Reklama

Aleksander Pawlak: U trenera Stano jest inaczej. Rozmawia z każdym

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

29 lipca 2022, 14:27 • 13 min czytania 2 komentarze

Jest wychowankiem Wisły Płock. Ma niespełna 21 lat, a w Ekstraklasie debiutował ponad dwa lata temu. Aleksander Pawlak teraz jest podstawowym prawym obrońcą Nafciarzy. Dużo czasu spędził jednak w rezerwach. Nikt mu nie wyjaśnił, dlaczego w pewnym momencie został odstawiony do drugiego zespołu. Jesienią ubiegłego roku z powodu problemów zdrowotnych nie poradził sobie na wypożyczeniu w pierwszoligowym Stomilu Olsztyn. Od końcówki poprzedniego sezonu jest podstawowym graczem drużyny trenera Pavola Stano. Słowak ma zupełnie inne podejście, bo ze wszystkimi piłkarzami rozmawia. Również z tymi najmłodszymi. Między innymi o metodach treningowych słowackiego szkoleniowca porozmawialiśmy z defensorem lidera Ekstraklasy.

Aleksander Pawlak: U trenera Stano jest inaczej. Rozmawia z każdym

Debiut zaliczyłeś jeszcze za czasów trenera Radosława Sobolewskiego w sezonie 2019/20. Były to głównie kilkuminutowe epizody. Zagrałeś wtedy w czterech meczach przez 87 minut. Na inaugurację rozgrywek 2020/21 wszedłeś w końcówce spotkania ze Stalą Mielec (1:1), na siedem minut i zaliczyłeś asystę. Później było jeszcze 30 minut z Rakowem Częstochowa (0:3) i… przepadłeś. Czemu tak się stało? Miałeś jakieś kontuzje?

Aleksander Pawlak (prawy obrońca Wisły Płock): Szczerze, to żadnych urazów nie miałem. Po tym meczu ze Stalą, w którym miałem asystę, graliśmy z Lechem Poznań (2:2 – przyp. red.). Całe spotkanie przesiedziałem na ławce. Później długo nie byłem powoływany do kadry meczowej. Sam nie wiem z czego to wynikało. Nikt nigdy tego nie wytłumaczył. Nikt nic nie powiedział. Uważam, że na treningach wyglądałem nieźle. Może wtedy ktoś uznał, że jeszcze jestem za młody. Miałem niecałe 19 lat. Być może wtedy trener Sobolewski uważał, że nie nadszedł jeszcze czas, żeby na mnie postawić. Trudno mi powiedzieć, bo naprawdę nikt wtedy niczego mi nie tłumaczył. Kontuzji żadnych nie było. Problemów ze zdrowiem też nie miałem.

Czyli przez moment byłeś w kadrze, dostawałeś po kilka minut gry, a później zostałeś odstawiony bez słowa?

Reklama

No tak i nie wiem dlaczego tak się stało. Byłem głodny gry. Czułem, że to może być mój moment. Zacząłem być wysyłany na mecze rezerw w 4. lidze.

Może tam nie spisywałeś się najlepiej i stąd później brakowało dla ciebie miejsca w pierwszej drużynie?

Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, bo naprawdę nikt mi niczego nie mówił. Nikt nie tłumaczył co robię dobrze, a co źle. Jak schodziłem do rezerw to starałem się robić swoje. Jestem ambitny i chciałem pokazać, że zasługuję na szansę w Ekstraklasie. Walczyłem o swoje. Być może ktoś uznał wtedy, że to za mało. Jeżeli ktoś uważa, że było to spowodowane kontuzjami to jest w błędzie.

Jesień poprzedniego sezonu spędziłeś na wypożyczeniu w Stomilu Olsztyn. Zagrałeś tylko w czterech spotkaniach 1. ligi. Dlaczego tak się stało?

W pierwszym meczu z Chrobrym Głogów (1:2) zagrałem tylko w pierwszej połowie. Później złapałem jakąś chorobę. Leczyłem się dwa czy trzy tygodnie. To nie był koronawirus. Przyplątało się jakieś mocne przeziębienie. Długo nie mogłem dojść do siebie. Trudno było mi dojść do optymalnej formy po tym wszystkim. Zaczęły mnie łapać mniejsze bądź większe kontuzje. Ten mój pobyt w Stomilu z tego powodu był niewypałem. Ja jak już się lepiej poczułem, to w spotkaniu 8. kolejki z Resovią (4:2 – przyp. red.) dosłownie rozwaliłem sobie kostkę. Uraz stawu skokowego. Uciekły mi kolejne dwa, trzy tygodnie. Wchodziłem w trening i nagle musiałem odpuścić przez jakieś problemy. Tak było cały czas. To był trudny okres dla mnie. Spory pech, ale też lekcja. Piłkarsko nie poszło, ale dużo nauczyło mnie to mentalnie. Nabrałem więcej pokory. Po tym jak układało mi się w Stomilu stałem się bardziej cierpliwy.

Reklama
aleksander-pawlak

Od stycznia 2022 wróciłeś do Wisły, ale zacząłeś grać dopiero od kwietnia. Co się z tobą działo przez cztery miesiące?

W trakcie pierwszych treningów po zimowej przerwie miałem spotkanie między innymi z dyrektorem sportowym Pawłem Magdoniem. Dowiedziałem się, że mam ćwiczyć z rezerwami. Nie było więc szansy, żeby pokazać się u ówczesnego trenera Wisły Macieja Bartoszka. Wszystko zmieniło się po przyjściu Pavola Stano (7 marca 2022 – przyp. red.). Po tygodniu zaprosił mnie na treningi pierwszego zespołu. Szybko złapałem z nim dobry kontakt. Nie było tak, że młody przychodzi na zajęcia do „jedynki” i ma być zapchajdziurą. U trenera Stano jest inaczej. On z każdym rozmawia i traktuje każdego zawodnika, nawet najmłodszego, jako ważną część zespołu. To sprawiło, że poczułem się pewniej. Chyba po dwóch tygodniach treningów miałem kolejną rozmowę z trenerem. To zabrzmi dość zabawnie, biorąc pod uwagę, że to było przed meczem z Pogonią Szczecin, która wtedy jeszcze walczyła o mistrzostwo Polski. Trener wziął mnie na bok i zapytał: „Chcesz zagrać z Pogonią? Jak się czujesz w zespole?”. Byłem w mega szoku, ale odpowiedziałem: „Tak!”. Z większością chłopaków znałem się, bo już wcześniej byłem w pierwszej drużynie. Szokiem było dla mnie to, że w jednej chwili jestem po nieudanym wypożyczeniu do Stomilu, zostaje odstawiony do rezerw, a później przychodzi nowy trener, który zupełnie inaczej podchodzi do młodych i nagle ma zagrać z kandydatem do tytułu. Trener Stano ma świetne podejście i zupełnie nowe dla mnie. Pyta o różne sprawy, nawet najbardziej błahe. To było bardzo pozytywne zaskoczenie, bo byłem przyzwyczajony do czegoś innego. Teraz tak sobie myślę, że mogłem się tym meczem z Pogonią mocno zestresować i pewnie cały czas byłbym w rezerwach. Wyszło całkiem nieźle, bo jakoś specjalnie nie miałem w głowie myśli na zasadzie: „Ojej, co to będzie jak zagram?”. Niespodziewanie wygraliśmy 2:1. Podszedłem do tego na spokojnie, z chłodną głową.

Od tamtego spotkania wskoczyłeś do wyjściowego składu na stałe.

Dostałem bardzo duże zaufanie od trenera Stano. Nawet po jednym słabszym meczu czy jakimś błędzie nie skreśla mnie. Czuję, że mi ufa. Jestem mu za to mega wdzięczny.

Furman: Biorę pod uwagę grę w Wiśle do końca kariery

W ostatniej kolejce poprzedniego sezonu strzeliłeś swojego pierwszego gola w Ekstraklasie. Znowu była to Stal Mielec (3:0). Ten sam klub, z którym miałeś pierwszą asystę w lidze. Masz na nich patent?

Być może coś w tym jest. Bramkę zdobyłem tuż przed przerwą. Jak wychodziliśmy z szatni na drugą połowę to podszedł do mnie trener Stali Adam Majewski i zażartował: „Pawlaczek i ty przeciwko mnie? Po co strzelasz mi gole, przecież się lubimy”. Świetnie się znamy, bo przez kilka lat prowadził przecież rezerwy Wisły Płock. Ostatecznie wygraliśmy 3:0. Po meczu też zwróciłem uwagę trenerowi Majewskiemu, że coś Stal mi leży. Zdobyłem swoją premierową bramkę w Ekstraklasie przeciwko szkoleniowcowi, który mnie prowadził. To też było fajne uczucie. Aż muszę sprawdzić, kiedy teraz zagramy ze Stalą.

O trenerze Stano i jego metodach treningowych słychać, że ostro daje wam w kość. Zwłaszcza starsi zawodnicy mówią, że nigdy tak ciężko nie pracowali na treningach. Masz już pewne porównanie, bo pracowałeś z kilkoma szkoleniowcami. Co takiego specjalnego jest w metodach trenera Stano?

Zawsze sporo pracowałem indywidualnie. Oprócz treningów w klubie sam ćwiczyłem, żeby być jak najlepiej przygotowanym wydolnościowo. W klubie jestem od 13 lat i muszę przyznać, że takiej intensywności zajęć jak u trenera Stano nie miałem nigdy. Nawet nie chodzi o okres przygotowawczy. My cały czas trenujemy bardzo, ale to bardzo ciężko. Nie ma żadnej taryfy ulgowej w tygodniu albo kilka dni przed meczem. Trener tłumaczy nam, że tak to wygląda w najlepszych klubach na zachodzie Europy. Jak ktoś odpuszcza to trener wszystko widzi. U niego nie może być odpuszczania. Widać to też po jego decyzjach personalnych. Jedno trzeba jednak oddać – jest bardzo sprawiedliwy. Trenujemy bardzo ciężko, ale przekłada się to później na boisko. Widać to zwłaszcza na początku obecnego sezonu. Wygrane 3:0 z Lechią i 4:0 z Wartą nie wzięły się z niczego. Widzimy teraz, że nasza ciężka praca daje efekty.

pavol-stano

Zauważyłem, że w tym sezonie dość często zagrywasz prostopadłe górne piłki za plecy obrońców przeciwnika. W meczu z Lechią podałeś tak do Marko Kolara, a ten zaliczył asystę przy trafieniu Davo. Podobne akcje powtórzyłeś kilka razy. To jest przypadek czy to jakiś ćwiczony schemat?

To była typowa kontra. Mamy w trakcie treningów ćwiczenia, które mają nam pomóc w szybkich atakach. Samo moje podanie wyszło mimo wszystko trochę na spontanie. Zobaczyłem, że Marko robi ruch za plecy obrońców Lechii i po prostu mu zagrałem. Krzyknął mi, miałem sporo czasu, a piłka była dobrze ułożona. Szkoda tylko, że Marko nie strzelił z tego gola. Miałbym asystę. Najważniejsze jednak, że skończyło się bramką. Asysta drugiego stopnia to też coś. W końcu akcja zaczęła się ode mnie.

Na jakiej pozycji najbardziej lubisz grać? Odkąd jesteś w pierwszej drużynie Wisły byłeś już: skrzydłowym, prawym wahadłowym i prawym obrońcą. Gdzie czujesz się najlepiej?

Właśnie przez ostatnie dwa lata miałem spory mętlik w głowie. Sam nie wiedziałem jaka jest moje pozycja, bo byłem trochę rzucany w różne miejsca na boisku. Przez większość mojej gry od juniorów Wisły byłem prawym skrzydłowym, ale takim który w zasadzie grał w ataku. Nagle trener Sobolewski wystawił mnie na prawej obronie. Nigdy wcześniej tam nie występowałem. Nawet nie wiedziałem jak mam się ustawiać, poruszać i biegać. Dziś wiem, że nie potrafiłem wtedy zupełnie bronić. Przez rok myślałem, że będę prawym wahadłowym i tak to sobie wszystko układałem w głowie. Predyspozycje do biegania zawsze miałem. Po rozmowach z trenerem Stano wiem, że teraz optymalna dla mnie jest prawa obrona. Uczę się cały czas gry w defensywie. Chodzi nie tylko o ustawienie, ale też odpowiednie poruszanie się. Teraz czuję, że to jest moje miejsce na boisku.

Miałeś świadomość, że trener Stano pracował wcześniej MSK Żilina i stawiał tam na bardzo młodych zawodników? Robił to z sukcesami, bo potrafił wprowadzić słowacki klub nawet do eliminacji europejskich pucharów.

Sam o tym nie wiedziałem, ale zwrócił mi na to uwagę ówczesny trener rezerw Marek Brzozowski (obecny dyrektor Akademii Wisły – przyp. red.). Powiedział, że do klubu przyszedł trener, który stawia na młodych zawodników. Podkreślił, że mój styl gry może pasować do pomysłów nowego szkoleniowca. Miał w tym sporo racji.

Davo: Styl Wisły Płock jest dość hiszpański

Niedawno przedłużyłeś umowę z Wisłą do 30 czerwca 2025 roku. To dla ciebie był też dowód na to, że w klubie chcą na ciebie mocniej postawić?

Na pewno. Podchodzę do tego wszystkiego co się dzieje na chłodno. Zagrałem raptem 15 meczów w Ekstraklasie. W tym roku skończę 21 lat. Chcę się ograć w lidze. Robić kolejne kroki i postępy. Jeżeli utrzymam swój poziom to być może ktoś zwróci na mnie uwagę. Równie dobrze za chwilę mogę przepaść. Mam tego wszystkiego świadomość. Nowa umowa daje mi stabilizację, ale muszę cały czas potwierdzać swoją wartość. Nikt mi niczego nie dał na zawsze. Chce pokazywać, że jestem coraz lepszym zawodnikiem i podejmuję dojrzalsze decyzje na boisku. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży. Robię swoje. Jak będę słuchał rad trenera i starszych zawodników to myślę, że będzie dobrze.

Jesteście zdziwieni w szatni tak dobrym początkiem sezonu? Macie komplet punktów, siedem strzelonych goli i żadnego straconego. Do tego pozycja lidera. Niektórzy już widzą w Wiśle Płock „czarnego konie” obecnego sezonu. Na co was tak naprawdę stać?

Za nami dopiero dwie pierwsze kolejki. Nie ma co za daleko wybiegać w przyszłość. Niewiele osób na nas stawiało przed początkiem sezonu. Osobiście liczę na to, że możemy być jedną z większych niespodzianek. Jesteśmy świetnie przygotowani. Te dwa pierwsze zwycięstwa dodały nam pewności siebie. Bardzo ciężko trenujemy, a na boisku jesteśmy jednością. W tych pierwszych meczach przebiegliśmy jako drużyna ponad 120 km. Mamy do tego zdrowie, właśnie dzięki treningom z trenerem Stano. Musimy mierzyć wysoko, ale wyzwaniem będzie każde kolejne spotkanie. W nich musimy potwierdzać swoją wartość.

Davo ma wejście smoka do Ekstraklasy. Trzy gole i dwie asysty. Umowę z Wisłą Płock podpisał 3 czerwca, przechodząc z hiszpańskiej Ibizy. Od razu było widać, że to zawodników, który w naszej lidze może robić różnicę?

W pierwszych treningach pokazywał, że jest świetny technicznie. Fajny drybling, niezła szybkość, dobry strzał. Po pierwszych sparingach byłem jednak w szoku. Z Lechią (3:6) strzelił mega gola, ale w kolejnym z Radunią Stężyca (3:2 – przy. red.) jeszcze to przebił, bo zdobył bramkę z połowy boiska. Dosłownie. W kolejnych sparingach pokazywał, że będzie naszym olbrzymim wzmocnieniem. Teraz w lidze tylko to potwierdza. Ma niesamowity luz z piłką. Poza boiskiem jest też bardzo sympatyczny i kontaktowy. Ma liczby, bo strzela i asystuje. Daje nam jakość, której trochę nam brakowało na skrzydle. Sam jestem ciekaw co pokaże do końca sezonu. Na razie pokazuje niesamowity potencjał i możliwości.

davo

W meczu z Warta (4:0) zagraliście 1-4-1-4-1, a w pierwszym spotkaniu z Lechią (3:0) rozpoczęliście w ustawieniu 1-3-4-2-1. Która formacja jest waszą podstawową?

Generalnie możemy grać w tych obu ustawieniach. W trakcie przygotowań ćwiczyliśmy oba warianty. Z Lechią jednak źle wyglądaliśmy w pierwszych 30 minutach. Mieliśmy problem z rozegraniem piłki. Trener Stano zmienił ustawienie i wyglądaliśmy już zdecydowanie lepiej.

Na co trener Stano kładzie nacisk, jeżeli chodzi o samą grę? To wy macie prowadzić akcje, rozgrywać piłkę po ziemi od własnej bramki i to niezależnie z kim gracie? Tak to trochę wygląda odkąd on was prowadzi.

Dokładnie tak. Trener chce, żebyśmy narzucali swój styl przeciwnikowi. Podkreśla, że nie ma się czego bać. Zachęca nas do tego. Nie znam jeszcze założeń przed niedzielnym meczem z Lechem Poznań, ale pewnie znów będziemy grali odważnie. Trener tego wymaga. Dzięki temu każdy z nas robi postępy.

Wspólnie z Łukaszem Sekulskim jesteście rodowitymi płocczanami w pierwszej drużynie Wisły. On był albo jest dla ciebie jakąś inspiracją, że miejscowy chłopak może się wybić? W ostatnich latach w Płocku rzadko młodzi wychowankowie dostawali szanse w pierwszym zespole.

Chciałbym chociaż po części zaistnieć w polskiej piłce jak Łukasz. Dla mnie jest wzorem. Widać, że nadal bardzo mu zależy na klubie. Po jego zachowaniu widać, że jest w dalszym ciągu głodny gry. Wszyscy młodzi zawodnicy w Wiśle mogą brać z niego przykład. W poprzednim sezonie strzelił 13 goli w Ekstraklasie. Nie było w tym przypadku, bo bardzo dużo na to pracował. Ma sporo treningów indywidualnych. Ostro ćwiczy też na siłowni. To się wszystko nie bierze z niczego. Po zajęciach zostaje i robi sobie treningi strzeleckie. Jest wzorem do naśladowania. Nasza droga w Wiśle jest nieco inna, ale on też jest starszy. W pewnym momencie wyjechał z Płocka i grał w innych klubach Ekstraklasy. Był też w Rosji. Ja jestem w klubie już 13 lat. Zaczynałem treningi jak miałem 7-8 lat. Dla mnie Wisła Płock to całe piłkarskie życie. W poprzednim sezonie miałem te krótkie wypożyczenie do Stomilu. Mam nadzieję, że sporo jeszcze przede mną. Chciałbym, żeby w pierwszej drużynie było jak najwięcej wychowanków, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nie jest to do końca możliwe, bo trzeba gwarantować odpowiedni poziom. Mam nadzieję, że sam zapewniam go drużynie.

Przez lata grałeś w czwartoligowych rezerwach. W twojej opinii pojawiali się tam zawodnicy, którzy mieli potencjał na występy w Ekstraklasie?

W naszym drugim zespole jest naprawdę bardzo duża rotacja. Teraz pewnie połowy chłopaków nie znam. W moich czasach byli tam piłkarze, którzy spokojnie poradziliby sobie w 1. lidze czy Ekstraklasie. Na przykład do tej pory nie wiem, dlaczego szansy w pierwszej Wiśle nie dostał Wojciech Szumilas (gracz płockiego klubu w latach 2020-21, obecnie Zagłębie Sosnowiec – przyp. red.). Wydawało się, że gość ma wszystko. Umiejętności, wizję gry, spokój. Mimo to nie zaistniał. Nie wiem, może miał pecha. W jednym meczu zagrał słabiej i został skasowany. W tym wszystkim trzeba więc mieć trochę szczęścia. Ostatnio mam go więcej niż mniej i mam nadzieję, że się to utrzyma. Oby na długo.

Rozmawiał Maciej Wąsowski

 

WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:

Fot. 400mm.pl, Newspix

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

2 komentarze

Loading...