Odejście Roberta Lewandowskiego niesie za sobą poważne zmiany. Przede wszystkim Bayern Monachium będzie musiał poradzić sobie bez swojego najlepszego strzelca, a także jedynego wartościowego środkowego napastnika. Dla Xaviego to kolejny pozytywny ból głowy przy układaniu ofensywy Barcelony na nowo. Czy mocna konkurencja, czego polski snajper w Bawarii nie doświadczył, jeszcze bardziej go zmotywuje czy zrówna jego poziom z innymi?
– Robert Lewandowski ma za sobą niesamowite osiem lat w Bayernie. To duże wyzwanie zastąpić go. Na razie nie martwię się tym. Mam wielu wartościowych zawodników w ofensywie. Można powiedzieć, że jestem rozpieszczany wyborem – powiedział na łamach BR24 Julian Nagelsmann. Trener monachijczyków w gładkich słowach zarówno docenił wkład polskiego napastnika w sukcesy Die Roten, jak i dał kibicom poczucie bezpieczeństwa o strzelane gole. Bliższe prawdy i rzeczywistości są jednak słowa Leona Goretzki.
Robert Lewandowski w FC Barcelona
– Znam Bayern prawie wyłącznie z środkowymi napastnikami. A zaczęło się od czasów tak zwanego „Bundesliga Classics” w telewizji, kiedy to między innymi Carsten Jancker grał z przodu. Klub zawsze stawiał na taktykę z klasyczną dziewiątką, czasem nawet z dwoma środkowymi napastnikami. Bayern często zamyka swoich rywali w okolicach ich pola karnego. Wysoka umiejętność odnajdywania się w jego małych przestrzeniach, zawsze się przydaje – zdradził na łamach “SportBild” pomocnik. Umiejętność odnajdywania się w jedenastce rywali niemal do perfekcji opanował Lewandowski. To właśnie uczyniło z niego napastnika światowej klasy. Napastnika, którego na pierwszy rzut oka nie da się od tak zastąpić.
Fałszywa dziewiątka
Przede wszystkim Bayern nie planuje pozyskać żadnego nowego zawodnika o podobnej charakterystyce do Polaka. To sprawia, że Nagelsmann będzie zmuszony do zmiany taktyki. Ciężko bowiem przypuszczać, że nagle 33-letni Eric Maxim Choupo-Moting, który chciał latem odejść z Monachium lub wypożyczany 21-letni Joshua Zirkzee wyskoczą w stumilowe buty umiejętności Lewandowskiego. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem pozostaje skorzystanie z tzw. “fałszywej dziewiątki”. Kandydatów na tę pozycję znajduje się kilku.
– Wszystko jest jeszcze otwarte. Nie oznacza to, że nikogo nie podpiszemy. Spodziewam się, że coś się wydarzy. Bez Lewego straciliśmy gwarancję bramek. Ale musimy spróbować rozłożyć to na kilka osób. Teraz mamy nieco większą elastyczność z przodu. Dla wszystkich będzie ważne, by zadbać o strzelanie goli – wyjaśnił w “Bildzie” Manuel Neuer, bramkarz mistrzów Niemiec.
Na papierze najpoważniejszym kandydatem do zastąpienia Lewandowskiego wydaje się sprowadzony z Liverpoolu Sadio Mane. Już w barwach The Reds i reprezentacji Senegalu 30-latek występował jako “dziewiątka”. Nie czuje się jednak tam tak dobrze jak na lewym skrzydle. W ataku nie jest w stanie w pełni wykorzystać swojego potencjału, który w głównej mierze opiera się na szybkości i spontaniczności. Jako osamotniony napastnik Mane musiałby trzymać się utartych schematów. Zostałby również uzależniony od innych zawodników, co wcześniej powodowało u niego wahania formy strzeleckiej. – Sadio to zawodnik, który bez problemu potrafi grać na czterech lub pięciu pozycjach – a także potrafi dostosowywać swój styl w trakcie meczu. Powiedział mi, że nie interesuje go, na jakiej pozycji zagra. Ważne, żeby grał – stwierdził po ogłoszeniu transferu Nagelsmann.
Być jak Guardiola
Obserwując Mane w Liverpoolu można mieć poczucie, że jako “dziewiątka” nie wykorzystuje się jego pełni potencjału. Często nie radzi sobie z fizycznie grającymi środkowymi obrońcami, a takich w Bundeslidze nie brakuje. Do tego skok do nowej ligi, a także na nową pozycję może być dość sporym przeżyciem dla Senegalczyka. Z drugiej strony Nagelsmann posiada w składzie zawodnika, który sam rwie się do gry jako “dziewiątka”. Jest nim Serge Gnabry, który występował tak w reprezentacji Niemiec za kadencji Joachima Loewa. Szło mu całkiem nieźle, ale podobnie jak w przypadku Mane, traci swój największy atut, czyli szybkość. Obaj również warunkami fizycznymi nie przypominają klasycznej “dziewiątki”.
Wciąż trzeba mieć w pamięci, że jako środkowy napastnik przed laty występował Thomas Mueller. Od jego częstszych niż okazjonalne występów minęło jednak siedem lat. Trudno zatem przypuszczać, że 32-latek powróci na swoją starą pozycję, poniekąd porzucając dobrze wypracowany schemat gry, polegający na znajdowaniu się w półprzestrzeniach, kreacji i asystowaniu. Jak wobec tego wybrać z kilku dobrych, ale nie w pełni zadowalających opcji, tę jedyną właściwą?
Nagelsmann może pójść za dawno utartym schematem, zapoczątkowanym przez byłego trenera Bayernu – Pepa Guardiolę. Kataloński menedżer od lat zmagał się, po przyjściu Erlinga Brauta Haalanda możemy mówić o czasie przeszłym, z brakiem klasycznego napastnika. Wobec tego preferował grę z “fałszywą dziewiątką”. W rolę wysuniętego snajpera wcielało się kilku zawodników na zasadach rotacji. Tak może wyglądać nowy Bayern. Ciągle zmieniający się pozycjami Mane, Mueller, Gnabry, a także Coman, Sane bądź Musiala, mogą sprawić ogromne problemy defensywom rywali. Jednak do właściwego funkcjonowania takiego systemu potrzeba odpowiedniego zgrania i czasu na złapanie automatyzmów. Te Nagelsmann jest w stanie wprowadzić, ale pewnie na odpowiednie rezultaty należy poczekać dłużej niż do początku sezonu. Czy to wystarczy, by zasypać strzelecką dziurę po Lewandowskim? Przykłady Realu Madryt i FC Barcelona pokazują, że będzie o to bardzo ciężko.
“Iron Lewy”
W obu tych zespołach Cristiano Ronaldo i Leo Messi odpowiadali w tak dużym stopniu za zdobycze bramkowe jak Lewandowski w Bayernie. Ich odejścia były równie szokujące, co Polaka. Pokazały również, że bez ich trafień ciężko się obejść. Średni spadek strzelonych goli sezon po sezonie po odejściu Portugalczyka i Argentyńczyka odpowiednio w Realu i Barcelonie wynosił 21 i 28%. Co warte podkreślenia, oba zespoły przestały trafiać do siatki rywali średnio dwukrotnie w meczu, a to już widoczny spadek. To zapewne również czeka Bayern, który przez ostatnie osiem lat uzależnił się od bramek Lewandowskiego, a także jego gry.
Polak pełnił jedną z głównych ról w szatni. Zasiadał w radzie drużyny, często miał decydujący głos w niektórych sprawach, w newralgicznych momentach brał odpowiedzialność za wynik na siebie. Ciężko takich przywódczych umiejętności doszukiwać się u Gnabry’ego bądź skromnego Mane. Obaj w dużo większych stopniu są narażeni na kontuzje i inne absencje. Lewandowski przez osiem lat gry w Bayernie opuścił tylko 31 meczów. W 97% pozostałych spotkań kapitan naszej kadry wystąpił. Właśnie dlatego przed laty “Kicker” owiał go pseudonimem “Iron Lewy”. Również dlatego tak mocno niemieckie media rozpisywały się rok temu nad grą Bayernu bez Lewandowskiego, który doznał nieszczęsnego urazu w spotkaniu reprezentacji z Andorą. Nie doszli wtedy do jasnej konkluzji, a właśnie w braku Polaka można upatrywać odpadnięcia Bawarczyków w rywalizacji z PSG.
Lewangoalski i Thomassist
W co czwartym meczu bez Lewandowskiego Die Roten stracili punkty, średnio wpuszczając 0,75 gola na spotkanie. Nie będziemy tutaj populistycznie wrzucali tabel, gdzie znalazłby się Bayern bez bramek Lewandowskiego, bo równie dobrze w każdym meczu monachijczycy mogliby wychodzić w dziesiątkę. Jednak tak boisko – bez jednego zawodnika – może widzieć jeden z piłkarzy Bayernu, który przez lata niebywale zżył i zgrał się z Polakiem – Thomas Mueller. Łącznie Niemiec w Bayernie asystował 243 razy, z czego 157 za kadencji Lewandowskiego. Samemu kapitanowi biało-czerwonych podawał przed bramką aż 60 razy, co stanowi 38% wszystkich asyst. Takiej chemii zapewne ani Mueller, ani Lewandowski nie powtórzą z żadnym zawodnikiem. W końcu Lewangoalski i Thomassist byli jedyni w swoim rodzaju.
To może być symptomatyczne dla początków Lewandowskiego w Barcelonie. W swoich szeregach Blaugrana posiada wielu utalentowanych piłkarzy, którzy z pewnością będą w stanie asystować Polakowi. Jednak brak odpowiedniego wyczucia i brak nieprzemożnej chęci ciągłego znajdowania napastnika w polu karnym mogą stanowić problem szczególnie na początku jego drogi w Katalonii. Nie ma co zrzucać wszystkiego na magiczną aklimatyzację, ale poznanie specyfiki pracy nowego trenera, nawyków zespołu, bo to Lewy będzie musiał dostosować się do Barcy, a nie ona do niego, a także złapanie automatyzmów z poszczególnymi zawodnikami może potrwać. Lewandowski nie jest również piłkarzem, który za każdym razem w pojedynkę wypracuje sobie okazję bramkową. Żyje raczej z podań kolegów.
Mocno przekonali się o tym Cristiano Ronaldo i Leo Messi, opuszczając kluby, w których zdążyli zapuścić już korzenie. Przenosiny dla obu okazały się bolesne, szczególnie jeżeli chodzi o ich indywidualne dokonania. Mniejszy o 25% wkład bramkowy Portugalczyka i aż 50% mniejszy Argentyńczyka są najdobitniejszymi tego przykładami. Każda zmiana niesie za sobą nowe oczekiwania, ale również zagrożenia. Do tego trzeba pamiętać, że Barcelona to wciąż drużyna, która znajduje się w kryzysie. Stopniowo z niego wychodzi, ale nadal musi pracować nad odbudową swojej pozycji.
Konkurencja
– Barcelona miała problemy w ostatnim sezonie. Ale klub ma ogromny potencjał, teraz przeprowadził dobre transfery. Myślę, że Barcelona jest na właściwej drodze, aby wrócić do czołówki. Mój cel jest jasny, chcę w tym pomóc drużynie i zdobyć z nią trofea – powiedział po ogłoszeniu kapitan reprezentacji.
Podczas spotkań Xavi zapoznał Lewandowskiego z taktyką i pomysłem, jakim będzie chciał grać. W drużynie napastnik będzie musiał się jednak zmierzyć z czymś, czego od lat nie doświadczał. Konkurencją. Wiadomo, że dzięki rywalizacji zawodnicy są w stanie podnosić swoje umiejętności. Nasz snajper z potrzeby stałego rozwoju zdawał sobie jednak sprawę zanim wylądował w Blaugranie. To właśnie dlatego na zgrupowaniach kadry trenował dodatkowo podania po ziemi, które i tak stały na wysokim, choć niezadawalającym zdaniem piłkarza, poziomie. Porównywał się z perfekcjonistą w tym aspekcie – Xabim Alonso. Niemniej jednak potrzeba stałego rozwoju a ciągła o rywalizacja o skład to dwie różne rzeczy.
W szatni Barcelony spotka swojego byłego kolegę z zespołu – Pierre-Emericka Aubameyanga. Gabończyk podczas pierwszego roku gry w Borussii Dortmund występował częściej jako prawy skrzydłowy aniżeli napastnik i nie zachodził między zawodnikami konflikt interesów. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Do tego wciąż trzeba mieć w pamięci, że Xavi wciąż ma do dyspozycji Ansu Fatiego, na którego Duma Katalonii bardzo liczy i czeka aż ten utalentowany młody piłkarz pokaże pełnię swojego potencjału bez kontuzji. Jego pozycją docelową jest również środek ataku. Takiej konkurencji nawet przez moment Lewy nie poczuł w Bayernie, tym bardziej, że Barca będzie chciała grać na jednego napastnika.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma
Może się okazać, że w przeciwieństwie do Monachium, w Barcelonie Lewandowski nie będzie grał wszystkiego od deski do deski. Inni piłkarze również posiadają swoje ambicje, by łapać jak najwięcej minut i niekiedy może to odbyć się kosztem polskiego napastnika. Pytanie, jak zmiany bądź potencjalne siedzenie na ławce zniesie kapitan naszej kadry.
Ścisk panuje również wśród osób, które powinny dyrygować i nadawać zespołowi kierunek rozwoju. Lewandowski czy to w reprezentacji Polski, czy też w Bayernie pełnił pierwszoplanową funkcję. W Barcelonie będzie musiał pogodzić się z rolą zawodnika z cienia. Z pewnością dalej będzie chciał brać odpowiedzialność za wynik zespołu. Inne elementy jak rozmowy na wyższych szczeblach z działaczami spadną na innych zawodników. Pozostaną pewnie w gestii tych najdłużej występujących jak Gerard Pique. Coraz więcej do powiedzenia będą również mieli młodzi jak Pedri czy Gavi, na których Duma Katalonii chce budować przyszłość. Nie ma się co oszukiwać. W dłuższej perspektywie 34-letni Lewandowski do tej przyszłości nie będzie należał.
Rozstanie Lewandowskiego z Bayernem nie obędzie się bez ofiar. Choć teraz przejście Polaka do Barcelony i zarobek Die Roten w wysokości ok. 50 mln euro za 34-letniego piłkarza z rocznym kontraktem wygląda jak sytuacja win-win, to niesie za sobą wiele zagrożeń. Zupełnie nie zdziwimy się jak za kilka tygodni artykuły w niemieckiej prasie będą zatytułowane “Jak zastąpić Lewandowskiego”, natomiast w hiszpańskiej “Jak lepiej wykorzystać Lewandowskiego”. Niemniej jednak kontrakt Polaka obowiązuje co najmniej do 2025 roku. Również Bayern planuje sprowadzić wartościową “dziewiątkę” w przyszłym sezonie. Najbliższy rok pokaże, kto wyszedł cało na tej wymianie. Dla Lewandowskiego najważniejsze, by po roku nie pluł sobie w brodę i nie przywoływał powiedzenia “Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. W końcu nikt go siłą nie wypychał z Monachium.
WIĘCEJ O TRANSFERZE LEWANDOWSKIEGO:
- Teraz Bayern robi ze sprzedaży Lewandowskiego sukces. Długo było inaczej
- Lewandowski stał się większy niż największe kluby
- Lewandowski daje zarobić polskim klubom. Varsovia dostanie prawie trzy miliony złotych!
- Pięć argumentów, dla których Lewandowski podjął właściwą decyzję
- Suarez, Eto’o, Zlatan, Kluivert… Najsłynniejsi napastnicy Barcelony w XXI wieku
Fot. Newspix