Reklama

Wielkie show dla Polaka. Prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie od kulis

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

06 sierpnia 2022, 08:03 • 7 min czytania 64 komentarzy

O Katalonii mówi się, że to mała Polska. To żaden wymysł czy przesada — lata temu do mieszkańców Barcelony i okolic przylgnęło przezwisko polaco. W Hiszpanii używano go jako obelgi. W Katalonii — jako powodu do dumy. Kilkadziesiąt lat wstecz rozmowa w naszym języku w miejscu publicznym mogła spotkać się z radosnym przywitaniem, a w knajpie zamówieniem na koszt firmy.

Wielkie show dla Polaka. Prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie od kulis

Sentyment Katalończyków do Polaków pozostaje niezmienny, a podczas prezentacji przekonaliśmy się, że nie zmienia się także reakcja lokalsów na naszą mowę. Gdy „wodzirej” podczas rozgrzewki przed prezentacją Roberta Lewandowskiego zaczął witać się z widownią po polsku, Camp Nou zareagowało brawami i wiwatami. Od dziś Barcelona — tak jak przed laty — może być znów dumna z polaco.

Tego wyjątkowego polaco, noszącego dziewiątkę na koszulce.

Lewandowski: Wyszedłem ze strefy komfortu, żeby się rozwijać

Reklama

Jak wyglądała prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie?

Moment, w którym po stadionie poniosło się „witam Polska” nie był zresztą jedynym, gdy w Barcelonie język polski przeżywał swoje pięć minut. Od początku, już na lotnisku, dało się wyczuć, że wiele osób wybiera się w podróż, żeby zobaczyć pierwszą w historii prezentację naszego zawodnika w barwach Blaugrany.

Krok w krok za kapitanem biało-czerwonych podążała także jego rodzina. Najbliżsi Roberta oglądali jego prezentację z ławki rezerwowych do momentu, w którym on sam zaprosił ich na murawę, gdzie zapozowali do pamiątkowego zdjęcia. Dumna żona po konferencji prasowej pozowała z nim i Laportą na specjalnym podium, porozmawiała też chwilę z dziennikarzami. Po każdej osobie z otoczenia Lewandowskiego widać było wzruszenie i zachwyt.

Prezentacja Roberta Lewandowskiego na Camp Nou w Barcelonie

Kolejną liczną grupą była miejscowa Polonia, dla której transfer Roberta Lewandowskiego to powód do nieopisanej wręcz dumy. Oglądali Leo Messiego. Czasami ich pamięć sięga jeszcze dalej — oglądali i Ronaldinho. Ale nawet największa gwiazda to nie to samo, co Polak rodak w barwach ukochanego klubu.

Zresztą: Robert Lewandowski także zalicza się do grona największych gwiazd. Nie mamy się czego wstydzić, co potwierdziły trybuny jednego z najsłynniejszych stadionów świata. Prezentacja RL9 bez problemu przebiła powitanie Neymara, liczby, jakie wykręciła, otarły się o klubowy rekord. Ostatecznie klub poinformował o wydaniu blisko 60 tysięcy darmowych wejściówek, więc zaktualizowany ranking wygląda tak:

  1. Zlatan Ibrahimović – 60 000
  2. Robert Lewandowski – 59 000
  3. Neymar – 57 000
  4. Cesc Fabregas, David Villa – 35 000
  5. Thierry Henry – 30 000
Reklama

Wielkość Roberta Lewandowskiego oddają nie tylko te liczby. Oddaje ją przede wszystkim reakcja najważniejszego człowieka w klubie. Joan Laporta nawet nie próbował ukrywać, że to dla niego wyjątkowe i szczególne wydarzenie.

Joan Laporta show. Prezydent Barcelony zachwycony Lewandowskim

Słowa o historycznym dniu dla całego klubu padły z jego ust wielokrotnie. Gdy prezydent Barcelony pojawił się na murawie, wydawał się bawić jeszcze lepiej niż publika. Kiedy wykrzykiwał kolejne hasła do mikrofonu, czuć było w jego głosie niebywały entuzjazm. Laporta raz po raz „zarzucał” jak klasowy młynowy — nazwisko, visca el Barca, visca Catalunya, a z każdą minutą trybuny podłapywały jego niepohamowaną radość (nie zabrakło także kilku „pozdrowień” kibiców dla wielkiego rywala z Madrytu). Ważniejsze wydawało się jednak to, czego Joan Laporta nie powiedział, a to, co na murawie robił.

Wyściskał się z rodziną Lewandowskiego; później opowiedział nawet anegdotę, którą zdradziła mu mama polskiego napastnika.

Objął go czule, prowadząc wzdłuż trybun, tak jakby chciał mieć pewność, że Polak nigdzie nie ucieknie.

Pokazywał światu jak drogocenny eksponat, rozpływał się nad Robertem.

Laporta: Nasze relacje z Bayernem nadal są dobre

Gdy Joan Laporta mówił dziennikarzom o tym, jak cieszy go fakt, że piłkarz tej klasy zechciał przyjść do Barcelony, brzmiał wręcz tak, jak gdyby RL9 schodził kilka pięter niżej. Schylał się w geście dobrej woli, podawał rękę potrzebującym. Miał w tym trochę racji, bo przecież Polak dołączył do klubu w trudnym momencie, ale wciąż wyglądało to jak sen. Lokalsi podkreślali, że miało to duży wpływ na to, jaką uwagę przywiązano do transferu Lewandowskiego. Bo gdy do Barcy dołączały topowe nazwiska, zwykle po prostu dołączały do gwiazdozbioru.

Aura wokół Roberta Lewandowskiego jest inna, to o nim mówi się jak o centralnej postaci tego projektu. To duże wyzwanie, ale i zaszczyt. Wokół Camp Nou widzieliśmy dziś przeróżne flagi. Boliwia, Polska, Wenezuela, Włochy. Fani z Azji i Afryki. Oni wszyscy przyszli na stadion Barcelony dla naszego napastnika i nikt nie może tego podważyć.

Barcelona oszalała na punkcie Roberta Lewandowskiego

W Barcelonie nastała Lewandowski-mania, bez dwóch zdań. Dopóki nie dotarliśmy na stadion, mieliśmy lekkie wątpliwości, bo miasto nie kipiało od reklam czy bilbordów anonsujących nowy sezon z Polakiem w składzie. Ale już na miejscu nie dało się ukryć, kto jest bohaterem dnia i najbliższych miesięcy.

Klubowy sklep był wręcz oblężony przez osoby, które chciały dostać koszulkę nowej „dziewiątki”. Robert ostatecznie pojawił się na murawie właśnie z tym numerem na plecach, ale jedyną opcją umożliwiającą paradowanie z takim samym trykotem po trybunach, było kupienie czystej koszulki i zamówienie odpowiedniego nadruku. Szczególnie ubolewali nad tym sprzedawcy z okołostadionowych stoisk z „replikami”.

Mnóstwo osób podchodzi i pyta, czy dostanie u nas koszulkę Lewandowskiego z dziewiątką, ale niestety my też nie możemy ich sprzedawać — tłumaczy nam jeden z nich i pokazuje na kalendarz. – 13 sierpnia. Wróć wtedy i na pewno ją u nas dostaniesz — uśmiecha się nasz rozmówca. Cóż, koszulek nie ma, ale wyjątkowy szczęśliwiec z prezentacji przyniesie do domu… piłkę.

Barca mimo tych przeciwności potrafiła zrobić z prezentacji Roberta Lewandowskiego show, jakiego polski napastnik nigdy jeszcze nie przeżył. I, przyznajmy to, my także tego nie przeżyliśmy. Momenty, w których kibice skandowali jego nazwisko, albo dla odmiany nucili klubowy hymn, robiły ogromne wrażenie. 30-stopniowy upał nie odstraszył nikogo, szkoda tylko, że najszczelniej wypełniona trybuna — ta zadaszona — znajdowała się za naszymi plecami, przez co można było odnieść wrażenie, że prezentacja przyciągnęła na trybuny nieco mniej osób niż w rzeczywistości.

Kiedy jednak zeszło się kilka schodków niżej, żeby zobaczyć morze flag z klubowym herbem, które rozdawano na wejściu każdemu kibicowi, wątpliwości mijały.

Camp Nou faktycznie wypełniło się w ponad połowie, co jest wyjątkowym widokiem przy takich okazjach. Z kolei sam Lewandowski wiedział, jak je pobudzić. Gdy rzucił kilka słów w lokalnym języku, trybuny oszalały. Podobnie było zresztą na koniec, gdy nowy napastnik Barcelony już niemal schował się w tunelu, ale wrócił na murawę, żeby rzucić do mikrofonu: Forca Barca! Drobny gest, ale serca kibiców w Katalonii kupione.

Nigdy przedtem nie widzieliśmy też, żeby tak wielkie emocje wzbudzała zwykła żonglerka. Z każdą kolejną sztuczką wzmagał się aplauz. Polak sprytnie przemycił też „buziaka” dla piłki, swego rodzaju hołd dla Ronaldinho.

Ale Ronaldinho już był, też jest Robertinho. Albo raczej Robert Lewandinho, jak przezwano go w social mediach Barcelony. Sam zainteresowany przyznał, że teraz, po pierwszych dniach w mieście i pierwszych chwilach na obiekcie Dumy Katalonii, naprawdę poczuł, w jakim miejscu się znalazł. Nie dziwimy się, bo po takim doświadczeniu ciężko uwierzyć, że jeszcze kiedyś zobaczymy podobne show z udziałem polskiego piłkarza, czy też inaczej — dedykowane polskiemu piłkarzowi. Nie było chyba osoby na Camp Nou, która nie czułaby dumy, widząc to, jak witany jest nasz rodak w takiej świątyni futbolu.

Lewandowski zobaczył błysk w oku Xaviego, a my widzieliśmy ten błysk u niego. To dobry zwiastun nie tylko na najbliższy sezon, ale i kolejne lata, bo Polak ewidentnie wpadł w nałóg, z którego nie będzie chciał się wydostać przez długi czas.

WIĘCEJ O ROBERCIE LEWANDOWSKIM:

fot. FC Barcelona

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

64 komentarzy

Loading...