Do rozpoczęcia nowego sezonu Premier League pozostało dość sporo czasu, więc sporo też może się jeszcze zmienić. Dla licznego grona zawodników sezon 2022/2023 może być niezwykle ważny w kontekście ich przyszłości w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Kto będzie miał coś do udowodnienia i dla kogo ten sezon może być przełomowy?
Oto lista piłkarzy, dla których zbliżające się rozgrywki mogą być końcem lub nowym początkiem przygody w Premier League. Każdy z nich w ostatnim czasie mocno spuścił z tonu albo wciąż nie udowodnił swojej wartości. Sezon 2022/2023 da nam ostateczną odpowiedź, kto dalej będzie się pogrążał w kryzysie, a kto wyjdzie z niego jak nowo narodzony.
Spis treści
- Thomas Partey (Arsenal)
- Philippe Coutinho (Aston Villa)
- Leandro Trossard (Brighton & Hove Albion)
- Dele Alli (Everton)
- Mateusz Klich (Leeds United)
- Roberto Firmino (Liverpool)
- Jadon Sancho (Manchester United)
- Marcus Rashford (Manchester United)
- Chris Wood (Newcastle United)
- Raul Jimenez (Wolverhampton)
Thomas Partey (Arsenal)
Ghańczyk to niestety jeden z tych zawodników, dla których główną przeszkodę przez całą karierę stanowi temat zdrowia. O ile jeszcze w czasach gry w Atletico Madryt nie wyglądało to aż tak źle i jego kariera rozwijała się prawidłowo, to w Londynie poważnie wyhamowała. Partey miał problemy ze zdrowiem od samego początku przygody z Arsenalem, ale mimo wszystko jego pierwszy sezon w nowych barwach był całkiem udany.
W tym minionym było już znacznie gorzej, bo najpierw 29-latek opuścił cały okres przygotowawczy i kilka pierwszych spotkań, a w kwietniu doznał kolejnego urazu, którego nie wyleczył do dziś. Nie wiadomo, kiedy wróci do pełni zdrowia i czy będzie gotowy na początek przygotowań. Jeżeli będzie zdrowy, to będzie stanowił o sile Arsenalu w środka pola. Ale jeżeli nie będzie w stanie rozegrać kolejnego sezonu na pełnej intensywności, to może być początek jego końca na angielskich boiskach.
Hollywood w Walii. Jak i po co aktorzy przejęli Wrexham FC?
Philippe Coutinho (Aston Villa)
Ostatnie lata kariery Brazylijczyka, to prawdziwa katorga. Transfer do FC Barcelony miał być jego wymarzonym i w zasadzie wszystkim uważnym obserwatorom futbolu wydawało się, że to musi się udać. Okazało się zupełnie odwrotnie i przenosiny Coutinho z Liverpoolu do Katalonii można śmiało uznać za jeden z najbardziej nieudanych, o ile nie najbardziej nieudany transfer w historii. Na jego szczęście uwagę od jego osoby odwrócili później Eden Hazard i Romelu Lukaku.
W międzyczasie Coutinho próbował się odbudować w Bayernie, ale nie przekonał do siebie niemieckich działaczy. Teraz wrócił jako syn marnotrawny do Premier League, z której jeszcze niedawno uciekał w popłochu. Początek w Aston Villi miał bardzo udany (19 meczów, 5 bramek, 3 asysty), ale prawdziwa weryfikacja nastąpi dopiero w przyszłym sezonie. Jeżeli 30-latek udowodni swoją wartość, to może mieć jeszcze nadzieje na kolejne podejście do klubu z europejskiej czołówki. Umiejętności na pewno mu nie brakuje.
Leandro Trossard (Brighton & Hove Albion)
Akurat tego Pana nie trzeba przedstawiać polskim kibicom, bo sam się idealnie przedstawił w niedawnym spotkaniu Polska – Belgia w Brukseli. 27-letni skrzydłowy dał popalić naszym defensorom, choć pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie. Wszedł, jak po swoje i robił, co chciał. Zaowocowało to dwoma pięknymi bramkami, które tylko dobiło nieszczęsną drużynę Czesława Michniewicza.
Niestety dla Belga, jego codzienność w Brighton nie wygląda już tak kolorowo. Trossard przenosił się na Wyspy Brytyjskie jako strzelec 22 bramek i autor 11 asyst w barwach Genk w sezonie 2018/2019. Później było już znacznie gorzej:
- 19/20 – 5 bramek, 3 asysty
- 20/21 – 5 bramek, 5 asyst
- 21/22 – 8 bramek, 3 asysty
Widać więc pewną tendencję zwyżkową, ale to na pewno nie jest jeszcze wszystko, na co stać Trossarda. W końcu przyszedł czas na to, aby pokazać pełnię swoich możliwości i być może zapracować sobie w końcu na docenienie zarówno w Anglii, jak i Belgii.
Dele Alli (Everton)
Jeżeli ktoś robiłby listę zawodników, którzy koncertowo marnują swój talent, to nie mogłoby zabraknąć na niej miejsce dla 26-letniego Anglika. Początek seniorskiej kariery miał fantastyczny i wydawało się, że będzie to wielka gwiazda Premier League i reprezentacji Anglii na długie lata. Strzelał bramki, zaliczał piękne asysty i zachwycał nienaganną techniką. Nagle jednak coś się zacięło i Dele Alli znalazł się w takim dołku, z którego kompletnie nie potrafi wyjść. Tak wyglądały jego poszczególne sezony w PL:
- 14/15 – 16 bramek, 9 asyst
- 15/16 – 10 bramek, 9 asyst
- 16/17 – 17 bramek, 8 asyst
- 17/18 – 9 bramek, 11 asyst
- 18/19 – 5 bramek, 3 asysty
- 19/20 – 8 bramek, 4 asysty
- 20/21 – 3 bramki, 5 asyst
- 21/20 – 1 bramka, 0 asyst
Skąd taki nagły zwrot? Na to pytanie pewnie nie zna odpowiedzi nawet sam Alli. Głowiły się już nad tym takie tęgie umysły trenerskie jak Mauricio Pochettino, Jose Mourinho, Antonio Conte i teraz Frank Lampard. Wydawało się, że po zimowym transferze do Evertonu sytuacja się poprawi, bo czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby wyszły dwa do przodu. Niestety dla 26-latka miniony sezon był już kompromitacją absolutną i wydaje się, że ten następny może być dla niego ostatnią szansą. Skoro nie radzi sobie w Evertonie walczącym o utrzymanie, to może sobie nie poradzić w żadnym innym zespole na tym poziomie.
Koszmar się skończył. Jak Sunderland wrócił do żywych?
Mateusz Klich (Leeds United)
Wszystko wskazuje na to, że reprezentant Polski zostanie na kolejny sezon w Leeds i będzie próbował przekonać do siebie Jessego Marscha. Za Klichem bardzo trudny sezon, w trakcie którego stracił nieco swoją pozycję w drużynie. W pewnym momencie przestał na niego stawiać nawet Marcelo Bielsa, który przecież był jego największym zwolennikiem. U nowego szkoleniowca też wyglądało to różnie, ale trzeba przyznać, że 32-latek też nie dawał zbyt wielu argumentów skłaniających trenera do wystawiania go w pierwszym składzie.
Klich nie wygląda najlepiej także w reprezentacji Polski, więc być może jest to jakiś głębszy problem. W każdym razie Polak musi zrobić wszystko, aby przekonać do siebie Marscha i grać przynajmniej w miarę regularnie, skoro już zdecydował się zostać na Elland Road. Jest mu to potrzebne przede wszystkim po to, żeby pojechać na mundial w Katarze, ale także po to, żeby udowodnić swoją wartość na poziomie Premier League. Od przyszłego sezonu zależy, jak dalej potoczy się kariera 32-latka.
Roberto Firmino (Liverpool)
Brazylijczyk w ostatnim czasie przeżywa poważny zjazd. Po legendarnym trio Mane-Firmino-Salah pozostały już tylko zgliszcza, bo Senegalczyk odszedł do Bayernu, a Bobby przegrywa rywalizację z Luisem Diazem czy też Diogo Jotą. Najpiękniejsze jest już więc za 30-latkiem, a jeszcze jakby tego było mało, to do rywalizacji przybył mu kolejny kozak – Darwin Nunez.
W zeszłym sezonie Firmino zdobył zaledwie pięć bramek, co jest zdecydowanie jego najgorszym wynikiem od przeprowadzki na Anfield. W tym kolejnym sam będzie musiał sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest w stanie powalczyć z nowym zaciągiem w ofensywie, czy też może poszukać sobie nowego miejsca pracy. Choć jest jeszcze trzecia opcja, a mianowicie gra w środku pola.
Brytyjskie media coraz częściej piszą o tym, że Jurgen Klopp planuje właśnie taki wariant na kolejny sezon. W zasadzie, czemu nie? Przecież Bobby nigdy nie był typową “dziewiątką”, więc ten pomysł może się okazać słuszny. Cokolwiek się nie stanie, to przyszły sezon będzie odpowiedzią na wszelkie wątpliwości dotyczące Brazylijczyka.
Jadon Sancho (Manchester United)
Ten zawodnik to chyba największe rozczarowanie minionego sezonu. Kibice Manchesteru United wyczekiwali tego transferu z niecierpliwością i mieli z nim związane ogromne nadzieje. W końcu Sancho był ważnym punktem reprezentacji Anglii i przychodził na Old Trafford jako wielka gwiazda Bundesligi. A należy pamiętać, że miał zaledwie 21-lat. Z zewnątrz wszystko wyglądało na transfer idealny.
Niestety, utalentowany skrzydłowy nie udźwignął ciężaru oczekiwań i dostosował się do poziomu swoich kolegów z drużyny. Jednym zdaniem – zawiódł na całej linii. Zaledwie trzy bramki i trzy asysty w Premier League to wynik, który na nikim nie robi wrażenia. Szczególnie jeżeli przypomnimy sobie jego statystyki z ostatniego sezonu w Borussii Dortmund (16 bramek, 20 asyst). Teraz jednak na Old Trafford pojawił się nowy trener – Erik ten Hag i być może to on będzie umiał odblokować 21-latka. Jeżeli nie, to dopiero wtedy wszyscy zaczną odczuwać wydane na niego 85 milionów euro.
Marcus Rashford (Manchester United)
Kolejny piłkarz, który spokojnie może kandydować do miana największego zawodu minionego sezonu. I raczej nieprzypadkowo jest to kolejny zawodnik Manchesteru United. Czerwone Diabły to jedyna drużyna, która dorobiła się w tym zestawieniu więcej niż jednego zawodnika, a i tak znalazłoby się pewnie jeszcze kilku. Rashford zaczyna niebezpiecznie przypominać przypadek Dellego Alliego, choć w u niego jest jeszcze za wcześnie, żeby bić na alarm.
Nie zmienia to faktu, że dość często pojawiały się plotki o możliwym odejściu Rashforda, ponieważ ten miał się czuć nieszczęśliwy w klubie. To byłoby jak cios w twarz dla kibiców Manchesteru United, którzy kochają 24-latka i mieli nadzieje, że zostanie on legendą klubu. Jego statystyki są równie słabe co wspomnianego już Sancho (4 bramki, 2 asysty), więc Erik ten Hag również dla niego może być ostatnim ratunkiem. Zdecydowanie nie zazdrościmy holenderskiemu szkoleniowcowi wyzwań, które przed nim stoją.
Skoro w każdej plotce jest trochę prawdy, to wydaje się, że kolejny sezon będzie ostatnim dzwonkiem dla Anglika, aby powalczyć o pozostanie na Old Trafford. W przeciwnym wypadku może się okazać, że on sam będzie chciał zacząć wszystko od nowa, zupełnie gdzieś indziej.
James Milner – najważniejszy z tych najmniej ważnych
Chris Wood (Newcastle United)
Nowozelandczyk do minionego sezonu miał fantastyczną serię czterech edycji Premier League z rzędu, w których zdobywał co najmniej 10 bramek. Dzięki temu Wood dość niespodziewanie był w ścisłym gronie napastników, którzy mogli się pochwalić takim wyczynem. W tym poprzednim nagle się coś jednak zacięło i 30-latek wychodzi z niego mocno poturbowany. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy była zapewne ogólnie słaba postawa całej drużyny Burnley, która ostatecznie pożegnała się z najwyższą klasą rozgrywkową.
Jednak Wood nie wpisze sobie tego w CV, ponieważ w odpowiednim momencie opuścił tonący okręt i za jakieś drobne pieniądze szejków przeniósł się do Newcastle United. Sam pewnie liczył, że będzie to dla niego nowe otwarcie i początek pięknej przygody, ale wejście miał fatalne. W 17 ligowych spotkaniach zdobył zaledwie dwie bramki, czym zapewne poważnie podpadł władzom klubu i Eddiemu Howe’owi. Teraz będzie musiał zrobić wszystko, aby w przyszłym sezonie zmazać plamę z pierwszych spotkań w barwach Srok.
Raul Jimenez (Wolverhampton)
Słaba postawa Meksykanina może cieszyć kibiców reprezentacji Polski, ponieważ prawdopodobnie nasi piłkarze staną naprzeciw niego w pierwszym meczu mundialu w Katarze. W swoim najlepszym okresie był jednym z najlepszych napastników Premier League, ale wszyscy pamiętają jego koszmarny uraz, którego doznał w 2020 roku w ligowym meczu z Arsenalem. 31-latkowi pękła czaszka i z tego powodu opuścił całą resztę sezonu. Na początku pod znakiem zapytania stała zresztą cała jego kariera.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i Jimenez może dalej grać w piłkę. Gorzej jest jednak z jego dyspozycją. Miniony sezon był dla Meksykanina bardzo nieudany, bo udało mu się zaliczyć tylko sześć trafień w Premier League. Nie wiadomo na ile było to spowodowane rzeczonym urazem, ale 31-latek musi spróbować coś z tym zrobić. W przeciwnym wypadku władze Wilków z pewnością zaczną szukać nowego napastnika, ponieważ cała drużyna ma spory problem ze zdobywaniem bramek. W rozgrywkach 2021/2022 udało im się to zaledwie 38 razy. Mniej trafień zaliczyli tylko wszyscy trzej spadkowicze.
Czytaj więcej o angielskiej piłce:
- Za co Senegal kocha Sadio Mane?
- Vincent Kompany i Burnley. Dlaczego zdecydowano się na taki mariaż?
- Co się dzieje z Derby County?
Fot. Newspix