Gdy przed tygodniem przyklaskiwaliśmy z uznaniem występom polskich drużyn w europejskich pucharach, tak w tym zostaliśmy szybko sprowadzeni na ziemię. Oprócz Rakowa Częstochowa, zawiodły wszystkie ekipy. Lech Poznań, dlatego że zremisował ze słabiutkim Dinamem Batumi, tracąc punkty w rankingu UEFA. Natomiast Pogoń Szczecin i Lechia Gdańsk, bo z drużynami na swoim poziomie potrafiły zagrać tylko jeden wyrównany wynikowo mecz.
Nie ma co demonizować. Po losowaniu można było się spodziewać, że Lechia i Pogoń odpadną w rywalizacji z odpowiednio Rapidem Wiedeń i Broendby. Niemniej jednak obie te ekipy były w zasięgu naszych ekstraklasowiczów. Mało tego! Po Austriakach i Duńczykach pozostała w zasadzie nazwa. Na boisku nie mieli czym postraszyć, a największe zagrożenie stwarzali sobie sami zawodnicy Portowców czy biało-zielonych. Jest niedosyt.
Eurowpierdol w lipcu
Lechia już w pierwszym meczu mogła wypracować sobie zaliczkę, dzięki której w rewanżu na własnym stadionie powinna czuć większy komfort w obronie. Mogła przy stanie 0:2 bez problemu strzelić kilka goli. Wpadł tylko jeden. Mogła również lepiej przygotować się do występów, robiąc jakiekolwiek transfery. Jedynym wzmocnieniem w połowie okienka wciąż pozostaje pozyskany za darmo już kilka dobrych miesięcy temu Dominik Piła z pierwszoligowego Chrobrego Głogów. Bardziej skupiono się na zmianach w zarządzie i sprzedaży klubu niż realnej okazji na sukces sportowy i finansowy, jakim jest Liga Konferencji Europy. Można się złościć, że niesłusznie podyktowano rzut karny przeciwko Lechii, ale w Wiedniu poszczęściło się gdańszczanom, gdy arbiter za zagranie ręką na jedenasty metr nie wskazał. Summa summarum gdańszczanie, jak i cała polska piłka może czuć niedosyt, bo awans, a szczególnie dogrywka były dość blisko.
Jeszcze większy panował przez długi czas w dwumeczu Pogoni. Broendby lało po gaciach widząc kolejne składne ataki Portowców. Chwilę później bramkarz Duńczyków śmiał się z nieudolności i nieskuteczności snajperów szczecinian. Na domiar złego kilku piłkarzy z obrony Pogoni zdecydowało się zmienić banderę i pomóc ekipie spod Kopenhagi zdobywać bramki. Jakościowo Portowcy prezentowali się dużo lepiej. Ale co z tego? Liczy się suchy wynik, a ten oznacza kolejny eurowpierdol Portowców. Zarówno dla gdańszczan, jak i szczecinian oznacza również koniec gry w europejskich pucharach. Niestety jeszcze w lipcu.
Również Lech Poznań nie popisał się w rewanżu. Ze słabiutkim Dinamo Batumi, któremu tydzień wcześniej wbił pięć goli, zremisował w marnym stylu. Remis, a nawet porażka i tak dawałaby mistrzowi Polski awans do kolejnej rundy, co było jasne już niemal na sto procent w poprzednim tygodniu. Jednak w rewanżu należało oprócz potwierdzenia dominacji, dopisać punkty w rankingu UEFA. Jak zwykle zabrakło nam logicznego myślenia i stwierdzenia, że za rok, dwa bądź trzy te małe punkciki mogą decydować o rozstawieniu lub rozpoczęciu rozgrywek od wyższej rundy.
Wicemistrz z Częstochowy pokazał najlepszy poziom
Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Raków, gdzie widać, że wszystko od organizacji w nawet najmniejszych elementach jak własny kucharz czy woda, poprzez świadomość walki o wyższy cel nie bacząc na koszty, aż po aspekty sportowe znajduje się na właściwym miejscu. Na razie wszystko idzie po myśli klubu spod Jasnej Góry. Trzeba trzymać kciuki, dla dobra całej polskiej piłki, by częstochowianie dalej trzymali swój poziom i ciułali punkty. To dzięki nim Legia Warszawa kilka lat temu otrzymała szansę od losu w postaci prostego losowania aż do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Raków zmierza tą samą drogą. Oby z podobnym skutkiem.
Już 28 lipca połowa polskich drużyn zakończyła udział w europejskich pucharach. Pozostawiły po sobie całkiem niezłe wrażenie, ale w kluczowych momentach czegoś zabrakło. Ciężko mówić o doświadczeniu lub płaceniu frycowego, bo zarówno Lechia, jak i Pogoń w ostatnich latach występowały w europejskich pucharach. Naszym zdaniem zabrakło punktów w rankingu, który trzeba budować z roku na rok. Wygrywać na Islandiach, w Armeniach i innych rejonach Europy. Raków pokazuje jak to robić. Liczymy, że wespół z Lechem będzie to kontynuował. Tak, byśmy jesienią mogli oglądać dwie polskie drużyny w fazie grupowej LKE. Jest na to szansa, ale nie pompujemy balonika, bo atmosfera w naszym kraju zmienia się z tygodnia na tydzień. Raz jest lato, a raz zima. A po czwartkowym wieczorze nastąpiło ochłodzenie.
WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI EUROPY:
- Szkoda punktów do rankingu. Lech z awansem po remisie w Gruzji
- Lechia Gdańsk wygrywa puchar absurdu. Gratulujemy!
- Bez problemów. Raków wygrywa w Kazachstanie i jest w III rundzie el. LKE
Fot. Newspix