Reklama

Szybko padł mit o “szerokiej kadrze” Lecha

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

16 lipca 2022, 17:42 • 4 min czytania 91 komentarzy

Jeśli kilka razy w meczu jesteś spóźniony do piłki, to można ci to wybaczyć. Ale piłkarze Lecha Poznań w meczu ze Stalą Mielec (0:2) byli spóźnieni przy każdej piłce. Fizycznie zespół wygląda fatalnie, a van den Brom co mecz wystawia niemal tych samych zawodników. Piłkarze zaczynają łapać urazy mięśniowe, a rotować… nie ma kim, choć Lech próbuje na siłę udowadniać, że kadra jest szeroka.

Szybko padł mit o “szerokiej kadrze” Lecha

Symptomatyczne były słowa Holendra sprzed meczu, gdy o stanie środka defensywy mówił “póki co jest w porządku”. Tymi słowami trener Lecha określił stan kadrowy na poziomie dwóch piłkarzy zdolnych do gry, z czego jeden to nastolatek z jednym występem w pierwszej drużynie Kolejorza. Jeśli trzecią opcją na środku defensywy jest Nika Kwekweskiri (środkowy pomocnik, jeden mecz na stoperze – tydzień temu z Rakowem 0:2), a czwartą prawy obrońca Alan Czerwiński, to wiele nam mówi o tym, jak bardzo van den Brom nagina rzeczywistość.

Murawski opuścił boisko z urazem

Po meczu z Rakowem van den Brom zaznaczał, że wystawił ponownie w wyjściowym składzie Antonio Milicia, Radosława Murawskiego i Jespera Karlstroema. Twierdził, że “to są piłkarze doświadczeni i zdrowi”, więc mogą grać co trzy-cztery dni. Efekt? Murawski zagrał z Karabachem (1:0), z Rakowem, znów z Karabachem (1:5) i dziś od pierwszej minuty ze Stalą. I zszedł w pierwszej połowie trzymając się za pachwinę. Milić ze Stalą nie grał – ma problemy zdrowotne. Karlstroem wszedł za Murawskiego, ale w końcówce meczu nie był w stanie wykonać sprintu. Możemy łapać się za głowę, że profesjonalny piłkarz na początku sezonu nie jest w stanie grać co trzy-cztery dni. Nie wnikamy, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Z obozu Lecha nie słyszeliśmy narzekać w okresie przygotowawczym na dokręcenie śruby i za mocne treningi. Ale wyciągamy wnioski z tego, co widzimy. A widzimy zespół, który wydaje się zgruzowany fizycznie. Wolny, ospały, niezdolny do przyspieszenia, grający na prostych nogach. W drugiej połowie w rewanżu z Karabachem lechici nie oddali żadnego strzału, a w obronie przeciekali jak dziurawy dach. Nie byli w stanie wyskoczyć do pressingu, gdy musieli gonić wynik. Z Rakowem też nie byli w stanie przycisnąć przeciwnika przy pogoni za wynikiem.

Kolejne kontuzje w Lechu są kwestią czasu?

Dziś ze Stalą oglądaliśmy właściwie powtórkę z drugiej połowy z Baku – z tą różnicą, że Karabach nie pozwolił na nic, a Stal pozwoliła na wrzutki. Lech był niewiarygodnie powolny. Wiadomo, że “zmęczonej nogi piłka się nie słucha” – i liczba za krótkich oraz niedokładnych podań po stronie gospodarzy była wręcz zatrważająca. Jeśli poznaniacy byliby spóźnieni kilka razy na przestrzeni meczu – okej, złe ustawienie, nie możesz być zawsze szybszy. Natomiast Lech był spóźniony niemal zawsze, dał się wyprzedzać prawie za każdym razem. Symptomatyczna była sytuacja z końcówki spotkania, gdy Joel Pereiera w oczekiwaniu na wznowienie gry z autu… usiadł na murawę i odpoczywał. Gdybyśmy mieli typować kolejnego piłkarza do urazu mięśniowego, to byłby właśnie Pereira, który też jest eksploatowany na początku sezonu. Kolejny – Satka, który grać musi, bo nie ma kim zastąpić. Van den Brom uparcie stawia na Amarala. Podobnie z Ishakiem. Albo nie widzi, że ci goście nie są w stanie wejść na wysokie obroty, albo po prostu nie wierzy w zmienników. Obie opcje źle świadczą o kadrze Lecha. Tej kadrze, która miała być wystarczająco szeroka, by ogarnąć grę na trzech frontach. Van den Brom z nowych piłkarzy korzysta tylko w roli rezerwowych (Citaiszwili i Sousa), a Rudko wygląda jak jakaś prowokacja. W środku pola Murawski już się zdrowotnie rozsypał, a dla Karlstroema nie ma zmiennika, więc zaraz Szwed będzie grał za siebie i za Murawskiego.

Reklama

Kadra Lecha już jest zbyt wąska

Holender uważa, że “póki co jest w porządku”. Cóż – dostał właśnie trzeci raz w trąbę na przestrzeni tygodnia. Trzech meczów z rzędu Maciej Skorża za swojej ostatniej kadencji nie przegrał ani razu. A jednak w Poznaniu pracował nieco dłużej niż miesiąc – czyli tyle, ile van den Brom. Jesteśmy ciekawi tego, czy w Lechu dostrzegą, że to wcale nie jest kadra na trzy fronty. Po dwóch tygodniach gry w Europie, jednym meczu o Superpuchar oraz po jednej kolejce Ekstraklasy już trzeba lepić doraźnie obrońców, kolejni piłkarze wypadają przez urazy, a podstawowi zawodnicy nie są w stanie biegać przez 90 minut. Zastanawiamy się tylko: kto jest bardziej zmęczony? Piłkarze grający co trzy-cztery dni? A może prezesi klubów, do których Lech odzywa się z ofertami “chcemy waszego piłkarza, ale zaoferujemy maksymalnie 100 tysięcy w szesnastu ratach, kupony do McDonald’s oraz bon na fryzjera na Dębcu”?

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

91 komentarzy

Loading...