Michal Bilek – swego czasu trener, który silnie polaryzował czeskie społeczeństwo. Kojarzony przede wszystkim z porażką dorosłej reprezentacji i specyficznym stylem bycia, który niezwykle drażnił wielu kibiców za naszą południową granicą. Nawet mimo odnoszenia sukcesów, krytyka piłkarskiego gremium była nieodzowną częścią życia tego szkoleniowca. Wciąż zresztą jest, ale już w rozsądnych ramach. Piękny rozdział napisany w Pilznie wyraźnie zmienił percepcję sympatyków futbolu w Czechach. Kiedyś Bilek był antagonistą, a dziś – wbrew wszelkim niesnaskom z przeszłości – zapracował na miano szanowanego protagonisty.
Ścieżka 57-latka może wyróżniać się w czeskich realiach. Choćby pod względem urozmaiconego trenerskiego CV, całkiem ciekawej kariery piłkarskiej i sposobu na budowę własnego wizerunku. Mowa o człowieku, który łączy różne epoki.
Kim jest Michal Bilek, trener Viktorii Pilzno?
Michal Bilek zawiesił buty na kołku w 2000 roku. Bronił barw Czechosłowacji na przełomie lat 80. i 90., był jedną z ikon na rodzimym podwórku, zapracował na tytuł zawodnika roku w 1989, a nawet miał dwuletni epizod w Realu Betis (uprzedzamy – dwa lata przed Wojciechem Kowalczykiem). Już w roli szkoleniowca pracował w Kostaryce, Słowacji, Gruzji, Kazachstanie i oczywiście Czechach. Zdobył dwa mistrzostwa Czech, brązowy medal z reprezentacją U-19 w 2003 roku, a także dotarł do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Dużo widział, kilka rzeczy wygrał, poniekąd jest barwną postacią, ale…
Czechom jego styl bycia już w dresie trenerskim nie przypadł do gustu. Głównie za swoją arogancję, miałkość w dyskusjach o futbolu, zamknięcie na media i preferowaną filozofię gry, która właściwie nigdy nie dostarczała ogromnych pokładów dopaminy. Dość powiedzieć, że nawet gdy czeska reprezentacja osiągnęła ćwierćfinał podczas Euro 2012 po pokonaniu Polski (1:0), Michal Bilek musiał mierzyć się z nieznośną falą krytyki. Nie mógł liczyć na uwielbienie, nie zapracował na estymę, którą mogli pochwalić się inni, byli czescy piłkarze.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Mimo że w barwach Czechosłowacji strzelił łącznie 11 goli, a w 1990 roku na mundialu we Włoszech był częścią zespołu na miarę ćwierćfinału, ostatecznie przegranego z RFN, kibice po wielu latach chętniej wypominali mu potknięcia. Takie jak nieudany rzut karny a’la Panenka w meczu z USA (5:1), podkreślający wówczas arogancję Bilka, której później w karierze trenerskiej wcale nie zatarł.
Oczywiście nie było tak, że Bilek nie miał momentów, w których cały naród chciał nosić go na rękach. Właśnie w 1990 roku “Biały” [Bilek w tłum. na polski] został określony bohaterem narodowym w piłce nożnej. Z perspektywy kogoś, kto poznał go dopiero jako selekcjonera, to mogło brzmieć niewiarygodnie.
Dwa gole Michala Bilka w meczu eliminacyjnym na wagę zwycięstwa z Portugalią (jeden z rzutu wolnego, w których był specjalistą):
Niejednoznaczne początki
Ponad 21 lat – tyle czasu bawi się w trenerkę Michal Bilek. Trzeba uczciwie przyznać, że robi to z różnym powodzeniem. Pierwszy krok w roli szkoleniowca w Teplicach był zbyt krótki i niemiarodajny. Późniejszy wyjazd do Kostaryki to zagadka, okres owiany tajemnicą. Trzy sezony za sterami Chmel Blsany, na początku XXI wieku potencjalnego spadkowicza w czeskiej lidze, skończyły się degradacją. Potem kilka meczów w Pilznie bez historii, ale wreszcie pierwszy wielki triumf, czyli mistrzostwo ze Spartą Pragą w 2007 roku. Tylko że tamte lata były wybitnym okresem w historii tego klubu, 1. miejsce w lidze było obowiązkiem, którego w drugim sezonie Bilek już nie wypełnił. W następnej kampanii, już w słowackim MFK Ruzomberok, nie sprawił, że zespół zrobił krok do przodu. Zajął piąte miejsce w lidze, poprzednik miał siódme.
W 2009 roku Bilkowi otworzyły się drzwi do reprezentacji Czech, choć tylko w roli asystenta Ivana Haska, innego czeskiego szkoleniowca z kolorowym życiorysem. Ale nie potrwało to długo: Hasek pełnił funkcję selekcjonera zaledwie przez kilka miesięcy. 20 października 2009 roku był dniem, w którym Bilek objął stery nad czeską kadrą. Spełniał podstawowe warunki – był zasłużonym reprezentantem kraju, dwa lata wcześniej zdobył mistrzostwo na swoim podwórku. Mimo to, wtedy mało kto mógł się spodziewać, że jego kadencja potrwa cztery lata. W historii reprezentacji Czech dłużej pracował jedynie Karel Brückner w latach 2002-2008.
Była to kadencja o gorzkim smaku, od początku naznaczona dezaprobatą opinii publicznej. Z jednej strony Bilek zrobił coś ponad stan na Euro 2012, ale z drugiej – nie awansował na mundial w 2014 roku. Nastroje społeczne w Czechach były wówczas tak złe, że Bilka nazywano wrogiem narodowym. W Internecie powstały popularne profile z jego podobizną, które wyśmiewały każdą jego decyzję. Najsłynniejszymi obiektami drwin czeskich kibiców było ustawianie zespołu w formacji 4-6-0 i “miłość do wyników 0:0 i 1:1”.
Michal Bilek jako wróg narodu
Bilek, zamiast się od tego odcinać, tylko dolewał oliwy do ognia. Miał prowokatorski styl. Nie udzielał wywiadów, unikał mediów. Nie zależało mu na poprawieniu gęstej atmosfery, a kiedy pewnego razu wreszcie udało się go namówić na indywidualną rozmowę z dziennikarzem, powiedział na początku spotkania “Nie chcę z nim rozmawiać, dajcie kogoś innego”.
W trakcie swojej pracy czeski szkoleniowiec często powtarzał podobne hasła, takie jak to, kiedy eliminacje nie szły po jego myśli: – Wszyscy wiedzą, że moje stanowisko nie jest do końca proste, że przeciwko mojej nominacji było już wiele głosów. Teraz ta krytyka jest mocniejsza, ale nadal wierzę w zespół, że mają jakość i zmienimy kwalifikacje na naszą korzyść. Nie myślę o rezygnacji.
Po stronie trenera stał prezes, kierownik zespołu i oczywiście piłkarze, którzy po awansie na Euro 2012 tylko pogłębiali podział między kibicami i mediami a reprezentacją. Milan Baros potrafił powiedzieć do jednego z dziennikarzy, że po zakończeniu kariery go zabije. Zawodnicy skandowali też, że ich wielki krytyk medialny, Radek Drulak, czyli wicemistrz Europy z 1996 roku, nie ma przyrodzenia. Syndrom oblężonej twierdzy trwał w najlepsze, a najważniejsza postać w oku cyklonu, Bilek, budował w niej tylko większe mury.
Kibice go nienawidzili, wzywali do dymisji. Nie mieli cierpliwości do jego pokerowej twarzy na każdej konferencji prasowej po słabych spotkaniach, mieli dość prawienia banałów. Kiedy wreszcie okazało się, że Czechy nie mają szans na mundial po porażkach z Armenią i Włochami na wrześniowym zgrupowaniu w 2013 roku, Michal Bilek się ugiął. Zrezygnował z pracy selekcjonera, kiedy presja na jego osobie była gigantyczna. Jego kadencja zakończyła się tak, jak się zaczęła – na wstępie zaliczył cztery porażki ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Azerbejdżanem, Szkocją i Turcją.
Michal Bilek zakończył reprezentacyjną przygodę z bilansem 16-10-16. Bilansem przeciętnym, jeśli dodamy fakt, że najpoważniejszy rywal, z jakim wygrał, była prawdopodobnie… Polska prowadzona przez Franciszka Smudę w 2012 roku. To wymowne.
Tułaczka po świecie
Michal Bilek nie był selekcjonerem, który potrafił zaoferować “coś ekstra”. Ba, został zweryfikowany tak negatywnie, że w piłce klubowej na czeskich ziemiach nie miał czego szukać. Odpoczął od futbolu przez rok, a gdy wrócił… Został zwolniony po dwóch meczach. Miał budować długofalowy projekt w Dynamie Tbilisi, ale w lipcu 2014 roku przegrał rundę wstępną eliminacji do Ligi Mistrzów z kazachskim Aktobe. Właściciel klubu, Roman Pipia, nie wytrzymał i podziękował nie tylko trenerowi, ale również 12 zawodnikom: – Zaplanowaliśmy długoterminowy projekt, ale teraz moja cierpliwość się skończyła. Od teraz w klubie będą niskie pensje i wysokie premie – powiedział gruziński biznesmen.
Po takim doświadczeniu Michal Bilek odpoczął od pracy, zaszył się w prywatnej głuszy na dwa lata. Gdy jednak w listopadzie 2016 dostał telefon z klubu FC Vysocina Igława, zdecydował się znów podjąć wyzwanie. Cel? W środku sezonu poprawić wyniki zespołu ze środka tabeli czeskiej ligi. Nie udało się – po 13 meczach ze średnią punktową 1,08 byłego selekcjonera Czech pożegnano. To był kolejny z epizodów, które podkopywały jego – i tak zszarganą już – markę na rynku trenerskim.
Bilek przyznał, kiedy już objął Viktorię Pilzno w 2021 roku, że w tamtym momencie zamierzał definitywnie zakończyć karierę trenerską. Stwierdził, że gdyby nie angaż w FC Trinity Zlin na sezon 2018/2019, jego nazwisko zniknęłoby z mapy. A tak, dzięki niezłym wynikom w średniaku ligi czeskiej, gdzie wprowadził niespotykany w tamtych stronach system z trójką stoperów, 57-latek trafił na radar reprezentacji Kazachstanu. Poprosił klub o możliwość odejścia, kiedy pojawiła się oferta. Przejął kazachską kadrę, ale przez półtora roku świata z nią nie zwojował. W eliminacjach do Euro 2020 zdobył 10 punktów, wyprzedzając w grupie tylko San Marino. Później wygrał tylko jeden mecz na siedem w Lidze Narodów z Litwą. Wyjechał stamtąd w listopadzie 2020 roku.
Co ciekawe, w międzyczasie Bilek miał epizod w FC Astanie. W przeszłości Kazachowie zrobili już podobny manewr, oddając Miroslavowi Berankowi, innemu Czechowi, klub ze stolicy i kadrę narodową. Akurat Bilek poprowadził sześciokrotnego mistrza kraju w siedmiu meczach, wyszły mu one nie najgorzej, ale ta osobliwa przygoda skończyła się wraz z gasnącym zaufaniem do Bilka jako selekcjonera.
Odrodzenie w Pilznie
Dochodzimy do punktu, w którym Michal Bilek wpisuje na swoje konto drugi pełnoprawny sukces w przygodzie trenerskiej. Zalicza odrodzenie, które trwa od maja 2021 roku. Nie dość, że zdobywa mistrzostwo Czech z Viktorią Pilzno (pierwsze od 2018 roku), to jeszcze wywalcza awans do Ligi Mistrzów. Śmiało można powiedzieć – co widać też po reakcjach czeskich kibiców – że 57-latek w jakimś stopniu odpokutowuje grzechy z przeszłości. Nie jest już tak arogancki, trochę zmienił swoje podejście do otoczenia po doświadczeniach zdobytych w kilku stronach świata. Widać, że po prostu spokorniał.
Spokorniały też czeskie media. W kilku dziennikach można wyróżnić nawet przeprosiny, hasła pokroju “Przesadziliśmy”. Bilek miał problem z komunikacją, sam to przyznał, ale w Czechach nikt nie próbował wyciągnąć go z tego ciemnego lasu, w którym się zaszył. Nie sądził, że budowanie pozytywnego wizerunku jest tak istotne, aż do teraz. Dzisiaj nikt nie mówi już o wyrzutku, wygnańcu czy wrogu. Bilka każdy nosi na rękach. Człowiek ze słynnego czeskiego pokolenia z lat 80., ważna postać reprezentacji i ligowy wyjadacz z 410 występami w czeskiej ekstraklasie, wreszcie zasłużył na symfonię oklasków.
O dziwo, najbliższe otoczenie Bilka twierdzi, że to bardzo miły, komunikatywny człowiek, który z piłkarzami potrafi stworzyć świetną nić porozumienia. Tę wersję, pokazywaną na zewnątrz, czescy kibice poznają dopiero teraz. Mówi się też, że dużą rolę przy “otwieraniu” Bilka ma jego asystent, Pavel Horvath, inny zasłużony reprezentant.
“To świetny gość, a my jesteśmy bandą wojowników” – Lukas Hejda, kapitan Viktorii, o trenerze Bilku.
Michal Bilek w Viktorii Pilzno przekroczył wszelkie oczekiwania, podczas gdy jego poprzednik, Adrian Gula, zawiódł. Kibice i eksperci mieli pretensje, że z filozofii Guli nie da się ulepić pragmatycznej drużyny na miarę zdobywania trofeów. “700 podań, ładny techniczny futbol, ale tylko kilka sytuacji na mecz, brak skuteczności” – tak w skrócie określano pracę późniejszego szkoleniowca Wisły Kraków. Bilek, z zupełnie innymi podwalinami pracy z zespołem, okazał się słusznym następcą. Wykorzystał bowiem to, co stworzył Gula, dodając od siebie poświęcenie dla wyniku. Gdy trzeba było zagrać brzydko, ale z myślą o dobrym rezultacie, robił to. Jego drużynę zaczęto nazywać “czołgiem”. – Dobre wrażenie i wykonanie są oceniane w łyżwiarstwie figurowym – mówił Bilek i to nie raz, odnosząc się do stylu gry trenerów Viktorii z przeszłości.
Viktoria Pilzno w sezonie 2021/2022:
- 22 zwycięstwa, 6 remisów, dwie porażki
- Bilans bramkowy 53:19 (najlepsza defensywa w historii klubu)
- 16 czystych kont
“Położył kres wyimaginowanej walce, którą toczył od lat z otaczającym światem. I całkiem możliwe, że trochę ze sobą. Składam przeprosiny za zbyt surowe osądy i mam nadzieję na wzajemne zrozumienie” – to komentarz jednego z czeskich dziennikarzy na temat drogi, jaką przebył Michał Bilek. Drogi wyboistej, sinusoidalnej, depresyjnej. Ale na swój sposób pięknej i nie zakończonej, bo Bilek właśnie zagra swój pierwszy mecz w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Z Barceloną, na Camp Nou. To jedna z najlepszych wisienek na torcie, jaką mógł dać nie tylko sobie, ale również klubowi, który nie jest w najlepszej sytuacji finansowej. Zmaga się z nimi od dawna, potrzebuje nowego inwestora i dużych zastrzyków gotówki, dlatego praca niegdyś znienawidzonego trenera jest jeszcze bardziej doceniana przez czeskich kibiców.
WIĘCEJ O EUROPEJSKIM FUTBOLU:
- Czym zawinił Thomas Tuchel?
- Lato, w którym mały chłopiec dorósł. Jak Hasan Salihamidzić odmienił swoje postrzeganie
- Maccabi Hajfa – klub fanatycznej miłości i izraelskiej nienawiści
- Napastnik z second-handu. Valencia sięgnęła po Cavaniego
Fot. Youtube