Po wczorajszym meczu Barcelony na ustach niemal wszystkich kibiców wylądowało nazwisko Roberta Lewandowskiego. Nic dziwnego – Polak zapakował debiutancki dublet w La Liga. To niewątpliwie moment historyczny, warty zapamiętania tak jak ogromny entuzjazm, którym ostatnio „Lewy” dosłownie potrafi zarażać. Ale Barcelona to nie tylko Lewandowski. Ciekawych wątków po spotkaniu z Realem Sociedad przybyło, a jednym z najważniejszych jest Ansu Fati.
Postać młodego Hiszpana jest bardzo znacząca dla realiów, w których obecnie znalazła się Barcelona. Nie od wczoraj wiadomo, że to talent na skalę światową, któremu w rozkwicie kariery niestety przeszkadzają kontuzje. Fati po odejściu Messiego miał być „dychą”, która kojarzy się z lepszymi czasami dla kibiców „Dumy Katalonii”. Jest swego rodzaju nadzieją, zapowiedzią nowej ery. Wielu wyjątkowych piłkarzy w przeszłości nie potrafiło sprostać tak ogromnej presji, jaka teraz ciąży na 19-latku. Ale zdaje się, że on to dźwiga.
Ansu Fati z ławki? Symbol bogactwa
Paradoks polega na tym, że Ansu Fati na razie nawet nie jest zawodnikiem wyjściowej jedenastki. Niech to będzie dobry punkt wyjścia do stwierdzenia, że Barca ma cholernie duże bogactwo w ofensywie.
Mając wczoraj na boisku Lewandowskiego, Dembele i Ferrana Torresa, Xavi mógł skorzystać jeszcze z: Raphinhi, Aubameyanga, Depaya i właśnie Ansu Fatiego. Każdy piłkarz o innym profilu, każdy z inną paletą wad i zalet, które można dopasować zależnie od aktualnych potrzeb. Takiego dobrobytu (w kontekście głębi składu, bo trio MSN nie ma konkurencji) nie było w Barcelonie od bardzo dawna, choć oczywiście nie chcemy robić z niektórych nazwisk piłkarzy klasy światowej. Mimo to skala możliwości jest spora, poszczególni gracze to mniejsza lub większa gwarancja goli. Dlatego wreszcie można powiedzieć o trenerze Barcelony, że ma pozytywny ból głowy.
Kontrast na plus dobrze obrazuje mecz Barcelony z początku poprzedniego sezonu. Wrzesień, 7. kolejka La Ligi, starcie z Levante. Wówczas Ansu Fati wchodził z ławki rezerwowych za Luuka de Jonga, mając u boku Depaya, Riquiego Puiga czy Yusufa Demira. W porównaniu do obecnych realiów, tamten obrazek ma prawo kojarzyć się z ofensywą wystawioną na trzecioligowy zespół w Pucharze Króla, a nie poważny mecz ligowy.
Przegrywa rywalizację, ale taki stan rzeczy nie musi potrwać długo
Wracając stricte do Fatiego, to naprawdę wiele mówi, że taki gość od początku przygotowań do sezonu 2022/2023 nie zagrał dłużej niż 45 minut w żadnym spotkaniu. W meczach towarzyskich tylko dwa razy wyszedł na boisko od 1. minuty, a wraz z meczem przeciwko Realowi Sociedad takich okazji było osiem. Owszem, pamiętamy o problemach Hiszpana z kolanem i fakcie, że zdecydował się na leczenie zachowawcze, które było bardziej ryzykowne. Tylko skoro wszedł już na optymalne obroty i w każdym spotkaniu wchodzi na boisko na kilkadziesiąt minut, zasłanianie się argumentem w postaci przeszłej kontuzji trochę traci na znaczeniu. Tu i teraz raczej należy stwierdzić, że Fati zwyczajnie przegrywa rywalizację.
To „złote dziecko Barcelony” udowodniło jednak wczoraj, że nie ma zamiaru godzić się z takim stanem rzeczy. Obok Lewandowskiego to był najlepszy zawodnik na boisku – po wejściu z ławki zapakował gola i dorzucił dwie asysty, w tym jedną iście zjawiskową:
what a back heel assist by Ansu Fati, a WONDERFUL finish by Dembele. https://t.co/ahl9XJdVDA pic.twitter.com/4RdZQlVOpH
— Abdulwahab 🇸🇴 (@mr2lj_) August 21, 2022
Xavi nie może tego zaprzepaścić
W cztery minuty po pojawieniu się na murawie Fati wyraźnie przyczynił się do zmiany losów meczu. Dostarczył kolejny dowód na to, że w pełnym zdrowiu potrafi grać wybitną piłkę. Nie zamierzamy mówić czegoś w stylu „on jest lepszy od Viniciusa”, bo na razie nie ma ku temu twardych argumentów. Można jedynie powiedzieć, że przy odpowiednim tempie rozwoju Fati może osiągnąć podobny poziom, ot, nadrobić stracony czas.
Czas dla 19-letniego skrzydłowego jest kluczowy. Czas będzie również działał na korzyść Xaviego, który za niedługo będzie mógł wprowadzić większą rotację na kilku pozycjach. Nawet w razie nadchodzącego odejścia Depaya do Juventusu, Barcelona ma na tyle szeroką ofensywną pakę, żeby bez większych obaw grać na kilku frontach. Raz wystartuje Fati, innym razem Ferran, jeszcze innym Raphinha. Jak ładnie mawiają – do wyboru, do koloru. Z takim potencjałem kadrowym szkoleniowiec „Dumy Katalonii” nie będzie mógł zasłaniać się alibi, które swego czasu lubił powtarzać Ronald Koeman. „Jest jak jest” w negatywnym kontekście to już przeszłość. Przyszłość jest inna, bardziej ekscytująca, i to nadal związana z podobizną Ansu Fatiego.
WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Nowe twarze El Clasico. Ansu Fati kontra Vinicius Junior
- Robert Samowystarczalny. Piękny prezent na urodziny
- Real bił, Celta puchła. Efektowne zwycięstwo Królewskich
- Rozsądny Real, rozsądny Casemiro
- Atomowy start Hiszpana, czyli Alvaro Morata 2.0
Fot. Newspix