Reklama

Czy dla Lewandowskiego warto zagrać va banque?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

26 czerwca 2022, 18:26 • 4 min czytania 21 komentarzy

Śledząc sagę transferową z udziałem Roberta Lewandowskiego, można zadawać sobie wiele pytań. W tym – gdzie leży granica? Na ile Barcelona może sobie pozwolić i czego nie powinna robić, żeby nie wkroczyć na ścieżkę frajerstwa? Barca wygenerowała w przeszłości wiele “złotych interesów” i wcale nie jest powiedziane, że kolejne nie nadejdą. Gdy się kogoś bardzo chce, tak jak w stolicy Katalonii chcą największą gwiazdę Bayernu, łatwo stracić rachubę. Tym bardziej, gdy ktoś podbija stawkę, co się właśnie dzieje. Z obozu Bayernu zaczęły wypływać informacje, że 60 baniek euro od razu załatwia sprawę. Sęk w tym, że w pewnym sensie załatwiłoby również kupującego.

Czy dla Lewandowskiego warto zagrać va banque?

No bo jak – tyle pieniędzy za 34-latka, któremu za rok kończy się kontrakt? Dla wielu to zapewne biznes nie warty aż takiej ceny, biznes zdecydowanie przepłacony. Nawet jeśli mowa o Robercie Lewandowskim, od dobrych kilku lat jednym z najlepszych na świecie w tej branży, tytanie profesjonalizmu. Owszem, tutaj limity są trochę inne, bo mówimy o wyjątkowym okazie. Ale wciąż – liczby idą w świat.

Rynek napastników mówi – “warto”

Jeśli Barca zdecyduje się pojechać po bandzie i ostatecznie zapłaci 50-60 mln euro, zrobi coś symbolicznego. Może nie tak jak Juventus z Cristiano Ronaldo, który za 33-letniego Portugalczyka wyłożył ponad 100 mln euro, ale w podobnej skali. Wyśle w świat sygnał, że dla wizji krótkofalowej potrafi się poważnie wykosztować. Zrobić coś za wszelką cenę, byle mieć jakość tu i teraz. W samym założeniu to podejście niepożądane, choć – znów – obraz może zmieniać obiekt zainteresowania.

Ta saga pokazuje nam też jeszcze jedno – rynek klasowych napastników jest wybrakowany w takim stopniu, że tak wielki klub jak Barcelona jest niejako zmuszony wydać tyle pieniędzy właśnie na Lewandowskiego, ot, zagrać na warunkach Bayernu. Mając w portfelu 50 mln euro, nie kupisz Nuneza czy Haalanda. Nie kupisz też mniejszego nazwiska pokroju Raula de Tomasa czy Paco Alcacera, bo dziś w tym przedziale cenowym nie ma gwarancji jakości na najwyższym szczeblu.

Taki Alcacer w wieku 23 lat kosztował Barcę 30 mln euro, a skończył jako rezerwowy. Dziś za nieco więcej Bayern kupił Mane, co wiele mówi. Okej, ciut inne czasy, ale chodzi tutaj o fakt, że Lewandowski w tej chwili jest tak naprawdę jedynym realnie dostępnym nazwiskiem, który od pierwszego meczu daje poziom klasy światowej z plusem. Patrząc z tej perspektywy, nawet desperacja Barcelony i zbieranie każdego grosika na transakcję może być zrozumiała.

Reklama

“Dajcie 60 milionów” – zaczęła się gra w pokera

To nie jest sprawa jednoznaczna. Jeden rabin powie, że już 40 milionów euro za “Lewego” to absolutny maks. Drugi, że dociągnięcie do 50 baniek jakoś się obroni, kiedy Robert przez dwa-trzy sezony w Barcelonie załaduje 100 goli. A trzeci puknie się w łeb na wieść o liczbie “60”. Serio – trudno znaleźć pozytywne komentarze pod nową informacją z ręki Floriana Plettenberga, dziennikarza blisko Bayernu, że w Monachium chcą przynajmniej 60 milionów. Niewykluczone, że to zwyczajna technika negocjacyjna, którą stosuje się z pozycji silniejszego. Nie zmienia to jednak punktu widzenia Barcy. Tam takich wieści nie przyjmują z uśmiechem na twarzy, choć paradoksalnie jest to jakiś przełom. Bayern zasiadł do stołu. Gra się toczy.

Teraz każdy będzie mówił “sprawdzam”. Pytanie tylko, czy Barca jest gotowa na zagranie va banque. O alternatywach w razie fiaska z Lewandowskim mówi się niewiele nawet w hiszpańskich mediach, a to oznacza, że Joan Laporta i spółka są gotowi zrobić wszystko. Mają jeden cel, są cholernie zdeterminowani. Albo prawie wszystko, jeśli ktoś zda sobie sprawę, że gra warta świeczki zacznie niebezpiecznie przeobrażać się w robienie z siebie głupa. Tak czy siak, pierwszy i być może ostatni raz w swojej historii Barca zdecyduje się na taki rodzaj transferu. Jeśli on w ogóle dojdzie do skutku, na pewno będzie trochę przepłacony. Teraz już wiadomo, że nie może być inaczej. Czy warto? Jedyna sensowna odpowiedź jest zawarta w przyszłości. Bo jeśli Robert strzeliłby wcześniej wspomnianą liczbę goli na Camp Nou, tworząc stosunek w postaci 0,5 mln euro = 1 bramka, o metce każdy by szybko zapomniał.

Czytaj więcej o Bayernie Monachium:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Były piłkarz Jagi chwali drużynę. “Jestem zaskoczony, że to wygląda aż tak dobrze”

Antoni Figlewicz
0
Były piłkarz Jagi chwali drużynę. “Jestem zaskoczony, że to wygląda aż tak dobrze”

Komentarze

21 komentarzy

Loading...