Nie ma Ronaldo, nie ma Messiego. Chciałoby się powiedzieć, że El Clasico nigdy nie będzie już takie samo, ale to mimo wszystko lekka przesada. Owszem, Real i Barcelona straciły żywe legendy futbolu, którymi sprzedaje się mecze na całym świecie. Tylko że, jak mawiają, nadchodzi nowe. Na tle starej gwardii – Pique, Busquetsa, Modricia czy Benzemy – wyrastają dwie postacie, które mają potencjał na bycie największymi gwiazdami najważniejszej wojny w Hiszpanii. Młodość kontra młodość. Złote dziecko La Masii kontra Brazylijczyk w białej szacie z faveli. Fati kontra Vinicius.
Nie da się ich porównać w skali 1 do 1, bo każdy młody piłkarz rozwija się we własnym tempie. Jedni mają zbliżoną drogę do Michaela Owena, inni do Roberta Lewandowskiego. Szczególnie w tym konkretnym przypadku trzeba uważać z oceną, bo mówimy przecież o dwóch latach różnicy tak jak przy Messim i Ronaldo. Fati – rocznik 2002, Vinicius – 2000. Gdy jednak osadzimy ich osiągi w rozsądnym kontekście, wyciągnięcie właściwych wniosków nie powinno sprawić większego problemu.
Jednym z nich, oczywiście bardzo chętnie powtarzanym przez hiszpańskich dziennikarzy, jest teza, że obaj zawodnicy to przyszli zdobywcy „Złotej Piłki”. Ot, przedstawiciele nowego pokolenia po dwóch stronach barykady, którzy za kilka lat zostaną pierwszoplanowymi gwiazdami Barcelony i Realu. Wizja jak najbardziej prawdopodobna, acz konia z rzędem temu, kto przewidzi, który z piłkarzy, Fati czy Vinicius, zdobędzie najważniejszą nagrodę indywidualną jako pierwszy. Bo na pytanie, czy ta dwójka dorobi się łącznie chociaż jednego tytułu zawodnika roku, raczej wszyscy odpowiedzielibyśmy tak samo.
Na razie jednak skupmy się na tym, co było i jest.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Fati i Vinicius, czyli różne drogi rozwoju
Kiedy Vinicius Jr gra pierwszy seniorski mecz w barwach Flamengo, ma 16 lat. To był debiut z Atletico Mineiro, konkretnie wejście z ławki na 8 minut. Maj 2017 roku, wtedy zaczyna się brazylijska przygoda trwająca przez 49 występów.
Kiedy Ansu Fati debiutuje w dorosłej drużynie Barcelony, też ma 16 lat. Ernesto Valverde daje mu wtedy 12 minut gry w spotkaniu z Realem Betis. Sierpień 2019 roku, gazety w stolicy Katalonii rzucają hasłami „złote dziecko”.
***
Gdyby karierę obu jegomości rozpatrywać osobno, stosując jedynie wiek jako wspólny punkt odniesienia, większość ludzi w środowisku piłkarskim potencjał Hiszpana zapewne uznałoby za wyższy. Ale to nie jest takie oczywiste. Kiedy Fati i Vinicius zaczęli wstępować do świata poważnej piłki, ich liczby nie różniły się tak znacznie:
Ansu Fati:
- Jako 16-latek: 296 minut, dwa gole i jedna asysta
- 17-latek: 1731 minut, 12 bramek i trzy asysty
- 18-latek: 197 minut i jedna asysta – pauza na ponad 300 dni – 161 minut i dwa gole
Vinicius Jr:
- Jako 16-latek: 323 minuty, jedna asysta
- 17-latek: 1921 minut, 10 goli i trzy asysty
- 18-latek: 1742 minut, 3 gole 12 asyst
Oczywiście porównywanie takich liczb bez odpowiedniego kontekstu może prowadzić w niewłaściwy zaułek. Statystyki statystykami, ale dochodzą jeszcze zmienne: poziom ligi, środowisko, okres adaptacji czy presja ludzi wokół klubu. Tę ostatnią nieporównywalnie większą miał Hiszpan, gdy debiutował w barwach Barcelony po świetnej kampanii w Lidze Młodzieżowej UEFA. Kiedy wchodzisz na Camp Nou jako pełnoprawny zawodnik w wieku 16 lat, masz prawo się spalić. Ale nie, Fati już w drugim występie załadował bramkę i śladu ogromnej presji nie było po nim widać.
Blizny, kanapki i fioletowe buty. Jak Ansu Fati stał się wyjątkowym dzieckiem?
Co innego „Vinni”, który pierwsze szlify zbierał jeszcze w Brazylii. Chyba będziemy zgodni, że środowisko do rozwoju miał spokojniejsze. Też był wprowadzany powoli i skrupulatnie, pokazał ogromny talent, aż w końcu w dzień swoich 18. urodzin trafił do Madrytu za 45 mln euro. Fatiemu z kolei na progu wejścia w dorosłość los zesłał w prezencie kontuzję, która wykluczyła go na ponad 50 spotkań. Nie wiemy, co byłoby, gdyby skrzydłowy Barcy mógł rozegrać normalną liczbę minut. Można tylko dywagować, patrząc na jego rozwój do tamtej chwili, czy dzisiaj jako niespełna 19-latek byłby w lepszym miejscu niż Brazylijczyk.
Fati vs Vinicius – skuteczność
Gdy Fati jeździł po salach operacyjnych i leczył kontuzję, Vinicius skupił się na pracy nad sobą i zaczął wyglądać jak piłkarz, który zasługuje na regularną grę w Realu Madryt. Też miał problemy zdrowotne, choćby w sezonie 2018/2019 wypadł na kilkanaście spotkań, aczkolwiek w skali ogólnej to nie było zbyt wiele. Dość powiedzieć, że Brazylijczyk ma już na koncie 129 występów w koszulce „Królewskich”. Fati w stolicy Katalonii – 48. Bez porównania.
Ansu Fati w Barcelonie: 15 goli, 6 asyst
- 13 goli prawą nogą, jedna lewą, jedna głową
- 12 w polu karnym, trzy z dystansu
- 23% konwersji strzałów
Vinicius Jr w Realu: 21 bramek, 28 asyst
- 18 goli prawą, dwie lewą, jedna głową
- 20 w polu karnym, jedna z dystansu
- 15% konwersji strzałów
Jak liczba minut ma się do udziału przy bramkach? Tu średnia zdecydowanie wypada na korzyść Hiszpana. Vinicius strzela lub asystuje co 145 minut, natomiast Fati co 101 minut. W 14 meczach Barcelony Fati strzelał lub asystował (29% wszystkich występów), a Vinicius w 28 Realu (21%). Daje to nam pewien pogląd, nawet jeśli tę parę różni wiek i liczba minut w dorosłym futbolu. Wiadomo, że teraz młodszy z nich będzie musiał nadrabiać, ale już możemy powiedzieć – tak, to nie będzie odkrycie Ameryki – że lepszym strzelcem był i zapewne będzie Fati.
Fati vs Vinicius – drybling
Teraz kolejny istotny element w wachlarzu ich możliwości. Nie brany pod uwagę jako pierwszy, a przecież bardzo ważny, skoro mówimy o skrzydłowych. Oczywiście gdyby Fati i Vinicius grali w jednej drużynie, to zapewne ten drugi grałby bliżej centralnej części boiska, może nawet jako napastnik, ale na razie umówmy się, że obaj to skrzydłowi. Jeden z lepszym instynktem strzeleckim, drugi z większą pompą w nacieraniu nie na bramkarza a obrońców. Nawet Gerard Pique powiedział, że jego zdaniem Fati jest lepszym strzelcem, a Vinicius lepszym dryblerem. Jak to stwierdzenie piłkarza Barcelony odnosi się do statystyk? Ano tak:
***
***
Fakty są takie, że Brazylijczyk w ekipie „Królewskich” swój firmowy atut wypracował. W powyższych tabelkach tego nie zobaczycie, ale od samego początku Vinicius brylował liczbą skutecznych dryblingów. Kibice Realu wiedzą to doskonale, bo nie raz z poziomu zachwytu wpadali w stan wściekłości, kiedy 21-latek mijał rywali jak tyczki, by na końcu spartolić wypracowaną przez siebie okazję bramkową. Brakowało mu chłodnej głowy, to był ciężki przypadek. Ba, takie obrazki w pewnym okresie były przecież na porządku dziennym. Niektóre portale od statystyk podają, że „Vinni” zmarnował w Realu już ponad 20 stuprocentowych sytuacji. Dużo, acz, tak jak wspomnieliśmy wcześniej, ten chłopak z biegiem czasu się wyrobił. W obecnej kampanii jego dryblingi idą w parze z lepszym wykończeniem.
Vinicius – piłkarz skrajnych emocji
Fati – cóż, daleko mu od bycia jeźdźcem bez głowy, jakim wcześniej był jego rywal z Madrytu. Ruchy boiskowe Hiszpana są bardziej wyważone, a też trzeba zauważyć, że 18-latek lepiej porusza się bez piłki. Szuka stref, w których drybling jest zbyteczny, a gdzie tylko jednym sprytnym zagraniem można zrobić różnicę. Jasne, piłkarz Barcy też potrafi mijać obrońców z łatwością i z fajną dynamiką, co pokazywał na boiskach jeszcze przed kontuzją, lecz na pewno robi to rzadziej. Teraz trudno się tego po nim spodziewać w większych ilościach, bo musi dojść do optymalnej formy. Tak więc dopiero w przyszłości okaże się, czy w takim aspekcie byłby w stanie chociaż zbliżyć się do pułapu Viniciusa. Choć, co ciekawe, zdołał wywalczyć już cztery rzuty karne. Dla porównania Vinicius Jr – 6.
Heat mapa Viniciusa w Realu Madryt
Kto jest i może być lepszym piłkarzem?
W tej chwili przy takim pytaniu handicap ma Vinicius. Lepsze liczby w karierze, więcej rozegranych meczów, bardziej dogłębne statystyki na plus. Tu nie ma o czym nawet dyskutować. Brazylijczyk ze skrzydłowego robiącego wiatr i czasami nawet obiektu drwin przeobraził się w skrzydłowego, który potrafi nieść swój zespół na barkach. Znamienne jest to, że połowa występów w sezonie 2021/2022, które zaczął od 1. minuty, nadawała się na wyróżnienie do jedenastki kolejki. Ale nie może być inaczej, skoro mówimy o gościu, który w 11 meczach zanotował siedem bramek i pięć asyst.
Zaraz kończy się dopiero październik, a Brazylijczyk ma już niemal identyczne statystyki względem poprzedniej kampanii. Ot, progres widać gołym okiem. Do zawodnika kompletnego na swojej pozycji jeszcze mu trochę brakuje, acz jeden świetny i równy rok może tę optykę zmienić. Zwłaszcza, że 21-latek zaczyna broni się również asystami. Ma w sobie wszystkie potrzebne cechy, że przy dobrym prowadzeniu zbliżyć się do poziomu Neymara w tym samym wieku.
Vinicius Jr, kluczowych podań na mecz – 1,31 (Fati 0,83):
- 2018/2019: 12 asyst (7 w Pucharze Króla)
- 2019/2020: 4 asysty
- 2020/2021: 7 asyst
- 2021/2022 (11 meczów): 5 asyst
W przypadku Ansu Fatiego na razie trzeba wstrzymać wodze wyobraźni. To bardziej śpiew przyszłości niż gwarancja wysokiej jakości tu i teraz. Nie da się stwierdzić, w jakim stopniu tak długa przerwa od gry zahamowała jego rozwój. Na pewno trzeba mieć świadomość, że to piłkarz o trochę innym profilu, co widoczne było już w La Masii. Hiszpan grywał jako napastnik i stąd posiada wyjątkowy instynkt w polu karnym, choć z dystansu też potrafi świetnie uderzyć.
Jest gibki i zwinny, ma dużą szybkość i wydaje się, że w rolę asystenta także będzie wcielał się często, bo na murawie wiele widzi. Aha, co być może najważniejsze – do tej pory nie dał po sobie poznać, że ma wątłą psychikę. W drodze do bycia wielkim piłkarzem silna mentalność to klucz. Jeśli Fati ma takową jako nastolatek, można dużo sobie po nim obiecywać. „Dycha” po Messim go nie przeraża i właśnie podpisał długi kontrakt do 2027 roku. Nic, tylko śledzić jego rozwój. Albo on, albo Vinicius to w przyszłości mocny kandydat do zdobycia „Złotej Piłki”.
Fot. Newspix