Podbeskidzie Bielsko-Biała pokonało 4:1 GKS Tychy w pierwszym niedzielnym meczu czwartej kolejki I ligi. Spotkanie zakończyło się jednak w cieniu problemów zdrowotnych Iwajło Markowa, który opuścił stadion w karetce po zderzeniu ze swoim bramkarzem – Matveiem Igonenem.
Górale przeważali niemal przez całe spotkanie. Stwarzali sobie mnóstwo okazji, które raz po raz marnował Kamil Biliński. Napastnik siał jednak duże spustoszenie w szeregach defensywnych GKS. To właśnie po akcji napastnika Bartosz Bernard mógł dobić jego uderzenie, co przyniosło pierwszego gola w meczu. Tuż przed przerwą tyszanie niespodziewanie doprowadzili do wyrównania. Dobry przerzut Antonio Domingueza głową w pole karne zgrał Krzysztof Wołkowicz, a piłkę do siatki skierował Mateusz Czyżycki.
Mimo straty bramki do szatni Podbeskidzie nie straciło kontroli nad spotkaniem. Po przerwie kapitalnym rajdem zakończonym trafieniem popisał się Tomasz Jodłowiec. A chwilę później w końcu przełamał się Biliński, który oddał efektowny, płaski strzał z dystansu. Cieniem na drugą połowę rzuciły się problemy zdrowotne Iwajło Markowa. Wychodzący wysoko z bramki do piłki Matvei Igonen uderzył kolanem w głowę Bułgara, który padł nieprzytomny na murawę. Z ust obrońcy poleciała również struga krwi. Dzięki szybkiej interwencji lekarzy, Markow odzyskał przytomność, a boisko opuścił w karetce. Po tym incydencie tempo spotkania wyraźnie spadło, mimo to w ostatniej akcji meczu Maksymilian Sitek zdołał jeszcze zdobyć bramkę, ustalając wynik starcia na 4:1.
GKS Tychy – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:4 (1:1)
Bramki: Czyżycki 45+2′ – Bernard 12′, Jodłowiec 52′, Biliński 68′, Sitek 90+13′
WIĘCEJ O I LIDZE:
- Polska alternatywa dla kursu UEFA PRO. Trener-słup wrócił na karuzelę
- Resovia bierze młodzieżowca z Legii Warszawa
- Miesiąc przerwy po faulu kolegi z zespołu. Popis głupoty Bartosza Kwietnia
Fot. Newspix