Reklama

Wielka kasa, morale narodu, miejsce w historii i… sportswashing. O co powalczą Fury i Usyk?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

01 września 2022, 18:25 • 15 min czytania 10 komentarzy

Kiedy 20 sierpnia tego roku Ołeksandr Usyk (20-0, 13 KO) ponownie pokonał Anthony’ego Joshuę (24-3, 22 KO), na szczycie wagi ciężkiej wszystko stało się jasne. Kolejnym przeciwnikiem Ukraińca musi zostać Tyson Fury (32-0-1, 23 KO) – każda inna walka będzie się mijała z celem. Teraz czas na unifikację pasów czterech najważniejszych federacji w królewskiej kategorii. Ale pojedynek zapowiadany na luty następnego roku, będzie walką o coś więcej, niż mistrzowskie pasy. Król Cyganów pragnąłby, aby było to dla niego starcie o, bagatela, pięćset milionów funtów. Z kolei Ukrainiec, jeżeli do tego momentu wojna się nie skończy, poza wielką kasą, kolejny raz będzie walczył ku pokrzepieniu serc swoich rodaków. Dla obu pięściarzy może to być również pojedynek o wejście do grona najlepszej dziesiątki wagi ciężkiej w historii. A dla organizatora pojedynku… być może będzie to idealna okazja, by poprzez sportswashing zagrać na nosie znienawidzonemu sąsiadowi.

Wielka kasa, morale narodu, miejsce w historii i… sportswashing. O co powalczą Fury i Usyk?

O CO GRA TYSON FURY?

23 kwietnia Tyson Fury kolejny raz wykonał w ringu kapitalną robotę. W pojedynku na stadionie Wembley Brytyjczyk w kapitalnym stylu zastopował Dilliana Whyte’a (28-3, 19 KO). Gipsy King przez całą walkę dominował nad niższym, ale za to bardzo krępym rywalem, by w szóstej rundzie położyć go na deski zabójczym prawym podbródkowym.

To było show Tysona. Pięściarz z Manchesteru w niecałe sześć starć pokazał wszystkie atuty przez które wielu kibiców uważa, że jest obecnie najlepszym ciężkim na świecie. A być może nawet po prostu – najlepszym zawodnikiem bez podziału na kategorie wagowe. Olbrzym z Wilmslow kolejny raz poruszał się na nogach niczym zawodnik kategorii półciężkiej. Przy czym wciąż doskonale wykorzystywał warunki fizyczne, obijając Whyte’a z dystansu, a w półdystansie zawieszając na rywalu swoje ogromne cielsko. Perfekcyjnie trafiony podbródkowy był tylko i aż zwieńczeniem wcześniejszego zamęczania przeciwnika.

Reklama

Jednak to nie był ostatni grzmot, który tamtego wieczoru miał do zaoferowania Tyson Fury. Nieobliczalny Król Cyganów zaraz po walce ogłosił… zakończenie kariery. Niewiele osób wierzyło w to, że Fury nie pokusi się o zunifikowanie pasów wagi ciężkiej czterech najważniejszych federacji. Losy trzech z nich – WBA, WBO i IBF – miały rozstrzygnąć się dopiero w sierpniu, w walce Ołeksandra Usyka z Anthonym Joshuą. Co nie zmienia faktu, że jeżeli wpiszecie w wyszukiwarkę Google frazę „Tyson Fury retire”, to od momentu kwietniowej walki otrzymacie w zamian prawie milion siedemset tysięcy wyników wyszukiwania.

Kto jak kto, ale Fury potrafi zrobić wokół siebie zamieszanie. Nawet jeżeli większość ekspertów mówiła, że zawieszenie przez niego rękawic na kołku w tym momencie jest niemożliwe, to sam mistrz potrafił stworzyć z tego tematu telenowelę, która generowała kliki.

CHRONOLOGIA DZIAŁAŃ TYSONA FURY’EGO

Uporządkowaliśmy chronologicznie poczynania jego oraz jego obozu. Choć zaznaczmy, że nie są to wszystkie zwroty akcji, które w tym czasie fundował nam Fury [tłumaczenia wypowiedzi pochodzą z portalu bokser.org].

1. 23 kwietnia b.r. – wygrywa z Dillianem Whyte’em i ogłasza przejście na emeryturę.

2. 24 kwietnia – żona Fury’ego została przyłapana na wypowiedzeniu frazy „bez szans”. Czy chodziło o to, że nie ma szans na powrót męża na ring? A może zupełnie odwrotnie – małżonka nie widziała szans na to, że Tyson odejdzie chociaż – jak sam głosił – w końcu jej to obiecał?

3. Niedługo później Paris Fury zasugerowała, że tylko walka unifikacyjna może skusić męża do powrotu.

Reklama

4. Pięściarz przekonywał jednak: – Mam serce lwa i jaja King Konga. Jestem dumny ze swojej kariery, lecz pora kończyć.

5. Co nie przeszkodziło mu dosłownie kilka dni później sprzedać medialnego kuksańca Ołeksandrowi Usykowi: – Do mojej walki z Usykiem nigdy nie dojdzie, ale powiedzmy, że miotałbym nim ciosami po całym ringu. On jest napompowanym zawodnikiem wagi średniej .

6. Tak – to wszystko miało miejsce tylko w kwietniu. Z kolei na początku maja Ukrainiec odpowiedział, że nie wierzy w żadną emeryturę potencjalnego rywala. Na reakcję Tysona nie trzeba było długo czekać. Nagrał krótkie wideo po porannym joggingu, na którym zapewniał że cieszy się życiem sportowego emeryta.

7. Zaraz, Król Cyganów dba o formę po zakończeniu kariery? – pytali z niedowierzaniem fani. Wówczas otrzymaliśmy pierwszy poważny znak, że być może Anglik wcale nie blefuje. Wszyscy wiedzą jak bardzo Fury’ego potrafił ponieść melanż, kiedy pokonał Władimira Kliczkę (64-5, 53 KO). Tym razem, 19 maja, kiedy Fury przebywał na wakacjach we Francji, jeden z fanów uwiecznił w sieci nagranie, na którym totalnie napruty mistrz stara się zamówić taksówkę. Kiedy kierowca odmawia przejazdu, Fury zaczyna kopać jego samochód. To była pewna oznaka tego, że Tyson powrócił do nałogów, bo ma za dużo wolnego czasu. Jak to emeryt.

8. W czerwcu tłumaczył, że dalej jest emerytem, ale trenuje codziennie by utrzymać dobrą formę. Bo przecież nie po to, by być gotowy na potencjalnie najlepiej płatną walkę w życiu, prawda?

9. Następnie zmienił zdanie i orzekł, że powróci na ring jeżeli jego gaża będzie wynosić… 500 milionów funtów. Dodajmy, że do tej pory najbardziej dochodowym pojedynkiem bokserskim w historii była walka Floyda Mayweathera z Mannym Pacquiao. Pretty Boy zgarnął za nią 223,5 miliona funtów.

– Nawet gdyby mi zaproponowano dziś 200 milionów, to i tak by mnie nie skuszono. To byłaby może połowa tego, czego oczekiwałbym, żeby wrócić ze sportowej emerytury. Mówię poważnie, ściągnięcie mnie z emerytury na ring będzie kosztowało pół miliarda – głosił Król Cyganów.

10. Pod koniec miesiąca otrzymał natomiast… zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Powód? Utrzymywanie bliskich relacji z Danielem Kinahanem. Irlandczyk to jeden z najpotężniejszych bossów narkotykowych na świecie, który nie raz gościł Fury’ego w Dubaju, gdzie rezyduje. Za pomoc w jego schwytaniu rząd USA wyznaczył aż pięć milionów dolarów nagrody. I przy okazji nałożył zakaz wstępu do kraju dla ponad sześciuset osób, które są powiązane z Kinahanem. W tym na Tysona Fury’ego.

11. W lipcu mistrzowi federacji WBC kwestie finansowe odwidziały się w drugą stronę. Zaznaczył, że jeżeli ma stoczyć walkę z Joshuą, to zrobi to o ile pojedynek odbędzie się… za darmo. Tyson grał w ten sposób na nosie Anthony’emu, którego nie traktuje jak pięściarza, tylko jak dobrze zaplanowany produkt marketingowy Eddiego Hearna, dla którego liczą się tylko pieniądze. Tak, to stwierdził gość, który chwilę wcześniej wołał sobie pół miliarda za występ.

…mam swoje warunki, wejście na stadion i transmisja w telewizji również musiałyby być darmowe w Wielkiej Brytanii. Nie ma mowy o jakiejś walce za granicą, to byłaby walka dla ludu, dla moich rodaków – głosił Fury. Gra pod publiczkę? Z pewnością, ale fani na Wyspach, którym ostatnio nawet nie dane jest zobaczyć hitowych walk na Wembley, bo możni Saudyjczycy są w stanie zapłacić więcej niż kibice za bilety, spijali każde tego typu zdanie, wypowiedziane przez Króla Cyganów, który stał się królem ludu.

12. W końcu Fury oficjalnie potwierdził swój powrót… na trzecią walkę z Dereckiem Chisorą (33-12, 23 KO). Ale później zrezygnował z tego pomysłu, poleciał z ojcem na Islandię, a w dniu swoich urodzin – 12 sierpnia – ponownie ogłosił swoje przejście na emeryturę. Dzień później, chyba w celu uwiarygodnienia swojej decyzji, zwakował pas The Ring. Jednak pas WBC przy nim został, gdyż federacja dała mu czas do 26 sierpnia, by ostatecznie potwierdził plan swojej emerytury.

13. Uff. Jesteśmy już przy końcu wyliczanki. Czyli po rewanżowej walce Usyka z Joshuą. Fury z oczywistych względów wolałby zwycięstwo rodaka. AJ to gorszy pięściarz, a przy tym lepszy produkt marketingowy. Idealny i stosunkowo prosty skok na kasę. Ale zwyciężył Usyk.

– Największa walka na świecie musi być walką o największe pieniądze. Jeżeli mam położyć wszystko na szali w starciu z jakimś nieznanym cudzoziemcem… Szykujcie lepiej pół miliarda chłopcy. […] Gdybym walczył z Anthonym Joshuą, walczyłbym za darmo, ale walczę z kimś innym… – głosi Tyson Fury. Co za urocza wymówka dysproporcji w żądaniach finansowych.

Żeby było jeszcze zabawniej, mistrz federacji WBC założył się z Piersem Morganem. Fury tak bardzo zapierał się powrotu, że obiecał znanemu dziennikarzowi, iż jeżeli złamie dane słowo, to zapłaci Morganowi milion funtów. Tyson to prawdziwy mistrz zakładów. Też byśmy się chętnie założyli, gdybyśmy mieli wpływ na to, że za porażkę otrzymamy kilkadziesiąt razy większą kwotę. O wspomnianych pięciuset milionach Król Cyganów może tylko pomarzyć, co nie zmienia faktu, że jego gra jest obliczona na to, by wyciągnąć z walki unifikacyjnej tyle, ile tylko się da. Zwłaszcza, że tym razem pojedynek z Ołeksandrem Usykiem rzeczywiście może być ostatnim w jego karierze.

O CO GRA USYK?

Tyson Fury uważa, że Ołeksandr Usyk jako pięściarz wywodzący się z wagi średniej, wytrwałby z Olbrzymem z Wilmslow zaledwie cztery rundy. Za nic ma sobie dynamikę Ukraińca, jego znakomitą kondycję, nienaganną technikę i pracę nóg, czy też całkiem solidną szczękę. W końcu Usyk przetrwał newralgiczną dziewiątą rundę w rewanżu z Joshuą, podczas której były mistrz udowodnił, że wciąż ma czym uderzyć.

Jednak Fury wciąż nie poważa swojego przeciwnika do unifikacji pasów. Ołeksandr, choć pod względem samych umiejętności jest świetny, to nie jest naturalnym zawodnikiem wagi ciężkiej. Bardziej odpowiadałaby mu niższa kategoria cruiser (dla dobra ogółu zapomnijmy o wadze bridger, niedawno wprowadzonej przez WBC).

Kiedy po pierwszym zwycięstwie z Joshuą bardziej obszernie przedstawiliśmy jego postać, zatytułowaliśmy ten tekst „Tańczący z gigantami”. I chociaż było to celowe przejaskrawienie, bo mierząc 191 centymetrów wzrostu i dysponując zasięgiem ramion 198 centymetrów Usyk nie należy do mikrusów, to jednak w porównaniu do największych konkurentów, fizycznie odstaje. Joshua dysponował lepszymi gabarytami, ale nie potrafił ich wykorzystać. Dziesięć centymetrów wyższy Deontay Wilder (42-2-1, 41 KO) ma aż 213 centymetrów zasięgu ramion.

A Fury? Ten to już w ogóle wygląda niczym karykatura wielkoluda, żywcem wyjęta z komiksu. Na jego 206 centymetrów wzrostu składają się długie i stosunkowo chude nogi. Na niektórych ujęciach Brytyjczyk wygląda tak, jakby szczudła były odpowiedzialne za 2/3 jego monstrualnego wzrostu. Ale to nie wszystko, bo równie imponujące są jego ręce. Kiedy decyduje się opuścić gardę, rękawice założone na długaśne grabie, zapewniające mu 216 centymetrów zasięgu, sięgają mu do kolan. W połączeniu ze stosunkowo krótkim korpusem, na którym nie widać perfekcyjnie wyrzeźbionych mięśni, wydawać by się mogło, że to chłopisko jest skazane na poruszanie się w ringu niczym ostatnia pokraka.

Nic bardziej mylnego. Kiedy we wspomnianym tekście poświęconym Usykowi, pojawił się temat jego potencjalnej walki z Tysonem Furym, Piotr Momot z portalu ringpolska.pl nie miał wątpliwości, kto wygrałby ten pojedynek:Fury jest trochę większą wersją Usyka. To gość, który ma warunki jak ciężki, ale porusza się niczym zawodnik z kategorii co najmniej półciężkiej jeżeli chodzi o pracę nóg czy refleks, poruszanie się w defensywie czy balans tułowiem. To talent, jaki trafia się raz na sto lat. Ale nie jest wielkim puncherem, więc raczej przewidywałbym wygraną na punkty. On byłby absolutnym koszmarem dla Usyka – jego lustrzanym odbiciem, tylko dużo większym. 

Zatem Ukrainiec, mierząc się z Furym powalczy o to by raz na zawsze zadać kłam twierdzeniom, że nie jest prawdziwym ciężkim. Że zdobył pasy, bo trafił na dobry dla siebie okres panowania Anthony’ego Joshuy, nie będącego już tym samym zawodnikiem, który pokonał przed czasem wielkiego rodaka Usyka – Władimira Kliczkę (64-4, 53 KO). Ołeksandr, doskonały technik, bezlitośnie wypunktował AJ-a. Z Tysonem wszystko wyglądałoby inaczej.

Oczywiście nie ma co ukrywać, że Usyk również wyjdzie do ringu po ogromne pieniądze. Zapewne nawet większe, niż w rewanżu z Joshuą, za który obaj pięściarze zainkasowali ponad 32 miliony funtów na głowę. Jednak o ile względy finansowe są ważne, o tyle w przypadku Ukraińca dochodzi inny, bardziej istotny czynnik. To wojna.

Przypomnijmy, że sam Usyk po rosyjskiej agresji na Ukrainę wstąpił do wojsk obrony terytorialnej. Z tego względu zastanawiał się nad tym, czy w ogóle stanąć do rewanżowej walki z Joshuą. W końcu są w życiu sprawy ważniejsze, niż okładanie się dwóch facetów dla rozrywki. Jego rodacy również byli podzieleni w kwestii tego, czy Ołeksandr ma wychodzić do ringu w obecnej sytuacji. Część twierdziła, że będąc żołnierzem Usyk daje przykład reszcie, że wojna dotyczy każdego Ukraińca. Bez względu na jego status społeczny.

Jednak równie często było słychać argument drugiego obozu. Że mistrz może patrolować ulice z przewieszonym na ramieniu karabinem, ale przecież rewanż będzie oglądało miliony ludzi na całym świcie. W ten sposób Usyk mógłby się stać posłańcem wiadomości, że Ukraina żyje, walczy – i tę walkę wygrywa. Jeden człowiek swoim występem mógł podnieść morale całego narodu. I tak też się stało, kiedy dumny Kozak po werdykcie paradował po ringu w barwach swojego kraju, dzierżąc mistrzowskie pasy.

Walka z Tysonem Furym niosłaby za sobą ten sam przekaz. Nawet gdyby Usyk przegrał pojedynek z ogromnym Brytyjczykiem – co jest bardzo możliwe – ludzie po raz kolejny zobaczyliby go z tradycyjną, kozacką fryzurą i w spodenkach w barwach narodowych. Zobaczyliby jego narożnik przyodziany z błękitno-żółte koszulki z napisem „kolory wolności”. Dla całego narodu takie wieczory znaczą więcej, niż szeregowy Usyk, który w mundurze nie jest w stanie zrobić wiele więcej od innych żołnierzy. Swoją drogą, niedługo po udanej obronie pięściarz powrócił do kraju.

WALKA O PRZEJŚCIE DO HISTORII

Wiecie, jak to jest z rankingami – czasami można odnieść wrażenie, że większość powstała głównie po to, by fani mogli się ze sobą pospierać. Niezależnie od sportu, tematyki oraz oczywiście ostatecznego układu zestawienia, zawsze znajdzie się grupa, która uzna taki ranking za świętokradztwo. I tak możemy się spierać o najlepszych w historii. W piłce nożnej Ronaldo czy Messi? W kosza Jordan czy LeBron? Tenis to kościół Federera, Nadala czy może Djokovicia? A w Formule 1 team Hamilton czy jednak team Schumacher?

Pod tym względem boks nie różni się od innych dyscyplin sportu. Wprawdzie jeżeli chodzi o wyłonienie najlepszego zawodnika wagi ciężkiej, wybór jest stosunkowo prosty – Muhammad Ali. Jednak gdybyśmy mieli wybrać dziesięciu najlepszych ciężkich w historii, to poza Alim na pierwszym miejscu, sami ze sobą kilka razy byśmy się pokłócili. Oczywiście takich rankingów powstało już mnóstwo. W niektórych z nich, gdzieś pod koniec pojawia się nazwisko Tysona Fury’ego.

Weźmy na przykład ranking najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej według BoxRec. Zestawienie z tej strony jest o tyle interesujące, że opiera się ono na statystykach. Każda walka ma swoją wartość, za którą odpowiada dość skomplikowany algorytm. I chociaż im starsze pojedynki, tym bardziej wzór odbiega od doskonałości, to możemy tylko odpowiedzieć – lepszy rydz, niż nic. W dodatku portal nie bawi się w medialne gierki zawodników. Fury ogłosił przejście na emeryturę? Okej, w takim razie usunięto go z listy aktywnych zawodników, a jego zdobycz punktowa w dotychczasowych walkach uplasowała Brytyjczyka na… jedenastej pozycji w historii najlepszych ciężkich.

O to również rozegra się pojedynek pomiędzy Usykiem i Furym. Okej, możemy zżymać się, że kiedyś to była waga ciężka, dziś już nie ma wagi ciężkiej. Że drzewiej, w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, pretendenci do mistrzowskiego pasa prezentowali wyższy kunszt, niż niektórzy z niedawnych mistrzów. Bo przecież nie ma wątpliwości, że nasz Andrzej Gołota przerobiłby Charlesa Martina (28-3-1, 25 KO) czy Andy’ego Ruiza Juniora (34-2, 22 KO) na mielonkę. Prawda?

Jednak to nie wina Fury’ego, że urodził się w takich, a nie innych czasach. Nie miał możliwości sprawdzić się z tuzami pokroju Evandera Holyfielda, Lennoxa Lewisa czy Mike’a Tysona. Zresztą na cześć tego ostatniego ojciec nadał mu imię. Ale nigdy nie unikał wyzwań. Ma na koncie wielką trylogię z Wilderem, z której wyszedł zwycięsko. Nie znalazł pogromcy na zawodowych ringach. To on odebrał Władimirowi Kliczce mistrzowskie pasy. Te same, które teraz dzierży Usyk – obecnie 21. we wspomnianym rankingu BoxRec.

Rozpisujemy się tu głównie o Furym, gdyż w tego rodzaju zestawieniach jego notowania stoją wyżej. Również z tego względu, że Tyson całe życie walczył w kategorii ciężkiej. Ale jakie to będzie miało znaczenie, jeśli Usyk pokona Brytyjczyka? Naszym zdaniem – żadnego i to Ołeksandr będzie wówczas poważnym kandydatem do tego, by rozpatrywać jego kandydaturę do najlepszej dziesiątki ciężkich w historii. W końcu Ukrainiec również pozostaje niepokonany na zawodowstwie.

CO MA DO TEGO SPORTSWASHING?

Pozostaje tylko pytanie – gdzie i kiedy dojdzie do walki Fury-Usyk. Zarówno data jak i miejsce akcji są interesujące. Pierwszym terminem, który pojawił się w mediach zaraz po drugiej wygranej Usyka z Joshuą, był 17 grudnia tego roku. Walka miałaby się odbyć w Arabii Saudyjskiej.

Chyba wszystkim znane jest już pojęcie sportswashingu, ale jeżeli nie, przypominamy. Najogólniej rzecz ujmując, to próba poprawy własnego wizerunku przez kraj (lub korporację) za pomocą sportu. Na przykład przez organizację wielkich wydarzeń sportowych. Najgłośniejszy przykład to organizacja piłkarskich mistrzostw świata w Katarze.

To nic, że impreza odbędzie się w kraju w którym władza represjonuje swoich przeciwników. Że w Katarze panuje niemalże niewolniczy system pracy, wykorzystujący imigrantów z krajów trzeciego świata. Że prawa człowieka to w tamtym kraju termin w zasadzie nieznany i gdybyśmy mieli wyliczać wszystkie winy Katarczyków, to nie starczyłoby nam dnia. Ważne że hajs się zgadza, Łysy z FIFA zadowolony. I jego mafia też. Katar w zamian za to otrzyma znakomitą promocję kraju na świecie. Wielkie święto, na którym piłkarscy herosi walczą o triumf, ku uciesze uśmiechniętych mieszkańców kraju z Bliskiego Wschodu.

O piłkarskim mundialu wspominamy z jeszcze jednego powodu. Jego finał odbędzie się 18 grudnia, w niedzielę, w Lusajl – miejscowości położonej niedaleko Dohy, stolicy Kataru. Z kolei Usyk i Fury mieliby się spotkać w ringu dzień wcześniej, i to w Arabii Saudyjskiej. Jedynym kraju sąsiadującym z Katarem. Oraz jego największym rywalem jeżeli chodzi o dominację na Bliskim Wschodzie. Stosunki pomiędzy Katarem a resztą państw z tego regionu, którym przewodzą Saudyjczycy, są tak napięte, że w latach 2017-2021 wywołało to kryzys dyplomatyczny.

Oba państwa mają na swoim sumieniu sporo grzechów i oba próbują je przykryć w ten sam sposób. Dzięki sportswashingowi, na którego polu również próbują udowodnić swoją wyższość. Katar zyskał potężną broń propagandową w postaci piłkarskich mistrzostw świata. Gdyby Arabia Saudyjska przekonała promotorów do tego, by dzień przed finałem Mundialu zorganizować jedną z największych walk bokserskich w ostatnich latach,  to poza walką bokserską, a dzień później najważniejszym meczem czterolecia, w tle zobaczylibyśmy właściwie bezpośrednie starcie o uwagę kibica.

Ostatecznie nie zdecydowano się na taki ruch. Promotorzy najwyraźniej doszli do słusznego wniosku, że organizacja takiego wydarzenia na dzień przed finałem mistrzostw świata nie pomoże w sprzedaży płatnych abonamentów. Bardziej prawdopodobny termin to 11 lub 18 lutego. Ta pierwsza data pokrywa się z weekendem w którym rozegrany zostanie finał Super Bowl. Jako że współpromotorem Tysona Fury’ego jest stary wyjadacz Bob Arum, raczej spodziewamy się daty 18 lutego. Pytanie tylko… gdzie. Eddie Hearn, szef grupy Matchroom, doskonale dogadywał się z Saudyjczykami. Ale tym razem Eddie nie będzie miał decydującego głosu w kwestii doboru miejsca walki. A chętnych do jej organizacji jest więcej krajów znad Zatoki Perskiej. Między innymi Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz – zgadliście – Katar.

Jedno zatem jest pewne. O ile nic się nie wysypie po drodze, do walki Tysona Fury’ego z Ołeksandrem Usykiem zostało pół roku. I będą to miesiące w czasie których w mediach oraz za kulisami wydarzy się sporo rzeczy, które skutecznie podgrzeją atmosferę pojedynku do czerwoności.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Ostre słowa o Amorimie. „Jego miłość, pasja i oddanie były tylko fantazją”

Patryk Stec
0
Ostre słowa o Amorimie. „Jego miłość, pasja i oddanie były tylko fantazją”
Niemcy

A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB

Szymon Piórek
2
A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB

Boks

Boks

Walczył z Gołowkinem, docenił go Neymar. Kamil Szeremeta o swojej karierze [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
8
Walczył z Gołowkinem, docenił go Neymar. Kamil Szeremeta o swojej karierze [WYWIAD]
Boks

Dla pieniędzy, adrenaliny czy „ostatniej wygranej”. O bokserach, którzy kończyli za późno

Błażej Gołębiewski
10
Dla pieniędzy, adrenaliny czy „ostatniej wygranej”. O bokserach, którzy kończyli za późno
Boks

Poznaliśmy zwycięzcę pięściarskiego hitu. Co za emocje!

Kacper Marciniak
6
Poznaliśmy zwycięzcę pięściarskiego hitu. Co za emocje!

Komentarze

10 komentarzy

Loading...