Będziemy z wami szczerzy – nie stawiamy Filipa Bednarka w gronie trzech najlepszych bramkarzy Ekstraklasy. W TOP5 ligi też pewnie byśmy go nie umieścili. W najlepszej dziesiątce? Trzeba byłoby usiąść na spokojnie, policzyć, sprawdzić. Ale gdy przychodzi mu grać w europejskich pucharach, to Kolejorz o jego grę martwić się nie musi.
My doskonale znamy wszystkie wady Bednarka. Ma problemy w wyjściach do dośrodkowań, nie jest to też golkiper fantastycznie reagujący na wyjścia z linii bramkowej przy szybkich atakach, nie pomagają mu też niezbyt imponujące warunki fizyczne. Lech zdawał sobie sprawę z jego braków, ale świadomie podjął decyzję, że ściąga go do siebie. Bo przyzwyczajony jest do zaangażowania bramkarza w grę z zespołem od tyłu, bo jest silny mentalnie, no i dlatego też, że dysponuje naprawdę niezłym refleksem.
I ta kombinacja dobrej gry na linii z silną psychiką daje efekty w Europie. W lidze? Jasne, to nie jest gość, który wyciąga ci sześć-osiem punktów na przestrzeni sezonu. Jednak gdy przychodzi do rywalizacji w europejskich pucharach, to Bednarek zawsze daje coś ekstra.
Dzisiaj obronił rzut karny w absolutnie kluczowym momencie spotkania. Lech stracił szybko prowadzenie i zaraz mógł dostać drugiego gonga. Znamy wiele drużyn, które po takich dwóch szybkich strzałach już by się nie podniosły. Zresztą Austria Wiedeń pokazała dziś, że dobrze czuje się w grze z kontry, gdy może obniżyć nieco ustawienie i w szybkich atakach przedostać się pod pole karne. A prowadzenie 2:1 premiowałoby ich w takim zestawieniu.
Dlatego dzisiaj oczywiście będziemy chwalić Michała Skórasia, Mikaela Ishaka, Kristoffera Velde, ale gdzieś w tych pochwałach nie sposób zapomnieć o Bednarku. Bo jego interwencja była momentem zwrotnym dla losów tego starcia, a – może i pójdziemy dalej – być może całej rywalizacji w fazie grupowej dla Kolejorza. Bo porażka dzisiaj sprawiałaby, że byłoby już trudno odwrócić losy walki o drugiej miejsce w grupie.
Ale przecież kibice Kolejorza doskonale pamiętają, że to już nie pierwsza taka kluczowa interwencja Bednarka. To przecież on wybronił rzut karny w starciu z Charleroi w 2020 roku. Wówczas obronił jedenastkę tuż po przerwie i tego gola zabrakło Belgom w ostatecznym rozrachunku do doprowadzenia do dogrywki. A że Lech grał już wtedy w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Satki, to mogłoby się skończyć bez awansu Kolejorza do fazy grupowej Ligi Europy.
A w tamtym spotkaniu Bednarek zaliczył aż sześć udanych interwencji, przepuścił tylko jedno uderzenie. I generalnie jak tak spojrzymy na statystyki doświadczonego bramkarza w Europie, to wygląda to bardzo rzetelnie. Bednarek tylko w meczach z uznanymi markami jak Benfica czy Villarreal puszcza wyraźnie więcej bramek niż wskazywałaby na to statystyka goli oczekiwanych. A poza tym? Nawet jak spojrzymy na te eliminacje – z Dudelange z obu meczach puścił mniej goli niż wynikało z xG, podobnie z Vikingurem Rejkiawik. W sezonie 2020/21 zaliczył bardzo udany mecz w Glasgow, gdy w starciu z Rangersami obronił osiem z dziesięciu strzałów na jego bramkę.
I biorąc pod uwagę, jakie wejście zaliczył do Lecha Artur Rudko, nie widzimy za bardzo możliwości, by Ukrainiec miałby odzyskać miejsce w bramce. Bo niby dlaczego? Facet od początku wygląda jak elektryk w bluzie bramkarskiej, zawalił mecz z Karabachem, nie dorzucał nic ekstra. A Bednarek? Rzetelny w lidze, w pucharach trudno go za coś skrytykować, dzisiaj postawił mocny stempel na swojej pozycji bramkarza numer jeden.
Rączki na kołderkę, nie robimy z Bednarka topowego bramkarza Ekstraklasy, ale trzeba mu oddać to, na co zasłużył. A po takim występie zasłużył tylko na brawa.
CZYTAJ WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Michał Skóraś przedłużył umowę z Lechem Poznań
- Lech obiecujący, choć przegrany. Van den Brom zażegnał kryzys?
- Ile znaczy rok w piłce – przykładem rozwój Michała Skórasia
- Szaraczek nabiera kolorów. Droga Skórasia do udowodnienia, że nie jest jednym z wielu
fot. NewsPix