Reklama

Wszystko fajnie, ale te boki obrony Barcelony…

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

17 sierpnia 2022, 15:04 • 3 min czytania 15 komentarzy

Powiedzmy sobie szczerze: latem Barcelona zrobiła świetne transfery z myślą o wzmocnieniu ofensywy zespołu. Co najważniejsze, wbrew wszelkim przeciwnościom finansowym, których nie rozumiało i zapewne nigdy nie zrozumie duże grono kibiców. I cóż, tak jak oni nie pojmują istotnych zależności, tak my nie do końca łapiemy, dlaczego w stolicy Katalonii zapomnieli, że na bokach obrony mają starzejącego się Jordiego Albę, chimerycznego Desta i… Sergiego Roberto. Albo nie zapomnieli, tylko bagatelizują problem.

Wszystko fajnie, ale te boki obrony Barcelony…

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że Ronald Araujo jest jakimś rozwiązaniem tej bolączki. Zgoda, ale tylko w awaryjnych przypadkach, bo to przecież materiał na wybitnego stopera. Inna sprawa to Jules Kounde, który co prawda zna rolę prawego obrońcy z okresu gry w Sevilli, ale nie tam Xavi widzi jego główny rozwój.

Gryzie brak inwestycji w bocznych obrońców

Na drugiej stronie boiska jest lepiej tylko na papierze, bo Alba nie od wczoraj wygląda na piłkarza, który potrzebuje sensownej konkurencji. Balde na takową nie wygląda, choć może być kolejną ofiarą polityki kadrowej Barcy na tej pozycji. Alba pyka w piłeczkę na Camp Nou od wielu lat, a kolejne produkty La Masii idą w świat i pokazują, że warto było dać im pełnoprawną szansę. Tutaj też może jej zabraknąć.

Nawet gdy przyjmiemy scenariusz z przyjściem Marcosa Alonso, tu i teraz sytuacja Barcelony budzi wątpliwości. Klub musi kogoś sprzedać albo poszukać oszczędności w inny sposób do zmieszczenia się w limicie płacowym, żeby ten transfer w ogóle mógł się urzeczywistnić. Inna kwestia, że Alonso jakimś wielkim game-changerem raczej nie jest.

Braki tyczą się także pozycji prawego obrońcy, którego Barcelona miała mieć już dawno, ale… No właśnie, coś nie zagrało z Azpilicuetą, więc teraz zaczęto szukać opcji rezerwowych. Zdaje się, że na gwałt, a przecież nie tak to powinno wyglądać. Od kilku dni grzany jest temat Juana Foytha, ale on nominalnym prawym obrońcą nie jest, więc tu pojawia się kolejny znak zapytania. Gdy tak mocno inwestujesz w inne pozycje na boisku, a newralgiczne boki obrony zostawiasz na sam koniec, wypadasz po prostu niepoważnie.

Reklama

Boki obrony Barcy to dzisiaj pustynia z jednym poważnym obrońcą

Przygotowania do sezonu dawno minęły, start ligi już miał miejsce, a na murawie w meczu z Rayo musiał pojawić się Sergi Roberto. To wymowny obrazek, który przy tak szumnym projektowaniu konkurencyjnej kadry na nowy sezon jest jak ta kula u nogi trójcy Alemany-Laporta-Xavi.

Barcelona do tej pory (stan na 17 sierpnia) wydała 153 miliony na letnie transfery, a do tego zgarnęła dwóch wolnych zawodników. Na takim tle opieszałość klubu w kwestii wzmocnienia boków obrony jest jeszcze bardziej wydatna. To wygląda tak, jakby ktoś w Ciutat Esportiva odpalił sobie tryb kariery w Fifie, rozemocjonowany ruszył na zakupy z wielkimi planami, ale z podejściem typu „to i to ogarnę, jeśli coś mi zostanie z reszty”. Wiadomo – transfery pokroju Raphinhi czy Lewandowskiego medialnie sprzedają się o wiele lepiej niż, dajmy na to, zakup Marc Cucurelli z Brighton za podobne pieniądze. Ale mimo wszystko jest to pewien zgrzyt, jakaś łyżka dziegciu w beczce miodu, obok której nie można przejść obojętnie.

Barcelona zrobiła w tym roku zaskakująco dobrą robotę i tego jej nie odbierajmy. Posprzątała trochę po poprzednim zarządzie (dalej musi to robić) i jednocześnie wzmocniła się na takim poziomie, że szeroko pojmowane środowisko piłkarskie jeszcze przez długi czas nie będzie mogło się nadziwić, jak do tego doszło. Nie można jednak ulec dominującemu wrażeniu, że „jest wszystko w porządku, dobrze robią, jest git”. No nie, wgniecenia na tylnych błotnikach w katalońskim aucie są i czym prędzej trzeba je wyklepać. Albo najlepiej wymienić na nowe, świeżutkie, żeby nikt nie miał wątpliwości, że Barca wybiera opcję „po taniości”. W innym razie Barca będzie miała trudności, żeby wskoczyć na poziom, do którego zobowiązują już dokonane transfery.

Czytaj więcej o LaLiga:

Fot. Newspix

Reklama

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Hiszpania

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

15 komentarzy

Loading...