Od momentu wprowadzenia obowiązku wystawiania co najmniej jednego młodzieżowca w Ekstraklasie, dyskusja o ich roli stale powraca. Stale zmieniane są również przepisy w tym zakresie. Choć dokonało się to dopiero na kilka dni przed startem ligi, to nadal kluby muszą wystawiać zawodników do lat 21, o ile nie chcą dodatkowo płacić. Przyjrzyjmy się zatem tym, kto może z tej okazji skorzystać.
By obejść przepis o młodzieżowcu, wystarczy wyłożyć trzy bańki. Nie każdy klub będzie na to stać. Nie każdy trener otrzyma również zgodę na to, by pomijać młodych graczy na rzecz wyniku i utraty pieniędzy. Dlatego warto przyjrzeć się tym piłkarzom, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w Ekstraklasie. Wciąż nie są tak dobrze znani, a mogą sporo zdziałać na polskich boiskach. Żaden z nich nie rozegrał nawet 20 meczów w naszej lidze, a niektórzy wciąż czekają na debiut.
Ekstraklasa: młodzieżowcy, którzy mogą zaskoczyć
Karol Borys – Śląsk Wrocław (15 lat, rocznik 2006)
Gdy debiutujesz w Ekstraklasie mając 15 lat i 7 miesięcy, a w piłce seniorskiej 50 dni wcześniej, to musi drzemać w tobie ogromny potencjał. Komplementy o Karolu Borysie spływają z każdej strony. Sam zawodnik stara się trzymać twardo na ziemi, choć nie jest to łatwe. W końcu tuż po swoich 15. urodzinach zagrał w sparingu z RB Lipsk – wicemistrzem Niemiec. Mówiąc krótko – talent czystej wody.
– Takiego zawodnika jak Karol nie spotyka się codziennie. Młodzież, bez kompleksów, chcemy ją wychować, więc musimy dać jej przestrzeń, podchodzić, jak do każdego innego zawodnika – powiedział trener Ivan Djurdjević po zakończeniu letniego obozu przygotowawczego Śląska. 15-latka komplementował również poprzedni szkoleniowiec WKS Jacek Magiera. – Oglądałem kilka jego meczów na poziomie U-18. Po nich zaprosiłem go na treningi do pierwszej drużyny i sparing z Lipskiem. Już podczas ćwiczeń pokazał duże umiejętności. Zyskał sympatię starszych piłkarzy, a można ich kupić tylko umiejętnościami – stwierdził dla klubowych mediów Magiera.
Mimo wielu ofert Śląskowi udało się przekonać najmłodszego w historii debiutanta do gry we Wrocławiu. Pomocnik miał bowiem propozycję transfer na Zachód. W zeszłym roku odbył nawet testy w Manchesterze United. Poczucie, że kolejni szkoleniowcy stawiają na niego w drużynie seniorów sprawiła, że Borys zdecydował się pozostać na Dolnym Śląsku. Na razie jest stopniowo wprowadzany. W sparingu z Lipskiem pojawił się pięć minut przed końcem meczu. W Ekstraklasie grał przez kwadrans. Trzeba jednak pamiętać, że pomocnik ma możliwość regularnych występów w drugoligowych występach, które stoją na wysokim poziomie.
Co charakteryzuje 15-latka? Potrafi krótko trzymać piłkę przy nodze. Ma dużą łatwość zdobywania przestrzeni i dysponuje świetnym dryblingiem. Przy tym jest bardzo dynamiczny. Nadal pod względem warunków fizycznych odstaje od swoich dużo starszych kolegów, ale w zasadzie to punkt styczny każdego etapu jego rozwoju. Od wielu lat mierzy się ze starszymi zawodnikami. Dla przykładu mając 14 lat grał w zespole U-18. Mimo to nie pęka i nie traci radości z gry, co podkreślają trenerzy. – Co by się nie działo na boisku, uśmiech nie schodzi mu z twarzy. To najważniejsze, bo pasja, miłość i radość z gry są najważniejsze. Karol również nie pęka. Gdy dostanie, ktoś go sfauluje, to wstaje i gra dalej – wyjawił Bartosz Siemiński, trener drużyny U-18 Śląska.
Tomasz Pieńko – Zagłębie Lubin (18 lat, rocznik 2004)
Choć w Ekstraklasie rozegrał niespełna 200 minut, to zdążył zapracować na powołanie do polskiej młodzieżówki, a nawet w niej zadebiutować. W meczach z San Marino i Niemcami, które decydowały o być albo nie być kadry na MME, nie odegrał znaczącej roli, ale sam fakt otrzymania szansy od selekcjonera Macieja Stolarczyka jest wart podkreślenia. W końcu z Zagłębia Lubin okazję gry z orzełkiem na piersi otrzymali jedynie Łukasz Poręba – obecnie piłkarz Lens – i Łukasz Łakomy.
Dla Pieńki debiut z Niemcami był zapewne początkiem przygody z młodzieżówką. W młodszych grupach pokazywał na co go stać. Warto przy tej okazji wspomnieć choćby jego występ ze Szwajcarią w drużynie do lat 18. Pojawił się na boisku po przerwie przy stanie 0:2. Sam wykreował sobie kilka okazji, potrafił zarówno rozgrywać akcje, schodząc nisko w linię pomocy, jak i skutecznie kończyć. Zdobył dwie bramki, dzięki którym biało-czerwoni zremisowali z Helwetami. Występ napastnika w tym spotkaniu można zobaczyć poniżej.
Pasuje stylem do napastników, których w ostatnich latach wykreowało Zagłębie Lubin jak Bartosz Białek czy Krzysztof Piątek. Z tym, że już na pierwszy rzut oka widać, że Pieńko czuje się dużo lepiej przy piłce. Jest bardzo dobry technicznie i mowa tu zarówno o technice użytkowej, jak i dryblingach. W pojedynkę potrafi sobie również wykreować akcję i rozegrać piłkę, co sprawia, że nie jest typowym lisem pola karnego. Do tego już na starcie ma pewną przewagę. – Zawsze może być jakaś niespodzianka po okresie przygotowawczym, ale Tomek Pieńko ma już pewną przewagę, czyli kilka występów (dokładnie 13 – przyp. red.) w Ekstraklasie – powiedział nam o sytuacji młodzieżowców w pierwszej drużynie Zagłębia Lubin Adam Buczek, dyrektor akademii.
Wobec prawdopodobnej gry jednym napastnikiem przez Piotra Stokowca, Pieńko będzie miał sporą konkurencję. Martin Doleżal, Cheikhou Dieng, Karol Podliński, a także sprowadzony latem z Puszczy Niepołomice Szymon Kobusiński. Nie są to jednak zawodnicy, z którymi nie poradziłby sobie Pieńko. Niemniej jego sytuacji nie poprawia inny fakt. A mianowicie w 2023 roku wygasa jego kontrakt. Nie zanosi się, by napastnik go przedłużył, bowiem już teraz interesują się nim inne zespoły. Taka postawa może mu nieco utrudnić przebicie się do pierwszego składu.
Szymon Włodarczyk – Górnik Zabrze (19 lat, rocznik 2003)
Mamy wrażenie, że o jego relacji z tatą – Piotrem nakręcono już więcej dokumentów i krótkometrażowych filmów niż zagrał meczów w Ekstraklasie. Nie jest to jednak przytyk w stronę napastnika, bowiem historia syna występującego w tym samym zespole, co ojciec, sama się sprzedaje. Niemniej zamieszanie nie pomogło Szymonowi Włodarczykowi przebić się na dłużej w Legii Warszawa. Te dwa czynniki, czyli zerwanie z łatką ojca i brak występów, skłoniły 19-latka do zmiany klubu. Podobnie jak jego równolatek – Ariel Mosór zdecydował się na przenosiny na Górny Śląsk. Jeśli Włodarczyk w pierwszym sezonie pokaże się tak dobrze jak jego kolega, który de facto również musi się mierzyć z łatką ojca-piłkarza, można uznać jego ruch za strzał w dziesiątkę.
Już w Legii napastnik pokazywał, że drzemie w nim spory potencjał. Wydawało się, że zdołał już zagrać nawet przełomowy mecz, ale finalnie nic z niego nie wyszło. W 1/8 finału Pucharu Polski Wojskowi męczyli się z Motorem Lublin. Dopiero w drugiej połowie doprowadzili do wyrównania. Włodarczyk po wejściu odmienił grę stołecznej drużyny, strzelając gola i kreując kolejne akcje. Dzięki temu do końca roku pojawiał się w każdym meczu Legii. Żadnej bramki już nie zdobył, natomiast zmarnował wiele okazji. Wiosną już tak wielu szans gry nie otrzymał i zdecydował się na zmianę.
– Do zmiany skusiło mnie to, że w zespole jest duży potencjał. Drużyna stwarza sobie wiele okazji bramkowych, co przemawia na moją korzyść. Ze względu na podobne warunki fizyczne wzoruję się na Robercie Lewandowskim. Gdybym miał siebie scharakteryzować, to jestem typową dziewiątką. Czuję się dobrze w polu karnym, gdzie często dochodzą do mnie dośrodkowania. Celnie uderzam z główki. Potrafię również zejść z pozycji i zaskoczyć ruchem na wolne pole – ocenił siebie dla klubowych mediów Włodarczyk.
19-letni napastnik nie ma wielkiej konkurencji do gry w ataku. Piotr Krawczyk i Jan Ciućka to nazwiska, z którymi w tym momencie musi walczyć o skład. Z jednej strony to dobra wiadomość dla Włodarczyka, z drugiej jeśli w tej sytuacji sobie nie poradzi, wiele to może znaczyć. Ważną informacją dla niego jest również pozyskanie przez zabrzan trenera Bartoscha Gaula. 34-letni szkoleniowiec przez całą karierę prowadził grupy młodzieżowe, a później ekipę rezerw Mainz, gdzie stawiał na młodych graczy. Dzięki temu Włodarczyk będzie mógł liczyć na większy kredyt zaufania. A przynajmniej tak mówi teoria.
Olaf Kobacki – Miedź Legnica (21 lat, rocznik 2001)
Do Ekstraklasy nie awansował z Arką Gdynia, ale kwestią czasu pozostawało, kiedy klub z elity wyciągnie go z pomorskiego klubu. Był jednym z najbardziej wyróżniających się młodzieżowców w I lidze. Jako wahadłowy, występował zarówno po lewej, jak i prawej stronie, wypracował aż dziesięć goli w 26 meczach. Choć jak sam podkreśla, na tej pozycji nie czuł się najlepiej. Chciał jednak odpracować zaufanie, jakie wykazała Arka sprowadzając go do Polski.
– Mnie nie zadowalało, że dużo grałem na wahadle. Czasami było ważniejsze, żeby się bronić, a nie pójść do ataku. Nie męczyło mnie to fizycznie, tylko mentalnie, bo całe życie byłem nastawiony tylko na ofensywę. Graliśmy jednak w Arce takim ustawieniem, z dwoma „dziesiątkami” i „dziewiątką, gdzie ja byłem wahadłowym – wyjaśnił nam w niedawnej rozmowie na weszlo.com.
Kobacki do Polski powrócił po czterech latach. W 2017 roku zdecydował się na przenosiny z Akademii Piłkarskiej Lecha Poznań do Atalanty Bergamo. W zasadzie nigdy nie był blisko pierwszego zespołu włoskiego klubu, a jego rozwój nieco zaburzyła pandemia koronawirusa. Mimo to dla 21-latka było to bardzo dobre doświadczenie. – Dużo się nauczyłem. W otoczeniu bardzo dobrych piłkarzy można złapać więcej wiedzy. To doświadczenie wpływa na mój rozwój, więc nie mogę żałować wyjazdu do Atalanty. I szczerze? Wyjechałbym jeszcze raz – ocenił nowy zawodnik Miedzi.
Przed Kobackim rok pełen wyzwań. Przede wszystkim musi udowodnić swoją wartość na poziomie Ekstraklasy. Aby się w niej znaleźć zdecydował się przedłużyć umowę z Arką do 2026 roku, a w Miedzi występuje na zasadzie wypożyczenia. Dla gdynian to okazja, by pokazać swoją perłę przed Polską, by ją z zyskiem sprzedać. Według transfermarkt.de żółto-niebiescy zainwestowali w sprowadzenie Kobackiego aż 215 tys. euro. Na papierze 21-latek ma jednak wszystko, by stać się wyróżniającym się bocznym pomocnik Ekstraklasy: szybkość, dynamika, technika, wytrzymałość. Jak sam określa, największy problem ma z timingiem. Oby tym razem nie spóźnił się z dobrymi występami, bowiem rywalizacja w Miedzi jest dość spora.
Igor Strzałek – Legia Warszawa (18 lat, rocznik 2004)
Choć na pozycji numer dziesięć w Legii Warszawa na papierze jest duża konkurencja, to wydaje się, że Strzałek może otrzymać swoje szanse. Przede wszystkim już w poprzednim sezonie rywalizacja była spora, a okazję debiutu dostał. Wszystko za sprawą urazów i absencji. W tym momencie na pozycji numer dziesięć warszawski zespół posiada Josue, Ernesta Muciego, Bartosza Kapustkę, Roberta Picha. Z braku laku wystąpi tam również Patryk Sokołowski. Pozostaje pytanie, czy Runajić będzie chciał grać na dwie lub jedną “dziesiątkę”.
Z drugiej strony Strzałek jest na tyle uniwersalny, że może występować również na skrzydle. To właśnie duża konkurencja w środku pola stłamsiła nieco rozwoju Bartłomieja Ciepieli, który wylądował na wypożyczeniu w Stali Mielec. Bez względu na pozycję, Strzałek powinien otrzymać kilka szans. W poprzednich latach nieoczekiwani bohaterowie, w tym młodzieżowcy, pojawiali się w szlagierach z Lechem Poznań. Może i teraz – w 11. kolejce, na początku października – stanie się podobnie. W Strzałku można upatrywać takiego piłkarza.
– Przez pół roku nauczyłem się wiele. Szybszego myślenia, doświadczenia. Moją docelową pozycją jest “dziesiątka”, ale wolałbym jednak spróbować swoich sił na skrzydłach – powiedział w rozmowie z TVP Sport, podczas letniego zgrupowania. Podczas jego pokazywał się przed trenerem Runajiciem. Jak pokazała jego historia w Pogoni lubi śmiało i odważnie stawiać na młodzież. Strzałek powinien to wykorzystać.
Dariusz Stalmach – Górnik Zabrze (16 lat, rocznik 2005)
Gdy stajesz się najmłodszym piłkarzem Górnika Zabrze, bijąc m.in. na głowę legendarnego Włodzimierza Lubańskiego, presja w Zabrzu od razu staje się większa. Również oczekiwania wobec takiego zawodnika idą do góry. Dariusz Stalmach w Ekstraklasie zadebiutował chwilę przed swoimi 16. urodzinami. Od razu trener Jan Urban posłał go w bój w meczu z Legią Warszawa. Zawodnik nie spękał, spędził na odpowiedzialnej pozycji defensywnego pomocnika ponad godzinę. W kolejnym meczach otrzymywał kolejne szanse, łącznie występując w 17 spotkaniach ligowych w poprzednim sezonie.
– Ma nadzwyczaj dobre podejście do tego, co robi, wręcz niespotykane u 15-latka. Wielokrotnie z nim rozmawiałem na różne tematy, wspierałem go i wiem, jaki to jest chłopak. Marzy o tym, żeby być piłkarzem. Kiedyś powiedział sobie, że chce zadebiutować w ekstraklasie, i bardzo szybko spełnił swoje marzenie. Bił od niego profesjonalizm, rzadko spotykany w tym wieku. Ten chłopak wie, czego chce, inwestuje w siebie, jest bardzo poukładany – powiedział dla igol.pl Jan Żurek, trener grup młodzieżowych Górnika.
Jak na tak młody wiek, Stalmach charakteryzuje się dużą przebojowością i odpowiedzialnością. Jego forma podlega stałym fluktuacjom, dlatego nie zdołał do tej pory, utrzymać na dłużej w pierwszym składzie, ale spokojnie wprowadzany, może stać się kluczowym zawodnikiem zabrzan. Tak jak w przypadku Włodarczyka, tak i w sytuacji Stalmacha, kluczowa może okazać się postać trenera Gaula. Urodzony w Polsce, ale piłkarsko wychowany w Niemczech szkoleniowiec może przyczynić się do rozwoju uzdolnionej młodzieży w Zabrzu.
Dominik Piła – Lechia Gdańsk (21 lat, 2001)
W minionym sezonie był jednym z wyróżniających się piłkarzy rewelacji I ligi – Chrobrego Głogów. Grał nie tylko, dlatego że był młodzieżowcem, ale w pełni na to zasługiwał. To jego bramka i asysta zapewniły awans drużynie z Dolnego Śląska do finału baraży. Piła świetnie porusza się między liniami, w odpowiedniej chwili potrafi urwać się obrońcy, dzięki swojej dynamice i jest bardzo sprytny. Potrafi wynajdywać rozwiązania, które na pierwszy rzut oka, nikomu nie przyszłyby do głowy. Właśnie dlatego interesowało się nim wiele klubów Ekstraklasy, m.in.:
- Widzew Łódź
- Radomiak Radom
- Górnik Zabrze
- Piast Gliwice
- Lechia Gdańsk
- Zagłębie Lubin
- Śląsk Wrocław
- Raków Częstochowa
Ostatecznie wybrał opcję gry w Lechii Gdańsk, gdzie trafił za darmo. Na razie nie zadebiutował, ale w sparingu z Rakowem Częstochowa (1:2) zdołał strzelić gola. O miejsce w składzie będzie rywalizował z Ilkayem Durmusem. Turecki skrzydłowy na początku sezonu prezentuje dobrą formę i nie daje powodów do zmian. Trzeba jednak podkreślić, że również w swoim macierzystym Chrobrym Piła długo wchodził do gry. Jednak jak już się na nim poznano, stał się ważna postacią zespołu.
Gabriel Kobylak – Radomiak (20 lat, rocznik 2002)
Kolejny z zadowolonych bramkarzy odchodzących z Puszczy Niepołomice. Ten podkrakowski klub od lat ściąga młodych, utalentowanych bramkarzy i daje im szansę pokazania się na poziomie pierwszoligowym. Z takiej opcji skorzystał Marcin Staniszewski czy Karol Niemczycki. Tę drogę obrał również Kobylak, trafiając do zespołu Żubrów na wypożyczenie. Choć Puszczy nie szło wybitnie dobrze w poprzednim sezonie, to golkiper grał na tyle dobrze, że Radomiak zdecydował się pozyskać go z Legii na zasadach wypożyczenia. A patrząc, jaki nos mają ostatnio Zieloni do bramkarzy – Mateusz Kochalski, Filip Majchrowicz – mogą trafić i z Kobylakiem.
Nowy bramkarz Radomiaka jest wychowankiem Karpat Krosno, ale najważniejsze piłkarskie szlify zbierał w Legii. Jedna z najlepszych akademii bramkarskich w Polsce, co roku wypuszcza świetnych golkiperów. Przez dwa sezony na poziomie I ligi Kobylak zachował 13 czystych kont w 70 występach. Wynik nie należy do najwybitniejszych, ale trzeba podkreślić, że Puszcza to drużyna walcząca o utrzymanie, a nie wyższe cele. Traci wobec tego więcej goli. Do tego w poprzednim sezonie przeszła dużą metamorfozę, co widać po wynikach drużyny i indywidualnych 20-latka:
- Sezon 2020/21: 17 meczów, 7 czystych kont
- Sezon 2021/22: 33 meczów, 6 czystych kont
Sam fakt, że Kobylak wygrał rywalizację z Mateuszem Górskim również jest wart podkreślenia. W Radomiaku 20-letni bramkarz będzie miał postawioną wysoko poprzeczkę, ale przy dużym zaufaniu może dać wiele zespołowi.
Oliwier Wojciechowski – Jagiellonia Białystok (17 lat, rocznik 2005)
W ciągu pięciu lat przeszedł drogę od najlepszego piłkarza wojewódzkiego turnieju o Pucharu Tymbarku, do debiutu w Ekstraklasie. A dokonał tego chwilę po 16. urodzinach. Już na pierwszych treningach z Jagiellonią Białystok budził podziw u swoich starszych kolegów. – Pamiętam go sprzed półtora roku, kiedy po raz pierwszy pojechał z nami na obóz. Już na pierwszych treningach było widać, że ma duży potencjał. Miał wówczas 15 lat, a był zbudowany jak 25-latek. Pod aspektem fizycznym, mięśnie, masa ciała, zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych chłopaków. Wygląda jak senior. Byłem zdziwiony kiedy powiedziano mi, że ten chłopak ma 15 lat. Tak jak wspomniałem, widać u niego olbrzymi potencjał, ale jak każdy zawodnik ma przed sobą dużo pracy – ocenił go Martin Pospisil, w rozmowie z klubowymi mediami.
Właśnie ze względu na dobre warunki fizyczne trenerzy w starszych grupach i seniorach przekwalifikowali go z napastnika bądź ofensywnego pomocnika, na defensywnego pomocnika. Szybko tam się odnalazł, a oprócz tego ma od kogo się uczyć, w końcu Taras Romanczuk to czołówka polskiej ligi. Wciąż Wojciechowski musi pracować nad wieloma aspektami. Przede wszystkim kuleje u niego dokładność podań, a także szybkość podejmowania decyzji.
W hierarchii przed Wojciechowskim jest kilku zawodników jak Bartosz Bida i Miłosz Matysik. Niemniej szczególnie na początku może być brany pod uwagę przez trenera Macieja Stolarczyka. Z drobnymi urazami zmagają się wspomniani Matysik i Romanczuk, czyli zawodnicy na pozycji 17-latka, czyli młodzieżowca i defensywnego pomocnika. Jeśli pokaże się z dobrej strony przed byłym selekcjonerem młodzieżówki, w składzie Jagiellonii może zagościć na dłużej.
Szymon Sarbinowski – Warta Poznań (18 lat, rocznik 2004)
Już w sparingach Warty pokazał się z bardzo dobrej strony. Może grać z powodzeniem jako napastnik, skrzydłowy lub “dziesiątka”. W spotkaniu towarzyskim z Miedzią Legnica zdobył nawet zwycięską bramkę, za co został doceniony przez trenera Dawida Szulczka. Na początku okresu przygotowawczego znajdował się w drugiej grupie zawodników Zielonych, czyli tych, którzy nie trenowali na takiej dużej intensywności jak piłkarze podstawowego składu. Wobec tego Sarbinowski zachował odpowiednią świeżość i lekkość nóg.
Czy w Ekstraklasie też będzie mógł ją pokazać? Ciężko jednoznacznie ocenić. Przed nim w klasyfikacji młodzieżowców są Jędrzej Grobelny, Wiktor Pleśnierowicz czy Kajetan Szmyt. Ciężko przypuszczać, że Szulczek mając świadomość walki o utrzymanie i rywalizacji w każdej kolejce o najmniejszy punkt, będzie starał się testować młodzieżowców. Jednak wobec nieskuteczności, która często w ostatnich rundach towarzyszyła Warcie, Sarbinowski może otrzymać szansę gry.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Zaczynamy to zamieszanie. Co nas czeka na start Ekstraklasy?
- Najciekawsze nowe twarze w Ekstraklasie. Kto zostanie gwiazdą ligi?
- Piłkarze, którym Ekstraklasa da drugą szansę
Fot. Newspix