Specjalista od ligowych triumfów na ławce trenerskiej. Kilka ciekawych transferów, zaskakująco kosztownych, jak na realia klubu. Utrzymanie w składzie kluczowych zawodników. No i imponujące zwycięstwo na otwarcie sezonu 2022/23. Tottenham Hotspur po okresie chaosu znów sprawia wrażenie drużyny silnej i poukładanej. Ale czy to wystarczy, by włączyć się do walki o najwyższe cele?
Imponujący finisz poprzedniego sezonu
Poprzedni sezon zaczął się dla Spurs katastrofalnie.
Nuno Espirito Santo kompletnie się nie sprawdził na ławce trenerskiej londyńskiego zespołu – nie zgadzały się ani wyniki, ani styl gry zespołu. Nic nie zwiastowało, by pod wodzą tego szkoleniowca “Koguty” miały kiedykolwiek odpalić. Stąd władze Spurs bardzo szybko przyznały się do błędu i rozstały z Portugalczykiem, w jego miejsce zatrudniając mistrza Anglii z 2017 roku – Antonio Conte. Problem w tym, że Włoch to manager niezwykle kapryśny, uparty i wymagający. Przede wszystkim mający wysokie oczekiwania względem zawodników, ale również względem pracodawców. Tymczasem działacze Tottenhamu nie słyną z rozrzutności na rynku transferowym. Eksperci od początku zwiastowali zatem, że na linii Conte – zarząd może dojść do poważnych tarć.
I rzeczywiście tak było. Już zimą Włoch zaczął się publicznie wypowiadać w sposób cokolwiek dwuznaczny, co natychmiast zostało podchwycone przez brytyjskie media, w których zaroiło się od spekulacji na temat kolejnej zmiany trenera w Tottenhamie. Do tego wszystkiego doszedł mały dołek sportowy – Conte zaczął pracę w Spurs od serii znakomitych rezultatów w Premier League, szybko wyciągnął zespół z zapaści, lecz na przełomie stycznia i lutego “Koguty” przegrały aż trzy ligowe starcia z rzędu. Szczególnie bolesna była derbowa klęska z Chelsea. Wtedy naprawdę zapachniało w Londynie rewolucją.
Sytuację udało się jednak załagodzić. Conte zachował posadę, przestał podgrzewać atmosferę w mediach i powiódł Tottenham do znakomite finiszu w angielskiej ekstraklasie. Spurs od 23. do 38. kolejki odnieśli aż jedenaście zwycięstw, co pozwoliło im koniec końców zająć czwarte miejsce w stawce. Biorąc pod uwagę pozycję, z jakiej stołeczna ekipa startowała – wypracowanie kwalifikacji do Ligi Mistrzów musiało stanowić plan maksimum. No i Conte go zrealizował.
Duet starych znajomych
Kto wie, czy Conte w ogóle trafiłby do Tottenhamu, gdyby nie to, że sportowym projektem “Kogutów” od roku zawiaduje Fabio Paratici – wieloletni dyrektor sportowy Juventusu, jeden z głównych architektów pasma sukcesów “Starej Damy” w latach 2012-2020. Charlie Eccleshare z The Athletic przekonuje, że włoski działacz otrzymał od władz klubu naprawdę olbrzymie kompetencje. Daniel Levy – współwłaściciel i prezes Tottenhamu, wcześniej podejmujący większość kluczowych decyzji w sprawie pierwszego zespołu – po serii niepowodzeń odsunął się nieco w cień, pozostawiając duże pole manewru dyrektorowi.
– Jest w tym element pragmatyzmu. Przy negocjacjach Djeda Spence’a to Daniel Levy grał główną rolę, bo zna się osobiście z agentem zawodnika. Ale niewątpliwie olbrzymią kontrolę nad ruchami Tottenhamu ma w tej chwili Paratici. To bardzo znacząca zmiana dla klubu. Przyzwyczailiśmy się już, że ten obszar należy do Levy’ego – napisał Eccleshare. – Paratici w istocie jest dyrektorem sportowym klubu i to on nadaje kierunek transferowej polityce Tottenhamu.
Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Mamy w Tottenhamie byłego szkoleniowca Juventusu. Mamy defensywnego pomocnika Rodrigo Bentancura, który w turyńskiej ekipie grał w latach 2017-2022. Wreszcie – mamy wypożyczonego – także z Juve! – Dejana Kulusevskiego, który całkiem nieźle wypadł w Premier League w rundzie wiosennej sezonu 2021/22, więc Spurs postanowili go zatrzymać na dłużej. Dodajmy do tego Cristiana Romero, defensora wypożyczonego z Atalanty Bergamo. No i Ivana Perisicia, który wylądował w ekipie “Kogutów” po tym, jak wygasł jego kontrakt z Interem Mediolan. To zawodnik skrojony pod system gry preferowany przez Conte. Choć nie oznacza to, że Paratici tylko po włoskim rynku potrafi się poruszać swobodnie. Defensywę Spurs wzmocnił też bowiem wypożyczony z Barcelony Clement Lenglet.
Jeśli zaś chodzi o hity transferowe Tottenhamu, wszystko działo się w obrębie Premier League. 25 milionów funtów kosztował Yves Bissouma z Brighton. Natomiast 50 baniek trzeba było wyłożyć za Richarlisona, brazylijską gwiazdę Evertonu. Conte nie ma więc prawa narzekać. Tym bardziej że nie stracił jednocześnie żadnej z gwiazd. W składzie Spurs pozostali bowiem Son Heung-min, Harry Kane, Pierre-Emile Hojbjerg czy Hugo Lloris.
Włoch ma do dyspozycji mocną i szeroką kadrę.
Są szanse na mistrzostwo?
Naturalnie w ekipie Tottenhamu wciąż łatwo dostrzec słabe punkty. Choćby linia obrony, zwłaszcza jej centralna część. Manchester City ma Rubena Diasa, Aymerica Laporte’a czy Johna Stonesa. Liverpool – Virgila van Dijka, wspieranego przez takich graczy jak Ibrahima Konate czy Joel Matip. Z kolei w Chelsea są Thiago Silva, Kalidou Koulibaly oraz wszechstronny Cesar Azpilicueta. No a Spurs? Davinson Sanchez, Eric Dier, Clement Lenglet i Cristian Romero wypadają trochę ubogo na tle wcześniej wymienionego towarzystwa. Conte będzie się musiał sporo natrudzić, by defensywa Tottenhamu zaczęła budzić postrach wśród ligowych oponentów. W poprzednim sezonie Spurs stracili aż 40 bramek – za dużo, jeśli się myśli o rywalizacji z Manchesterem City czy Liverpoolem.
No właśnie, ale czy londyńczycy mają w ogóle prawo, by marzyć o prześcignięciu “Obywateli” i The Reds? Zaczęli sezon 2022/23 od pokonania Southamptonu 4:1, ale trudno na podstawie tego zwycięstwa wyciągać zbyt daleko idące wnioski.
Conte to specjalista w zakresie wygrywania ligowych tytułów. Trzykrotnie powiódł do mistrzostwa Włoch ekipę Juventusu, raz udało mu się to z Interem. Dodatkowo zatriumfował w Premier League jako manager Chelsea, zresztą z niezwykle imponującym dorobkiem punktowym. Jednak chyba w żadnym z tych przypadków nie można było z ręką na sercu stwierdzić, że drużyna dowodzona przez Włocha kadrowo odstaje od któregoś z przeciwników. Tymczasem w tej chwili “Koguty” – mimo naprawdę roztropnych wzmocnień, o których już wspominaliśmy – wciąż wydają się pozostawać w tyle za dwójką dominatorów.
Dzisiejsze starcie Tottenhamu z Chelsea będzie pewnym sygnałem. The Blues również marzą o zdobyciu mistrzowskiego tytułu, ale – podobnie jak derbowi rywale – mają problem z nawiązaniem równorzędnej rywalizacji z City i Liverpoolem na dystansie całego sezonu. Skonfrontują się zatem dwa zespoły, które muszą w warunkach ligowych zweryfikować własne możliwości, aby później – jak mówi poeta – mierzyć zamiar podług sił.
CZYTAJ WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:
- Saliba niczym Ferdinand. Nadchodzi przełom w Arsenalu
- City czy Liverpool? Haaland czy Nunez? Ankieta przed startem Premier League
- „New Deal for Football” w Anglii, czyli kolejna walka o kasę
fot. NewsPix.pl