Tunezyjczycy co prawda nie wyszli na dzisiejsze spotkanie na miękkich nogach i początkowo pokazywali całkiem niezłą siatkówkę. Im dalej w mecz, tym bardziej uwydatniała się jednak przewaga Biało-Czerwonych. Polacy już nie po raz pierwszy w ostatnich tygodniach znakomicie serwowali i łatwo pokonali rywali z Afryki w trzech setach. W ćwierćfinale mistrzostw świata zagrają w Gliwicach z Amerykanami.
Niespodzianka wisiała w powietrzu
Dzisiaj nie spodziewaliśmy się wielkich nerwów. Nikt nie ukrywał, że reprezentacja Tunezji a Polski to dwa różne światy. Liczyło się to, żeby nasi siatkarze zrobili swoje i po trzysetowej wygranej awansowali do ćwierćfinału mistrzostw świata. Niespodziewanie jednak emocji postanowiła dostarczyć nam… kadra Turcji. Ta rozgrywała swój mecz bezpośrednio przed Polakami, mierząc się ze Stanami Zjednoczonymi. I udało jej się doprowadzić do tie-breaka. Dzięki temu w Arenie Gliwice niezwykle gorącą, mundialową atmosferę dało się wyczuć już półtorej godziny przed spotkaniem Biało-Czerwonych.
A za kogo trzymali kciuki polscy kibice, którzy tłumnie zameldowali się na tym obiekcie? Oczywiście za Turków. W końcu po pierwsze w takich spotkaniach lepiej kibicuje się “underdogom” a po drugie – bardziej widziało nam się starcie z nimi na etapie ćwierćfinałów, niż z zawsze mocnymi Amerykanami. Nawet kiedy w niedzielę ci widocznie mieli gorszy dzień.
SPONSOREM POLSKIEJ SIATKÓWKI JEST PKN ORLEN
Ostatecznie jednak z niżej notowanym rywalem zdołali się uporać. Cóż, taki mecz Stanów mogliśmy potraktować jako ostrzeżenie – przed tym, że Tunezyjczykom też może dzisiaj sporo wychodzić. Wciąż co prawda w najgorszych koszmarach nie wyobrażaliśmy sobie potknięcia naszych siatkarzy. Nie na własnym parkiecie, nie przeciwko zespołowi, który miał prawo być zadowolonym z samego awansu do fazy pucharowej.
Ostatni moment na zmiany?
Po fazie grupowej presja na Nikoli Grbiciu była duża jak nigdy wcześniej. Kolejny słabszy mecz Olka Śliwki i kolejna znakomita zmiana Tomka Fornala sprawiły, że kibice oraz eksperci znowu naciskali na szkoleniowca Biało-Czerwonych, żeby zastanowił się nad zmianami w pierwszej szóstce. Ale cóż, Serb twardo stał przy swoim. – Śliwka jest bardzo ważny dla tego zespołu. Może nie widzicie tego, obserwując mecz z boku. I może statystyki tego nie pokazują. Ale dla mnie ważny jest balans, jaki wprowadza do drużyny – mówił po ostatnim spotkaniu w grupie. I potem się ich trzymał, przeciwko Tunezji wystawiając od początku właśnie Olka.
Przechodząc już do meczu: nasi rywale nie ugięli się od razu pod presją. Gra szła punkt za punkt, a szczególnie imponujący był ich blok przy stanie 7:8, kiedy zatrzymali Bartka Kurka. W końcu jednak Biało-Czerwoni odskoczyli na kilka oczek. Za sprawą błędów Tunezyjczyków czy potężnych uderzeń Kuby Kochanowskiego oraz Mateusza Bieńka – obaj dołożyli swoje kolejne w trwającym turnieju punktowe zagrywki. W drugiej połowie partii serwis był zresztą również mocną stroną Polaków. Asami popisywali się Marcin Janusz czy – ponownie – Kochanowski. Potwierdzało się to, co mogliśmy zaobserwować w fazie grupowej – Tunezyjczycy są jednym z najsłabiej przyjmujących zespołów na mistrzostwach świata.
Nie mogło zatem być inaczej – inaugurujący set zakończył się pewną wygraną ekipy Grbicia (25:20). W kolejnym natomiast wciąż obserwowaliśmy znakomitą dyspozycję naszych siatkarzy na serwisie, a z drugiej strony – już znacznie gorszą skuteczność w ataku Tunezji. To sprawiło, że mecz nie był już w najmniejszym stopniu zacięty. Obserwowaliśmy pełną dominację Biało-Czerwonych, którzy wreszcie zaczęli też regularnie dokładać cenne punkty blokiem. W całej drugiej partii rywale Polaków uzbierali zaledwie 15 oczek.
Nie pozwolić na rozluźnienie
Zadanie na trzeci set było proste – dokończyć dzieła, pewnie pokonując Tunezyjczykom, którzy dzisiaj ustępowali nam w każdym elemencie. Biało-Czerwoni nie mieli z nim problemów (i to mimo zmian w szóstce, na boisku pojawili się Fornal czy Karol Kłos). Skuteczność w ataku ekipy Grbicia wciąż była stosunkowo wysoka, a serwis nadal przynosił jej punkty. Doszło nawet do tego, że Mateusz Bieniek – który normalnie słynie z mocnego uderzenia – zdobył punkt… skrótem. Trzeba jednak przyznać, że Tunezyjczycy też mieli w połowie partii swój moment – kiedy kilku ataków nie skończył Bartek Kurek.
To jednak nie przeszkodziło naszym siatkarzom dopiąć swego – wygrali ostatnią odsłonę 25:20, a cały mecz w trzech setach.
– Planem było wygrać w trzech setach i to się udało – opowiadał po spotkaniu Mateusz Bieniek. – Wiedzieliśmy, że Tunezyjczycy zrobią wszystko, żeby wygrać, że dla nich to będzie finał tego turnieju. Walczyli, starali się, ale my jesteśmy lepszym zespołem i dzisiaj to potwierdziliśmy.
O czym już pisaliśmy – w ćwierćfinale mistrzostw świata Polacy zmierzą się z Amerykanami. Ponownie, bo oczywiście mówimy o naszym rywalu z grupy. Tym razem John Speraw będzie miał jednak do dyspozycji Micaha Christensona, swojego rozgrywającego i lidera. Szykuje się kawał dobrej siatkówki – choć być może mecz z Turcją pokazał, że Stany nie są tak straszne, jak to wszyscy malują.
Polska – Tunezja 3:0 (25:20, 25:15, 25:20)
Fot. Newspix.pl