach w naprawdę wielu fragmentach tego spotkania. Momentami wydawało się wręcz, że mielczanie igrają z ogniem. Mają dużo, wynik ich w pełni zadowala, wynik jest bezpieczny, a dążą do kolejnych bramek, które dodatkowych przecież punktów nie dadzą. Nie lepiej pokornie przyjąć to, co udało się zrobić, i po prostu się cofnąć?

Otóż nie.

Bo gdyby Stal się dzisiaj cofnęła, mogłaby tego meczu nie wygrać.

Reklama

A za każdym razem, gdy Pogoń była bliska tego, by się rozkręcić, dostawała gonga.

Pogoń szybko sprowadzona na ziemię

Gdy „Portowcy” strzelili gola w piątej minucie tego spotkania, wydawało się, że dojdzie w Mielcu do demolki. Almqvist kompletnie ośmieszył Matrasa, obrońca Stali wyglądał przy Szwedzie jak AMD Duron przy Intelu i7. Napastnik Pogoni po prostu wypuścił piłkę przed siebie i to wystarczyło, by zezłomować rywala, który gonił w desperacki sposób. Letni nabytek szczecińskiego klubu elegancko oddał piłkę Grosickiemu, który dopełnił formalności. Dokładnie tak, jak przed tygodniem z Lechią – wtedy też całą robotę wykonał Almqvist, a skrzydłowy musiał tylko nie spartolić wysiłków kolegi.

Zanim „Grosik” trafił do siatki, zdążył wysłać jeszcze strzał ostrzegawczy z ostrego kąta, który efektownie wybronił Mrozek. Już wiecie, dlaczego wydawało nam się, że Stal może być dzisiaj chłopcem do bicia? Podopieczni Adama Majewskiego wrócili do tego meczu błyskawicznie, już po pięciu kolejnych minutach było 1:1. Przy strzale Hiszpańskiego Stipica nie podjął nawet próby interwencji. I to żaden błąd Chorwata – po prostu nic się nie dało zrobić. Wahadłowy zgarnął bezpańską piłkę po stałym fragmencie gry, nawinął Kowalczyka na dziecinnie prosty zwód i sieknął po długim tak, że nie było czego zbierać.

Pogoń chciała pewnie potraktować to zdarzenie w stylu „aha, wypadek przy pracy, zaraz wrócimy na dobre tory”. Ale nie wróciła, a Stal z każdą minutą się rozpędzała. Wyrównała za sprawą Hamulicia (kolejny wielki mecz!), który wykorzystał głową perfekcyjną wrzutkę Domańskiego z rzutu wolnego. Trochę pomogło szczęście, a w zasadzie to Borges, który został trafiony w głowę (a potem piłka bezpośrednio trafiła do siatki), co zmyliło bramkarza „Portowców”. Wcześniej oglądaliśmy dwie próby Borgesa z ostrego kąta, strzał niezwykle aktywnego Almqvista prosto w bramkarza, była też absurdalna próba Hamulicia, który…

  1. chciał uderzyć piłkę z woleja
  2. nie trafił w nią
  3. ta odbiła mu się od nogi
  4. miał dzięki temu jeszcze lepszą okazję strzelecką
  5. walnął prosto w trybuny

Reklama

Im dalej w las, tym Stal bardziej odważna

To jednak sytuacja, która nie może wpływać na ogólną ocenę napastnika Stali, który zagrał przekozackie spotkanie. Na początku drugiej odsłony gry Pogoń – zgodnie z przewidywaniami – ruszyła mocniej do ataku. Skończyło się na dwóch próbach Almqvista, który zezłomował Matrasa (znowu…) a później zagubił się w dryblingu, by następnie sytuacyjnie spróbować głową. „Portowcy” wyszaleli się przez ledwie pięć minut, bo wtedy do ofensywy przeszła Stal. Ta sama Stal, która miała wynik 2:1 i nie musiała wcale atakować.

Było to imponujące. Hiszpański raz jeszcze spróbował zawijasa po długim. Hamulić uderzył z ostrego kąta. Getinger poprawił. Ten drugi posłał na głowę tego pierwszego idealne podanie z rzutu wolnego – Holender źle złożył się do strzału, trochę mu zabrakło. Napastnik z Mielca następnie minął Stipicę, ale za bardzo się wygonił i zamiast soczystego strzału posłał koczkodana. Wszelkie przewiny odrobił w akcji, która była iście SPEKTAKULARNA. Hamulić zagarnął piłkę na około 60. metrze. Błyskawicznie się odwrócił. Uciekł Dąbrowskiemu, który chciał go sfaulować, ale nie potrafił (!). Dynamicznie wbiegł w wolną przestrzeń. Rozpędzony minął Zecha i strzelił sprzed pola karnego nie do obrony. Jeśli chodzi o urodę gola – mocne 8/10. Pod kątem poziomu trudności – jeszcze wyższa nota.

Odpowiedź Pogoni? Strzał Zahovicia zablokował przed linią bramkową Getinger. Brzmi groźnie, ale wielce groźne to wcale nie było. Obraz meczu wcale się nie zmienił. To Stal nadal cisnęła. A to spróbował Ratajczyk, a to Matras po rogu, a to Kasperkiewicz huknął sprzed pola karnego. Ten ostatni mógł zostać antybohaterem spotkania, po tym jak wszedł wyprostowaną nogą w Borgesa, za co obejrzał czerwoną kartkę (po interwencji VAR). Ale Stal była zbyt dobrze dysponowana, by nawet tak mocna okoliczność jak wykluczenie piłkarza mogło pokrzyżować jej plany. Nie złamała jej także bramka kontaktowa Biczachczjana – może nie tak efektowna jak te, do których Ormianin nas przyzwyczaił, ale jednak cholernie ważna.

Bo Stal…

Tak, tak.

Stal wciąż grała bez układu nerwowego. I idealną puentą kapitalnego spotkania w jej wykonaniu była równie kapitalna bramka Gerbowskiego, który w końcówce meczu przyłożył sprzed pola karnego. Odwaga. Fantazja. Głębokie przekonanie o tym, że nie trzeba klęczeć przed nikim. Nawet przed niedawnym liderem Ekstraklasy. Ba! Że temu liderowi można narzucić nawet własne warunki. Stal zagrała jak typowa Stal. Kiedyś byłoby to obelgą, dziś jest sporym komplementem.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Piast Gliwice bez licencji na grę w Ekstraklasie od 1 stycznia? Klub stoi pod ścianą

Arek Dobruchowski
8
Piast Gliwice bez licencji na grę w Ekstraklasie od 1 stycznia? Klub stoi pod ścianą

Komentarze

39 komentarzy

Loading...