Reklama

Zapachniało bitką, ale Śląsk i Cracovia dały sobie tylko po razie

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2022, 20:10 • 3 min czytania 5 komentarzy

Cracovia nie wytrzymała tempa wyścigu o miano rewelacji sezonu, które narzuca Wisła Płock. I w sumie dalej nie wiemy, jaka jest prawda o tej drużynie, bo choć po dwóch porażkach udało się zapunktować, to jednak nie poczęstowali nas dziś podopieczni Jacka Zielińskiego żadną delicją. 

Zapachniało bitką, ale Śląsk i Cracovia dały sobie tylko po razie

Ten mecz Pasów ze Śląskiem to generalnie była bardziej wizyta w barze mlecznym niż uczta. Głodni nie jesteśmy, ale rozpieszczeni – tym bardziej nie.

Plusy z perspektywy gości? Prócz tego, że udało się wywieźć punkt z terenu, na którym wcześniej poległa Pogoń i nie wygrał Widzew, na pewno gol Patryka Makucha. Piłkarz, w którego sporo zainwestowano przy sprowadzeniu go z Miedzi, do tej pory mocno wyróżniał się harówką, bo jest absolutnym liderem w ligowej klasyfikacji pojedynków, a także pojedynków wygranych, ale przyszedł też po to, by dawać gole. Przed tym meczem miał na koncie jednego, z rzutu karnego, a dziś wykazał się już tymi cechami, które wywindowały go do klubu z aspiracjami. Pokazał przytomność, bo dopadł do piłki, która w polu karnym zgubiła właściciela i zamienił na gola akcję, która była bliska skasowania.

Śląsk Wrocław – Cracovia 1-1. Groźna kontuzja Pestki

Doliczyć możemy stoperów, którzy byli w miarę pewni w interwencjach, ale tutaj w zasadzie trzeba jednak postawić kropkę. Martwić – z drugiej strony patrząc – mogą za to kontuzje, no bo już dzisiaj Zieliński musiał sobie radzić bez Jugasa, Jablonsky’ego, Kakabadze i Myszora, a w trakcie gry boisko opuścić musieli Kamil Pestka i Hebo Rasmussen. Pierwszy już przed przerwą i nie zrobił tego o własnych siłach, lecz na noszach, a wszystko wyglądało na tyle poważnie, że pewnie nietęgą minę miał też Czesław Michniewicz, który myśli o tym piłkarzu w kontekście powołań do kadry.

Reklama

No a poza tym Cracovia nie obroniła zaliczki wypracowanej przez Makucha. Ivan Djurdjević stracił cierpliwość do Caye Quintany – Hiszpan w każdym z dotychczasowych meczów Śląska tego sezonu meldował się w podstawowym składzie, ale korzyści z jego gry – będziemy delikatni, a co tam – nie rzucały się w oczy. Za niego wskoczył Adrian Łyszczarz, co było jedyną zmianą w porównaniu do zestawienia na zwycięski mecz z Lechem i za tę decyzję szkoleniowiec Śląska może sobie zbić auto-piątkę. Piłkarz, który w poprzednim sezonie wyróżniał się, gdy wchodził na plac z ławki, był aktywny, potrafił coś wnieść do rozegrania i o ile w pierwszej sytuacji pod bramką Niemczyckiego jeszcze przestrzelił, o tyle już wrzutkę Garcii w samej końcówce pierwszej połowy zamienił na gola.

Więcej na pewno spodziewaliśmy się po skrzydłowych Śląska, również Exposito mógł coś wycisnąć z tego, co miał. Pytanie brzmi, czy w kadrze wrocławian są dziś gracze, którzy mogą w tej sytuacji „odegrać Łyszczarza”. Po przerwie zszedł Samiec-Talar, a szarpać próbował Jastrzembski, ale przy świetnej motoryce szwankowała i decyzyjność, i jakość wykonania.

Ostatecznie remis nikogo nie krzywdzi, ale też nie powinien specjalnie cieszyć. Ot, taka ekstraklasowa ambiwalencja.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
1
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...